Mój idol: tato

ks. Rafał Kowalski; GN 25/2011 Wrocław

publikacja 11.07.2011 06:30

Czasem jedno spotkanie czy rozmowa sprawiają, że pryska mit mężczyzny nieczułego, zimnego, nieobecnego, który jedynie zarabia pieniądze. We Wrocławiu ostatnio prysnął jakieś sześć tysięcy razy.

Mój idol: tato ks. Rafał Kowalski/ GN - Każdego dnia staramy się, by nasze dzieci czuły, że są dla nas najważniejsze - mówi Anna Szulc, żona laureata trzeciego miejsca. Na zdjęciu z mężem Andrzejem i dziećmi: Agatką i Filipem.

Wszystko dzięki Stowarzyszeniu Oblacka Pomoc Misjom „Lumen Caritatis” i organizowanemu przez nie konkursowi „Tato roku”. Ponad 6 tys. dzieci z 28 tys. szkół z całej Polski przesłało do Wrocławia swoje prace, w których uzasadniają, dlaczego to właśnie ich tato zasługuje na tak wielkie wyróżnienie. – Wypowiedzi są różne, wszystkie jednak obalają stereotyp ojca, który nie ma czasu dla rodziny, jest bezwzględny i nie okazuje uczuć – mówi o. Bogusław Barański, prezes stowarzyszenia i pomysłodawca konkursu, podkreślając, że celem organizatorów nie jest poszukiwanie nadzwyczajnych mężczyzn. – Wręcz przeciwnie – szukamy tych zwyczajnych: wrażliwych, kochających, czułych, poświęcających czas swoim dzieciom i obdarzających szacunkiem i miłością swoje małżonki. Zwraca przy tym uwagę, że współczesny świat goni wciąż za czymś nadzwyczajnym i gdy próbuje się ten cel osiągnąć, sztucznie tworzy się pewne obrazy, które ani nie są prawdziwe, ani wiarygodne. – Wmawia nam się jednak, że to jest nasz ideał, do którego powinniśmy dążyć. Tymczasem my chcemy pokazać, że ideał jest na wyciągnięcie ręki – zaznacza.

Bo jest moim tatą

Zanim mężczyzna znajdzie się wśród laureatów, musi przejść długą drogę. Najpierw to dziecko decyduje o tym, że tato zasługuje na nagrodę, i wypełniając odpowiedni kwestionariusz, zgłasza rodzica do konkursu. Pytania są różne, np.: mój tato jest dla mnie przyjacielem, ponieważ…; mój tato jest wrażliwy, bo…

– Każdego roku ze wzruszeniem czytamy te prace i porusza nas głębia przemyśleń dzieci – mówi Justyna Różewicz, wiceprezes Stowarzyszenia „Lumen Caritatis”. – Często powtarzają się wypowiedzi: tato jest dla mnie autorytetem, wzorem do naśladowania, przy nim czuję się bezpiecznie, spędzamy razem dużo czasu, ale zdarzają się różnego rodzaju perełki, które na długo zapamiętam. Na przykład wypracowanie uczennicy szóstej klasy szkoły podstawowej, która napisała, że widząc szczęście swojej mamy, kiedy jest blisko taty, jest pewna, że z tatą będzie jej zawsze dobrze – dodaje J. Różewicz.

Opowiada także o pracy dziewczynki, która niezwykle poruszyła kapitułę. – Pisała, jaki wspaniały jest jej tato, i każde zdanie wskazywało na niezwykłą relację pomiędzy nią a ojcem. Już chcieliśmy podjąć decyzję o przepuszczeniu jej do kolejnego etapu. Niestety, ostatnie zdanie brzmiało: „Mój tato od pięciu lat nie żyje”. Cały kwestionariusz wypełniła w czasie teraźniejszym, jakby ojciec nadal przy niej był – wspomina.

Kuba Wawrzyniak, syn tegorocznego zwycięzcy konkursu, nie pisał zbyt wiele. Wspomniał obiady, lubi spędzać czas z nim i jego młodszą siostrą Polą, oraz o wspólnych wycieczkach rowerowych. Tym, co najbardziej jednak urzekło komisję w jego kwestionariuszu, było jedno zdanie, które dopisywał na zakończenie każdej wypowiedzi: „Bo jest moim tatą”. – Jakby chciał podkreślić, że wszystkie poprzednie odpowiedzi nie są ważne, ale dla tego chłopaka liczy się to, że on jest jego ojcem – tłumaczy o. B. Barański.

Nie jestem supermanem

Prace trafiają do siedziby Stowarzyszenia. Tutaj są czytane przez członków kapituły, której przewodniczą: o. Bogusław oraz Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Oni wybierają trzech laureatów. – Ponieważ wypowiedzi dzieci są kodowane, zwracamy się z prośbą do szkół o udostępnienie danych zwycięzców – oczywiście jeśli wyrażą na to zgodę – tłumaczy Justyna Różewicz. – Gdy dzwonimy do zainteresowanych z informacją, że znaleźli się wśród najlepszych, najczęściej są bardzo zaskoczeni. Pamiętam takie głosy, że przecież nie robią nic nadzwyczajnego. Dziwią się wręcz, że zwyczajne bycie tatą może być zauważone i docenione. To są zwykle bardzo skromni ludzie.

– Byliśmy u znajomych, kiedy zadzwonił telefon i o. Bogusław poinformował mnie, że jestem jednym z laureatów konkursu „Tato roku” – opowiada Andrzej Szulc z Chojnic. – To jest ogromne wyróżnienie. Samo bycie z dziećmi i dawanie im tego, co sam zdobyłem, sprawia mi wielką satysfakcję. Dla Agatki i Filipa najważniejsze jest to, że tato ma dla nich czas. – Zaraził nas swoją pasją: koszykówką. Mamy kosza na podwórku i prawie codziennie gramy całą rodziną – mówią, podkreślając, że gdyby ktoś ogłosił konkurs na mamę roku, bez wahania zgłosiliby także swoją mamę. – Staramy się razem z mężem każdego dnia potwierdzać, że nasze dzieci są dla nas najważniejsze – wyjaśnia Anna Szulc, żona pana Andrzeja.

Tegoroczny zwycięzca – Piotr Wawrzyniak z Poznania – wyznał, że przede wszystkim jest dumny ze swojego syna. – Przecież spośród tak wielu prac to właśnie jego zwróciła uwagę kapituły, i to jest jego sukces – powiedział. – Ja nie robię nic wyjątkowego. Mam po prostu wyjątkowe dzieci. Jeśli rodzina jest kochająca się, to tato jest tatą roku, mama jest mamą roku, a dzieci są dziećmi roku.

Każdy jest zwycięzcą

Jak w każdym konkursie zwycięzca może być tylko jeden. Tymczasem – jak podkreśla o. B. Barański – w rzeczywistości w tym roku było około sześciu tysięcy laureatów. – Chcemy pokazać, że to, co jest największą wygraną w życiu mężczyzny, to ojcostwo – mówi. Z roku na rok przybywa prac, a inicjatywa cieszy się coraz większą popularnością. Być może w przyszłym roku wśród laureatów znajdzie się tato z Wrocławia.

To naprawdę warto robić

o. Bogusław Barański OMI, prezes Stowarzyszenia „Lumen Caritatis”

– Konkurs „Tato roku” to w pewnym sensie moje ukochane dziecko. Po raz pierwszy zorganizowałem go w 2006 r. w Gorzowie Wielkopolskim. Z czasem rozrastał się, aż doszliśmy do tego, że jest to inicjatywa ogólnopolska. Każdego roku zastanawiam się, dlaczego ja to jeszcze robię. Odpowiedź jest prosta: kiedy dzwonię do trójki laureatów i słyszę w słuchawce łzy wzruszenia i łamiący się głos mężczyzny, który dowiaduje się o tym, że został wyróżniony, wiem, że warto to robić.

Cezary Żak, Ambasador Dobrego Serca „Lumen Caritatis”

– Całym sercem popieram tę inicjatywę i uważam, że jest to bardzo szlachetna idea. Jako ojciec mogę powiedzieć, że staram się być dla swoich dwóch córek tatą roku, dnia, miesiąca i całej dekady. Tym bardziej jest mi miło, że zostałem zaproszony do uczestnictwa w tym wydarzeniu.

Katarzyna Żak, Ambasador Dobrego Serca „Lumen Caritatis”

– W dzisiejszej rodzinie mimo wszystko wszechobecny jest matriarchat. To kobiety w większości są silnymi, mocnymi akcentami w domu. Tym bardziej ważne jest, by w rodzinach i społeczeństwie uczyć szacunku dla ojca. Mamy dwie córki i one zawsze emocjonalnie były bliżej mnie jako matki. Jednak nie przestawałam podkreślać, że to ojciec jest głową rodziny.

Ilona Antoniszyn-Klik, wicewojewoda dolnośląski,

– Może to się wydawać dziwne, ale konkurs „Tato roku” został odznaczony w kategorii „Aktywność kobiet” jako jedna z inicjatyw, które wspierają i pomagają kobietom. Dobry ojciec oznacza równocześnie dobry mąż, a to oznacza także dobra rodzina. Dlatego cieszę się, że mogłam uczestniczyć w tym roku w pracach kapituły, gdyż de facto jest to jeden z naszych – kobiecych konkursów.

Anita Białek, dyrektor TVP Wrocław, Ambasador Dobrego Serca „Lumen Caritatis”

– Każda działalność, która dotyczy rodzicielstwa i rodziny, jest znakomitym pomysłem. Jako mama mogę powiedzieć, że staranie się na co dzień, aby być dobrym rodzicem, przynosi efekty niekoniecznie w postaci statuetek czy nagród, ale szczęścia dzieci. Jeśli one potrafią wyartykułować, że zostały dobrze wychowane i otrzymały od nas dobry kierunek, to jest to najwspanialsza nagroda.