Ktoś ma krewnego na odpowiedniej POsadzie to nie ma strachu, zawsze praca nieforsowna, a popłatna się znajdzie, mieszkanie komunalne również, tudzież zlecenia dla firmy szkoleniowej typu krzak. W tym sensie klientyzm.
Sytuacja materialna wcześniejszych pokoleń doby PRLu była jeszcze trudniejsza, o czasach wojny nawet nie wspomnę, a mimo to dzietność była dawniej większa. Prawda jest taka że rozmiłowaliśmy się w życiowej wygodzie i dostatku i dlatego właśnie rodzi się tak mało dzieci.
Tak coś w tym jest. Jednak jest jeszcze jedna sprawa. Otóż jeśli masz dzieci poniżej 18 roku życia i kiepskie warunki to istnieje ryzyko, że urzędasy zechcą zabrać Ci te dzieci bo nie masz odpowiednich warunków. Myślę, że również dlatego ludzie boją się mieć dzieci na dzień dzisiejszy, jeśli nie mają zbyt wiele pieniędzy i w dodatku mają kiepskie warunki bytowe. Podczas wojny chyba się nie zabierało dzieci z powodu kiepskich warunków, a teraz może wojny nie ma, ale widać, że urzędnicy, którzy z byle powodu zabierają dzieci są gorsi od wojny.
swoją drogą - opisywana tu (http://krakow.gosc.pl/doc/1477712.Dramat-rodziny-Bajkowskich) sprawa Bajkowskich znalazła swój finał: http://www.krakow.po.gov.pl/decyzja-prokuratury-dotycz%25C4%2585ca-rodziny-b.html Decyzja prokuratury dotycząca rodziny B.
Prokuratura Rejonowa w Krakowie – Podgórzu umorzyła postępowanie w sprawie fizycznego i psychicznego znęcania się nad małoletnimi dziećmi, zaistniałego w okresie od nieustalonego roku do marca 2013r. w Krakowie, wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego oraz w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej małoletnich, zaistniałego w tym samym okresie czasu wobec braku znamion przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego i braku interesu społecznego w objęciu ściganiem z urzędu występku prywatnoskargowego.
Czekamy na odszkodowanie, bo w to, że ktoś straci pracę albo nawet premię - nie wierzę.
Łukaszu, jasne, że sytuacja się zmieniła, ale to nie jest tylko kwestia wygody rodziców, ale też presji społecznej - weź pod uwagę, że warunki, które kiedyś były do zaakceptowania, teraz mogą doprowadzić do odebrania dzieci rodzicom. No i - nie gloryfikując bynajmniej PRL-u - wtedy wszyscy mieli pracę i pensję, nawet jeśli niską i nikomu niepotrzebną, a teraz? Ja i mój mąż mamy stałe umowy o pracę, więc spodziewamy się wkrótce potomstwa. Ale wśród naszych znajomych rówieśników (absolwentów warszawskich - głównie państwowych - uczelni) stanowimy WYJĄTEK. Dodam, że mieszkamy w Warszawie, gdzie teoretycznie z pracą jest najmniej źle... Jeśli już ktoś pracuje, to są to umowy o dzieło albo umowy zlecenia. Nie mam prawa się dziwić, że odpowiedzialni ludzie w takiej sytuacji boją się założyć rodzinę.
Gdybym tak myślał nigdy bym nie zdecydował się na małżeństwo. Jeśli masz dwie ręce i chęci do pracy, to utrzymasz rodzinę.
Gdy żeniłem się byliśmy na studiach a oprócz tego żeby zarobić na mieszkanie i utrzymanie pracowaliśmy (podczas studiów). Po studiach przyszły nasze dzieci i też nigdy nie myśleliśmy o nich w kategoriach takich "Czy nas stać na dzieci".
Dziś mamy "czworo wspaniałych" - szkoła - gimnazjum - liceum - studia - ale uwierz mi, nigdy nie myśleliśmy o decydowaniu się na kolejne dzieci przez pryzmat pieniędzy.
To tylko męski punkt widzenia, dobry ale nie do końca. Razem zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie... Poza tym jest przecież Bóg i w sprawach materialnych też można na niego liczyć.
Jak zakładałem rodzinę - utrzymywaliśmy się ze stypendium naukowego+jakieś zlecenia. Jak się rodziła 1 córka - tego samego dnia rozmowa o pracę (udała się). Do tego "załatwiając formalności" ślubne - trafił nam się wynajem domku - prawie za bezcen. Pan Bóg prowadzi jak ktoś Mu zaufa..
@aaa Nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Napisałem jasno "jak zakładałem rodzinę" - czyli w momencie przyjęcia sakramentu małżeństwa. Na tym etapie - była nas 2. Dziecko pojawiło się rok później...
To prawda z tymi pieniędzmi. Weźmy naszą sytuację - 2 dzieci, jedna pensja, nie starcza nam na życie na cały miesiąc , współutrzymują nas teściowie, ech...I za co mam się rozmnażać dalej? Teraz już tylko ścisły NPR.
U mnie w kosciele był dziś fragment z Pisma Św " Nie troszczcie się zbytnio o swe życie o to comacie jeść co macie pić, ani o swoje ciało czym przyodziać je tak mówi Pan" , po nim ksiądz powiedział kazanie, że wiele osób najpierw chce mieć dużo kasy i samochód a potem dzieci, że trzeba bardziej Ufać Opatrzności Bożej, i otworzyć się na przyjmowanie dzieci. Ale szczerze mówiąc to przecież za coś trzeba dzici wykarmić jak się urodzą, ubrać, a jeśli przynajmniej jeden z małżonków nie ma pracy to chyba nie jest łatwo to zrobić gdy jest się odpowiedzialnym. Poza tym w Pismie Św jest napisane, że kto nie pracuje niech nie je". Myślę,że gdyby było więcej miejsc pracy to ludzie by chętniej brali ślub, przecież za niego terz trzeba zapłacić- czyż nie?
Odnoszę wrażenie, ze Polska wraca do struktur feudalnych...
zlecenia dla firmy szkoleniowej typu krzak. W tym sensie klientyzm.
Jednak jest jeszcze jedna sprawa. Otóż jeśli masz dzieci poniżej 18 roku życia i kiepskie warunki to istnieje ryzyko, że urzędasy zechcą zabrać Ci te dzieci bo nie masz odpowiednich warunków. Myślę, że również dlatego ludzie boją się mieć dzieci na dzień dzisiejszy, jeśli nie mają zbyt wiele pieniędzy i w dodatku mają kiepskie warunki bytowe.
Podczas wojny chyba się nie zabierało dzieci z powodu kiepskich warunków, a teraz może wojny nie ma, ale widać, że urzędnicy, którzy z byle powodu zabierają dzieci są gorsi od wojny.
http://www.krakow.po.gov.pl/decyzja-prokuratury-dotycz%25C4%2585ca-rodziny-b.html
Decyzja prokuratury dotycząca rodziny B.
Prokuratura Rejonowa w Krakowie – Podgórzu umorzyła postępowanie w sprawie fizycznego i psychicznego znęcania się nad małoletnimi dziećmi, zaistniałego w okresie od nieustalonego roku do marca 2013r. w Krakowie, wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego oraz w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej małoletnich, zaistniałego w tym samym okresie czasu wobec braku znamion przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego i braku interesu społecznego w objęciu ściganiem z urzędu występku prywatnoskargowego.
Czekamy na odszkodowanie, bo w to, że ktoś straci pracę albo nawet premię - nie wierzę.
Nie "nie chce", tylko nie może!
Kto zakłada rodzinę, jeżeli nie może zapewnić jej utrzymania? Tylko człowiek głupi.
Gdy żeniłem się byliśmy na studiach a oprócz tego żeby zarobić na mieszkanie i utrzymanie pracowaliśmy (podczas studiów). Po studiach przyszły nasze dzieci i też nigdy nie myśleliśmy o nich w kategoriach takich "Czy nas stać na dzieci".
Dziś mamy "czworo wspaniałych" - szkoła - gimnazjum - liceum - studia - ale uwierz mi, nigdy nie myśleliśmy o decydowaniu się na kolejne dzieci przez pryzmat pieniędzy.
Bo ufaliśmy i ufamy bardziej Bogu, niż sobie...
Nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Napisałem jasno "jak zakładałem rodzinę" - czyli w momencie przyjęcia sakramentu małżeństwa. Na tym etapie - była nas 2. Dziecko pojawiło się rok później...
" Nie troszczcie się zbytnio o swe życie o to comacie jeść co macie pić, ani o swoje ciało czym przyodziać je tak mówi Pan" , po nim ksiądz powiedział kazanie, że wiele osób najpierw chce mieć dużo kasy i samochód a potem dzieci, że trzeba bardziej Ufać Opatrzności Bożej, i otworzyć się na przyjmowanie dzieci.
Ale szczerze mówiąc to przecież za coś trzeba dzici wykarmić jak się urodzą, ubrać, a jeśli przynajmniej jeden z małżonków nie ma pracy to chyba nie jest łatwo to zrobić gdy jest się odpowiedzialnym. Poza tym w Pismie Św jest napisane, że kto nie pracuje niech nie je".
Myślę,że gdyby było więcej miejsc pracy to ludzie by chętniej brali ślub, przecież za niego terz trzeba zapłacić- czyż nie?