Krewniacy Świętej Rodziny

Agnieszka Napiórkowska; GN 31/2011 Łowicz

publikacja 14.08.2011 06:30

Kotlety pożarskie, pizza, którą pałaszują nawet niejadki, naleśniki z serem polane budyniem, cwibak i „Niebo” – to tylko niektóre potrawy jadane w Nazarecie.

Krewniacy Świętej Rodziny Agnieszka Napiórkowska Podczas codziennej Eucharystii wszystkie dzieci uczestniczące w rekolekcjach stoją blisko ołtarza.

Czy Jezus musiał sprzątać? Co matka Boża gotowała na obiad? Jakie meble robił święty Józef i gdzie Święta Rodzina spędzała wakacje? – to pytania, które nieraz rodzą się w głowach dzieci z rodzin związanych ze Stowarzyszeniem Najświętszej Rodziny przy Zgromadzeniu Sióstr Nazaretanek. W ostatnim tygodniu lipca rodziny, a także sympatycy stowarzyszenia uczestniczyli w tygodniowych rekolekcjach w Żdżarach. Poprowadził je wraz z siostrami ks. Tomasz Górecki ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny, wspomagany przez diakona Macieja Cieleckiego.

Myśl Franciszki i mokry obraz

– Idea utworzenia stowarzyszenia dla świeckich sięga początków naszego zgromadzenia – mówi s. Klara Żygo, dyrektor Stowarzyszenia Najświętszej Rodziny. – Nasza założycielka – bł. Franciszka Siedliska – już w pierwszych konstytucjach z 1889 r. umieściła zapis zalecający zakładanie Bractwa Najświętszej Rodziny, którego celem miało być czczenie Świętej Rodziny, a także obieranie jej za wzór do naśladowania przez małżeństwa i rodziny. Zgodnie z wolą założycielki, staramy się przy naszych domach zakładać takie wspólnoty. Na terenie diecezji łowickiej jedna działa w Rawie Mazowieckiej, w całej zaś prowincji warszawskiej jest ich 15 – wyjaśnia s. Klara.

Małżeństwa, rodziny, a także osoby samotne, które związują się ze stowarzyszeniem, raz w miesiącu uczestniczą w spotkaniach formacyjnych. W ich programie zawsze są: konferencja tematyczna, Eucharystia, spotkania w grupach, wspólna modlitwa i czas na herbatę i kawę. Członkowie SNR zobowiązują się także do odmawiania modlitwy za wszystkie rodziny świata, a patronuje im Święta Rodzina, którą w swoich domowych ogniskach stawiają sobie za wzór. W ramach 8-letniego cyklu formacyjnego uczestniczą także w wyjazdach wakacyjnych.

– Zarówno my, jak i nasi synowie, nie możemy się doczekać wakacyjnych rekolekcji, podobnie jak comiesięcznych spotkań – mówi Bożena Malec. – Ze Świętą Rodziną związaliśmy się z mężem w dniu naszego ślubu. Mając bardzo liczną rodzinę i grono przyjaciół, chcieliśmy się pobrać w dużym kościele. I tak, całkiem przypadkowo, trafiliśmy do parafii pw. Świętej Rodziny. Potem w prezencie ślubnym od kolegi malarza dostaliśmy obraz Świętej Rodziny, który był jeszcze mokry i dopiero w naszym domu dosychał. O możliwości wstąpienia do stowarzyszenia dowiedzieliśmy się po części za sprawą naszego młodszego syna, który bardzo chciał śpiewać w scholi parafialnej prowadzonej przez siostry nazaretanki. Nie przeszkadzało mu nawet to, że był tam jedynym chłopcem. Wtedy siostry powiedziały nam, że przy zgromadzeniu istnieje wspólnota dla świeckich. Już po pierwszych spotkaniach wiedzieliśmy, że jest to nasze miejsce wzrostu – opowiada pani Bożena.

Wyjątkowy tatuś

Na rekolekcjach w Żdżarach, w których uczestniczą 54 osoby, z czego większość stanowią dzieci, jest też Jacek Przybyłek ze swoją rodziną. Jego czwórka dzieci – podobnie jak synowie Malców – uwielbia spotkania w Nazarecie. – Jako absolwent Instytutu Studiów nad Rodziną w Łomiankach, szukałem dla siebie miejsca, w którym mógłbym wprowadzać w życie to, czego nauczyłem się podczas studiów – mówi pan Jacek. – Wszystko to znalazłem u sióstr nazaretanek. Prowadzona przez nie formacja zachęca nas, by każdego dnia naśladować Świętą Rodzinę. Ale muszę przyznać, że nie jest to wcale takie łatwe. Na szczęście siostry są specjalistkami z najwyższej półki. Ich nieustanna radość i otwartość na innych, a także czynienie z codziennych obowiązków drogi do świętości pomaga nam w zupełnie innym świetle widzieć własną rodzinę i pełnione w niej role.

Dla wszystkich rodziców związanych ze Zgromadzeniem Sióstr Nazaretanek ważne jest, że zarówno podczas spotkań, jak i rekolekcji wakacyjnych formacją objęte są także ich dzieci. – One również  rozważają konkretne zagadnienia i prawdy wiary. W czasie gdy my uczestniczymy w konferencjach, one zgłębiają ten sam temat. Za każdym razem wracają do nas z jakimiś rysunkami, plakatami czy dyplomami. I – co ważne – prace te są zawsze przynoszone do ołtarza podczas Eucharystii. Niektóre z nich wiszą potem w naszym domu. Tak stało się choćby z dyplomem, na którym dzieci napisały mi, że ojcem może być każdy, ale trzeba być kimś wyjątkowym, by być tatusiem – mówi wzruszony Janusz Malec.

Efekty formacji dzieci widoczne są na każdym kroku. Zarówno w czasie zabawy, jak i modlitwy, podczas której nawet kilkuletnie maluchy potrafią dziękować Bogu za rodziców, swoje życie, a nawet pysznego cukierka.

Wyznanie syna

– Od kiedy związaliśmy się ze stowarzyszeniem, wiele się w naszym życiu zmieniło – mówi Agnieszka Siemieńczuk. – Zmiana dotyczy naszych relacji, które choćby po warsztatach o komunikacji prowadzonych przez siostry pozwoliły nam lepiej się poznać i rozumieć, ale i codziennego życia. Widzimy to na każdym kroku – w kuchni, w salonie czy w sypialni. Na przykład gotując obiady, staram się, by potrawy – podobnie, jak robią to siostry – były proste i bardzo smaczne. Proszę zobaczyć – w tym roku kupiłam sobie nawet książkę kucharską s. Arkadii – mówi pani Agnieszka.

– Poza tym ważne jest też dla nas korzystanie z dóbr duchowych. Rok temu dokonaliśmy intronizacji Świętej Rodziny. W ten sposób jeszcze mocniej stała się ona naszym wzorem. Wstępując do stowarzyszenia, otrzymaliśmy – jak my to mówimy – siostrę-anioła, która każdego dnia się za nas modli. Wiemy też, że w każdej trudnej sprawie możemy prosić o wsparcie i modlitwę. No a nasze dzieci, które ewangelizują swoich kolegów i całą rodzinę, nieustannie opowiadając o tym, co się dzieje w Nazarecie, nieraz też upominają nas, a nawet grożą, że o wszystkim powiedzą siostrom – mówi z uśmiechem Andrzej.

Wspólne wzrastanie dzieci i rodziców tym drugim czasami wyciska łzy. Tak było choćby w przypadku Bożeny i Janusza Malców, do których podczas ostatnich rekolekcji w Żdżarach, po wspólnie obejrzanym filmie, przyszedł syn i poprosił o rozmowę. Mówił, że potrzebuje Boga, bo sam nie potrafi zmieniać się na lepsze. Rozmowa zakończyła się wspólną modlitwą i zaproszeniem Jezusa do jego życia oraz przyjęciem Go jako Pana. A wszystko odbyło się w pokoju, w którym zamieszkali podczas żdżarskich rekolekcji.