Kawałek innej Polski

Agnieszka Napiórkowska; GN 29/2011 Łowicz

publikacja 27.07.2011 23:00

Grupa dzieci z gminy Piątek, choć nie wyjechała na zagraniczne kolonie, na brak kontaktu z obcym językiem i kulturą nie może narzekać. Starsi koledzy z innych krajów przyjechali do nich.

Kawałek innej Polski Bogusława Garus/ GN Frajdą dla wszystkich były wspólne zabawy, taniec i wszelkiego rodzaju prace plastyczne.

Od 2 do 16 lipca w Piątku odbywały się otwarte warsztaty (nie mylić z półkoloniami) dla 31 miejscowych dzieci w wieku od 8 do 13 lat. Opiekunami grupy byli wolontariusze z Hiszpanii, Serbii i Portugalii, którzy przyjechali do środka Polski, by wspólnie z polskimi koordynatorkami zorganizować dzieciom wakacyjny wypoczynek. Projekt (tzw. workcamp) jest organizowany przez Stowarzyszenie „Jeden Świat” z Poznania, organizację pozarządową, której misją jest promowanie idei pokoju i porozumienia między ludźmi poprzez międzynarodowy i krajowy wolontariat oraz edukację.

Również na migi

Bojan z Macedonii, Marina z Serbii, Sandra i Paco z Hiszpanii oraz Magda z Lublina i Bogusława z okolic Piątku razem z dziećmi malowali portrety, wyrabiali papier, a także robili przedmioty z masy solnej i domy z kartonów. Każdego dnia był też czas na wspólne zabawy, gry, śpiew i taniec. Jak przystało na grupę, którą opiekują się obcokrajowcy, niektórych utworów uczono się po angielsku. Uczestnicy projektu zwiedzali także kopalnię soli „Kłodawa”, ruiny zamku w Besiekierach i wioskę indiańską.

– Nie przypuszczałam, że będzie tu tak fajnie – mówi Justyna Balik. – Poza zwiedzaniem, którego trochę było każdego dnia, było dużo zabaw, gier i atrakcji. Na początku mieliśmy nieco kłopotów językowych, ale daliśmy radę. Czego nie mogliśmy wytłumaczyć, pokazywaliśmy na migi. Wolontariusze są bardzo mili i fajni, dlatego chcieliśmy z nimi rozmawiać. Oni szlifowali nasz angielski, a my uczyliśmy ich polskich słów – dodaje. – Fajne było też wspólne rysowanie i malowanie bez użycia pędzli. Razem też graliśmy w piłkę, ale – póki co – oni są lepsi– zauważa Aleksander Urbanek. – Wy to tylko o tej piłce. Najfajniejsze były zajęcia taneczne. Chętnie pokażemy, czego się nauczyliśmy. Zaśpiewamy piosenkę po angielsku – wtrąca Wiktoria Leszczyńska.

Hiszpańskie wycinanki

– Poza pracą, którą jest opieka nad dziećmi, workcamp zakłada także wzajemną wymianę doświadczeń wolontariuszy i poznawanie lokalnej społeczności – wyjaśnia Bogusława Garus, koordynator i pomysłodawca piątkowskich warsztatów. – Chcąc sprostać założeniom projektu, po zajęciach wspólnie zwiedzamy okolicę, jeździmy na rowerach i dużo rozmawiamy. Byliśmy w Łęczycy, a także w Konarzewie, gdzie nasi goście mogli zapoznać się z kulturą ludową. Powstały tam nawet pierwsze wycinanki, zrobione ręką hiszpańską.

Zorganizowanie wypoczynku było możliwe dzięki pomocy gminy Piątek, Starostwa Powiatowego w Łęczycy, GOPS i kierownika Internatu Zespołu Szkół Mechanizacji Rolnictwa, w którym uczestnicy projektu jedli obiady, a wolontariusze dodatkowo także nocowali. – Muszę przyznać, że na początku nie było nam łatwo ogarnąć tak żywą grupę dzieci, zwłaszcza że większość z nas nie ma przygotowania pedagogicznego. Dlatego była to dla nas niezła szkoła życia, która dzięki wysoko postawionej poprzeczce sprawiła, że bardzo się z sobą zżyliśmy – wyznaje Magda Podsiadła.

Zadowoleni z pobytu w Polsce byli także zagraniczni wolontariusze. – Cieszę się, że mogłem w sposób wartościowy spędzać wakacje, dając coś z siebie – mówi Paco z Hiszpanii. – Przyjeżdżając tu, odkryłem zupełnie inną Polskę. Nie turystyczną, ale taką zwyczajną – dodaje. – Mnie też to cieszy – wtrąca Marina Ozimković z Serbii. – Jadąc tu, nie patrzyłam na miejsce ani na atrakcje. Przyjechałam, bo kocham dzieci, a poza tym, ucząc angielskiego, chciałam porównać różnice w nauce języków obcych w Polsce i Serbii. To jest już mój czwarty workcamp. Muszę przyznać, że na tym czuję się świetnie. Dzieci cieszą się tym, co mają, często się śmieją i chcą się uczyć. Podczas poprzednich wyjazdów nie zawsze tak było, zwłaszcza gdy odbywały się one w dużych, zachodnich miastach – zdradza Marina.