Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych

Aleksandra Pietryga

publikacja 14.02.2020 11:00

Poznajcie innych świętych i błogosławionych, do których możecie zwrócić się o pomoc w sprawach "sercowych".

Choć święto zakochanych związane jest szczególnie z kultem świętego biskupa z Terni, to doświadczenie zakochania i miłości towarzyszyło wielu świętym w drodze do nieba. I dziś skutecznie mogą wstawiać się za nami, gdy czujemy "motyle w brzuchu", ale też gdy przeżywamy jakieś kryzysy w relacjach, przyjaźni czy małżeństwie.

Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych   Wikipedia / CC 2.0 Maria i Alojzy Quattrocchi

Kościół w trzecim tysiącleciu w szczególny sposób dowartościował sakrament małżeństwa, wprowadzając do grona świętych i błogosławionych już nie tylko pojedyncze osoby, ale całe małżeństwa. Na dziś mamy w Kościele dwie beatyfikowane pary małżeńskie, a już dla kolejnych przygotowywane jest miejsce na ołtarzach.

Dusza moja nie może żyć bez Ciebie

Pierwszą parę małżeńską beatyfikował nie kto inny, jak święty Jan Paweł II, nazywany papieżem rodziny. 21 października 2001 roku, w 20. rocznicę ogłoszenia adhortacji apostolskiej o małżeństwie i rodzinie Familiaris consortio, do grona błogosławionych dołączyli Maria i Alojzy Quattrocchi. Liturgiczne wspomnienie błogosławionych małżonków zostało wyznaczone nie na dzień ich śmierci, jak to najczęściej bywa, ale na dzień ich ślubu - 25 listopada.

Kim byli ci małżonkowie? Alojzy, nazywany zdrobniale Luigi, był prawnikiem, wysoko postawionym urzędnikiem, promotorem skautingu we Włoszech. Jego żona Maria była arystokratką, pochodziła ze znamienitego rodu książęcego, z którego pochodził m.in. Lorenzo Corsini, czyli papież Klemens XII. Była humanistką, publicystką, pisarką. Swoją głęboką wiarą pociągnęła męża do zbudowania żywej relacji z Bogiem. "Dusza moja nie może żyć bez ciebie" - pisała Maria do narzeczonego.

Doczekali się czworga dzieci, z których troje odkryło swoje powołanie do wyłącznej służby Panu Bogu. Gdy Maria była w czwartej ciąży, lekarze stwierdzili u niej łożysko przodujące, oznaczające śmierć jej oraz dziecka i zalecili aborcję. Małżonkowie odmówili. Ta wiadomość jeszcze bardziej zjednoczyła ich ze sobą i otwarła na większe zaufanie Bogu. Trudna ciąża zakończyła się szczęśliwym narodzeniem córeczki Enrichetty, która opiekowała się rodzicami do końca ich życia.

O pierwszym świętym małżeństwie przeczytasz na następnej stronie:

Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych   reprodukcja henryk przondziono /foto gość Zelia i Ludwik Martin

Pierwszą kanonizowaną parą małżeńską są święci Zelia i Ludwik Martin, rodzice św. Tereski od Dzieciątka Jezusa. Choć w młodości oboje myśleli o życiu zakonnym, Pan Bóg miał dla nich inne plany, a oni śmiało na nie odpowiedzieli. Zakochali się w sobie i doskonale wypełnili swoje życiowe powołanie: Ludwik - do bycia mężem i ojcem, Zelia - do bycia żoną i matką. Ich pragnienia oddania się na wyłączność Bogu, On zrealizował w życiu ich dzieci. Św. Teresa, w jednym ze swoich listów wspomina, że rodzice prosili Boga, by obdarował ich licznym potomstwem i by wszystkie dzieci stały się Jego własnością. I tak się stało: czworo dzieci Pan Bóg jeszcze w dzieciństwie zabrał do siebie, a pozostałą piątkę córek powołał do życia konsekrowanego.

Kocham Cię nad życie

Dla małżonków Martin najważniejszą Osobą w życiu był Pan Bóg. Potem byli oni nawzajem dla siebie, a następnie - dzieci. Codziennie Ludwik i Zelia uczestniczyli wspólnie w Eucharystii. Stamtąd czerpali siły do pracy, życia rodzinnego i nieustannego pielęgnowania swojej małżeńskiej miłości. Byli świadomi także swoich wad; każde z nich ciężką pracą i wypracowaną samodyscypliną, żmudnie kształtowało swój charakter. Zelia miała dar pisania. W licznych listach do męża, wyrażała swoją miłość i pisała, jak bardzo za nim tęskni, kiedy na krótko musiał wyjechać z domu. "Kocham Cię nad życie" - pisała święta żona. "Towarzyszę Ci swoimi myślami przez cały dzień", "Wydaje mi się niemożliwe, abym mogła żyć bez Ciebie", "Ściskam Cię z całego serca. Jestem dziś tak szczęśliwa, że Cię wkrótce zobaczę, iż nie mogę pracować". "Droga przyjaciółko, czas mi się dłuży i spieszno mi do Ciebie. Twój mąż i prawdziwy przyjaciel kochający Cię na wieki" - odpowiadał Ludwik.

"Mój mąż to święty człowiek. Życzyłabym wszystkim kobietom takich mężów. To moje życzenia na Nowy Rok" - pisała Zelia do bliskich osób. W liturgii wspominamy małżonków Martin 12 lipca - w rocznicę zawarcia ich małżeństwa.

"Dobry Bóg dał mi ojca i matkę bardziej godnych Nieba niż ziemi" - opisała rodziców św. Tereska.

O patronce piszących listy miłosne przeczytasz na następnej stronie:

Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych   fot. www.duchaniegascie.pl Joanna i Pietro Molla byli szczęśliwym małżeństwem. Joanna zmarła 28 kwietnia 1962 r. Pietro dożył jej kanonizacji

Święto zakochanych nieodłącznie wiąże się z "walentynkami", czyli kartkami, listami, wiadomościami wysyłanymi do ukochanych osób. Za patronkę miłosnych listów śmiało może uchodzić św. Joanna Beretta Molla, lekarka, żona i mama czworga dzieci, która poświęciła swoje życie, by ratować życia ostatniej córki. Choć jej małżeństwo z Piotrem Molla trwało tylko 7 lat, pozostało setki listów, które młoda żona, a wcześniej narzeczona, pisała do mężczyzny, którego pokochała z całego serca. Z tych listów wyłania się obraz silnej, zdecydowanej kobiety, gotowej do wielu wyrzeczeń dla ukochanej osoby.

Powiedz, jaka mam być, byś Ty był szczęśliwy

"Pietro, chcę być dla Ciebie silną kobietą z Ewangelii" - pisała w jednym z listów. I taka była: czuła, kochająca, a jednocześnie mocna duchem, nawet gdy ciało odmawiało posłuszeństwa. Joanna Beretta Molla jest też przykładem na to, że święta może być także atrakcyjna fizycznie, dobrze ubrana, z makijażem i na wysokich obcasach.

Narzeczeństwo Pietra i Joanny nie trwało długo. Oboje mieli już swoje lata i wiedzieli, czego chcą od życia. Zresztą pokochali się prawie od pierwszego wejrzenia. "Zakochałem się po uszy - wspominał Piotr. - Jej piękne oczy, fizyczna atrakcyjność, dobroć zafascynowały mnie. Nie wiedziałem jednak, jak jej to powiedzieć. Na szczęście Gianna była bardziej przebojowa ode mnie i wystartowała pierwsza. Ona była otwarta i pogodna, ja byłem zamknięty i nieco przygaszony".

"Najdroższy Piotrze, jak mam dziękować Ci za ten przepiękny pierścionek zaręczynowy? W zamian oddaję Ci moje serce (…). Wiesz, jak bardzo pragnę widzieć Cię szczęśliwym. Powiedz proszę, jaka mam być i co mogę zrobić, byś to Ty był szczęśliwy? Ufam tak bardzo Bogu i jestem pewna, że Pan pomoże mi być godną ciebie żoną" - pisała przyszła święta do narzeczonego.

"Piotrze, mogłabym być dla Ciebie silną kobietą z Pisma Świętego!!! Czuję się jednak słaba. Oprę się o Twoje silne ramię. Czuję się przy Tobie tak bezpieczna. Mam do Ciebie prośbę. Od dzisiaj, Piotrze, jeśli zrobię coś nie tak, powiedz mi o tym od razu, popraw, skoryguj, rozumiesz? Będę Ci za to wdzięczna" - pisała Joanna w innym liście.

- Listy to jedna z najbardziej poruszających relikwii, jakie zostały mi po żonie - wyznał Piotr Molla.

O patronie zakochanych, którzy nie mogą wyznać swojej miłości przeczytasz na następnej stronie:

Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych   Wikipedia / CC 1.0 Bł. Pier Giorgio Frassati

Bł. Pier Giorgio Frassatiego znamy przede wszystkim z umiłowania Boga, Eucharystii, różańca, ludzi ubogich, sportu i wspinaczek górskich. Niewiele osób wie, że Piotr na poważnie zakochał się w jednej ze swoich przyjaciółek z Towarzystwa Ciemnych Typów.

Pokochałem Laurę czystą miłością

Miłość do Laury Hidalgo nie miała jednak szczęśliwego zakończenia, choć błogosławiony z Turynu bardzo szybko zaczął myśleć o małżeństwie z ukochaną dziewczyną. Zanim jednak wyznał Laurze swoją miłość, Pier Giorgio zorientował się, że jego rodzice nie zaaprobowaliby dla niego takiej żony. W tym czasie małżeństwo rodziców błogosławionego chwiało się w posadach, a matka przeżywała kryzys psychiczny. Pier Giorgio nie chciał dokładać zmartwień i cierpień.

Rezygnacja z ukochanej Laury była decyzją heroiczną i dramatycznym wyborem. W liście do przyjaciela Frassati pisał: "Pokochałem Laurę czystą miłością, a dziś, wyrzekając się jej, pragnę, żeby była szczęśliwa. Proszę cię o modlitwę, żeby Bóg dał mi chrześcijańską siłę do zniesienia tego z pogodą ducha, a ją obdarzył wszelkim szczęściem ziemskim i siłą do osiągnięcia celu, do którego zostaliśmy stworzeni".

Bł. Pier Giorgio Frassati może być patronem od zakochania, które z jakichś powodów nie może znaleźć spełnienia w związku.

O patronce niespełnionej miłości przeczytasz na następnej stronie:

Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych   Henryk Przondziono /Foto Gość Sarkofag królowej Jadwigi na Wawelu

Patronką od niespełnionej miłości może być też święta królowa Jadwiga. Miała kilka lat, gdy została przeznaczona na żonę księcia Wilhelma Habsburga. Jadwiga była oczarowana o kilka lat starszym od siebie księciem. Jako dzieci poznawali się nawzajem, bawili, jeździli konno.  Z każdym spotkaniem młodzi coraz bardziej zakochiwali się w sobie.

Kto im łzy wróci?

Niestety, polityczne sprawy musiały wyjść na pierwszy plan przed młodzieńczą miłość. Po śmierci ojca Jadwigi króla Ludwika Węgierskiego dziewczyna musi opuścić Węgry i objąć tron w nieznanej Polsce. Polscy panowie nie chcą słyszeć o Wilhelmie jako królu Polski. Niemiec na polski tron? Nigdy! Mają inny plan: królowa wyjdzie za wielkiego księcia litewskiego Jagiełłę i połączy Polskę z Litwą.

Gdy Wilhelm przyjeżdża do Krakowa, by sfinalizować kontrakt małżeński z Jadwigą, możni panowie zatrzaskują mu bramy przed nosem, a młodziutką królową siłą zatrzymują na Wawelu. Według Jana Długosza wzburzona Jadwiga porwała topór i próbowała wyrąbać nim bramę wawelską, by uciec za miłością swojego życia z Krakowa na Śląsk. Zawrócona z powrotem na zamek, zrozpaczona królowa padła podobno przed wielkim krzyżem. Być może Bóg dał jej wtedy poznać, jaka jest Jego wola względem niej, bo Jadwiga poddała się planom polskich szlachciców. Jej małżeństwo z wiele starszym od siebie Władysławem Jagiełło okazało się zgodne i szczęśliwe. Dzięki jej ofierze Litwini przyjęli chrzest, a Polska w sojuszu z Litwą z czasem zgniotła Krzyżaków i odzyskała Pomorze Gdańskie.

"Jadwiga oddawała swoje kosztowności, żeby pomóc zwykłym, prostym ludziom, fundowała dla nich szpitale - pisał Przemysław Kucharczak. - Kiedyś postarała się o odszkodowanie dla wieśniaków dotkniętych przemarszem wojska, ale i tak skomentowała: Ale kto im łzy wróci?. Kiedy otwarto jej grób, znaleziono w nim drewniane berło i skórzaną koronę – bo prawdziwe klejnoty Jadwiga oddała na odnowienie Akademii Krakowskiej. Zmarła w wieku 25 lat, tuż po urodzeniu córeczki. Cała Polska po niej płakała. Jagiełło miał później jeszcze trzy żony. Mimo to mówił, że ślubny pierścień, który dostał od Jadwigi, jest najcenniejszą rzeczą, jaką ma. Nosił go na palcu przez 48 lat, aż do śmierci".

O patronie dobrej seksualności przeczytasz na następnej stronie:

Nie tylko św. Walenty może być patronem zakochanych   Jakub Szymczuk /Foto Gość Św. Jan Paweł II, papież rodziny

Patronem miłości - zakochania, narzeczeństwa i małżeństwa, niewątpliwie jest św. Jan Paweł II. Od najwcześniejszych lat kapłańskich Karol Wojtyła towarzyszył młodym ludziom w poszukiwaniu swojej drogi życiowej i budowaniu relacji miłości. Towarzyszył młodym narzeczonym, małżonkom, rodzinom - jako ksiądz i jako przyjaciel. Dla nich napisał książkę "Miłość i odpowiedzialność".

Nauczyłem się miłować ludzką miłość

"Jako młody kapłan nauczyłem się miłować ludzką miłość - pisał papież w książce "Przekroczyć próg nadziei". - To jest jedna z tych podstawowych treści, na której skupiłem swoje kapłaństwo, swoje posługiwanie na ambonie, w konfesjonale, także używając słowa pisanego".

Rozumiał jak ważną rolę w życiu człowieka odgrywa nie tylko miłość duchowa, ale i cielesność, seksualność. Wiedział, że seksualność jest Bożym darem. Przez pięć lat, od 1979 do 1984, papież wygłosił 130 katechez środowych, których tematyka poświęcona była teologii ciała. To termin wypracowany przez księdza Wojtyłę, a potem papieża Jana Pawła II. Z tych przemyśleń powstała opasła książka "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich".

"Jan Paweł II był świadomy tego, jak bardzo seks został dziś odarty z tajemnicy, z sacrum, z godności, zredukowany do biologii, techniki szukania przyjemności - podkreśla ks. Tomasz Jaklewicz. - Starał się na nowo odczytać Boży pomysł na te sprawy. Pokazać, jak seksualność i miłość widzi sam Bóg. Skoro On sam to wymyślił, więc wie, jak to powinno działać, by działało dobrze".

Jan Paweł II nazywany jest "papieżem rodziny". Można go też obrać za patrona dobrze przeżywanej seksualności.