"Naprotechnologia" - co za okropna nazwa dla arcyważnej sprawy. Może warto, aby Gość Niedzielny ogłosił konkurs na nazwę tego systemu działań, mających doprowadzić do naturalnego poczęcia i urodzin dziecka? Nie ma bowiem nic ważniejszego w naszym kraju od wspierania rodziny w jej dążeniu do wydawania na świat potomstwa.
NaPro TECHNOLOGY pochodzi od angieskich słów Natural Procreative Techology i oznacza Wspracie Naturalnej Prokreacji.
Zajmuje sie nie tylko leczeniem niepłodności - ma znaczenie znacznie szersze, tzn. jest nauką zajmującą się zdrowiem kobiet, która monitoruje i stara się podtrzymywać zdrowie rozrodcze i ginekologiczne kobiet. Leczy na przykład bolesne miesiączki, zespół napięcia przedmiesiączkowego czy depresję poporodową.
Tylko, że jeżeli to mężczyzna jest "winny" niemożności zostania rodzicem, to naprotechnologia nic nie da... Katolicy się burzą, ale in vitro naprawdę daje większe szanse na poczęcie dziecka
Są przypadki kiedy naprotechnologia mówi małżonkom - pozostała adopcja. Zgadza się. I niezależnie od ich decyzji - pogodzenie się z wolą Boga.
Rzecz w tym, by nie traktować dziecka przedmiotowo ("ja chcę mieć"). By cel nie uświęcał środków. Na jedno dziecko poczęte metodą in-vitro i urodzone - "kosztem" jest statystycznie 8 istnień!!! Co nam daje moralne prawo, by taką drogą postępować, by podejmować decyzje o życiu i śmierci?
Proteza nie leczy z "braku kończyny", sztuczna nerka, nie spowoduje, że nowa wyrośnie. Życie zaczyna się, kiedy zygota zagnieździ się w macicy, inaczej z połączenia jajeczka z plemnikiem nie się nie rozwinie.
Może warto, aby Gość Niedzielny ogłosił konkurs na nazwę tego systemu działań, mających doprowadzić do naturalnego poczęcia i urodzin dziecka?
Nie ma bowiem nic ważniejszego w naszym kraju od wspierania rodziny w jej dążeniu do wydawania na świat potomstwa.
NaPro TECHNOLOGY pochodzi od angieskich słów Natural Procreative Techology i oznacza Wspracie Naturalnej Prokreacji.
Zajmuje sie nie tylko leczeniem niepłodności - ma znaczenie znacznie szersze, tzn. jest nauką zajmującą się zdrowiem kobiet, która monitoruje i stara się podtrzymywać zdrowie rozrodcze i ginekologiczne kobiet. Leczy na przykład bolesne miesiączki, zespół napięcia przedmiesiączkowego czy depresję poporodową.
Rzecz w tym, by nie traktować dziecka przedmiotowo ("ja chcę mieć"). By cel nie uświęcał środków. Na jedno dziecko poczęte metodą in-vitro i urodzone - "kosztem" jest statystycznie 8 istnień!!! Co nam daje moralne prawo, by taką drogą postępować, by podejmować decyzje o życiu i śmierci?