Cud w brzuchu

Barbara Gruszka-Zych

GN 36/2011 |

publikacja 08.09.2011 00:15

– Niech nikt nie myśli, że Jezus wskrzeszał i uzdrawiał tylko przed dwoma tysiącami lat – mówi Ewa Kremiec. – Cuda zdarzają się co dzień. Nam po 14 latach czekania poczęło się maleństwo.

Cud w brzuchu Roman Koszowski/GN Błażejek maluje obrazki swojej siostryczki, z tyłu rodzice – Ewa i Adam

Jak żeście to zrobili? – pytała ją rodzona siostra. – Masz trójkę dzieci, nie będę ci tłumaczyć – musiała odpowiedzieć. – Skąd będzie to dziecko? – dziwili się znajomi. – Jak wszystkie, z brzucha – odpowiadała zszokowanym nagłą wiadomością. Wszyscy wiedzieli, że leczy się od 16. roku życia. Zresztą oni sami nie mogli w to uwierzyć. Znają się z Adamem 21 lat, od 14 są małżeństwem. Oboje pamiętają dzień, kiedy ona, 19-latka, usłyszała od ginekologa: „Dziewczyno, ty masz jajniki jak 60-letnia baba”.

– To było podczas studiów, w Krakowie – opowiada Adam. – Miałaś fioletową sukienkę z indyjskiego sklepu i płakałaś. – Z medycznego punktu widzenia zajście

w ciążę było fizycznie niemożliwe – wyjaśnia Ewa, z wykształcenia biolog. – Lekarze stwierdzili, że mam niedrożne jajowody, „policystyczne jajniki”, czyli takie, które nie dopuszczają owulacji, niedorozwiniętą śluzówkę macicy i kłopoty z prolaktyną. Na dodatek na początku tego roku wykryto u niej boreliozę.

 

Po ostrych antybiotykach pierwszy raz w życiu pojawiła się niestymulowana hormonalnie miesiączka. Razem z nią cień nadziei. Że nowe życie jest tuż-tuż. Potem były nudności, nagłe plamy na twarzy, ból piersi. Bagatelizowała to i wszystko zrzucała na chorobę i 12 tabletek antybiotyków dziennie. Wreszcie 17 czerwca, po powrocie z night skatingu, bo do 4 lat jeżdżą na rolkach, mąż zwrócił jej uwagę, że na brzuchu nie dopina jej się sportowy kombinezon. I wtedy zupełnie bez przekonania zrobiła sobie test ciążowy. – Momentalnie wyszły dwie kreski – gwarantowana ciąża, nie mogłam w to uwierzyć – rozpamiętuje. – Pomyślałam, że Bóg ma poczucie humoru – no bo tak, tyle lat czekać na dziecko i nie wiedzieć, że się jest w ciąży? A na dodatek tydzień wcześniej w szkole omawiałam z trzecimi klasami, jak to matka powinna na siebie uważać w pierwszym trymestrze ciąży. A sama nie uważałam. I jeszcze mąż mi radził, żebym robiła brzuszki. Pani biolog – niedostateczny z rozmnażania ssaków! – śmieje się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.