Od natury do kultury

Agata Puścikowska

GN 36/2011 |

publikacja 08.09.2011 00:15

Niewiele pojęć wywołuje tyle emocji i kumuluje sprzeczne oceny. Rodzice słysząc to elektryzujące hasło, od razu stają na baczność. Bo jak nie zachować powagi, gdy mowa o wychowaniu?

Od natury do kultury istockphoto Jeśli trudno dorosłym określić, do czego sami dążą, to skąd mają wiedzieć dokąd prowadzą dziecko?

Obserwacja ostatnich dziesięcioleci: wzrost przestępczości wśród nieletnich, obniżenie wieku inicjacji seksualnej, wzrost samobójstw wśród młodzieży i wiele innych przykładów wskazuje, że młodzi ludzie przeżywają trudności w odnalezieniu się we współczesnym świecie. Jak wielka jest skala problemu, trudno jednoznacznie i szybko odpowiedzieć. Jest jednak jasne, że przed rodzicami i wszelkiego rodzaju wychowawcami, w tym duchowieństwem, stoi trudne do sprostania wyzwanie przeprowadzenia młodych ludzi przez czas burzy i naporów okresu dorastania, w jeszcze bardziej burzliwym czasie społecznych i kulturowych zmian. Jest to o tyle trudne, że i sam proces zwany wychowaniem stoi na rozdrożu kryzysu wartości, nowych wyzwań i sprzecznych pedagogicznych drogowskazów.

 

Biskupi, ustanawiając Tydzień Wychowania, zachęcają, by „zacząć wspólnie wychowywać”: połączyć siły rodziny, Kościoła i szkoły. Być może jest to trafna recepta. Czy jednak uda się wypracować jedną, wychowawczą drogę,

nową jakość, którą poprowadzimy nasze dzieci do sukcesu? I czym ten wychowawczy sukces jest?

Trochę definicji

Gdy czyta się mądre opracowania o wychowaniu, dość szybko ma się wrażenie wielkiego, definicyjnego galimatiasu. Naukowcy, spece od pedagogiki, od starożytności po dziś dzień ustalają, co to znaczy „wychowywać”. Warto sięgnąć po lekturę choćby po to, żeby krytycznie odpowiedzieć na pytanie: z którymi teoriami się zgadzam, które wcielam w życie?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.