Rowerowa rewolucja?

Maciej Kalbarczyk

GN 23/2022 |

publikacja 09.06.2022 00:00

W ostatnich latach coraz chętniej zamieniamy samochody na rowery. Za sprawą rosnących cen paliw obserwujemy utrwalanie się tego trendu.

Rowerowa rewolucja? istockphoto

W „Szkicach piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego czytamy: „Nieraz, gdy w zawrotnym tempie uwijam się po ulicach na rowerze, gdy świeci słońce, jestem tak szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Odkryłem uśmiech myśli. Nie umiem tego inaczej nazwać”. Obecnie podobną radość i satysfakcję płynącą z jazdy na dwóch kółkach odkrywa coraz więcej osób. Szczególnie widać to wiosną i latem, gdy ulice polskich miast zapełniają się miłośnikami jednośladów. Duża część z nich jeździ rowerem już nie tylko od święta, ale także na co dzień. Pod tym względem wpisujemy się w europejskie trendy.

Młodzi, wykształceni

Z badania IBRiS wynika, że w ostatnich miesiącach aż 60 proc. osób poruszających się samochodem ograniczyło jego używanie na rzecz roweru. Do podjęcia takiej decyzji skłoniły ich podwyżki cen paliw na stacjach benzynowych. Wzrost popularności dwóch kółek nie jest jednak wyłącznie wynikiem wysokiej inflacji. To stały trend obserwowany od lat. – Z sezonu na sezon na ścieżkach rowerowych panuje coraz większy ruch. Przesądza o tym nie tylko chęć zaoszczędzenia pieniędzy i prowadzenia zdrowego trybu życia. W dużych miastach poruszanie się rowerem jest modne – mówi „Gościowi” Piotr Łuczyński, prezes Stowarzyszenia Zdrowy-Rower.

Nasz rozmówca zwraca uwagę, że kiedyś Polacy wstydzili się dojeżdżać do pracy jednośladem. Świadczyło to bowiem o tym, że nie stać ich na zakup samochodu. Obecnie mamy do czynienia z odwrotną sytuacją: wiele stosunkowo zamożnych osób rezygnuje z auta na rzecz roweru i stało się to wyznacznikiem ich statusu ekonomicznego. – Osoby mieszkające w centrach dużych miast mają zwykle dobrą pracę i wysoką pensję. Tylko one mogą sobie pozwolić na całkowitą rezygnację z auta i komunikacji miejskiej. Wszystko, czego potrzebują, znajduje się w odległości 2–4 km od ich miejsca zamieszkania, dlatego wystarcza im rower – zauważa P. Łuczyński.

Obraz młodego wykształconego mieszkańca dużego ośrodka, poruszającego się po mieście swoją holenderką, wydaje się nieco przejaskrawiony. W mniejszych miejscowościach także nie brakuje osób, które docierają rowerem do sklepu albo traktują jazdę jednośladem jako formę spędzania wolnego czasu. Faktem jest jednak, że na co dzień większość z nich nie może sobie pozwolić na zamianę samochodu na rower. Dzieje się tak głównie ze względu na problemy w dostępie do transportu publicznego. – W Belgii i Niderlandach dużą popularnością cieszą się niewielkich rozmiarów rowery, służące do dojazdu na stację kolejową. Później są składane, zabierane do pociągu i ponownie rozkładane po przybyciu na miejsce. W naszym kraju wiele osób mieszkających na obrzeżach miast nie może docierać do pracy w ten sposób. Nie wszędzie jest kolej, a wiele połączeń autobusowych zostało zlikwidowanych. Pozostaje im samochód – mówi prezes Stowarzyszenia Zdrowy-Rower.

Drogi i parkingi

Wraz ze wzrostem popularności jednośladów władze samorządowe coraz chętniej inwestują w rozwój ścieżek rowerowych. Z analizy Holidu.pl wynika, że najdłuższymi trasami w przeliczeniu na jednego mieszkańca mogą pochwalić się Dąbrowa Górnicza (0,64 m), Koszalin (0,63 m), Rzeszów (0,54 m) i Toruń (0,52 m). Pod względem całkowitej długości takich dróg prym wiodą jednak Warszawa (526 km), Wrocław (263 km), Poznań (185 km), Kraków (165 km) i Łódź (159 km). Piotr Łuczyński zwraca uwagę, że długość tras nie zawsze przekłada się na komfort jazdy. – W wielu miastach oddaje się do użytku kolejne odcinki, które w żaden sposób nie są ze sobą zintegrowane. Brakuje tras średnicowych, wschód–zachód oraz północ–południe. Inwestycje w takie rozwiązania wymagałyby zmiany sposobu myślenia: rower nie ma służyć jedynie do rekreacji, ale przede wszystkim do sprawnego poruszania się po mieście – mówi nasz rozmówca.

W aglomeracjach budowa zintegrowanych ścieżek, zapewniających rowerzystom komfort i bezpieczeństwo, wydaje się dobrym rozwiązaniem. W przypadku mniejszych miejscowości nie zawsze tak jest. Dobitnie pokazują to przykłady nieudanych inwestycji, realizowanych przez samorządy. – Gdy gmina chce pokazać mieszkańcom, że jest aktywna, sięga po pomysł budowy ścieżki rowerowej. Takie trasy często pojawiają się jednak w nieodpowiednich miejscach. W ubiegłym roku w drodze z Warszawy do Trójmiasta przejeżdżałem przez miejscowości, w których panował niewielki ruch i mógłbym tam bez przeszkód jechać prawą stroną jezdni. Zamiast tego musiałem korzystać ze ścieżek rowerowych, które biegły raz jedną, a raz drugą stroną ulicy. Dla rowerzysty to bardzo niewygodne rozwiązanie – ocenia P. Łuczyński.

Z danych GUS wynika, że własny rower posiada już ponad 60 proc. polskich gospodarstw domowych. Wobec rosnącej liczby jednośladów istotne są nie tylko inwestycje w rozbudowę dróg, ale także miejsc parkingowych. Przed sklepami, aptekami czy biurowcami pojawia się coraz więcej stojaków rowerowych. Na popularności zyskują także inne rozwiązania. Na przykład w warszawskiej Fabryce Norblina powstał pierwszy w naszym kraju automatyczny podziemny parking rowerowy, w którym każdy pojazd jest przechowywany w osobnej kabinie. – Coraz więcej osób jeździ rowerami wartymi kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. W tym kontekście istotna staje się kwestia ochrony przed kradzieżą. Myślę, że firmy będą coraz chętniej inwestować w podobne parkingi – mówi P. Łuczyński.

Kurier na rowerze

Odpowiadając na pytanie, w którym państwie mieszka najwięcej miłośników dwóch kółek, większość z nas zapewne wskazałaby Niderlandy. Statystyki dotyczące tego kraju robią wrażenie: 32 tys. km dróg rowerowych i 22,9 mln jednośladów, czyli więcej niż samych mieszkańców (ponad 17 mln). Za rowerowy raj uchodzi także Dania, a zwłaszcza Kopenhaga, w której na jeden samochód przypada 5,6 rowerów. Z dużego ruchu jednośladów słyną także Belgia i Niemcy.

Piotr Łuczyński zauważa, że nie wszyscy mieszkańcy wspomnianych krajów są pasjonatami rowerów. Do korzystania z tego środka transportu skłania ich jednak polityka państwa, polegająca na rozbudowie infrastruktury rowerowej. Dzięki niej omijają korki. – Poruszanie się rowerem jest praktyczne. Można zaoszczędzić nie tylko na paliwie, ale przede wszystkim na czasie. W Polsce wygląda to już bardzo podobnie. Mnie osobiście dojazd rowerem do pracy zajmuje ok. 20 minut. Gdy jeździłem samochodem, w zależności od sytuacji na drodze potrzebowałem od 30 do 50 minut. Dlatego nawet jeśli pada, to wybieram rower – mówi P. Łuczyński.

Na Zachodzie jednoślady są powszechnie wykorzystywane już nie tylko do przewozu osób, ale także do transportu towarów. To tzw. rowery cargo, wyposażone w powierzchnię ładunkową. W Polsce coraz więcej firm kurierskich stara się wykorzystywać ich potencjał. Takie maszyny można zobaczyć już na ulicach Poznania, Wrocławia czy Tczewa. – Szacuje się, że około 70 proc. załadunku w samochodach kurierów stanowią paczki niewielkich rozmiarów, które spokojnie zmieściłyby się w skrzyniach rowerów cargo. Takie maszyny mogłyby rozwozić przesyłki, dostarczone wcześniej do magazynów położonych na obrzeżach aglomeracji – mówi „Gościowi” Hubert Barański, prezes Fundacji Normalne Miasto – Fenomen.

Piotr Łuczyński podkreśla, że wzrost popularności rowerów nie oznacza końca ery samochodów. Wiele wskazuje jednak na to, że ograniczanie ruchu w centrach miast stanie się powszechną praktyką. – Dzięki temu będziemy mieli czystsze powietrze i więcej zielonych przestrzeni – podsumowuje nasz rozmówca.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.