Nie szczepienie dzieci odpowiada w całości panu Putinowi bo to jego służby są intensywnie zaangażowane w popieraniu akcji przeciw szczepieniom na całym świecie. Dlatego też kto w Polsce nie da szczepić swoje dzieci nie powinien nazywać siebie patriotą tylko piątą kolumną Putina.
Gadanie. Trzeba by dla równowagi podać jeszcze, jakie komplikacje pojawiają się w związku ze szczepieniami. Niestety, kiedy porusza się ten temat zaczyna się krzyk. Mimo konkretnych obserwacji sporej grupy rodziców, mimo iż wiadomo, że powikłania poszczepienne całymi latami nie były zgłaszane. Słucha się w tej kwestii pediatrów, niknie gdzieś głos neurlogów...
Zaznaczam: nie jestem przeciwnikiem szczepień. Jestem zwolennikiem ich racjonalizacji - może nie trzeba aż tyle albo tyle naraz tyle w pierwszych dniach życia itd - i ścisłego przestrzegania w ich stosowaniu procedur - badanie dziecka przed, badanie po, rzetelne zgłaszanie powikłań, rzetelne zajęcie się dzieckiem, gdy nastąpi jakies nieszczęście, i to na koszt państwa, a nie, jak jest teraz, mówienie, że to problem tylko rodziców.
Generalnie zgadzam się z tym, że należy ściśle przestrzegać procedur i monitorować działania niepożądane, ale... jestem lekarzem z 10-letnim stażem pracy i w życiu spotkałem 2 (słownie dwóch) pacjentów z poważnym odczynem poszczepiennym, z czego jeden z tych przypadków był jeszcze na studiach. Moja żona też jest lekarką i mamy trójkę dzieci. Wszystkie szczepione wg kalendarza, ale z wykorzystaniem szczepionek skojarzonych + dodatkowo kilka szczepień nieobowiązkowych. Z racji zawodu mam dużo znajomych lekarzy i oni zasadniczo robią podobnie. Generalnie nie jestem jakimś dużym zwolennikiem tego by szczepienia były obowiązkowe, ale gdyby nie były to i tak robiłbym tak jak robię. Zaś co do odry to tutaj bilans ryzyko - korzyści jest jednoznaczny. Na mojej macierzystej uczelni pracuje profesor, który czasem wspomina, że jak zaczynał, na pierwszym dyżurze zmarło mu troje dzieci - wszystkie na odrę.
Ciekawe, że nikt nie chce zobaczyć oczywistego związku pomiędzy 2 mln ludzi ściągniętych z Ukrainy gdzie odra itd to dzień powszedni. Nie mówiąc o chorobach z Azji, nieznanych dotąd, które też będą. Ponieważ poszący te słowa miał odrę w dzieciństwie - też była normą. Tylko koncerny farm. nie miały przełożenia na media a rząd kasy na szczepionki.
Ależ tez związek jest oczywisty. Na Ukrainie odra jest powszechna, bo jest bardzo niska wyszczepialaność i w Polsce chorują właśnie albo nieszczepieni Ukraińcy, albo Romowie (też nieszczepieni)
Ważne żeby do każdego problemu swoje nacjonalistyczne poglądy wtrącić. Gdy pierwsze polskie dziecko na odrę umrze będzie się dalej dyskutować ale gdyby, nie daj Boże, pięcioro dzieci to będziemy w panice szukać winnego a ten się zawsze znajdzie bo to będzie Ukrainiec albo Romowie albo PO. No cóż Naród kupi.
Istnieje taka nauka jak immunologia i lekarze tej specjalności dobrze oceniają przydatność danego dziecka do szczepienia polecam ją szczepię właśnie po konsultacjach
istnieje też toksykologia - rtęć, aluminium i inne "adjuwanty" w szczepionkach są toksyczne i szkodliwe, do 6-ego miesiąca dziecko nie ma w ogóle bariery krew mózg, szkodliwa substancja z krwi dociera bez przeszkód i zrobi spustoszenie w mózgu i układzie nerwowym, to są często te dzieci co ryczą jak opętane po szczepieniu a nie wiadomo dlaczego, dzieci zaś urodzone 1 miesiąc przed terminem nie mają swoistej odporności a też są szczepione wirusami, jakim cudem ma nastąpić "odpowiedź immunologiczna", przechorowanie różnych niegroźnych chorób w dzieciństwie daje obronę organizm na choroby w wieku dorosłym, to np. w ramach immunologii, szczepienia nie dają też żadnej długotrwałej ochrony, dzieci szczepione na ospę i różyczkę i tak potem na nie choruję w wielu 8,9, 10 lat, minimum wiedzy medycznej wskazuje że to nie ma sensu
Niech będzie, że taki gwałtowny wzrost zachorowań to wina nieszczepionych. Chciałbym tylko wiedzieć, ile z tych osób to tzw. emigrancji. Wpierw wpuszcza się do kraju bez żadnej kontroli sanitarno-epidemiologicznej ludzi, o których nawet nie wiadomo skąd są (mam tu na myśli sytuację we Włoszech, czy Grecji w ostatnich latach) a potem zdziwienie, że nastąpił duży wzrost zachorowań...Przy czym, winę usiłuję się zrzucić na troskliwych rodziców, którym szczególnie zależy na zdrowiu ich dzieci: nie znam osoby, która nie zdecydowała się na zaszczepienie swojego dziecka bez analizy sytuacji i skutków takiej decyzji. Bo to duża odpowiedzialność i poważna decyzja. Natomiast, ilu rodziców szczepiło "bo tak się robi", bo "w telewizorze powiedzieli, że to dobre"?
Zaznaczam: nie jestem przeciwnikiem szczepień. Jestem zwolennikiem ich racjonalizacji - może nie trzeba aż tyle albo tyle naraz tyle w pierwszych dniach życia itd - i ścisłego przestrzegania w ich stosowaniu procedur - badanie dziecka przed, badanie po, rzetelne zgłaszanie powikłań, rzetelne zajęcie się dzieckiem, gdy nastąpi jakies nieszczęście, i to na koszt państwa, a nie, jak jest teraz, mówienie, że to problem tylko rodziców.