• M.R.
    19.10.2013 09:38
    Proszę Księdza, nie wiem jak jest teraz, ale uczestnictwo w porodzie tzw. rodzinnym, prawie 20 lat temu, nawet w tzw. szpitalach przyjaznych, nie było takie proste. Mimo, że wszystko było przygotowane i omówione, na pierwszy poród spóźniłem się o pół godziny. Dokładnie tyle czasu ile zajęło mi przebijanie się przez portiera. Portier mnie zaskoczył. A choć pokonywanie przeszkód to dla mnie nic nowego, to czas jaki zmitrężyłem był czasem, którego zabrakło. W domu się niestety nie dało, ponieważ żona musiała mieć cesarki. Za to w drugim przypadku udział wziąłem nie tylko ja, ale i babcia i pierworodny. I powiem szczerze, że było to dla mnie szokiem. Beztroski chłopczyk, trzylatek, jedynak, w jeden dzień przeistoczył się w odpowiedzialnego starszego brata. Któremu młodszy potem nie raz dał nieźle popalić. Znosił to bez słowa skargi, ponieważ zawsze czuł się za niego odpowiedzialny, nawet teraz, gdy ten młodszy przewyższa go o głowę i zaraz przekroczy dwa metry.
    Obaj, jako dzieci uczestniczyli w śmierci mojej Mamy, która z racji choroby wymagała nieustannej opieki i umierała z nami, w domu, na naszych oczach, na moich rekach, podczas gdy chłopcy bawili się obok. Było to dla nich trudne doświadczenie, z pewnością. Zwłaszcza, że bali się także o mnie, o nas, bo nie wiedzieli jak to jest do końca z tym umieraniem, a był to akurat czas śmierci w naszych rodzinach. Uspokoili się trochę, gdy ich zapewniłem, że nie umiera się przypadkowo, że to Bóg daje i odbiera życie we właściwym czasie. Może też pomogło uczestnictwo w śmierci Prababci, katyńskiej wdowy, która choć zeszpecona rakiem, to umierała pogodna, w wieku patriarchalnym i w otoczeniu wnuków i prawnuków, czekając aż wszyscy zdążą się pożegnać, nawet wnuk zza oceanu. Cotygodniowym rytuałem, po niedzielnej Mszy Św., stała się wizyta na grobie dziadków, gdzie i my mamy przygotowane miejsce. W ramach "oswajania" tematu, zrobiłem sobie kiedyś zdjęcie w trumnie, przy której musieli "zaciągnąć wartę honorową". Może nie mieli najszczęśliwszych minek na tym zdjęciu, które trafiło do rodzinnego albumu, ale, do dzisiaj sobie żartujemy: "kiedyś jak tata wreszcie umrze....". Gdzieś tam w ich pamięci, w podświadomości, śmierć jest taką samą częścią życia, jak umieranie. Nie jest to temat tabu.
    Natomiast tu, gdzie teraz mieszkamy, jest to duży problem. Cmentarze, oprócz tzw. "żywych Kościołów", czyli sekt i częściowo katolickiego, są w istocie martwe i omijane przez współczesnych, a groby zupełnie zaniedbane. Natomiast od miesiąca w sklepach królują ozdoby halloweenowe, obok Bożonarodzeniowych. Na tym samym poziomie. Bo to może i ważniejsze, bardziej radosne święto niż Boże Narodzenie. Przez szereg dni dzieci paradują w strojach halloweenowych: "jakie śliczne kościotrupki, jakie śliczne wampirki" - zachwycają się sprzedawczynie w sklepach. Kupuje się z tej okazji więcej fajerwerkow niż na nowy rok, a najbardziej oburzające dla mnie jest to swoiste kolędowanie małych dzieci: "cukierek albo psikus". W cywilizacji w której śmierć stanowi temat tabu (tu się nie umiera, natomiast sam pogrzeb jest bardzo kosztownym widowiskiem, po którym nie ma nic), swoistym kultem otacza się danse macabre. Samo święto zostało zawłaszczone przez satanistów, bo przecież halloween, to nic innego jak "wigilia Wszystkich Świętych", tyle, że jej charakter jest zniekształcany od jakichś 100 lat wraz z postępem komercjalizacji św. Mikołaja i Bożego Narodzenia. Te trzy święta są w kulturze masowej na Zachodzie łączone w jedno, którego celem jest uświęcanie rytuału wydawania pieniędzy w świecie bez Boga. Niestety to świętowanie rozpoczyna się w sposób nad wyraz obrzydliwy i tak się to ciągnie przez dwa miesiące. Odarto w ten sposób z całego piękna to co powinno być najbardziej wartościowe dla ludzi. I nie ma na to sposobu - ponieważ stoją za tym ogromne pieniądze, a Polska jest krajem największych materialistów w Europie i Mekką supermarketów więc za kilka lat świadomość mieszkańców kraju zostanie skutecznie przeorana metodą stopniowego oswajania. To system naczyń połączonych - zdesakralizowanie Polaków polega na odebraniu im chrześcijaństwa i zastąpieniu go swoistym kultem nicości. Nie czarujmy się - te ostatnie 25 lat zmieniło, także w Polsce obyczaje świętowania Wszystkich Świętych. Kiedyś polskie cmentarze zapełniały się wieczorem, dzisiaj wieczorem świecą pustkami. Obawiam się, że to co wyróżnia w sposób istotny polski katolicyzm _ Wszystkich Świętych i Boże Narodzenie - bezpowrotnie zanika. Ale ten sączący się powoli w polską tradycję, w polską kulturę jad ma szerszy kontekst w banalizacji całego życia społecznego w kraju, swoistego ubezwłasnowolnienia społeczeństwa, które przestało być podmiotowe, a stało się przedmiotowe, więc byle jakie. To już nie świadome kształtowanie postaw społecznych - to socjotechnika. Tyle, że przez ostatnie 25 lat Polacy są poddawani socjotechnice nihilistycznej, zupełnie sprzecznej z całą polską tradycją, ale jak widać - bardzo skutecznie.
    • trup
      20.10.2013 14:08
      cyt(Za to w drugim przypadku udział wziąłem nie tylko ja, ale i babcia i pierworodny. ) - i to jest właśnie chore .Zawsze od poczatku istniały i istnieją rzeczy tylko dla - tutaj mozna sobie podokladać wszystko to co jest dla , miedzy innymi i poród który jest dla kobiety a nie dla obserwatorów .Rozgran iczenie tego ja jest cześciż świata cywilizowanego (nie mówie o terażniejsześci w której wszystko jest na scenie .Poród w telewizji , krzyki kobiety w telewizji , smierc najlepiej jakby pokazali chwile zabijania lub agonii(zwieksza ogladalność ).
    • Awa
      20.10.2013 15:45
      Awa

      W ramach "oswajania" tematu, zrobiłem sobie kiedyś zdjęcie w trumnie, przy której musieli "zaciągnąć wartę honorową". Może nie mieli najszczęśliwszych minek na tym zdjęciu, które trafiło do rodzinnego albumu, ale, do dzisiaj sobie żartujemy

       

      Grunt to nie przesadzić jednak.

      • M.R.
        20.10.2013 19:22
        Jakie tam rozsady? Jesień nie jest dobrym czasem na sadzonki. Wszystko zależy od uwarunkowań rodzinnych. Moja Mama miała wszystko przygotowane zawczasu, chciała nawet żeby jej wcześniej kupić trumnę i postawić w przedpokoju. Nie należy zostawiać poważnych rzeczy przypadkowi, dlatego nagrobek mam od dawna, brakuje tylko ostatniej daty. Śmierć jest dla mnie najważniejszym momentem, chwilą na którą przygotowuję się tu przez całe świadome życie. Gdzie tu przesada? Pewne sprawy trzeba przetrenować. Teściu zmarł dosyć niespodziewanie (jak dla kogo, długo chorował na serce), poza domem i zaskoczone córki oraz teściowa pokupowały trumny, powynajmowały karawany (to było w czasach przedkomórkowych) i woziły się z tymi trumnami, karawanami i nieboszczykiem po całym Śląsku, zamiast przygotowywać pogrzeb. Ludzie nieprzygotowani i w szoku rożne głupoty robią. Natomiast ćwiczenie czyni mistrza, jak mawiają na Śląsku.
      • Awa
        20.10.2013 20:44
        Awa
        MR dobrze wiesz , ze nie chodzi mi o praktyczny wymiar przygotowania pogrzebu(coś o tym wiem). Oswajanie dzieci ze śmiercią jest potrzebne ale czemu tak drastycznymi metodami?(własna trumna?-to jakieś chore.
        Nawet nie chce sobie wyobrażać co działo się w psychice dziecka podczas takiego oswajania.
        Co do porodu nawet w najstarszych czasach i najbiedniejszych izbach dzieci nie oglądały samego momentu porodu.
        Jak dla mnie zafundowałeś dzieciakom traumę.
        Czym innym jest oglądać faktycznie zmarła babcie a czym innym udawać zmarłego.
        Brrrrrrrrrr...
      • M.R.
        21.10.2013 01:05
        1. Nie zaobserwowałem negatywnego wpływu na psychikę żadnego dziecka. Patrząc z perspektywy czasu - wręcz przeciwnie. No może na psychikę pani przedszkolanki (gdy wyrzuciła kredkę do kosza na śmieci był oburzony: Dlaczego zrobiła to pani kredce? Bo ona umarła. Umarła? To trzeba urządzić jej pogrzeb. Wyciągnął z kosza i urządził. Podejrzewam, sądząc po reakcji, że pani do dzisiaj jest w szoku.) Poza tym chłopcy przez jakiś czas budowali z klocków lego bardzo ładne grobowce. Uważam, że grobowiec jest lepszy od tych maszkar, które sprzedaje firma Lego.
        2. Nigdzie nie napisałem, że trumna była własna (jeśli chodzi o ścisłość to była wspólna)
        3. Co do porodu, to j.w. Stwierdzam, że ludzie czytają to co chcą przeczytać i co im chora wyobraźnia podsuwa, a nie to co pisze. No ale to nigdy nie był mój problem. Gdybym miał prostować każdą głupotę, która komu do głowy wpadnie, to by mi życia nie starczyło.
        4. Tak jak pisałem już kiedyś, wraca do Polski unowocześniony problem fryzur. Pewno stąd te tematy "tabu". Bo ktoś uważa, że coś jest tabu, to, to jest tabu? To, że teraz jest to nie znaczy, że zawsze tak było. Moi chłopcy mi powtarzają, starszy: "Tata, ty jesteś ze Średniowiecza", a młodszy: "Gdy mój tata chodził do szkoły, a dinozaury chodziły po ulicach..."
      • Awa
        21.10.2013 11:42
        Awa

        Beztroski chłopczyk, trzylatek, jedynak, w jeden dzień przeistoczył się w odpowiedzialnego starszego brata.

        bez komentarza

      • M.R.
        22.10.2013 01:55
        A to źle, że trzylatek w jednej chwili dojrzał do posiadania rodzeństwa, że poczuł się starszym bratem, bynajmniej nie z przypowieści, odpowiedzialnym za to maleństwo, które się narodziło? Nie bardzo rozumiem co w tym złego? Ile niby powinien dojrzewać do tego? Czymś innym jest opowiadać dziecku, że będzie miało rodzeństwo, a czymś zupełnie innym "doświadczyć tego namacalnie". Nie dowiedział się, że mama znalazła dziecko w kapuście, że bocian przyniósł braciszka, tylko zobaczył go chwilę po urodzeniu w szpitalu. No fakt, złamane zostało tabu, jakieś tabu w umysłach niektórych tzw. dorosłych, wychowanych na kapuście i bocianach, oraz opowieściach o tym, że babcia wyjechała daleko. Nie jedno tabu złamałem w życiu moich dzieci, nie policzę ile, tyle, że dla mnie nie były to żadne tabu. Co jest wstydliwego w narodzinach, że trzeba je tak jak śmierć ukrywać przed dzieckiem? Można je uczyć w polskim przedszkolu jak nakładać prezerwatywę, albo jak to robią panowie z panami, a panie z paniami i że to normalne? Biedroń i Nowicka z ekipą może z dziećmi wyprawiać co im się żywnie podoba, a rodzicom wara? Przepraszam, ale rzeczywiście współczesny świat mnie zadziwia. Tu gdzie jestem 12 latka ma prawo do aborcji bez powiadamiania rodziców, którzy nie mają prawa do decydowania w tej sprawie. I mamy największy odsetek nieletnich w ciąży. A jednocześnie nieletni, nawet miesiąc przed 18 urodzinami nie ma prawa kupić czekoladki nadziewanej alkoholem! Batonik "Maciuś" jest dla dziecka prawie 18 letniego zabroniony! Bo mu może zaszkodzić. Za to rozebrane do rosołu i pijane w sztok 18 - letnie już panienki tarzają się po podłodze w nocnych autobusach i nikt im uwagi nie zwróci, bo one są dorosłe. Sorry, ale po to wyjechałem z kraju, by wychowywać dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Nie bronię komuś jego własnych dzieci wychowywać według jego przekonań. Natomiast ode mnie, mówiąc brzydko proszę się odkrochmalić. Nie jestem celebrytą. Podałem przykłady, a nie przedstawiłem swojego życia do oceny publicznej, do czego niektórzy (o dziwo świeccy, nie spowiednicy) czują się powołani. To trochę dziwny polski obyczaj. Tu gdzie jestem, nikt nie proszony drugiemu się nie wpycha w cudze życie, bo tu szanuje się prywatność i nie ma tej typowo polskiej zazdrości. Można wychowywać córkę na "dziwkę" (lub wcale jej nie wychowywać), można na pruderyjną panienkę. I nikomu nic do tego. Ale jeśli twoja córka zajdzie w ciążę jako 12-to latka, bo tak ją wychowałeś, no to się nie dziw konsekwencjom, skoro żyjesz w określonej kulturze prawnej.
        P.S.
        Odpowiedziałem Awie, bo jest to rozmowa na jakimś poziomie, cudzymi chorymi urojeniami się nie zajmuję, nie biorę też sobie na głowę problemów ludzi żyjących w kraju takim jak Polska. Jeśli w ogóle zabieram głos, to dlatego, że jestem Polakiem i trudno mi pozostać obojętnym wobec tego wszystkiego co spotyka mój kraj dzięki porażającej bezmyślności moich rodaków i pogodzić się z tym. (A tak prywatnie i nie na temat - moi synowie są moją największą dumą. Nie czuję się uczestnikiem ich wychowania, bardziej nieobiektywnym świadkiem działania Boga w ich życiu. I gdyby chciało im się zabierać głos na takich forach jak to (spoko, dla nich to oczywista strata czasu) to by was zakasowali tak, że ani byście nie zipnęli. Z pewnością nie będą tuzinkowymi obywatelami jakiegokolwiek państwa w którym zdecydują się zamieszkać. To oni kształtują rzeczywistość wokół siebie, nie ona ich. Zresztą decyzja o emigracji była głównie ich decyzją, oni szybciej ode mnie wyciągnęli wnioski z tego co im mówiłem, bo są ode mnie trochę bystrzejsi. Ja ją tylko ukonkretniłem, kiedy przestałem wierzyć w możliwość jakichkolwiek zmian i przyjąłem do wiadomości kierunek w którym zmierza kraj nad Wisłą). Niniejsza dyskusja na mój temat jest typowa dla kraju - bicie piany o wszystkim, byle nie mówić o meritum. I jest to co jest, czyli jak zwykle.
    • trup
      21.10.2013 16:46
      ludzie czytają co ty piszesz , a piszesz lekko mówiąc bzdury .cyt(3. Co do porodu, to j.w. Stwierdzam, że ludzie czytają to co chcą przeczytać i co im chora wyobraźnia podsuwa, a nie to co pisze. No ale to nigdy nie był mój problem. Gdybym miał prostować każdą głupotę, która komu do głowy wpadnie, to by mi życia nie starczyło.)to nie wyobrażnia jest chora tylko twoje rozumienie i podejście do niektórych rzeczy .Na dokładke to wez sobie jeszcze dzieciaka i niech poobserwuje jak figlujesz ze swoją małżonką w łóżku .Musisz dorosnąć i zrozumiec że sa rzeczy zarezerwowane tylko dla tych których one bezpośrednio dotyczą .Coby dorosnąc nie potrzebujesz widziec porodu ani oglądac śmierci swoich bliskich ani tez komuś obić twarz (zwłaszcza nie potrzebujesz przeżywac tych rzeczy będąc dzieckiem). cyt (No ale to nigdy nie był mój problem. ) - a uciekanie lub niedostrzeganie swoich problemów jest lub moze być powaznym problemem dla szanownego mr.
  • Herod
    19.10.2013 13:54
    A cóż w tym dziwnego ?
    Jeśli spoganiejemy z dnia na dzień , pogańskie będzie nasze pojmowanie świata.
    To tylko jeden , nie jedyny przejaw ateizacji.

    To ateizacja jest winna nie halloween.
    Ale ...
    bardzo cenię wypowiedzi Księdza,
    czy będzie miał Ksiądz kiedykolwiek napisać coś o mechanizmach ateizacji ?

    o skutecznych społecznie metodach ewangelizacji , skutecznej tu i teraz , w tej cywilizacji ,nie przed wiekami, nie w kategoriach jakiegoś eremity ale metody skutecznej społecznie, statystycznie ?
    tak, aby czytelnik mógł ogarnąć całość działania laicyzacji i ewangelizacji.
    tekst niniejszy jakkolwiek słuszny obejmuje jedynie cząstkę problemu.

    Piszę , bo za 'chińskiego boga" nie jestem w stanie zrozumieć naszych hierarchów.
    Niebezpieczeństwo jest wielkie , kompleksowe a oni o wybranych detalach.

    To tak , jakby szef akcji przeciwpowodziowej
    nie ogarniał całości wydarzeń ,nie koordynował działań, a jedynie przez radio podawał komunikaty o tym ,że pewnego dnia zobaczył człowieka który ocalał ,bo sporządził sobie tratwę z pustych plastykowych butelek i to był bardzo zaradny człowiek.
    Co on robi na tym stanowisku ?
  • Jarek
    19.10.2013 17:01
    Bardzo fajny artykuł, szkoda że młodzi ludzie nie potrafią docenić tego święta i podążają za czymś co modne i bardzo głupie, to jest rola rodziców aby uczyć odpowiednio swoje dzieci, niestety dorośli w dzisiejszym świecie mają coraz mniej czasu dla swoich dzieci.
  • Annen
    19.10.2013 19:04
    No, w Polsce ok. IX w (a zwłaszcza po X w) zaczął panoszyć się nowy zwyczaj, zwany chrześcijaństwem. Tyle, ze był bardziej agresywny od amarykansko-poganskiego: wybijał zęby, mordował, bezcześcił miejsca kultu, wycinał święte dęby - i w ogóle hulał sobie i hula aż do dziś. Ale już nie długo!
    • goscimira
      20.10.2013 07:06
      Tacy jak ty, mówią to trzecie tysiąclecie. Gdyby pogaństwo było prawdziwą wiarą trwałoby. Chrześcijaństwo przetrwało nie jedną burzę, nie jedną czystkę i wciąż trwa, Jeśli zaś będzie musiało na jakiś czas znów zejść do katakumb, to nie ciesz się - islam jest całkowicie pozbawiony miłosierdzia i całkowicie bezwzględny. I wtedy tacy jak ty zatęsknią za chrześcijaństwem.
      Co do pogaństwa to składano bogom ofiary z ludzi łamiąc im kości i pozostawiając na długie godziny konania. Palili ich w ofierze, palili żywcem rodziny zmarłego, robili trofea z ludzkich szczątków lista jest długa takich potworności.
      Czekaj dalej, czekaj.
  • dinozaur
    19.10.2013 23:17
    Bardzo Księdzu dziękuję za ten felieton.Swoim dzieciom starałam się tak właśnie mówić o smierci,także o własnej.Córka chyba to przyjęła,ale z synami gorzej poszło.Myślę jednak,że wspólne-dość częste-odwiedzanie grobów i rozmowy zaprocentują. Jeżeli chodzi o dyniowe szaleństwo,no cóż małpowanie jest niestety w modzie.Tu nie mam problemu-w naszej rodzinie dzieci myślą-dzięki Bogu.
  • Herod
    20.10.2013 13:34
    Jak Ksiądz widzi temat jest ważki.
    można się zorientować choćby po reakcjach , żywych , nie reżyserowanych .
    Oficjalni , naczelni duszpasterze takich tematów unikają.

    Dla szeregowego wyznawcy jest to niezwykle ważne , nie poświęca się swego zapału, wyrzeczeń itd.
    na rzecz idei , wiary, misji [ jak go zwał tak zwał ] która albo jest z gruntu fałszywa, albo jest po prostu kiepsko realizowana.

    Jeżeli opcję pierwsza a priori odrzucamy zostaje tylko ta druga.
  • Stanisław_Miłosz
    20.10.2013 15:48

    To prawda, podłoże jest podatne. Jest podatne bo taka jest natura człowieka: nieodporność na grzech. Adam, Ewa, etc. Historia jest długa, Ksiądz wie lepiej, nie będę rozwijał.

    Ale, by na glebie coś bujnie wyrosło nie wystarcza by gleba była, by była najrzyźniejsza nawet: glebę trzeba uprawić, po zasiewie chude roślinki pielęgnować. I tak właśnie jest z "nowym obyczajem" halloween.

    Dokładnie tak jak w każdej innej dziedzinie życia: ktoś ją uprawia, ktoś sieje, ktoś nawozem wzmacnia, ktoś okopuje i chucha.

    To nie tylko głupie bezmyślne naśladownictwo. To nie tylko wygłupy z których się wyrasta. To cały przemysł (w Polsce na szczęście jeszcze to tylko partyzantka), który "szuka targetu", nad "targetem" pracuje by wbudzić w nim, której być może nie ma, promuje "produkt" jako fajny, nieszkodliwy, wreszcie sprzedaje i ... dobrze sobie z tego żyje.

    Ale, znowu ale, tu też nie idzie tylko o kasę, gdy się bowiem pójdzie tropem "kto trzyma kasę" w tym przemyśle, to się dojdzie do ideologów (pożytezcznych idiotów nigdzie nie brak), a w kolejnym kroku do ... satanistów. Bardzo wąskiego gremium wierzących w Kłamcę. Wierzących wcale nie tak prostacko, jak niektórzy rodzimi "sataniści" od znęcania się nad kotami, czy nawet sam twórca biblii szatana.

    Ci "na szczycie piramidy kłamstwa" pielęgnują bardzo dawną tradycję, biblijnych i babilońskich czasów sięgającą. Wierząc w szatana wierzą jednak w Boga, bez Boga wiara w zwycięstwo szatana nad Bogiem była by przecież bez sensu. A oni przecież głupi nie są.

    Co napisałem, to nie jakieś wymysły, to fakty, szatańska pycha bierze bowiem niekiedy górę i sami o sobie co nieco ujawniają. Ostatnio nawet, może ośmieleni sukcesem, coraz częściej.

    Co napisałem, to nie polemika z Księdzem, to tylko uzupełnienie. By obraz był przejrzystszy. I by łatwiej było się na to, jedno z wielu przecież ich autorstwa, zagrożenie immunizować.

     

  • kratka
    20.10.2013 19:21
    Słowo "oswoić się" pachnie przyzwyczajeniem, spowszednieniem, rutyną... Jest bezduszne. Formalistyczne. Nie wiem, czy dobrze jest zestawiać to słowo z powagą i majestatem śmierci. Może inaczej, np. "przybliżyć"..
    Bo nie sposób "oswoić się", przejść do porządku dziennego nad śmiercią bliskich. Nawet jeśli jest nagromadzenie tych śmierci.
  • Gość
    21.10.2013 18:32
    Piękny i mądry artykuł. Niestety, ale nawet w szkołach obok zbierania zniczy na zapomniane mogiły na wschodzie, stoi wydrążona dynia ze złośliwym uśmiechem. A zwyczaj cukierek albo psikus = złóż ofiarę to nic złego ci nie zrobimy- brzydki zwyczaj, a jednak bardzo popularny. Szkoda tylko, że piękny zwyczaj zanika zwyczaj chodzenia kolędników, którzy śpiewają, tańczą, w nowy rok składają życzenia, zdrowia, szczęścia, błogosławieństwa. Mówią złóż ofiarę to mi ci pobłogosławimy, a nie złóż ofiarę to ci nie zrobimy krzywdy...
    Szkoda... i to w dodatku Katolicy, kultywują cześć bóstwom pogańskim.
    Przykro...
    A to takiej szkoły nie przyjemnie się chodzi. demokracja...
  • Ajja
    22.10.2013 08:18
    Odwiedziłam kiedyś bodaj największy cmentarz Europy - Zentralfriedhof we Wiedniu. Gigantyczna nekropolia z dzielnicami przeznaczonymi różnym wyznaniom. Zaszokował mnie widok kwatery dla dzieci. Niemal wszystkie groby to mniej lub bardziej zaniedbane ziemne kopczyki, na ogół z "urzędową" drewnianą tabliczką na dwóch krótkich nóżkach zamiast krzyża. Chyba jedyne groby które ktoś najwyraźniej odwiedzał i dbał o nie to groby na których były nazwiska słowiańskie i bałkańskie. Pytam tubylców, dlaczego tak tu jest, czy to groby porzuconych dzieci? Nie, po prostu psycholog radzi tu rodzicom, żeby nie chodzili na grób, żeby szybciej wyjść z żałoby. Nie pojmuję... Mówi się, że śmierć jest Wiedeńczykiem, że tu ludzie uwielbiają wystawne pogrzeby - jest tu nawet Muzeum Pogrzebowe. I faktycznie, jest wiele grobów bardzo wystawnych, odwiedzanych. Ale te dzieci - zapomnieć!
    • M.R.
      22.10.2013 20:30
      W Anglii akurat jest inaczej. Tu akurat cmentarze są albo bardzo zaniedbane, zamiast grobowca funduje się ławkę na przystanku, albo w parku, ku pamięci: "Drogiej Liz, która gotowała dobre obiady dla całej rodziny." "Bertowi, który lubił spędzać czas pod swoim samochodem." Natomiast na cmentarzach brak grobów nowszych niż prawie stuletnie. Różnica wyraźna jest na cmentarzach tzw. żywych chrześcijan, czyli tych wyznań, który Polsce traktowane są jako sekty. Te cmentarze nie różnią się od polskich, a groby są zadbane.
      Cmentarze katolickie, to trochę inna historia. Generalnie groby zapraszają do pozostania na dłużej, szczególnie groby dziecięce stanowią zaproszenie do zabawy. A to Chatka Puchatka jak żywa, a to domek lalek Barbie, a to grobowiec jak z klocków lego, albo warsztat Boba budowniczego.
      Zresztą przyznam, że na żadnym pogrzebie się tak dobrze nie bawiłem, jak na pogrzebie angielskim. Umarł świetny facet, który był dyrektorem szkoły moich dzieci i zbudował od podstaw niesamowitą szkołę katolicką. Miał wielu przyjaciół i był powszechnie szanowany. Więc urządzono mu pogrzeb w katedrze anglikańskiej, bo kościół katolicki nie był w stanie pomieścić wszystkich chętnych. Przyszło kilka tysięcy chętnych, a główną część Mszy pogrzebowej, która trwała kilka godzin, zajmowały wspomnienia i anegdoty jego przyjaciół i współpracowników. Przez większość czasu przez Kościół przetaczały się salwy śmiechu. Co lepsze opowieści były nagradzane oklaskami. Wyszedłem z przekonaniem które miałem już znacznie wcześniej, że facet był niesamowity, jeden z tych jakich mało. Szczerze powiem, że polskie pogrzeby mnie dobijają. To są pogrzeby kryptopogańskie.
      Zadziwiają mnie też ludzkie marzenia.Z jednej strony ludzie wpadają w zachwyt, bo ktoś z obsesją śmierci sobie coś tam zapobiegawczo powycinał (unikanie choroby, cierpienia i śmierci, przez wycinanie organów, które mogłyby zachorować), z drugiej widzę głupawe tytuły w polskim internecie: "za 30 lat osiągniemy nieśmiertelność". Czemu akurat 30 lat, czemu nieśmiertelność? Jak byłem dzieckiem, Ruscy obiecywali, że za 30 lat każdy będzie miał własną rakietę. Rakiety wyszły za drogo? A tak, Putin chce zostać cyborgiem. Oby jak najszybciej, przynajmniej będzie jednego dyktatora mniej. Poza tym co to jest za cel? Za trzydzieści lat mam dostać dożywocie na Ziemi? Wypraszam sobie. Ja już jestem nieśmiertelny i mnie nie interesuje tkwienie tutaj po wsze czasy. Najgorszemu wrogowi tego nie życzę! Całe dorosłe życie przygotowuję się na najważniejszy moment mojego życia, kiedy wreszcie zobaczę Jezusa twarzą w twarz. Nie potrafię nie myśleć o ostatnim dniu mojego życia na Ziemi inaczej niż Z RADOŚCIĄ, doczekać się go nie mogę, a tu mi ktoś chce odebrać największą nadzieję i radość mojego życia? Doprawdy, ateiści nie mają umiaru. Na szczęście znam się na biochemii i wiem, że to bzdury. Póki co perpetum mobile nam nie grozi.
      Przy czym nie rozumiem tego ukrywania umierających przed dziećmi. Często umiera ktoś z najbliższych - bardzo ważny dla dziecka: dziadek, babcia, ktoś z rodziców, czasem ktoś z rodzeństwa. I chroni się dziecko przed zobaczeniem umierania, momentu przejścia do wieczności. To jest dopiero trauma! Jak ktoś bliski gdzieś wyjeżdża, to go szykujemy, żegnamy, odwozimy, odprowadzamy. A ukochanego dziadka, babci, matki, ojca nie wolno, bo co? Dziecko nie może się pożegnać z kimś najbliższym, kogo prędko nie zobaczy i kto jest dla niego bardzo ważny. Przed czym to niby je ochroni, jeśli się nie dowie jak wygląda umieranie, starość, choroba, przechodzenia do wieczności? Co to za pokolenia "ludzi" teraz rosną? To mają być chrześcijanie? No tak, oswajamy życie wieczne przy pomocy dyń, wampirów i kościotrupów. Piękna perspektywa, nie ma co...
      • Ajja
        22.10.2013 22:40
        Z tymi ławkami "ku pamięci" to fajny pomysł, też zwróciłam na to uwagę będąc w UK.
        Akurat idea pogrzebu kościelnego z anegdotami i śmiechem na nabożeństwoe kompletnie do mnie nie przemawia, ale można takie wypominki zorganizować w ramach polskiej stypy ;-)
      • M.R.
        24.10.2013 00:31
        Akurat tego, że na moim pogrzebie ludzie będą się dobrze bawili jestem pewien, bo o to zadbałem. Nie należy poważnych spraw pozostawić przypadkowi, a już na pewno, spraw które mnie osobiście dotyczą, a w które masa tzw. życzliwych urzędowo, którzy zawsze się pojawiają w stosownym dla siebie czasie, z pewnością będzie chciała wetknąć swoje trzy grosze. Za życia aż tak życzliwi nie byli, więc i na pogrzebie mogą sobie darować (bo inaczej będzie im niemiło). O moich najbliższych jestem spokojny, mamy wszystko przetrenowane, a oni dadzą sobie doskonale radę beze mnie, nawet jeśli teraz może mają jeszcze jakieś wątpliwości. Wszystko we właściwym czasie. To jest zresztą moje pożegnalne życzenie dla znajomych: Dobrze się bawcie na moim pogrzebie, bo sami wiecie, że smutasów całe życie unikałem. Jeśli nie przyszedłeś tu się cieszyć razem ze mną, to "spadówa". Smutny chrześcijanin, to żaden chrześcijanin, więc trafiłeś tu przez ewidentną pomyłkę.

        Dobrze, ale na tym koniec mojego udziału w tej dyskusji o upadku chrześcijańskiego obyczaju w Polsce. Ksiądz miał jak zwykle rację, ale to jest wołanie na pustyni, w kraju, którego już nie ma, tylko mieszkańcy jeszcze tego nie zauważyli. Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, dlatego ja wyjechałem, a taka jedna moja znajoma, która też ma wszystko dobrze poukładane (czyli ma nierówno pod sufitem) i jest bez zobowiązań, na emeryturę sprzedała wszystko co miała i przeniosła się na emigrację wewnętrzną w Pieniny. W jej przypadku bardzo to rozsądnie. Nikt nie likwiduje z dnia na dzień kury znoszącej złote jaja, póki da się ją jeszcze robić w balona.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg