Wyjątkowy diament

Katarzyna Widera-Podsiadło

GN 24/2022 |

publikacja 16.06.2022 00:00

Na portrecie 6-latka duże, ciemne, zapłakane oczy i żal, że nikt go nie chce. Ale w tle ledwie dostrzegalny, jednak o potężnej mocy Anioł Stróż chłopca.

Małgorzata i Tomasz Górscy są dumni z Patryka. Jak mówią, wyrósł na mężczyznę,  na którym można polegać. Roman Koszowski /Foto Gość Małgorzata i Tomasz Górscy są dumni z Patryka. Jak mówią, wyrósł na mężczyznę, na którym można polegać.

Z tamtych czasów Patryk pamięta policję. Często pojawiała się w jego domu. Bał się. Alkohol, imprezy, kłótnie. I pogrzeb. Tato targnął się na swoje życie. Co wówczas mógł rozumieć mały, zalękniony chłopiec? Na pogrzebie pojawili się oni. Małgorzata i Tomasz Górscy mieli kilka chwil na podjęcie decyzji, czy pierwszym dzieckiem, jakie trafi do ich rodziny zastępczej, będzie właśnie Patryk. Ważna decyzja zapadła po modlitwie. Byli na tak, chociaż mieli w sercu lęk. Kto się nie boi dziecka, które pochodzi z rodziny po przejściach? W dodatku te liczby: poród w 23. tygodniu ciąży, waga 700 g, być może wrodzony FAS. Na szalach rozum i serce. W serce Bóg wlał miłość, Duch Święty obdarował mądrością, a Jezus poprowadził. Dlatego wracali z tego pogrzebu z Patrykiem.

Czerwony samochodzik

To było miłe, gdy przekroczył próg ich domu, a Kacper dał mu na powitanie prezent. Mały czerwony samochodzik w rękach zapłakanego dziecka to był dobry początek. Mikołaj ciągle go pocieszał. A wieczorem przyszła mama, ta prawdziwa. Mocno go przytuliła i powiedziała, że bardzo go kocha. Wtedy w sercu Patryka tliła się jeszcze nadzieja. Myślał, że to wszystko szybko się skończy i że wróci do domu. Co prawda bez taty, ale z kochającą mamą. Bo każda mama kocha, nawet ta, która ma problemy… Każdy kolejny dzień spędzony w nowym domu jednak coraz bardziej pokrywał to marzenie pyłem zapomnienia. I żal był coraz mniejszy, bo miłość, którą Patryk został otoczony w nowym miejscu, powoli wyciszała rozdygotane serce i poniosła ku nowemu życiu. A nowe było piękne. Bracia, bo szybko tak zaczął myśleć o trojgu, a potem czworgu biologicznych dzieci Małgorzaty i Tomasza, byli dla niego dobrzy. Tak zwyczajnie, jak w rodzinie. Tata (kiedy tak zaczął myśleć o Tomaszu? Chyba dość szybko…) wieczorem czytał bajki, mama całowała na dobranoc. I jeszcze te nowe dla niego momenty, kiedy rodzinnie klękali do modlitwy, prosili Boga o dobry dzień, noc, dziękowali i wielbili. Z czasem już nie tylko usta, ale i serce Patryka zaczęło się włączać w ten rytuał podniosły, dla małego dziecka niezrozumiały, ale z czasem potrzebny, jak woda potrzebna maleńkiej, wzrastającej roślince. Dobrze pielęgnowany, wzrastał w tej miłości, do Tego, który dał mu nowy DOM.

Nic bez Boga

Małgorzata modliła się, by umiała mądrze prowadzić to darowane im życie. Żeby nie zagłaskała, bo kobiety tak mają, zwłaszcza gdy czują, że komuś stała się niewyobrażalna krzywda. Tomasz, ojciec pięciu chłopaków, musiał tak po męsku, jak przywódca stada poprowadzić tę rodzinę przez trudy życia. A trudy były. W mieszkaniu zrobiło się ciasno. Życie toczyło się w niewielkiej kuchni, bo pokoje przeznaczono na sypialnie. Ale Pan błogosławił, bo widział, że było dobre to, co czynili. Dom znaleźli… cudem. Od momentu przeprowadzki ciągłe remonty, ale przestrzeń znacznie większa, już wszyscy mieścili się przy dużym stole. Tomasz marzył, by na emeryturze usiąść przy kominku w bujanym fotelu, poczytać książkę, wyciszyć się. Usiądzie, bo kominek jest, nawet bujany fotel się znajdzie, miejsca też dużo, tylko książka chyba będzie bajką dla dzieci, bo choć najstarsi synowie już weszli w dorosłe życie, to w domu pojawiają się kolejne maluchy. Kolejne zalęknione serduszka trafiają pod ich dach. I trzeba zaczynać wszystko od nowa. Ale to dobrze, bo nie traci się sensu życia.

Szalone dziewczyny

Miały zostać rozdzielone. Wiele osób chce dziecko, ale mało kto od razu troje. A trzy szalone małe dziewczynki nie budziły entuzjazmu.

Kiedy zadzwoniono do Górskich, najmłodsza już miała iść do rodziny zastępczej, gdzieś trzeba było umieścić dwie pozostałe. Małgosia zdecydowała: bierzemy wszystkie trzy, nie wolno ich rozdzielać. I tak Patryk zyskał siostry. Siedem miesięcy wspólnego życia i siedem miesięcy pracy z biologicznymi rodzicami, by dziewczynki mogły do nich wrócić. Wróciły, mieszkały tam cztery miesiące. W Wielki Piątek Górscy odebrali telefon: „Dziewczynki zostały wystawione na ulicę, jeśli chcecie, to sobie je bierzcie”. Wzięli. Patryk mówi, że to dobre siostry. Podobnie jak jeszcze jedna dziewczynka i Olek, którzy zamieszkali u Górskich.

Tak dziwnie się poukładało, że prawie wszystkie dzieci, które trafiają do domu Górskich, nie są ochrzczone. Zaczyna się praca, modlitwa, zaczynają się starania o zasianie ziarna wiary, a znajomy kapłan wszystkim dzieciom udziela chrztu. Tylko Patryk przybył tu ochrzczony. Może dlatego potrafił wybaczyć swojej mamie wszystkie krzywdy. Dziś modli się za nią.

Brak czasu, praca, wysiłek, trud, codzienność małżonków. – Ale jak dzwiecko się przytuli, jak powie: „Mamusiu, tatusiu, kocham cię”, to jest to coś pięknego – Małgorzata wzrusza się, kiedy wyszukuje w sercu te szczególne wspomnienia. A ile radości czerpią z każdego sukcesu swoich dzieci. Patryk – ten, który mógł mieć FAS, z którego nie wiadomo było, co wyrośnie – jest doskonałym uczniem, osiąga też bardzo dobre wyniki w sporcie. Marzy o szkole lotniczej w Dęblinie. Chce być mechanikiem samolotowym. I bardzo kocha swoich zastępczych rodziców.

Bądź moim tatą

To była ósma klasa. Każdy walczył o oceny, punkty na egzaminie, każdy chciał dostać się do dobrej szkoły. Ambitny Patryk też. Dlatego bez wahania zgłosił się na wolontariat w wybranej przez szkołę placówce. To dawało kolejne punkty na świadectwie. Nieoczekiwanie tą placówką okazał się… dom dziecka. Jakież było jego zdumienie, gdy przebywające tam dzieci „przykleiły się” do niego, potrzebowały ciepła, miłości, bliskości. Kilka godzin wystarczyło, by o nieco starszych przecież kolegach zaczęły mówić… „tata”. Dla Patryka było to doświadczenie niezmiernie głębokie. To tam poczuł, że miał w życiu naprawdę potężnego Anioła Stróża. Dostał rodzinę zastępczą, która stworzyła dla niego prawdziwy dom, dostał braci, siostry w pakiecie i życie wypełnione miłością. Dom dziecka – mimo ogromnych wysiłków wychowawców – jest w stanie zaoferować opiekę, ale nie rodzicielską miłość. Kiedy wyszedł stamtąd, zastanawiał się, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby znalazł się w takiej placówce.

Prawdziwy mężczyzna

Przybrani rodzice Patryka wsparli go w pierwszych latach nauki bardzo mocno. Pamięta, jak słabym był uczniem. Wydawało się, że problemy szkolne go przerosną, ale z pomocą Małgosi i Tomka udało się tak bardzo poprawić oceny, że stał się uczniem wzorowym. Wie, że przedwczesny poród spowodował, iż wolniej się rozwija, ale mimo to wysiłek i trud włożony w ćwiczenia przyczyniły się do tego, że wielokrotnie triumfował podczas biegów, zajmował czołowe miejsca w zawodach piłki nożnej.

Małgorzata się nie dziwi. Mówi, że to wyjątkowy diament, który należało tylko oszlifować i oprawić, reszta kryła się w jego wnętrzu. Tomasz dodaje, że z zahukanego dzieciaka wyrósł prawdziwy mężczyzna, na którym można polegać i który stał się członkiem ich rodziny. Jest przecież od kilkunastu lat ich dzieckiem.

Ten diament trzeba pokazać. Marzy się im wszystkim, by w kościołach opowiadać historię Patryka, dawać takie świadectwo, które pomoże innym podjąć decyzję o rodzicielstwie zastępczym. Bo w takich rodzinach te diamenciki, czasem małe jak krople łez na dziecięcych poranionych buziach, zostaną oszlifowane, oprawione w złoto i pokazane światu. Nie dla chwały własnej, ale Boga, żeby głosić, że nie były błędem, życiem przypadkowym, ale zaplanowanym przez Pana.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.