Dostają drugą kartę, czystą

Krzysztof Król; GN 15/2011 Zielona Góra

publikacja 07.07.2011 06:30

Na wolności nie skończyłbym szkoły i nie zrobiłbym żadnego kursu - przyznaje jeden. - Ja bym się zaćpał albo zapił - dodaje drugi.

Dostają drugą kartę, czystą Krzysztof Król; GN W Wielki Poniedziałek poprawczak odwiedził bp Stefan Regmunt. Do specjalnie utworzonego chóru, pod wodzą wychowawcy Pawła Malińskiego, nie brakowało chętnych.

Trafiłem tu za rozboje, kradzieże i pobicia. Po przyjeździe czułem się naprawdę źle – opowiada Tomek. – Pierwszy raz ukradłem w wieku 13 lat. Czasem wystarczyło, że pokłóciłem się w domu. Wychodziłem i robiłem coś głupiego – mówi Jarek.

– Ja jestem w poprawczaku, a brat w więzieniu – wyjaśnia Grzegorz. – Z ojcem ani matką nie mieszkałem. Wychowywała mnie babcia. Po szóstej klasie podstawówki przestałem chodzić do szkoły i tak się zaczęło – mówi Martin. – Moja mama miała depresję. Trafiłem do rodziny zastępczej, a później do domu dziecka. Mam na koncie kradzieże, rozboje, pobicia i włamania. Dużo tego było – opowiada Piotr. Takich historii jest tutaj znacznie więcej…

Mordercy trafią gdzie indziej

Zakład Poprawczy i Schronisko dla Nieletnich w Głogowie to placówka resocjalizacyjna, w której obecnie jest ok. 60 chłopaków. Składają się na nią internat, szkoła i warsztaty. Kiedyś w poprawczakach nie działo się najlepiej, ale ostatnio się to zmienia. – W latach 60. grupa liczyła od 15 do 20 osób. Nie było specjalistów, a ucieczki były na porządku dziennym – wyjaśnia w skrócie Czesław Łuszczki, niegdyś dyrektor placówki, a dziś kierownik internatu. Teraz grupy mają zwykle po 10 wychowanków. – Liczniejsza kadra jest lepiej wykształcona i przygotowana. Są też specjaliści: psychologowie, pedagodzy i terapeuci. Wychowankowie mają różne szkolenia zawodowe, a szkoła praktycznie niewiele różni się od tej na wolności – tłumaczy kierownik.

– Ta praca to moje życie, bez takiego podejścia nie osiągnie się tu zbyt wiele. Młodzi ludzie są doskonałymi psychologami i świetnie potrafią wyczuć dorosłych – zauważa wychowawca z 20-letnim stażem Paweł Maliński, który prowadzi grupę korekcyjno-diagnostyczną. – Zajmuję się chłopakami zatrzymanymi przez policję i doprowadzonymi do schroniska. Często są przestraszeni, bo nie wiedzą, co ich czeka – wyjaśnia. Jak podkreśla P. Maliński, 90 proc. wychowanków pochodzi z rodzin patologicznych. – Wielu w przeszłości dopuściło się poważnych przestępstw, nawet 30–40 zarzutów jest udokumentowanych w aktach. Dziś nie trafi ająjuż do nas mordercy – tłumaczy.

Spowiedź po latach

– Kobieta pedagog w poprawczaku? To pierwsze pytanie, jakie ludzie mi zadają – śmieje się Karolina Moroz. – Nie żałuję i nie będę żałować nigdy, że wybrałam tę pracę – dodaje. – Kiedy po raz pierwszy zapoznawałam się z teczkami wychowanków, uzmysłowiłam sobie, że każda zawiera opis tragedii. Włos się na głowie jeży na samą myśl, czego ci chłopcy doświadczyli – zauważa. – Nie chcę nikogo usprawiedliwiać, bo ludzie mają różne warunki, a nie trafiają w takie miejsca – dodaje. Nikogo nie można przekreślać na starcie, bo wtedy praca traci sens. – Gdy chłopcy przychodzą po raz pierwszy i przeprowadzamy rozmowę wstępną, to mówimy im, że znamy ich akta, ale teraz mają czystą kartę i pracują na swój rachunek od nowa – zauważa pani Karolina.

– Więzienie nauczyło mnie, że trzeba odważnie iść przez życie i głosić Ewangelię – mówi ks. Sebastian Kluwak, kapelan w głogowskim Zakładzie Karnym oraz zakładzie poprawczym. W poprawczaku prowadzi zajęcia katechetyczne. – Wychowankowie mają podstawowe braki. Wynika to pewnie z zaniedbań rodzinnych. Nikt ich nigdy nie uczył modlitwy ani nie chodził z nimi do kościoła – wyjaśnia. Praca w 10–12-osobowych grupach nie jest prosta. Najlepszy sposób na dotarcie do chłopaków to indywidualne rozmowy. – Wtedy są szczerzy, bo w grupie łatwiej o cwaniactwo, a w cztery oczy można naprawdę porozmawiać – zauważa ksiądz. – Oczywiście jest też spowiedź, często pierwszy raz po wielu latach. Wielu z nich udało się przygotować do sakramentu bierzmowania, a jednego do chrztu – wyjaśnia ks. Sebastian.

Kuleje opieka po wyjściu

W społeczeństwie pokutuje stereotyp, że poprawczak wychowuje kryminalistów. Resocjalizacja, prowadząca często do szczerych postanowień przemiany, to jedno, a wyjście na wolność to jednak zupełnie inna sprawa. - Statystyk nie prowadzimy, ale z tego, co się czyta, to ok. 30–40 proc. osób nie popełnia już poważniejszych przestępstw. Wszystko zależy od środowiska rodzinnego i rówieśniczego – zauważa Czesław Łuszczki.

- Opieka następcza po wyjściu na wolność bardzo kuleje w naszym kraju. To smutne, że chłopcy, którzy opuszczają zakład, trafiają często w to samo miejsce - dodaje Karolina Moroz. Z obawą na wychodzących na wolność patrzy też ks. Kluwak. – Często wracają do środowisk, z których wyszli, do patologii i kolegów. Nie mają normalnych rodzin, w których mogliby znaleźć oparcie - wyjaśnia i zaraz dodaje: - Oczywiście niektórzy wychodzą na prostą, kończą kolejne szkoły, zakładają rodziny i zaczynają legalnie pracować. To pokazuje, że warto dawać tu z siebie dużo - dodaje.

W pełnej resocjalizacji nie pomaga też społeczeństwo. - Pokutuje przekonanie, że jeśli ktoś był w poprawczaku czy więzieniu, pozostanie kryminalistą do końca życia. To bardzo krzywdzące - zauważa ks. Kluwak. - My, chrześcijanie, mamy się czego wstydzić, bo Jezus w Ewangelii mówi: „Byłem w więzieniu, a nie przyszliście do mnie”. Jeśli kogoś piętnujemy, to tak naprawdę odwracamy się od Ewangelii. Pozbawienie wolności jest dotkliwą karą. Wielu chłopaków odbyło pokutę, siedząc w poprawczaku. Trzeba w nich widzieć ludzi i dawać szanse. Jeśli ktoś ma możliwość zatrudnić kogoś takiego, to Pan Bóg będzie bardzo wdzięczny – dodaje.

Nie pójdę za kraty

Wychowankowie poprawczaka wiedzą, że zrobili wiele złego. Martin ma trafić do zakładu o zaostrzonym rygorze i nie dostanie przepustki na święta. – Ostatnio trochę narozrabiałem. Lipa straszna – mówi smutny. – Staram się nie myśleć, ale jak zasypiam, to mam świadomość, że rano wychowawca może mnie obudzić i trzeba będzie jechać. Napisałem odwołanie do sądu i mam nadzieję, że dostanę szansę i zostanę tutaj – dodaje. Grzegorz modli się za brata. Nie chce iść za kraty jego śladami. – Mam wszystko poukładane w głowie. Jeżdżę co miesiąc na przepustki i nie ciągnie mnie do złego – zapewnia. – Dużo się tu nauczyłem, mam ukończony kurs operatora wózków widłowych i skończę szkołę. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, po wyjściu będę pracował w firmie stawiającej rusztowania – wyjaśnia. Tomek po wyjściu zamierza wyjechać do siostry, do Anglii. – Nie pójdę do więzienia – mówi z przekonaniem. – Wolę wyjechać z Polski i tam układać swoje życie, bo jak tu zostanę, to zaraz gdzieś pójdę z kolegami, oni ponawijają i…

Jarek robi kurs stolarza. – W sobotę na zajęciach pan cały czas mówi o drewnie i ono mi się potem w nocy śni – śmieje się. – Gdy stąd wyjdę, pójdę do szkoły na elektromechanika – dodaje. Natomiast Piotrowi marzy się poznanie tajników informatyki. – Przemyślałem tu dużo rzeczy. Po wyjściu nie będę już robił głupot – zapewnia i zaznacza: – Chciałbym poukładać swoje życie. Mam nadzieję, że za 20–30 lat będę miał żonę i rodzinę, a nie po raz kolejny wychodził z więzienia…