Leasing lepszy od kredytu?

Joanna Jureczko-Wilk

GN 29/2011 |

publikacja 21.07.2011 00:15

Od lipca z leasingu mogą korzystać nie tylko firmy, ale także przeciętny Kowalski. Może on w ten sposób dorobić się samochodu, lodówki, telewizora, a nawet mniejszego sprzętu domowego. Pytanie tylko: czy to mu się opłaci?

Leasing lepszy od  kredytu? istockphoto Do tej pory w leasingu najczęściej nabywane były samochody, głównie przez firmy. Teraz z lesingu łatwiej będzie skorzystać także indywidualnym nabywcom

Leasing dla osób fizycznych nie jest nowością. Teoretycznie dostępny jest od dziesięciu lat, ale niejasne przepisy i sprzeczne ich interpretacje spowodowały, że ofert dla przeciętnego Kowalskiego prawie nie było. Po zmianie prawa od 1 lipca zamiast kupować rzeczy na kredyt, będziemy mogli je nabywać w drodze leasingu.

Inaczej: dzierżawa

Teraz wymarzony dom, samochód, telewizor, komputer najczęściej kupujemy za pieniądze pożyczone od banku, czyli kredyt. Leasing to też pożyczka, ale zamiast pieniędzy otrzymujemy wybrany towar. Przedmiotem leasingu może być wszystko, co dla pożyczającego i pożyczkobiorcy ma jakąś wartość. Najczęściej w ten sposób firmy nabywają samochody. W ubiegłym roku do leasingu trafiło aż 142 tys. aut. Właścicielami dwóch trzecich firmowych samochodów jeżdżących po naszych drogach są firmy leasingowe. Należy się też spodziewać, że ten segment stanie się szczególnie interesujący również dla klientów indywidualnych.

Jak działa leasing? Na początek wpłacamy czynsz inicjalny, czyli określoną procentowo wartość towaru – na przykład 10 proc. ceny górskiego roweru (im więcej wpłacimy na początku, tym mniejsze będą miesięczne raty). I od razu możemy na nim jeździć. Przez określony czas (od 2 do 5 lat) wypożyczamy go, jeździmy na nim, za co co miesiąc płacimy. W ratach jest zawarta spłata wartości roweru, prowizja, odsetki. Kiedy kończy się umowny okres leasingu – w zależności od tego, jak się umawialiśmy – dopłacamy resztę wartości (zazwyczaj 1–3 proc.) i stajemy się szczęśliwymi właścicielami górala albo rower musimy zwrócić.

 

Jest to więc również forma pożyczki, tyle że inaczej skonstruowana, bo dotyczy już konkretnego dobra. Leasing daje jeszcze inną możliwość. Możemy jedynie wypożyczyć przedmiot na jakiś czas, płacąc za jego zużycie. Jest to szczególnie interesująca propozycja w przypadku samochodów, kiedy decydujemy się na wypożyczenie auta na przykład na trzy lata i w tym czasie płacimy jedynie za jego amortyzację. Potem możemy zrezygnować z leasingu lub odnowić go, zmieniając samochód na nowy.

Wypożyczać możemy nie tylko nowe towary. Zdecydowanie taniej wyleasingujemy samochody trzy-, czteroletnie, które na dodatek po poprzednim użytkowniku mają udokumentowaną historię przebiegu i które były serwisowane w autoryzowanych stacjach.

Drogi frank niestraszny

Jeśli leasingujemy dajmy na to motocykl, jesteśmy jedynie jego użytkownikiem. Do czasu, kiedy po zakończonej umowie go wykupimy. Wtedy dopiero dostajemy go na własność. Ma to swoje plusy, ale i minusy. Nie musimy się martwić o serwisy, ubezpieczenia, naprawy. Ale też po skończonym leasingu na własny koszt przerejestrowujemy motor i dopiero wtedy stajemy się jego właścicielem.

To znaczy, że lata jazdy pożyczonym pojazdem nie liczą się nam przy zniżkach na ubezpieczenie. Nie możemy też nim swobodnie dysponować: sprzedać, pożyczać innym osobom, przewozić osobówką towarów, samodzielnie dokonywać w nim zmian (np. dokonywać wymiany kół)… Ograniczenia te są szczegółowo opisane w umowie leasingowej, którą przed podpisaniem warto uważnie prześledzić. Jeśli nagle nie będziemy mogli zapłacić raty – firma zabiera towar, a dotychczas wpłacone pieniądze przepadają. Minusem jest również to, że leasing trwa maksymalnie pięć lat. Kredyt bankowy możemy zaciągnąć na dłużej, przez co miesięczne raty nie są tak dokuczliwe.

Kiedy pojawią się problemy: klient używa rzeczy niezgodnie z umową, nie płaci rat, firma po prostu zabiera towar, którego jest właścicielem. Z tego powodu formalności związane z leasingiem są dużo mniej skomplikowane niż przy zaciąganiu kredytu bankowego. Wystarczy przyjść z dwoma dowodami tożsamości i oświadczeniem o dochodach (lub zaświadczeniem z banku o zarobkach). Na decyzję czeka się najwyżej kilka dni.

Z leasingu skorzystają też osoby, które są mniej wiarygodne w ocenie bankowców: zatrudnieni na określony czas, umowę-zlecenie, kontrakt, wykonujące wolny zawód… Nie znaczy to jednak, że osoba bez grosza będzie mogła wypożyczyć łódkę, samochód kempingowy czy przyczepę. Podobnie jak banki, także firmy leasingowe sprawdzają stan finansów swoich klientów w Biurze Informacji Kredytowej i Krajowym Rejestrze Długów oraz wymagają określonego poziomu dochodów (zazwyczaj jednak niższego niż banki).

Taniej? Zobaczymy

Kilkanaście firm leasingowych dopiero przygotowuje oferty dla klientów indywidualnych. Ale w ocenie Andrzeja Sugajskiego, dyrektora Związku Polskiego Leasingu, to segment z perspektywami. – Średni udział konsumentów w europejskim rynku leasingu ruchomości wyniósł w ubiegłym roku 17 proc., a w krajach Europy Centralnej i Wschodniej 15 proc. Mamy nadzieję, że także w Polsce potencjał rynku konsumenckiego zostanie w pełni wykorzystany – twierdzi dyrektor Sugajski.Żeby jednak Polacy przekonali się do leasingu, nie wystarczą udogodnienia i mniejsze formalności na starcie. Musiałby on być wyraźnie tańszy od kredytu bankowego. Dla firm, które mogą raty leasingowe wrzucać w koszty i odliczać podatek VAT – to rozwiązanie jest korzystne. Ale osoby fizyczne leasingu od podatku nie odliczą. Czym więc ich skusić?

Ponieważ firmy leasingowe współpracują z producentami i dostają duże upusty, oferowane przez nie towary mogą być tańsze. Poza tym klienci nie muszą też płacić za ryzyko – jak w przypadku kredytów bankowych – bo przez cały czas trwania umowy są tylko użytkownikami, a nie właścicielami przedmiotów. Ponadto umowy leasingowe nie są rejestrowane w BIK, przez co nie obniżają zdolności kredytowej w przypadku starań o kredyt bankowy. Z odpowiedzią na pytanie, czy leasing konsumencki będzie na tyle atrakcyjny, by stać się alternatywą dla kredytu bankowego, trzeba poczekać, aż pojawią się konkretne propozycje, znane będą prowizje, koszty. Z pewnością również banki odpowiedzą nowymi możliwościami kredytów samochodowych, na zakup RTV czy AGD. Z dużymi zakupami warto więc się wstrzymać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.