Nie chowaj do skarpety

Tomasz Rożek

publikacja 20.01.2011 11:10

Oszczędzanie nie oznacza odmawiania sobie czegokolwiek. Powinno na nim zależeć szczególnie tym, którzy pieniędzy mają niewiele.

Nie chowaj do skarpety Ada Harverd / CC 2.0

Oszczędzanie kojarzy się z odkładaniem wszystkich finansowych nadwyżek „na bok”. To raczej działanie nieregularne, a wśród osób niezbyt majętnych wręcz incydentalne. W końcu oszczędzanie – jak wielu sądzi – oznacza życie minimalistyczne, bez jakichkolwiek szaleństw, i kupowanie tylko rzeczy niezbędnie do życia potrzebnych. Te wszystkie skojarzenia są nie dość, że nieprawdziwe, to jeszcze mogą być szkodliwe.

Filozofia oszczędzania

W oszczędzaniu chodzi o odpowiedzialność za przyszłość, swoją i swoich bliskich.
Biorąc kredyt, spłacamy nie tylko kwotę pożyczoną, ale także obliczone od niej odsetki. Te odsetki to dla nas kara za to, że wydajemy cudze pieniądze, ale równocześnie nagroda dla tych, których pieniądze wykorzystujemy. Swoje zarabia także bank, który nagrodzonego i ukaranego ze sobą skojarzył. Oszczędzanie działa dokładnie odwrotnie niż branie kredytu. Ale czy to dobry pomysł swoje oszczędności składać w banku? Najgorszym z możliwych sposobów oszczędzania jest trzymanie swoich pieniędzy w domu, w symbolicznej skarpecie. Pieniądze trzymane w domu nie dość, że nie pracują (nie zarabiają) dla swojego właściciela, to tracą na wartości z powodu inflacji. Trzymanie oszczędności w banku jest więc dużo lepszym pomysłem. Od momentu dużych spadków na giełdach banki zaczęły walczyć o klientów rozczarowanych kiepskimi wynikami funduszy inwestycyjnych. Niektóre lokaty były oprocentowane na blisko 10 proc. w skali roku. Taka sytuacja jest dosyć wyjątkowa, biorąc pod uwagę fakt, że inflacja, czyli coś, co zżera nasze pieniądze, była wielokrotnie niższa. Lokata w banku jest więc w tym momencie warta rozważenia. Do czasu jednak. Banki nie będą w stanie zbyt długo utrzymać tak korzystnych warunków oszczędzania. Już teraz analitycy wskazują, że czasy wysokich procentów na kontach w bankach się kończą. Z czasem sytuacja znowu wróci do tej sprzed kilkunastu miesięcy. W banku co prawda nie dało się zbić kokosów, ale przynajmniej nic się nie traciło.

Jeżeli nie bank, to co?

Na czym zatem da się zarobić? To pytanie bardzo trudne. Zasada ogólna jest taka, że im bezpieczniejszy sposób inwestowania, tym mniejsze potencjalne zyski, ale równocześnie tym większa pewność ich otrzymania. Warto w tym kontekście pamiętać o zdrowym rozsądku. Jeżeli samemu nie jest się pewnym tego, jak lokować swoje oszczędności, warto poradzić się specjalisty. Warto skonsultować się z doradcami finansowymi w bankach czy wyspecjalizowanych firmach. Takie usługi zwykle są bezpłatne. Nie powinno się też poprzestawać na pierwszej ofercie, z jaką się spotkamy – porównujmy je. I znowu prawie zawsze sprawdzająca się zasada: im więcej czasu poświęcimy na znalezienie odpowiedniego dla siebie produktu, tym większa szansa, że nasze zyski będą wyższe. Choć powinien o to zadbać doradca, warto pamiętać, że inwestując oszczędności, nie powinniśmy całych naszych pieniędzy stawiać na jedną kartę. Jeżeli pieniądze postawimy na kilku finansowych filarach, nawet tracąc na jednej czy dwóch inwestycjach, wyjdziemy na swoje dzięki pozostałym. Choć często słyszy się, że ktoś zarabia za mało, by oszczędzać, to właśnie osobom biedniejszym powinno zależeć na gromadzeniu zapasów finansowych. Wręcz przeciwnie, oszczędności są znacznie ważniejsze dla ludzi uboższych, ponieważ w razie nieszczęścia zwiększą ich bezpieczeństwo. Nie chodzi przy tym o odkładanie dużych kwot. Nawet niewielkie, inwestowane regularnie i konsekwentnie, mogą przynieść duże zyski. A przez to bezpieczeństwo.