Codzienne miłosierdzie

Agata Puścikowska

GN 18/2019 |

Miłosierdzie Boże – wielkie. Ludzkie miłosierdzie – też ważne. Bez ludzkiego miłosierdzia trudno czasem zauważyć miłosierdzie Boże.

Codzienne miłosierdzie

Gdzie jest Boże miłosierdzie, gdy ból i nędza? Ano jest. Zawsze.

Mały Krzyś urodził się w 29. tygodniu ciąży. Nagła cesarka. Uratowali. Urodził się pijaniutki. Matka miała jakieś straszne ilości alkoholu we krwi. Podobnie dziecko. – Gdzie tu Boże miłosierdzie? – ktoś zapyta. Ano jest. Dziecko urodziło się i czeka na miłość, na ręce dobrego zastępczego ojca i dobrej zastępczej matki. Czeka na adopcję w ośrodku preadopcyjnym. Czeka jednak nie samotnie, ale na rękach dobrej wolontariuszki, zakochanej w nim do szaleństwa, wpatrzonej w niego, karmiącej mlekiem modyfikowanym i starającej się, by niczego małemu nie zabrakło. Takie to miłosierdzie ludzkie. Mocno bezinteresowne, bo przecież mały pójdzie (oby poszedł jak najszybciej) do innych ludzi, do adopcji. I dobra wolontariuszka straci z nim kontakt, a chłopiec nawet o niej się nigdy nie dowie, nie będzie pamiętał i dobrze życzył, nie poda szklanki wody na starość. Takie to miłosierdzie wypływające z serca. Ale i modlitwy dobrej wolontariuszki: „Jezu, ufam Tobie”. A Krzyś dzięki temu ludzkiemu i Bożemu miłosierdziu rośnie i cieszy się życiem. Szczęśliwy.

Natalka urodziła się bardzo chora. Rzadka genetyczna choroba. Była w biologicznej rodzinie, niestety dysfunkcyjnej, do czasu, gdy było to w miarę bezpieczne. Rodzice biologiczni nie potrafili zajmować się nią odpowiednio: mała nie przybierała na wadze, nie chodziła, nie kontaktowała się ze światem. Być może była ofiarą przemocy. – Gdzie tu Bóg i Jego miłosierdzie? – ktoś zapyta. A w tym ludzkim miłosierdziu, które przekazało dziewczynkę do dobrych sióstr zakonnych. Te pokochały dziecko jak własne, noszą je na rękach, rehabilitują, tańczą z nim, niemal fikają koziołki, i nieba by przychyliły. A Natalka rośnie! W końcu rośnie, bo już podwoiła wagę. A przecież gdy trafiła do zakonnic i miała cztery lata, ważyła tyle co niemowlak. Ludzkie miłosierdzie sprawiło, że dziewczynka jest szczęśliwa. I na swój sposób z pewnością w duszy mówi: „Jezu, ufam Tobie”…

Te dwa miłosierdzia – Boże i ludzkie – są w jakiś sposób w siebie wpisane, a ludzkie miłosierdzie wypływa z Bożego, jest jego kontynuacją i naturalną konsekwencją. Bez Bożego miłosierdzia nie byłoby tego naszego – może i prostego, może niedoskonałego i trochę nieudolnego. Ale ważnego bardzo. Codziennego.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.