publikacja 10.10.2019 00:00
Maleńkie rożki stworzone jakby dla lalek. Miękkie kocyki, w których mamy mogą schować zapłakane twarze. Pastelowe kolory. Wszystko, by choć trochę złagodzić ból rodziców po stracie dziecka, które zmarło, zanim zdążyło się urodzić.
henryk przondziono /foto gość
Marta Heleniak i Małgorzata Rozkosz, pielęgniarki z Rudy Śl., z rożkami i kocykami dla przedwcześnie zmarłych dzieci.
Rożek powstawał sześć miesięcy. Tyle czasu potrzebowała mama po stracie swojego nienarodzonego dziecka, by uporać się z ogromnym bólem. To była jej forma terapii. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu młoda kobieta pochylała się nad kolorowym kawałkiem materiału, a łzy płynęły na miękką tkaninę…
Dziecko – nie odpad medyczny
To jedna z tysiąca historii, o jakich godzinami mogą opowiadać koordynatorki Tęczowego Kocyka. Kilkanaście tysięcy wolontariuszek w całej Polsce, ale i poza jej granicami, każdego dnia szyje maleńkie kocyki, rożki mniejsze niż dłoń, czapeczki na główki wielkości śliwki i piękne białe sukieneczki przerobione z sukien ślubnych. Te śliczne ubranka wyglądają, jakby były zrobione dla lalek. Są jednak uszyte po to, by ubrać i otulić dzieci, które zmarły tuż po przyjściu na świat albo jeszcze przed urodzeniem; dzieci z poronienia czy hiperwcześniaki, które nie miały szansy na przeżycie. By choć trochę ukoić ból ich rodziców i pomóc im godnie pożegnać swoje maleństwa. – Kiedy zaczynam szyć taki maleńki rożek, mam świadomość, że to oznacza dramat jakiejś rodziny – mówi jedna z wolontariuszek. – Wiem jednak, że to niewielkie ubranko może pomóc tym rodzicom łagodniej wejść w proces żałoby, bo w rękach trzymają swoje dziecko otulone w kolorowy kocyk, a nie w kawałek papieru, jakby było odpadem medycznym. Ja sama kilkanaście lat temu nie miałam takiej szansy…
Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.