Codzienny koniec świata

GN 5/2021 |

publikacja 04.02.2021 00:00

O fascynacji Polską, podobieństwach z Chorwacją i o Chorwatach, którzy nie przyjadą nad Bałtyk, mówi Goran Andrijanić, chorwacki dziennikarz, który przeprowadził się z Chorwacji do Polski.

Codzienny koniec świata tomasz gołąb /foto gość

Jacek Dziedzina: Jak powiesz „śpiesz się powoli” po chorwacku?

Goran Andrijanić: Žuri… polako!… (śmiech)

Sam widzisz: Polak, Chorwat – dwa bratanki?

To jest więź metafizyczna. (śmiech) Coś w tym jest. Kiedy Polacy przyjeżdżają do Chorwacji, wszyscy mają poczucie, że są w domu.

Według prawdopodobnej hipotezy Chorwaci wyruszyli na Bałkany z Białej Chorwacji, którą część historyków lokuje w okolicach Małopolski. Chorwaci też mają takie poczucie, że jesteśmy trochę jak dawno rozdzielone rodzeństwo?

Ja myślę, że to, co nas łączy, jest związane z naszą specyficzną historią i kulturą. Każdy, kto zna choć trochę historię, wie, że nasze narody, położone w trudnym geopolitycznie miejscu, uratowały się dzięki Kościołowi katolickiemu. Kościół uratował nam tożsamość polityczną, kulturową. Katolicyzm, który definiuje kod kulturowy, to jest coś, co łączy Polaków z Chorwatami.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.