Nie myślę o powrocie

GN 38/2021 |

publikacja 23.09.2021 00:00

O kryzysie, w którym pogrążyły się mniejsze ośrodki, opowiada Marek Szymaniak, autor książki „Zapaść. Reportaże z mniejszych miast”.

Nie myślę  o powrocie anna szymaniak

Maciej Kalbarczyk: Zbierając materiał do książki, odwiedził Pan prawie trzydzieści miast znajdujących się w trudnej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Jakie nastroje panują wśród ich mieszkańców?

Marek Szymaniak: To żal, gniew i rozgoryczenie. Wiele osób zwraca uwagę, że politycy zapomnieli o mniejszych miejscowościach. Zachowują się tak, jakby nie ponosili żadnej odpowiedzialności za likwidację zakładów, które zapewniały pracę dużej części populacji danego miasta. Upadek przemysłu był w dużej mierze konsekwencją transformacji ustrojowej. Dlaczego jednak rządzący nie zadbali o to, aby w miejsce zamkniętych przedsiębiorstw powstały nowe? To pytanie usłyszałem od jednego z bohaterów mojego reportażu. Bierność i obojętność władz doprowadziły do tego, że w wielu miejscowościach wciąż panuje wyższe bezrobocie niż w innych regionach kraju. Z tym problemem zmagają się m.in. mieszkańcy Kętrzyna, Bielawy, Hajnówki, Braniewa, Bartoszyc czy Jasła. Młodzi ludzie nie chcą tam zostać.

Z opracowania prof. Andrzeja Karpińskiego pt. „Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce” wynika, że tylko ok. 30 proc. likwidacji było uzasadnionych. Czy to oznacza, że zapaści można było zapobiec?

Część zakładów rzeczywiście musiała upaść, ale wiele można było uratować. Dobrym przykładem jest prudnicki Frotex, w którym produkowano wyroby włókiennicze, eksportowane m.in. do Belgii, Włoch, Hiszpanii, Australii i Stanów Zjednoczonych. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. to przedsiębiorstwo, które w okresie swojej świetności zatrudniało 4 tys. osób, przechodziło poważny kryzys. Dzięki rewolucji technologicznej zaczęło jednak wychodzić na prostą. Niestety warszawski zarząd podjął błędną decyzję o zakupie drugiej, zadłużonej fabryki. Nieroztropne okazały się także działania władz centralnych, które z jednej strony nie walczyły skutecznie z przemytem, a z drugiej zbyt szybko zniosły cła na towary z rynków, stanowiących dla Frotexu konkurencję. Wówczas nasz kraj zalały produkty z Turcji i Bliskiego Wschodu, co było dla polskiego zakładu potężnym ciosem. Przed konsekwencjami wspomnianych decyzji ostrzegali m.in. związkowcy, ale ich głosu nikt nie słuchał. Niedługo potem fabryka zaczęła mieć poważne problemy, aż w końcu upadła.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.