Punktowane dzieci

Agata Puścikowska

GN 25/2019 |

Uczeń to człowiek, który powinien mieć szansę spokojnego i dobrego rozwoju. Nie jest zbiorem punktów.

Punktowane dzieci

Ponieważ wreszcie mamy koniec roku szkolnego, można zrobić trochę podsumowań. Może po to, by emocje opadły, a może po to, by zebrać myśli i siły przed kolejnym szkolnym rokiem. Wielu rodziców starszych dzieci wie doskonale, co mam na myśli.

A mam na myśli tzw. system. Punktowy system oceniania. System, który powoduje, a widzę to coraz wyraźniej, że dzieci się nie rozwijają, a zwijają, że nie uczą się dla siebie, dla zdobywania wiedzy i poszerzania horyzontów, a dla punktów.

Punkty. Zmora ósmoklasistów, i jeszcze w tym roku gimnazjalistów. Co tu zrobić, by jeszcze jeden, dwa, pięć punktów dostać? Bo wiadomo: od punktów zależy to, do jakiej szkoły średniej dostanie się uczeń. Więc kombinacje, więc poprawy, więc stawanie na rzęsach. Brak czerwonego paska to aż siedem punktów w plecy. Więc czerwony pasek, sam w sobie kompletnie nieprzydatny, powinien być. Tylko jak, jeśli nie wychodzi? W jednej szkole podciągają na siłę. W innej kompletnie zaniżają oceny. Wniosek – mocno to wszystko niemiarodajne, niespójne i niesprawiedliwe. A potem niektórzy rodzice wrzucają osiągnięcia dzieci na społecznościówki, czym podbijają walkę o te punkty i nakręcają się wzajemnie. Zupełnie zapominając nawet zapytać dziecko: mogę wrzucić?

I punkty za egzaminy. Jednemu się noga powinie, napisze fatalnie, mimo że dobry uczeń. Drugi przypadkiem napisze lepiej, niż potrafi. Bum. Te same punkty. I walka o przyjęcie do szkoły.

Swoją drogą, a piszę te słowa jeszcze przed gorączką przyjęć do szkół średnich, przy podwójnym roczniku może być w tym roku naprawdę niewesoło. I można mieć tylko nadzieję, że uczniowie jakoś to zniosą i nie będzie to dla nich rok stracony… Ostatecznie to oni niestety są królikami doświadczalnymi, a króliki często ponoszą największe ofiary z powodu eksperymentów. Marzy mi się spokojna, spójna i rozsądna edukacja naszych dzieci. Marzy mi się taka rekrutacja do szkół, która uwzględnia pasje (nie mylić z bzdurnymi punktami np. za wolontariat – często na lewo załatwianymi), która stawia na odkrywanie potencjału ucznia i która nie prowokuje do zachowań prymitywnych związanych z koniecznością zdobywania i liczenia punktów.Bo uczeń to człowiek, który powinien mieć szansę spokojnego i dobrego rozwoju. Nie jest zbiorem punktów. I niezależnie czy uzbierał tych punktów 100, 150 czy 200, nadal jest osobą wartościową, która powinna mieć szansę na jak najlepszą edukację. Na edukację, a nie zbieranie procentów. Wiem. To marzenia. Dobrze jednak, żeby marzyli nie tylko rodzice i niektórzy wychowawcy, ale i rządzący. Od marzeń, niepunktowanych przecież, czasem można zacząć zmienianie świata.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.