Teraz mówmy o Pierwszej Komunii!

Rodzice nie robią wystarczająco wiele, aby swoim dzieciom przekazać wiarę.

Teraz mówmy o Pierwszej Komunii!

Zwykle to maj jest czasem, gdy pisze się i dyskutuje o pierwszokomunijnych obyczajach i związanych z tym problemach. Z jednej strony trudno się dziwić, bo to temat z jasnych względów majowy. Z drugiej jednak to niezbyt trafne działania, bo po prostu mocno spóźnione. W maju jest już po przygotowaniach, po zakupie prezentów, po stresach, a nawet wojenkach wewnątrzdomowych i wewnątrzszkolnych.

I to styczeń, tak, tak, właśnie styczeń pod wieloma względami jest najlepszy, by o pewnych sprawach związanych z uroczystością Pierwszej Komunii Świętej rozmawiać, dyskutować i nawet się spierać. To jest czas, by zastanowić się, jak powinna wyglądać Pierwsza Komunia naszego dziecka. Bo kilka miesięcy przed uroczystością jeszcze można wiele zmienić i tak wszystko zaaranżować, by ten dzień miał wymiar duchowy, ale by był też wielkim, dobrym, rodzinnym świętowaniem.

„Sukienki za 800 euro i limuzyny, dawane dzieciom jako prezenty na Pierwszą Komunię, nie mają z nią nic wspólnego” – stwierdził abp Diarmuid Martin, prymas Irlandii. Jego zdaniem rodzice nie robią wystarczająco wiele, aby swoim dzieciom przekazać wiarę. Tyle arcybiskup irlandzki. U nas sukienki może nie za 800 euro, ale również zdarzają się bardzo drogie i okazałe. I może nie limuzyny, ale też się zdarza, że dziecko podjeżdża pod kościół eleganckim autem. Po co?

Co do udziału rodziców, to coraz częściej obserwuję nadaktywność, ale w kwestiach raczej drugorzędnych. Żeby nie powiedzieć, trzeciorzędnych. Tysiące bzdur do omówienia, współpraca z katechetą przy, przepraszam za słowo, tresurze dzieci wokół rymowanek i idealnego wchodzenia do ławek. Aferki związane ze strojem, kłótnie na temat wystroju kościoła. Nadaktywne mamusie mają poczucie misji, wysyłają setki nieistotnych mejli, wprowadzają zamęt i powodują wszechogarniający stres. Do tego jeśli trafi się nadaktywny katecheta, to z przygotowań robi się przykry cyrk.

Nie na zbytnim angażowaniu się w sprawy błahe polega przygotowanie dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Stanowczo nie. Jest styczeń. Jest jeszcze czas, by spokojnie zastanowić się, czego naprawdę chcemy, czego potrzebuje nasze dziecko. Jak spokojnie, godnie i z radością przygotować dziecko i rodzinę na wielki dzień. To jest też czas na małe weto, gdy oczekiwania otoczenia są kuriozalne i gdy widzimy, że z duchowością i mądrym prowadzeniem dziecka nie mają nic wspólnego.

Do dzieła!

P.S. Tak, wiem. To trudne. Trudno.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.