Tęczowi artyści życia

Ks. Witold Lesner; GN 7/2011 Zielona Góra

publikacja 27.02.2011 06:30

Jak przygotować posiłek lub Posprzątać w domu? Jak zrobić zakupy w sklepie? Jak znaleźć pracę? Tutaj te pytania są bardzo praktyczne i wymagają pomysłowości. Odpowiedzi znajdują już od 10 lat.

Tęczowi artyści życia Ks. Witold Lesner/ GN Wiszący przy krzyżu, namalowany na jedwabiu obraz Maryi Piotra Nowakowskiego w 2005 roku wygrał IV Ogólnopolski Konkurs Plastyczny dla WTZ. Oryginał trafi ł do rąk kard. Stanisława Dziwisza, a kopia jest w Zielonej Górze. Autor w rękach trzyma swoje najnowsze dzieło.

Tęczowi artyści życia   Ks. Witold Lesner/ GN W pracowni plastycznej powstają prawdziwe arcydzieła. Na zdjęciu od lewej: Irenka Cendal, Ewelina Banaszak, Mieciu Mariuszyc, Basia Skiba i Basia Baran. Po otwarciu drzwi widać zwrócone na wchodzącego ciekawe, radosne oczy. Zaraz po spojrzeniu na twarzy rozkwita uśmiech, a po nim, jako coś naturalnego, wyciągnięte ręce i spieszne kroki, by uściskać gościa. Z kuchni wygląda Henryk Sienkiewicz. Nie zna słynnego pisarza, ani jego książek, ale o nim słyszał. – Ja tam lubię pracę w kuchni, a najbardziej zmywać naczynia – mówi, szeroko się uśmiechając. Zza jego pleców wyskakuje Irenka Cendler radośnie podając jeszcze mokrą rękę, a po niej kolejni: Tomek, Mietek, Jola, Ela, Paweł… w sumie 20 osób.

Warsztaty dla domu

Na pierwszy rzut oka widać, że wszystko jest tutaj takie normalne i zwyczajne. Umeblowanie niemal jak w domu, obowiązki przy kuchennym zlewie, komputer, kubek z kawą, a obok ciasto – sernik… Szybko jednak można się zorientować, że miejsce to jest jakieś inne, wyjątkowe. Obrazy, którymi nie pogardziłby wytrawny kolekcjoner, zajmują niemal wszystkie ściany. Niemal, bo spora część obwieszona jest dyplomami i nagrodami za udział w zawodach sportowych i konkursach artystycznych. Radosna, przyjacielska atmosfera miesza się tu z dużym skupieniem, gdy poszczególne osoby pochylają się nad swoją pracą. Widać w tym wielkie zaangażowanie.

Historia tego miejsca rozpoczęła się 10 lat temu, gdy osoby tworzące Katolickie Stowarzyszenie na rzecz Osób Niepełnosprawnych „Tęcza” Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej postanowili stworzyć miejsce dla osób z dysfunkcją intelektualną i chorych psychicznie. Przy wsparciu Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) w styczniu 2001 roku, w dawnym pasażu Novity, przy ul. II Armii 30-40 otwarto Warsztaty Terapii Zajęciowej (WTZ) „Tęcza”.

Od samego początku miejsce znalazło tu 20 podopiecznych. Część z nich jest do dzisiaj, ale są też nowi. Zaledwie trzy tygodnie temu dołączyła do zespołu Malwina Narożna. – Podoba mi się i lubię tu przychodzić – mówi nieśmiało. Inni są już bardziej „u siebie” i odważnie deklarują: – Ja też lubię tu być, ale lubię również konie. Moim ulubionym jest Luiza – uśmiecha się Ewelina Banaszak. – A ja lubię sport. Na rowerku ćwiczę nogi, by nie bolały – wtrąca Ela Łyczakowska.

Sportowcem jest też Mietek Mariuszyc. – Najlepsze są kręgle i lubię w nie grać – deklaruje. Basia Baran przeciwnie, woli wyszywać, bo ją to uspokaja. W placówce każdy znajdzie coś dla siebie.

 

Tęczowi artyści życia   Ks. Witold Lesner/ GN W pracowni plastycznej powstają prawdziwe arcydzieła. Na zdjęciu od lewej: Irenka Cendal, Ewelina Banaszak, Mieciu Mariuszyc, Basia Skiba i Basia Baran. Haftu uczy Iza Hurst, prac domowych Katarzyna Walkowiak, a zajęć technicznych Magdalena Królak. Za pracownię plastyczną odpowiada Aneta Szymańska, a za komputerową Gabriela Kawska. W pomieszczeniach warsztatów jest też pokój psychologa, Małgorzaty Rudnickiej i sala rehabilitacji ruchowej, którą prowadzi Małgorzata Ambroży. Kadrę, za którą odpowiada kierownik, Maria Mikuła, uzupełnia pani sprzątająca i stale dyspozycyjny kierowca. Obok nich są też osoby, które mają raz w tygodniu zajęcia dla warsztatowiczów, np. teatralne czy spotkanie w bibliotece Norwida. Podopieczni regularnie uczestniczą też w zawodach sportowych, wycieczkach krajoznawczych czy konkursach plastycznych.

– Wszystkie podejmowane przez nas działania mają na celu rozwinięcie cech, które przydadzą się naszym wychowankom w codziennym życiu – mówi kierownik Maria Mikuła. – U każdego próbujemy zauważyć indywidualne zdolności czy możliwości i próbujemy je ukierunkować – dodaje. Haftując, uczą się dokładności i cierpliwości, naklejając drobne elementy, np. groch, makaron czy kamyki, mają wyrabiać czucie w palcach i sprawność rąk. Wspólne wyjścia na zakupy uświadamiają wartość pieniędzy i otwierają świat możliwości wyborów, uczą też relacji społecznych przez kontakt z obcymi osobami. Prowadzone w zakładach pracy praktyki oprócz zawodu uczą odpowiedzialności i punktualności. W bibliotece poznają zawiłości polskiej gramatyki i składni, by lepiej mogli wypowiedzieć swoje myśli, emocje czy marzenia.

Na tym tle czymś już zupełnie oczywistym wydaje się rehabilitacja ruchowa, a zwłaszcza sport. Uczniowie i nauczyciele Śmiało można powiedzieć, że tworzą jedną rodzinę. – Nasze bycie z podopiecznymi nie kończy się z chwilą wyjścia za drzwi. Zdarza się, że przychodzą do nas do domu, znają nasze dzieci, rodziny – opowiada opiekunka Iza Hurst. – U nas już tradycją stało się wspólne grillowanie na działce – mówi Iwona Aleksanderska, siostra Tomka. Gdy wyjeżdżają na wycieczki, dołączają do nich również ich rodzice, rodzeństwo czy przyjaciele.

– Ważny był dla mnie pierwszy wyjazd – mówi Elżbieta Wojtkowiak, mama Oli. – Nie znałam wtedy nikogo, bo Ola była uczestniczką warsztatów dopiero od dwóch miesięcy. Zastanawiałam się czy dam sobie radę w Biskupinie z wózkiem, ale okazało się, że praktycznie Olę wozili wszyscy, a ja najmniej – uśmiecha się, wspominając. – Trudny był początek, gdy córka się urodziła. Straciliśmy wtedy wielu przyjaciół. Nie rozumieli... Z czasem zyskaliśmy jednak wielu innych – dodaje pani Elżbieta. W tej wyjątkowej wspólnocie podział nauczyciele i uczniowie nie jest tak jednoznaczny jak w klasycznych placówkach. – Pracując w warsztatach, nauczyłam się wiele o życiu. Teraz inaczej patrzę chociażby na choroby moich dzieci czy codzienne problemy. Tutaj uczymy się innej perspektywy – mówi opiekunka Iza.

Podobnie wypowiada się Aneta Szymańska i pozostałe rehabilitantki. Rodziny osób upośledzonych znajdują tutaj wzajemne wsparcie, uczą się nowego spojrzenia na swoje dzieci i zmieniają podejście do osób chorych. – Pewnego dnia spojrzałam na Olę i zobaczyłam, że jest dorosła, że nie ma tematów tabu. Tak są wychowywani przez opiekunów i ja sama musiałam dojrzeć, by nie zostać w tyle – mówi Elżbieta Wojtkowiak.

Tęczowi artyści życia   Ks. Witold Lesner/ GN W pracowni plastycznej powstają prawdziwe arcydzieła. Na zdjęciu od lewej: Irenka Cendal, Ewelina Banaszak, Mieciu Mariuszyc, Basia Skiba i Basia Baran. Pierogi i medale
Niektórym z uczestników „Tęczy” udało się znaleźć stałą pracę. Dwoje pracuje w zakładzie produkującym ozdoby cukiernicze, np. na torty, jedna w pizzerii, kolejna lepi pierogi w zielonogórskiej restauracji. Jest też Kacper Czechowski, który od marca 2010 roku pracuje w MOSiR-ze w Drzonkowie. – Ogólnie to dbam tam o porządek. Zamiatam chodniki, koszę trawnik… – mówi z błyskiem w oku. – Lubię to robić. Mam też swoje pieniądze i mogę pomóc rodzicom – dodaje z dumą. Praca nie przeszkadza mu nadal przychodzić do „Tęczy”, chociaż teraz jest gościem. – Gdy ktoś z podopiecznych podpisuje umowę o pracę, automatycznie traci miejsce w warsztatach, bo cel naszej placówki został osiągnięty – wyjaśnia Maria Mikuła.

Może nie są geniuszami matematycznymi czy humanistycznymi, ale na pewno nie brakuje im talentów artystycznych. W poszczególnych pracowniach poznają różne możliwości artystycznego zaistnienia, ale ostatecznie zwykle sami wybierają to, co im odpowiada najbardziej, co sprawia im największą radość.

– Kiedy zaczynaliśmy zajęcia z haftu, Piotrek Nowakowski powiedział, że jest mężczyzną i igły do ręki nie weźmie – śmieje się prowadząca pracownię Iza Hurst. Wybrał pędzel. Dzisiaj wyczarowuje przepiękne obrazy, a jego specjalnością stało się malowanie na jedwabiu. – To jest najfajniejsze. Nawet mam już nagrody – z powagą objaśnia Piotr. Laureatów różnego rodzaju konkursów plastycznych, ogólnopolskich i rejonowych jest wielu, a Basia Skiba miała już wystawy swoich prac m.in. w Sopocie, Bydgoszczy, Kielcach, Gorzowie i Zielonej Górze. Grupa teatralna również może poszczycić się osiągnięciami, jak chociażby wyróżnieniem na Wojewódzkim Przeglądzie Teatrów Amatorskich WOPTA 2003 w Zielonej Górze za przedstawienie pt. „Pociąg” lub występem na scenie wrocławskiego Teatru Muzycznego w VII Ogólnopolskim Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych ALBERTIANA 2007.