Surogacja, dzieci jako towar mający metkę z ceną

VATICANNEWS.VA |

publikacja 20.05.2020 15:08

Nagłośnienie procederu uprawianego na Ukrainie handlu dziećmi , które urodziły tzw. surogatki wywołało dyskusję na temat handlu kobiecym ciałem i traktowania dzieci jako towaru, do którego ma się prawo. Liberalne i homoseksualne środowiska we Włoszech oburzone są tym, że „zamawiającym” parom odmówiono możliwości „odebrania opłaconego towaru”. Powołując się na prawa człowieka przemilczają zarazem fakt, że w ich kraju surogacja wciąż jest prawnie zakazana, choć coraz częściej tolerowana.

Surogacja, dzieci jako towar mający metkę z ceną HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Zupełnie niechcący pandemia obnażyła ogromną machinę stojącą za praktyką surogacji, której europejską stolicą jest Ukraina. Macica, którą można wynająć, kosztuje w tym kraju znacznie mniej niż w innych częściach świata, a odbiorca ma gwarancję, że „towar będzie biały”. To właśnie w tym kraju dzieci zamawia wiele par homoseksualnych. Świat dowiedział się o tym, gdy klinika BioTexCom umieściła w sieci film pokazujący kołyski 46 dzieci oczekujących na odbiór przez klientów, których zatrzymały zamknięte granice. Pracownicy kliniki apelowali do klientów, aby naciskali na rządy swych krajów w celu otrzymania specjalnego pozwolenia na przekroczenie zamkniętych granic. Taka petycja wpłynęła m.in. na ręce ambasadora Włoch na Ukrainie, który ją jednoznacznie odrzucił, motywując tym, że włoskie ustawodawstwo uznaje korzystanie z macicy do wynajęcia za niezgodne z prawem.

Odpowiedzią na to była seria artykułów, opublikowanych m.in. na łamach lewicowego dziennika "La Reppublica", na temat tragedii jaką jest bezpłodność i wielkiego gestu altruizmu, jakim jest surogacja. Głos zabrała m.in. 55-letnia Angela „z powodu bezduszności urzędników niemogąca odebrać córki, która dzięki gestowi jej miłości będzie miała lepsze życie”. Wypowiadały się też pary homoseksualne, które dzieci przywiozły sobie z klinik w Stanach Zjednoczonych. Pisząc o gestach altruizmu i miłości liberalne media przemilczały codzienność praktyk klinik surogacji, w których istnieją specjalne cenniki - dziecko kosztuje od 40 do 70 tys. euro. W USA jest to koszt od 130 do 160 tys. dolarów. Matki surogatki „za usługę” dostają ok. 15 tys. euro. Do cenników wprowadzono nawet kategorię „VIP”, skracając kolejkę oczekiwania na matkę-surogatkę i gwarantując pełen pakiet usług wykluczających m.in. wszelkie anomalie płodu, a nawet zastępcze dziecko, gdyby pierwsze zmarło w ciągu pierwszego roku.

Procederowi korzystania z matek zastępczych jednoznacznie sprzeciwili się biskupi Ukrainy przypominając, że nie można deptać godności zdesperowanych kobiet, a dzieci traktować jako towaru, który można zamówić i kupić. Wezwali też władze swojego kraju do jak najszybszego wprowadzenia zakazu „macierzyństwa zastępczego”. Według włoskiej prasy, która nagłośniła całą sprawę, na Ukrainie jest co najmniej 500 dzieci urodzonych przez surogatki, z którymi kliniki nie mają co zrobić przez ograniczenia wywołane pandemią. Proceder, z którym próbuje się oswoić świat przez „ocieplenie wizerunku surogacji”, nakręca ogromny biznes, na którym najmniej zarabiają matki zastępcze.  W całym dyskursie w ogóle nie pojawia się temat dramatu, jakim dla surogatki jest oddanie dziecka i wynikające z tego późniejsze problemy psychologiczne.