Panie Wołodyjowski - co innego człowieka stworzyć a co innego "stworzyć seks" nie rozróżniasz tego? Logika jest taka - Pan Bóg stworzył człowieka i wpisał w niego pewne funkcje życiowe, np. możliwość (a nie konieczność) współżycia seksualnego - tyle i i aż tyle. A czegoś takiego jak seks nie stworzył, ja też - tylko ignoranci wypowiadają takie sądy.
Ktoś kiedyś zrobił badanie, pokazujące, że osoby osiągające wybitne wyniki naukowe jadły więcej czekolady, niż przeciętny człowiek. Niestety nie działało to w drugą stronę, obżeranie się czekoladą nie zwiększało szans na wybitne osiągnięcia. To, że jakieś zdarzenie istnieje w korelacji do innego nie oznacza, że jedno wynika z drugiego. Podobnie może być tu, badanie równie dobrze może oznaczać, że posiadanie jednego partnera prowadzi do szczęścia, ale również to, że szczęśliwi ludzie nie szukają innych partnerów, ponieważ są szczęśliwi z innych powodów.
Człowiek zmienia partnerkę po to by być bardziej szczęśliwym. Jest tu związek przyczynowo skutkowy. Jednak osoby, które zmieniły stan z jednej żony na kolejną żonę częściej nie otrzymały upragnionego szczęścia niż osoby które trwały w swoim pierwotnym wyborze jednej żony. Te badania dowodzą, że mniej szczesliwe są osoby, które zmieniły partnera/partnerke. Kazdy kto ma dwie żony wcześniej miał jedną. Mając drugą żonę nie da się wrócić do stanu, że jest ona pierwszą. Nawet jeśli wrócisz do pierwszej żony to będzie ona jedną z dwóch partnerek, a nie jedyną żona.
Jako,ze od poczatku jakos od 40 lat mam ciagle jedna partnerke ,ta sama zone a pan klejacych sie bylo bez liku zdradze ci,ze jest to jednak szczescie byc ciagle z ta sama.Nieraz zastanawialem sie dlaczego nie korzystam u okazji?Dzis moge napisac,ze zrezygnowac warto bylo.Stracilbym cos czego nie potrafie okreslic dokladnie ale gdzies mi to w duszy tak milo gra...
Dokładnie. Dlatego trąbienie "Kościół ma rację" w kontekście takiego niusa jest ryzykowne. Nikt nie wskazuje na jakąkolwiek zależność szczęścia od tego, czy te osoby z partnerem żyły w związku sakramentalnym i czy współżycie było dokonane z zachowaniem wymogów czystości - dopiero gdyby był wykazany związek przyczynowy między tymi przesłankami, a stanem szczęścia, można byłoby wskazywać na tezę Autora . Inne uwagi metodologiczne słusznie wskazał wcześniej DREMOR.
Haha, padłem. Przecież Utah to stan mormonów, i pewnie mormoński uniwersytet, a przecież u nich obowiązuje... wielożeństwo. Dokładnie jak w starym testamencie. Nadto zachęcam do lektury Biblii i pochylenia się nad tematem: ile żon (partnerek seksualnych) miał Abraham, a zwłaszcza Król Dawid i jego mądry syn, król Salomon... Zachęcam też do prześledzenia informacji, ile mieli nałożnic - partnerek seksualnych u czy byli z tego powodu nieszczęśliwi
Czytam wasze odpowiedzi i nasuwa mi się jeden wniosek, że usprawiedliwiacie swoje czyny! Abraham i pozostali to Stary Testament. My, żyjemy wg Nowego Testamentu. Oczywiście należy pamiętać o wydarzeniach ST jednak żyć należy NT gdzie Chrystus związek mężczyzny z kobietą uświęca.
Ten wykres jest ciekawy, ale chyba najciekawsze jest wygięcie tych linii. Ciekawe co ma oznaczać na przykład pomiędzy dwoma a trzema partnerami? Dlaczego ten wykres jest taki wygładzony, skoro po prostu prezentuje kilka kropel, które być może należałoby jakoś rozciągnąć nad dyskretną osią.
Ten wykres można interpretować na wiele sposobów. Swoją drogą nie dziwi mnie że osoby które miały tylko jednego partnera są najszczęśliwsze, bo skoro ktoś miał kilku/kilkunastu partnerów tzn. że nie znalazł szczęścia wcześniej. Powodów szukania szczęścia u innych partnerów może być wiele, źle definiowanie szczęścia, niedojrzałość,strach przed odpowiedzialnością, niedopasowanie fizyczne mężczyzny z kobietą, itd. Jeżeli ktoś na przykład ma problem ze dopasowaniem fizycznym, to w sumie nie jego wina, a trudno stawiać zarzut że szuka szczęścia dalej. A później im dłużej szuka, tym bardziej pogłębia się przekonanie o niemożności znalezienia odpowiedniego partnera, a to wpływa na szczęście.
Sara ( żona Abrahama) była przyrodnią siostrą Abrahama. Mieli wspólnego ojca, Teracha, ale dwie różne matki (Rodzaju 20:12). Dziś taki związek jest niedopuszczalny, ale warto pamiętać, że w tamtych czasach sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Ludzie byli bliżsi doskonałości utraconej przez Adama i Ewę. Małżeństwa między osobami spokrewnionymi najwyraźniej nie stanowiły zagrożenia dla potomstwa. Jednak jakieś 400 lat później długość życia człowieka wynosiła mniej więcej tyle, co obecnie. W Prawie Mojżeszowym zakazano wtedy wszelkich kontaktów seksualnych między bliskimi krewnymi (Kapłańska 18:6).
Muszę niestety obalić tą tezę, choć nie jest to powód do szczycenia się. Przed nawróceniem miałam ok 20 partnerów seksualnych, od pięciu lat jestem w szczęśliwym małżeństwie. Odkąd jestem z mężem, nigdy nie spojrzałam na innego mężczyznę, nie pojawiają się oni w moich myślach, ani fantazjach. Istnieje tylko On. Zdradzam Go jeżynie z Jezusem Chrystusem.
A teraz, co najlepsze: Bóg uczynił prawdziwy cud, dając mi, współżyjącej cudzołoznie i bez żadnych zabezpieczeń z tyloma mężczyznami, cud narodzin, dopiero z mężczyzna, którego prawdziwie ukochałam i poślubiłam.