Chodząca miłość

Maciej Kalbarczyk; GN 20/2019

publikacja 14.06.2019 04:50

Rzucił wszystko, żeby oddać życie osobom niepełnosprawnym umysłowo. W wieku 90 lat odszedł do domu Ojca Jean Vanier.

Dla członków założonych przez siebie wspólnot – L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła – Jean Vanier był największym autorytetem. HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Dla członków założonych przez siebie wspólnot – L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła – Jean Vanier był największym autorytetem.

W swoim ostatnim orędziu napisał: „Czuję głęboki pokój i zaufanie, nie wiem, jaka będzie moja przyszłość, ale Bóg jest dobry i cokolwiek się stanie, będzie dobre”. Chociaż od wielu lat formalnie nie był liderem utworzonych przez siebie wspólnot, nie rezygnował z wygłaszania konferencji i rekolekcji. Dla członków L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła pozostawał największym autorytetem. – Biło od niego niesamowite ciepło, był jak chodząca miłość. Powtarzał nam, że kochać kogoś to znaczy być z nim i pokazywać mu, że jest tej miłości godny – mówi GN Barbara Wójcik, dyrektor krajowy L’Arche w Polsce.

Głos powołania

Urodzony w 1928 r. Jean był synem Georges’a Vaniera, późniejszego gubernatora generalnego Kanady. Zanim jego ojciec jako pierwszy francuskojęzyczny obywatel państwa objął to stanowisko, brał udział w walkach na froncie zachodnim w I wojnie światowej. Trzynastoletni Jean także zapragnął zostać żołnierzem. Kiedy podzielił się z rodzicami pomysłem wstąpienia do Szkoły Marynarki Wojennej w Anglii, spotkał się ze sprzeciwem. Ojciec jednak szybko zmienił zdanie. – Powiedział mu krótko: „Ufam ci”. Te słowa niosły go przez całe życie, dawały mu oparcie i wiarę w siebie. Jean, opowiadając nam tę historię, tłumaczył, że człowiekowi trzeba dać wolność w decydowaniu o sobie, umożliwić pójście za głosem powołania – mówi B. Wójcik.

Dziewięć lat później Jean, który miał już za sobą służbę na jednym z brytyjskich lotniskowców, zrezygnował z kariery oficerskiej i rozpoczął studia w Instytucie Katolickim w Paryżu. Zgłębiał teologię i filozofię, pisał doktorat na temat Arystotelesa. W pewnym momencie spotkał o. Tomasza Philippe’a. Dominikanin był kapelanem w zakładzie dla osób z upośledzeniem w Trosly-Breuil. – To on zainspirował Jeana do stworzenia wspólnoty, w której byłoby miejsce dla osób z niepełnosprawnością intelektualną – mówi Aleksandra Nawrocka, od ponad 30 lat związana z L’Arche w Poznaniu.

W 1964 r. Jean porzucił karierę naukową i przeprowadził się do miejscowości, w której pracował o. Philippe. W niewielkim domu utworzył pierwszą wspólnotę, do której należało dwóch upośledzonych mężczyzn: Raphael Sim i Philippe Seux.

Praca i modlitwa

Otwierając kolejne domy, Jean Vanier zapewniał ich mieszkańcom profesjonalną opiekę medyczno-socjalną. Szybko zrozumiał jednak, że nie chodzi wyłącznie o pomoc najsłabszym. U niepełnosprawnych intelektualnie imponowały mu bezinteresowność, szczerość i głębokie wyczucie sacrum. Spostrzegł, że takie osoby mogą stać się mistrzami życia duchowego dla zdrowych asystentów. – Kiedy przyszłam do wspólnoty, zaczęłam inaczej patrzeć na siebie i na ludzi wokół. Wiele nauczyłam się o relacjach, znaczeniu miłości, jedności i pokoju – dzieli się A. Nawrocka. W domach L’Arche razem spożywa się posiłki, pracuje i modli, nie ma sztucznego podziału na opiekunów i podopiecznych.

Idea wspólnego życia opartego na partnerstwie i wymianie doświadczeń szybko rozprzestrzeniła się na cały świat. Obecnie w 38 państwach funkcjonują 154 wspólnoty. Ruch ma charakter ponadreligijny. Zdarza się, że w jednym domu mieszkają katolicy, protestanci i muzułmanie. – Jean był głęboko wierzący, ale jednocześnie otwarty na inne kultury. Dla niego bycie obok drugiej osoby, nawet zupełnie innej od niego, było bardzo ważne – mówi Agnieszka Karolak, dyrektor L’Arche we Wrocławiu, która ma za sobą trzyletni pobyt w domu wspólnoty w Kenii. Głównym zadaniem pracujących tam asystentów było dbanie o godność osób z niepełnosprawnością, ukazanie ich jako ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu. – Charakter każdej misji zależy od specyfiki lokalnej. Nie ma gotowego wzorca, który można wdrożyć w każdych warunkach – dodaje pani dyrektor.

Radość i przebaczenie

Podczas pielgrzymki do Lourdes w 1971 r. Jean Vanier powołał do życia drugi ruch – Wiara i Światło. Obecnie w 85 krajach działa 1450 takich wspólnot. To propozycja dla zdrowych i niepełnosprawnych intelektualnie osób, które z różnych względów nie mogą ze sobą zamieszkać, ale pragną wspierać się w inny sposób. Członkowie każdej grupy spotykają się przynajmniej raz w miesiącu, organizują wyjazdy wakacyjne i pielgrzymki. Wspólnoty są zwykle zakorzenione w strukturach lokalnych parafii. – Studiowałam matematykę, kiedy znajomy ksiądz zaprosił mnie na spotkanie Wiary i Światła. Bardzo mi to pomogło. Po jakimś czasie zapragnęłam zrobić coś więcej: chciałam dzielić życie z niepełnosprawnymi. Wyjechałam do wspólnoty w Brecon w Walii – opowiada o początkach działalności w organizacji A. Karolak.

Do rozpoczęcia przygody z L’Arche oraz Wiarą i Światłem nie przestają inspirować książki Jeana Vaniera. Wśród najważniejszych nasi rozmówcy wymieniają jedną z pierwszych: „Wspólnota miejscem radości i przebaczenia”. – Można w niej znaleźć wiele recept na dobre relacje między ludźmi, wiele cennych zdań o tym, jak tworzyć wspólnotę – mówi A. Nawrocka. I dodaje, że ważnym elementem budującym jedność i przypominającym o wzajemnej służbie jest praktykowany podczas rekolekcji gest obmycia nóg. Dla Jeana ta ewangeliczna scena stała się punktem wyjścia do refleksji na temat odnowy chrześcijaństwa. W książce „Kochać aż do końca. Skandal umywania nóg” twórca L’Arche pisał o potrzebie ofiarowywania siebie innym. Z kolei w publikacji „Każda osoba jest historią świętą” poruszył problem urazów z dzieciństwa i ukrytych lęków. Przekonywał, że człowiek może zostać uzdrowiony tylko przez miłość.

Człowiek Ewangelii

W 1997 r. Jean Vanier odebrał z rąk Jana Pawła II nagrodę przyznawaną przez Instytut Pawła VI. Z kolei w 2015 r. wręczono mu Nagrodę Templetona za „wyjątkowy wkład w afirmację duchowego wymiaru życia przez spostrzeżenie, odkrycie lub prace praktyczne”. Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że dzieła zapoczątkowane przez Kanadyjczyka przetrwają próbę czasu. Wspólnoty są prowadzone przez sprawnych liderów, którzy mają wiele pomysłów na ich rozwój. Związane z tymi organizacjami osoby nie ukrywają jednak, że będzie im brakować twórcy ruchu. – Widziałam się z nim w lipcu ubiegłego roku. Czułam, że to może być nasze ostatnie spotkanie. Podziękowałam mu za Arkę, za to, że znalazłam swoje miejsce w tej wspólnocie – mówi A. Nawrocka.

Przez wiele lat do malutkiego Trosly-Breuil przyjeżdżali ludzie z całego świata. Podczas rozmów Jean zapamiętywał szczegóły z ich życia i pytał o nie podczas kolejnych spotkań. Dopóki zdrowie mu na to pozwalało, wygłaszał rekolekcje nie tylko dla osób świeckich, ale także dla księży i kleryków. Często nawiązywał do Ewangelii św. Jana, którą zgłębiał przez całe swoje życie. W jednym z wywiadów zwrócił uwagę, że „świat jest postawiony na głowie, a Ewangelia to świat taki, jaki być powinien”. – Chciałbym wyrazić wdzięczność za świadectwo człowieka, który potrafił odczytać wymagania chrześcijańskie, wychodząc z tajemnicy śmierci, krzyża, choroby, tajemnicy osób pogardzanych, odrzucanych przez świat – powiedział o Jeanie Vanierze papież Franciszek.