Do tańca i do różańca

Barbara Gruszka-Zych

GN 30/2020 |

publikacja 23.07.2020 00:00

– Niedawno, kiedy uczyliśmy się tanga, pokłóciliśmy o to, kto ma prowadzić – mówi Zenon Chrobok. – Bo ja jestem choreografką, a w tangu mężczyzna nadaje rytm – wyjaśnia jego żona Beata. – W naszym małżeństwie nie ma takiego problemu – każdy robi swoje. Ale razem.

Beata i Zenon Chrobokowie  występują w zespole dla oldbojów Akademickiego Stowarzyszenia Kultury i Folkloru „Patria”. roman koszowski /foto gość Beata i Zenon Chrobokowie występują w zespole dla oldbojów Akademickiego Stowarzyszenia Kultury i Folkloru „Patria”.

Zajmuję się nie tylko tańcem i jego układem, ale miałam szkółkę baletową, od 30 lat prowadzę różne zespoły taneczne, więc znam się na temacie i było mi bardzo trudno tak się podporządkować mężowi – wyjaśnia Beata. A jednak nie tylko w tańcu, ale i w życiu udaje im się zgrać. Nie kryją, że choć nieraz potrafią nieziemsko się kłócić, to od 33 lat są zgodnym małżeństwem. Nadal można oglądać ich występy w zespole dla oldbojów Akademickiego Stowarzyszenia Kultury i Folkloru „Patria”, gdzie tańczą nie tylko na ludowo. Znajomi uważają, że to para do tańca i do różańca. Z różańcem się nie rozstają. Zenon jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej w parafii św. Stanisława Kostki na katowickim Giszowcu. Beata, po formacji w grupie Dzieci Maryi, powiedziała dwuletniemu wnukowi Bolesławowi, że Jezus jest najważniejszą Osobą w jej życiu. A maluch od tej pory, kiedy widzi obrazek z Nim, to go całuje. Oboje należą do Ruchu Focolari. Od czasu do czasu lubią też sobie zanucić piosenkę Krawczyka i Bartosiewicz: „Trudno tak razem być nam ze sobą/ Bez siebie nie jest lżej (…)/ Trzeba nam dbać o tę miłość/ nie wolno stracić jej”.

Pierwsze wejrzenie

Zenon: Poznaliśmy się w Studenckim Zespole Pieśni i Tańca „Katowice”, działającym przy Uniwersytecie Śląskim. To był 1981 rok, tańczyłem już w pierwszym sķładzie i rozglądałem się za dziewczyną. W zespole wszystkie były piękne. Ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem Beatkę, gdy stanęła w drzwiach, serce mi się odezwało i poczułem, że to ta. Byłem bardzo nieśmiały i choć wydawało mi się, że nie mam szans, starałem się być blisko niej. Coś się przełamało, kiedy poszedłem do wojska. Bardzo tęskniłem, przychodziły mi do głowy odpowiednie słowa, więc pisałem do niej romantyczne listy.

Beata: Ujął mnie swoją korespondencyjną poezją. Namalował też mój portret. Podziałały na mnie jego talenty, bo jeżeli chodzi o aparycję, to mi się nie podobał. A poza tym po trudnych doświadczeniach z własnego domu nie planowałam małżeństwa. Miałam 19 lat, kiedy usłyszałam: „Czy będziesz moją żoną?”. Pomyślałam, że trafił jak kulą w płot. A jednak Pan Bóg zdecydował inaczej. Pobraliśmy się 5 lat później. Miał 25 lat, ja – rok mniej. Tak naprawdę uznałam, że to ten jedyny, kiedy odkryłam, że mamy wspólne wartości, mogę na nim polegać, daje mi poczucie bezpieczeństwa, potrafi szanować kobiety. Snuł plany, że będziemy mieć dzieci, a dla kobiety to ważne, kiedy mężczyzna myśli o przyszłości. A poza tym potrafił okazywać mi czułość przez uśmiech, dotyk, przytulenie. Czułam, że rozkwitam, bardziej staję się sobą.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.