Czas na radość, zabawę, milość

Justyna Jarosińska; GN 36/2011 Lublin

publikacja 15.09.2011 06:30

Uwielbiam śpiew, teraz trochę straciłam głos po chorobie, ale śpiewam sercem z całą grupą. Chciałabym jeszcze trochę pożyć, żeby móc tu przychodzić.

Czas na radość, zabawę, milość Archiwum CA iRS Korzystam ze wszystkiego, co mi tutaj oferują, bo trzeba od siebie nieustannie wymagać. Ale najważniejsza i tak jest serdeczność, którą otrzymuję.

Maciek to muzykoterapeuta w Centrum Aktywizacji i Rozwoju Seniorów przy filii nr 5 Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie na osiedlu Nałkowskich. Młodszy od swoich podopiecznych mniej więcej o 40 lat. Podobnie jak cała reszta kadry. Wydawałoby się, że przy tak dużej różnicy wieku trudno nawiązać dobry kontakt. Nic błędniejszego. – To miejsce jest wyjątkowe i wcale nie dlatego, że ja tu pracuję – śmieje się Lidia Kornet, kierownik filii MOPR. – To źródło dobrej energii, z której także my, pracownicy, możemy korzystać. Wszyscy, bez względu na wiek, uczymy się cierpliwości, umiejętności rozmowy, a przede wszystkim szacunku dla drugiego człowieka.

Wymagać od siebie

Mimo że osiedle Nałkowskich jest nieco oddalone od centrum, chętnych na zajęcia proponowane przez CAiRS nie brakuje. – Przyjeżdżam tu codziennie już ponad cztery lata z Czechowa – mówi Maria Szczęsna-Jeleniewska. – Zawsze byłam społecznikiem, interesowałam się literaturą. Tutaj mogę dalej rozwijać swoje pasje.

Zajęć twórczych zarówno dla pani Marii, jak i dla innych nie brakuje. – Prowadzimy zajęcia muzyczne, plastyczne, psychologiczne, proponujemy ćwiczenia ogólnousprawniające, masaże, organizujemy koncerty, wernisaże, wieczorki taneczne – wymienia psycholog ośrodka Anna Tyczyńska. – Są również spotkania kulinarne, które uwielbiają wszyscy. Najpierw coś razem gotujemy, a później biesiadujemy.

– Ja kocham gotować – wtrąca pan Heniek, jeden z trzech mężczyzn w ponad 20-osobowej grupie podopiecznych. – Chciałbym jeszcze utworzyć u nas zespół rowerowy, bo rower to moja pasja. Nie wiem tylko, czy znajdę chętnych. Pan Heniek to wysportowany, mniej więcej 60-letni mężczyzna. Na spotkaniu siedzi obok wyjątkowo eleganckiej starszej pani, która od razu zapewnia, że chętnie dołączy do ekipy rowerowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego,  gdyby nie fakt, że pani Janina, bo o niej mowa, szybko przyznaje się, że jest najstarsza w grupie. Ma już 87 lat. I choć przyznaje się, że jest po wylewie, to z aktywności fizycznej ani na chwilę nie zrezygnowała. Każdy, kto na nią popatrzy, marzy, żeby dożyć takiego wieku i tak wyglądać.

– Najbardziej lubię tu grać w piłkę i gimnastykować się – opowiada. – Pozwala mi to zachować kondycję. Mieszkam sama. To miejsce stało się moim drugim domem. Korzystam ze wszystkiego, co mi tutaj oferują, bo trzeba od siebie nieustannie wymagać. Ale najważniejsza i tak jest serdeczność, którą otrzymuję.

Czas na relaks

Ciepło i życzliwość prowadzących ośrodek podkreśla każdy z seniorów. – My tu nie mówimy o starości, raczej o wchodzeniu w inne role – stwierdza Lidia Kornet. – Każdy z nas z czasem odchodzi na emeryturę czy rentę, dzieci usamodzielniają się, zajmują swoim życiem. Chodzi o to, aby pozostać otwartym na nowe wyzwania, żeby zawsze być aktywnym i ciągle czuć się potrzebnym. Nasze centrum właśnie taką aktywność i świadomość, że są potrzebni, oferuje ludziom wcześniej urodzonym – dodaje z uśmiechem.

85-letnia pani Władzia zdecydowanie to potwierdza. – Jestem sama, moja córka mieszka za granicą. Tu mam ciepło i zrozumienie personelu, mimo że taki młody. Uwielbiam śpiew, teraz trochę straciłam głos po chorobie, ale śpiewam sercem z całą grupą. Chciałabym jeszcze trochę pożyć, żeby móc tu przychodzić.

– Jako kadra uważamy, że w wieku senioralnym jest czas na to, żeby zacząć cieszyć się własnym życiem i spełniać swoje marzenia – mówi Anna Tyczyńska. – To jest czas na radość, na odpoczynek, relaks, na zabawę, a nawet na miłość – dodaje.

Przełamać stereotyp

Do Centrum często trafiają ludzie po dużych przeżyciach osobistych, stratach, chorobach. – Jedni przychodzą po to, żeby poprawić kondycję i odchodzą, a inni zostają na kolejne lata. Stajemy się dla nich rodziną. Każdy z uczestników ma inne potrzeby i każdy może je indywidualnie realizować – podkreśla pani Lidia.

Codzienną opieką centrum objętych jest ponad 20 osób, które zadeklarowały chęć regularnego uczestnictwa w zajęciach. Jak informuje kadra, ciągle są jeszcze wolne miejsca w ośrodku. Klub Seniora na Nałkowskich, jak nazywają go podopieczni, jest jedynym ośrodkiem dziennego wsparcia o tak zróżnicowanej ofercie przy filiach MOPR w Lublinie. W podejściu do człowieka nieaktywnego już zawodowo centrum odpowiada na zachodzące przemiany społeczne. – Zauważyliśmy, opierając się na diagnozie społecznej, że osobom starszym jest potrzebne wsparcie. Chcieliśmy przełamać stereotyp, że pomoc społeczna to tylko pomoc finansowa. To także zainteresowanie się człowiekiem w różnych etapach i aspektach jego życia – mówi Lidia Kornet.

Mam talent

Jak się okazuje, to wieloaspektowe zainteresowanie i wsparcie psychiczne osób, które trafiają do centrum, jest najważniejsze. Pani Łucja, gdy jeszcze żył mąż, prowadziła w swoim rodzinnym domu zakład krawiecki. – Przewijało się dużo ludzi, ciągle był ruch. Potem nagle dom musiałam sprzedać i przenieść się do córki, do Lublina. Wszyscy codziennie rano wychodzili do pracy, a ja zostawałam sama. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Dzięki księdzu tu trafiłam. Na kolędzie mi powiedział. I przychodzę już codziennie trzy lata.

Pani Łucja jest nieocenioną pomocą zarówno wśród seniorów, jak i całej kadry. – Gdy trzeba skrócić spódniczkę czy spodnie to wiadomo, do Łucji – opowiadają. – Ona też pięknie wyszywa haftem krzyżykowym, nawet naszego rehabilitanta nauczyła.

Pani Łucja jest skromna, nie chwali się swoimi zdolnościami, podobnie jak inni uczestnicy spotkań. Ale za to chwali się kadra, bowiem talentów wśród swoich seniorów mają wiele. Pani Maria pisze wiersze i pięknie maluje ikony. Pan Edward to złota rączka. Naprawi wszystko, co zepsute, i chętnie pomoże w każdej pracy. Pan Stanisław pod okiem Maćka uczy się grać na gitarze, od podstaw. Każdy tu czuje się potrzebny i ma swoje miejsce. Nawet jeśli uczestniczą w spotkaniach dopiero od miesiąca, tak jak pani Jadwiga Zawadzka, to bardzo szybko integrują się z grupą.

Przyjazny powiat

Centrum od 2009 roku realizuje projekty związane z poprawą jakości życia osób w podeszłym wieku. W sierpniu pełną parą ruszyło z nowym, tym razem zatytułowanym: „Sport-terapia: zajęcia sportowo-integracyjne oraz cykl spotkań edukacyjno-prozdrowotnych dla osób starszych z miasta Lublin”. Dzięki funduszom z lubelskiego UW zakupiono profesjonalny sprzęt do ćwiczeń i aktywnego spędzania czasu wolnego. – Zapraszamy wszystkich zainteresowanych na cykliczne, otwarte spotkania, które odbywają się dwa razy w miesiącu, w pierwszy i trzeci wtorek miesiąca – mówi Anna Tyczyńska. Działania CAiRS zostały docenione też na gruncie ogólnopolskim. Rok temu, podczas zorganizowanego przez parlamentarny zespół ds. osób starszych konkursu na „samorząd przyjazny seniorom”, to właśnie dzięki przedstawionej przez kadrę z osiedla Nałkowskich ofercie, skierowanej do lubelskich wcześniej urodzonych, Lublin otrzymał prestiżowy tytuł „Powiatu przyjaznego seniorom”.

Wszystkich zainteresowanych twórczym spędzaniem czasu wolnego centrum zaprasza na ulicę Nałkowskich 114 w Lublinie codziennie w godz. od 8 do 16 (wtorki: 10.00–18.00).