Dzieci Wileńszczyzny

Agata Puścikowska

GN 15/2019 |

Nadzieja w oczach dziecka to wielkie zobowiązanie…

Dzieci Wileńszczyzny

Chwilę patrzą nieufnie, jak to dzieci. Potem już bardzo otwarte, ciekawe, uśmiechnięte, mimo że goście z daleka. Nie wolno nam o nich zapomnieć… Bo i one pamiętają. Wróciłam z Wileńszczyzny. Tylko trzy dni, a jakby miesiąc. Tyle poznanych ludzi, tyle łez, radości, emocji, wzruszeń. Większość tych osób mówi pięknie po polsku, chociaż zarzeka się: „Nasza mowa nie taka ładna i składna jak wasza”. I trudno przekonać, że kresowy zaśpiew jest niepowtarzalny, brzmi jak wzruszająca muzyka i daje radość oraz dumę: tyle lat, tyle pokoleń, a mowa taka sama… Jednak gdy po polsku mówią dzieci, wzruszenie jest jeszcze większe. „Ja do polskiej szkoły chodzę” – mówi pewnie dziewięcioletnia Maria. „Ja do polskiego gimnazjum” – Weronika marzy, by w przyszłości uczyć się w polskim liceum i studiować na polskiej uczelni. Może w Warszawie? „A ja chodzę do polskiego siedzika – przedszkola” – rezolutna Agatka absolutnie kradnie serce. Wiadomo, imienniczka.

Wioski w okolicach Wilna. Tu jest piękny, ale jakże inny świat. Wielodzietna rodzina pana Piotra wita w otwartych na oścież drzwiach. Kot na czele, a za nim pięcioro dzieci – zapraszają do środka. Dom jasny, czysty, radosny. Chociaż bardzo skromny. Ta skromność i bieda to również dojmujący obraz, który pozostaje w głowie. Rodziny starają się jak mogą, by wykształcić dzieci, ale na to trzeba funduszy… Często pomagają im parafie, stowarzyszenia. Każdą formę pomocy rodacy na Wschodzie przyjmują z wdzięcznością. Czasem słychać: „Myślałam, żeście już zapomnieli o nas” lub: „Boże mój, tyle lat czekałam, aż ktoś z Polski do mnie zajedzie”…

Nie, tu nie chodzi o to, by kogokolwiek zmuszać do pamięci czy tym bardziej pomocy. Raczej ważne, by pobudzić świadomość, by przypominać o tych, którzy mieszkają nie tak daleko, modlą się po polsku, dzieciom przypominają, kim są. Chodzi o świadomość, pamięć i szacunek. Wszystko inne dzieje się potem, niemal automatycznie i wynika właśnie z pamięci, z serca, ze świadomości.

Przez kilka godzin spędzonych na Wileńszczyźnie wraz z wolontariuszami Fundacji Kresy w Potrzebie – Polacy Polakom i Polskiej Fundacji Narodowej widziałam prawdziwe dobro. Dobro, solidarność i głęboką radość. Widziałam też dzieci i ich nadzieję. Nadzieja w oczach dziecka to wielkie zobowiązanie…

Więcej już niedługo w reportażu. Gdy nieco odpocznę i gdy całe to dobro, które zobaczyłam, ułoży się w sercu i głowie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.