DDA to nie przekleństwo

GN 33/2011 |

publikacja 18.08.2011 00:15

Z ks. dr. Grzegorzem Polokiem, pracującym z dorosłymi dziećmi alkoholików, rozmawia Agata Puścikowska.

Ks. Grzegorz Polok pomaga dorosłym dzieciom alkoholików henryk przondziono Ks. Grzegorz Polok pomaga dorosłym dzieciom alkoholików

Agata Puścikowska: Kto to w ogóle jest DDA? Jak duży jest to problem?

Ks. Grzegorz Polok: – Najkrócej mówiąc: DDA to dorosły pochodzący z rodziny, w której ojciec, matka, lub oboje, nadużywali alkoholu albo byli alkoholikami. W domu sytuacja niepewności, lęku, często braku miłości, a nawet agresji fizycznej spowodowanej alkoholem, której doświadczało dziecko, na tyle mocno odcisnęła się na jego psychice, że w dorosłe życie weszło z obciążeniami, bólem, strachem, rozedrganymi i nieuporządkowanymi emocjami. Rodzice, którzy nie spełnili podstawowych funkcji rodzicielskich, czyli nie dali dziecku miłości, poczucia bezpieczeństwa, „wyposażyli” je w poważne deficyty. Dorosłe dzieci alkoholików mają niskie poczucie własnej wartości, towarzyszą im lęki, wiele takich osób to perfekcjoniści, a perfekcjonizm nie ułatwia życia. Wielu z nich ma olbrzymie problemy z nawiązywaniem relacji, z budowaniem i utrzymaniem związków. Szacuje się, że w Polsce aż 40 proc. dorosłych osób to dzieci z rodzin z problemem alkoholowym...

Powiedział Ksiądz, że DDA to dorosły, którego rodzice byli alkoholikami lub nadużywali alkoholu. Gdzie jest granica między zwykłym spożyciem alkoholu a niszczącym rodzinę nadużyciem?

– Nie w ilości wypitego alkoholu jest tu problem. Chodzi o to, że w rodzinach alkoholowych alkohol jest substancją, która rozwiązuje stres, napięcie, poprawia nastrój. Jest substancją, która daje złudne poczucie krótkotrwałego szczęścia. Zamiast relacji i miłości – są procenty.

Ksiądz, pracując z młodzieżą obciążoną alkoholizmem rodziców, pomaga nie tylko psychologicznie, ale także duchowo. Wiara jest nieodzowna w zdrowieniu?

– Myślę, że wiara bardzo pomaga. Osoby, które uświadamiają sobie, że Bóg kocha bezgranicznie i bezwarunkowo, odczuwają wielką radość, mogą uzyskać poczucie akceptacji, nawet jeśli nie otrzymały go od rodziców. Z drugiej jednak strony nie jest to łatwe, bo wiele osób z rodzin z problemem alkoholowym ma wykrzywiony obraz Boga, który często pochodzi od obrazu własnych rodziców, szczególnie ojca... Wiem, że z syndromem DDA można pomóc sobie wyłącznie na poziomie psychologicznym – przez terapię. Jeśli jednak terapię połączy się z odniesieniem do Boga, to myślę, że otrzymuje się pewną wartość dodaną.

Sporym problemem osób z DDA jest przenoszenie negatywnych doświadczeń z dzieciństwa na własne dzieci... Można się przed tym ustrzec?

– Dorosłe dzieci alkoholików swoim dzieciom często przekazują lęki, które nimi targają. Są albo oziębłe emocjonalnie, albo też odwrotnie: zamęczają troską, nadopiekuńczością. Ludzie ci otrzymali wadliwy kompas kroczenia przez życie i taki sam kompas – który prowadzi ich wadliwą drogą – mogą przekazywać dalej. Jeśli nie przepracują własnych problemów, nie poukładają emocji, trudno im będzie pokazywać dobrą drogę życia własnym dzieciom. Wiem, że w wielu przypadkach jest tak, że osoby z DDA dopiero gdy same staną się rodzicami, zaczynają szukać pomocy. Właśnie po to, by umieć mądrze wychować i kochać własne dziecko.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.