publikacja 25.04.2019 00:00
O porzuceniu aktorstwa dla Miłosierdzia Bożego, szukaniu sensu życia i ratowaniu ludzi opowiada Claudia Koll.
zasoby internetu
Ks. Rafał Skitek: Od zawsze kochasz kino?
Claudia Koll: Odkąd pamiętam. Już jako dziecko oglądałam filmy z moją babcią. Ona była niewidoma. Opowiadałam jej, co widzę na ekranie. To była dobra okazja, żeby rozmawiać i pytać ją o wiele rzeczy. Babcia chętnie wyjaśniała mi znaczenie słów, a ja w ten sposób zastanawiałam się nad światem. Dzięki różnym scenom, postaciom, obrazom kino stało się dla mnie sposobem na poznawanie życia.
Rodzice też byli związani zawodowo z kinem?
Pochodzę z dość zamożnej rodziny. Rodzice byli lekarzami. Kiedy powiedziałam, że pragnę zostać aktorką, nie byli zachwyceni. W domu wybuchł konflikt. Mieli własny gabinet lekarski, dlatego spodziewali się, że pierwsza córka pójdzie w ich ślady…
Jak widać, nie poszła…
Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.