Już od dłuższego czasu zauważam taką tendencję - zwierzę ważniejsze od człowieka, "święte" pieski, "moje dzieci" kotki... Ludziom się w głowach poprzewracało zupełnie, bardziej emocjonalnie podchodzą do zwierząt niż do innych ludzi, a wegetarianizm zaczyna sobie poczynać coraz śmielej jako ideologia. I mamy skutki "naukowe". Ciekawe, co będzie dalej...
A kto powiedział, że jakiś człowiek jest ważniejszy od świni/psa/królika/myszy itd? Przecież każdy ssak i ptak jest na równi z nami świadomy, myślący i czujący. Gatunkowistka i egoistka...
Jedyne sensowne, co mogę tu zrobić, to polecić Państwu książkę "Ksenofobia i wspólnota" (autorstwa Z.Musiał i B.Wolniewicz, wyd. ANTYK). Choć nie ze wszystkim, co piszą tam autorzy się zgadzam (choć to naprawdę wyjątki), jest to świetna pozycja, bo pozwala zrozumieć skąd wzięły się tego rodzaju absurdalne pomysły (trzebaby też powiedzieć skąd się biorą w człowieku). Uprzedzę tylko, że warto czytać cierpliwie, bo nie zawsze od razu jest jasne jakie jest stanowisko autorów w poruszanych kwestiach, stanowisko to niejako wyłania się stopniowo wraz z narracją autorów. Ale myślę, że warto poszerzyć horyzonty poza nurtem mainstreamu.
Kiedy brak Boga w sercu to ludzie całkowicie sie zatracaja w każdej dziedzinie życia i nic nie pomoże wykształcenie, inteligencja czy wysoka pozycja w społeczeństwie. Tak było od zawsze i bedzie do samego końca dlatego lepiej nie liczyc zbytnio na ludzi. Warto ciągle powtarzać sobie to najpiękniejsze zdanie "Jezu ufam Tobie" bo na Niego na pewno możemy liczyć.
Ja zupełnie nie rozumiem Redakcji! Kiedy pisałem kiedyś o osobnikach z jednego miotu, zostałem przez Redakcję publicznie potępiony, a tu czarno na białym widać, że NAUKOWO miałem rację. A Redakcja się dziwi, że ktoś organizuje konferencję naukową na swój temet. No byłoby dziwne, gdyby np. krowy organizowały konferencję o ludziach. Zresztą zostało to już opisane dawno temu w "Folwarku zwierzęcym". Redakcja najwyraźniej należy do miotu zapóźnionego w rozwoju cywilizacyjnym. Trzeba iść z postępem!
Komu zależy nas na zrównaniu człowieka ze zwierzęciem? Na zatarciu różnicy pomiędzy nimi? Wiadomo. Komuś kto chce wytrzeć ze świadomości człowieka, że jest Dzieckiem Boga. Upodlić go i upokorzyć. Mamy wciąż tego samego wroga, tylko inaczej nas atakuje. Bądźmy czujni, bo...krąży jako lew...
Kochany Gościu Niedzielny! No nie musi być aż tak źle jak sugerujecie. Przypomniała mi się tutaj historia z rekolekcji akademickich w Kokoszycach.
Siedzieliśmy przy śniadaniu i rozmawialiśmy. Puentując pewien dyskutowany problem powiedziałem: mój przyjaciel Pigularz też wyznaje zasadę, że lepsza marchewka i jabłko niż suchy chleb.
Dyskutanci wiedzieli, o kogo chodzi, bo prawie cała grupa Odkrywania Wiary jeździła na moje wachty do Zbrosławic i wielu fascynowały konie.
Jednak dla siedzącej naprzeciw, lekko „nawiedzonej” okularnicy nie było to zrozumiałe. Zmrużyła oczy i zapytała: „kto to jest ten Pigularz?”
Koń, mój ulubiony koń – odpowiedziałem bez namysłu.
Przez twarz okularnicy przeszedł grymas obrzydzenia i maksymalnie pogardliwym tonem wycedziła: „wiesz, to z tobą musi być już bardzo źle. Naprawdę źle, skoro szukasz sobie przyjaciół wśród koni!”
Wierzcie mi, że na te słowa moi przyjaciele przy stole prawie ze śmiechu się nie udławili. Gdyby biedna wiedziała, że ja tych końskich przyjaciół miałem wtedy 54 pod opieką.
Nie ma nic złego w fizycznym i psychicznym kontakcie ze zwierzęciem. Wiem, wiem niektórym wszystko się od razu kojarzy z …. Ale przecież nie o to chodzi.
Jak siedzisz na koniu to masz z nim kontakt fizyczny czy nie? Oczywiście, że tak. Oczywiście, że kontakt psychiczny też.
Muszę zdradzić, że to wspaniałe doświadczenie, niemające nic wspólnego z tym, co się niektórym wydaje.
Z tego powodu podpis pod zdjęciem kozy, z pytaniem „do ślubu?”, więcej mówi o wyobraźni podpisującego, niż relacjach człowieka z sympatycznymi stworami, jakimi dobry Bóg również zasiedlił Ziemię.
Jeśli przygarniesz głodnego psa, nakarmisz go i zapewnisz mu godny byt, nigdy cię nie ugryzie.Oto zasadnicza różnica pomiędzy psem a człowiekiem" Mark Twain
"Nie ma nic złego w fizycznym i psychicznym kontakcie ze zwierzęciem. Wiem, wiem niektórym wszystko się od razu kojarzy z …. Ale przecież nie o to chodzi." Środowisku, które organizuje konferencję, chyba jednak właśnie o TO CHODZI.
Bardzo mi miło, że są ludzie, którzy potrafią wypośrodkować i manifestują raczej miłość do boskich stworzeń niż nienawiść do ludzi o innych poglądach. W mojej podstawówce organizowano kiedyś zbiórkę pieniędzy na schronisko dla zwierząt. Katecheta oburzył się, że "nie na biedne dzieci" i że "po co to". Czy jest coś złego w miłosierdziu względem braci mniejszych i czy wynoszenie człowieka ponad wszystko musi się wiązać z pogardą względem innych perspektyw? Dlaczego niektórzy wierzący z taką lekkością i pogardą deprecjonują to, co robi się dla zwierząt. Czy to jest całkiem w porządku, kiedy jesz na śniadanie jajko kury, której ucięto dziób i skrzydła i która całe życie spędziła w zatłoczonej klatce, nigdy nie widziała świata? Cierpienie jest zawsze cierpieniem, a miłość ma charakter bardziej uniwersalny niż tylko miłosć dodrugiego człowieka. Miłośc. Czy w świetle polskich sporów światopoglądowych to słowo ma jeszcze jakąś wagę? PS. Ideę konferencji gorąco popieram
Zupełnie jakbym słuchał argumentów z dyskusji o gender. Na zarzut o absurdalność wielu aspektów tej ideologii słyszymy: no ale przecież kobiety mają prawo do równouprawnienia. Owszem, mają prawo, tylko że w ideologii gender nie o to chodzi.
I tutaj znowu, na zarzut o absurdalność niektórych punktów konferencji słyszymy: ale przecież zwierzęta mają prawo do dobrego traktowania przez ludzi. Owszem, mają prawo, tylko że organizatorom tej całej konferencji wcale nie o to chodzi.
Jak to już ktoś słusznie skomentował - "niektórym się wszystko kojarzy". To smutne, że dla GN kontakt ze zwierzęciem od razu oznacza zoofilię, a próbę przyjrzenia się relacji kulturowej między człowiekiem, a zwierzętami uważa się za niepotrzebną (bo lepiej, gdyby wszystkich zmusić do bezrefleksyjnej wiary, że Bóg stworzył zwierzęta, żebyśmy je jedli?). W wolnym kraju naukowcy i badacze mogą z tego co wiem badać co chcą. Dlaczego więc nie zwierzęta? Ich miejsce i stosnek do nich w różnych kulturach i religiach? To dobrze, że są ludzie zdolni do refleksji nad raz ustalonymi podziałami i jakoś nie wydaje mi się, żeby w skutek tej dyskusji ludzie stracili wszystkie prawa na rzecz zwierzęt... Trochę odchodząc od tematu - skoro antyaborcjoniści mogą organizować prostety i przekonywać ludzi do swoich racji, czemu nie mogliby tego robić wegetarianie?
Ciekawe...konferencja nt. roli zwierząt w różnych kulturach okrzyknięta przez GN jako zoofilia. Zauważmy, że w naszej, europejskiej kulturze pies jest zwierzęciem domowym, w Chinach natomiast jest dobrym przysmakiem. W innym przypadku : krowa u nas jest dobrym przysmakiem, ale w Indiach jest zwierzęciem świętym. Różne kultury różnie traktują zwierzęta. Poza tym chyba od lat uczą w szkołach (mnie także uczyli), że człowiek należy do królestwa zwierząt. Więc - w czym rzecz?
Zagadnienia do dyskusji? Dyskutować może i jest o czym. Choćby dla zabicia czasu. Ale już sama werbalizacja "zagadnień" to BEŁKOT. Jak więc będzie wyglądała ta "dyskusja", to normalnemu człowiekowi strach pomyśleć.
I to spece od "badań literackich"! Wstyd, hańba, intelektu gangrena.
Nie pierwszy to przypadek, gdy właśnie naukowcy od literatury się genderyzują. Albo zatem coś z tymi naukowcami, albo z tą "naukową" dyscypliną nie tak. Rozumiałbym, że jacyś psychologowie, psychiatrzy - z psycholami obcują, w zawodową chorobę popadają. Ale literaturoznawcy?! :o Belle lettre i bełkot. Wszystko opada.
Szanowny Panie Stanisławie. Proszę nie traktować w ten sposób konferencji. "Zwierzęta i ich ludzi" to tytuł, który mówi o odpowiedzialności ludzi za zwierzęta - hodowlę, żywienie, opiekę medyczną i nienarażanie ich na cierpienie fizyczne. Dlaczego literaturoznawcy? Oni są inicjatorami tego przedsięwzięcia, a zostali zaproszeni naukowcy różnych dziedzin, którzy poszerzą nasze widzenie zwierząt. I nie idzie o to, by zwierzą stało się równe człowiekowi - a o to, byśmy potrafili być odpowiedzialni za los zwierząt, tak, jak czujemy się odpowiedzialni za los naszej Planety. Czy to nie zasługuje na zbadanie? Pozdrawiam wszystkich uprzedzonych.
Ludzie od wieków dyskutowali o roli zwierząt w świecie człowieka w kontekście ich relacji. Jest masa wierszy poświęconych ukochanym zwierzakom. Nie chodzi o zrownanie zwierząt z ludźmi tylko o dyskusję na temat zmieniających się w świecie stosunków międzygatunkowych. Człowiek to też zwierzę, tyle że posiadające duszę i zdolność do uczuć wyższych. W literaturze i filizofii kwestie te poruszane od początków myślenia. Co więc złego, że taka debata się ma odbyć? Dyskusja - więc można wziąć w niej udział i ustosunkować sie do różnych referatów tematycznych. A kwestii porusznych będzie sporo i referenci z różnych stron poglądowych.
To tylko pies, tak mówisz tylko pies... a ja ci powiem że pies to często jest więcej niż człowiek on nie ma duszy, mówisz... popatrz jeszcze raz psia dusza większa jest od psa i kiedy się uśmiechasz do niej ona się huśta na ogonie a kiedy się pożegnać trzeba i psu czas iść do psiego nieba to niedaleko pies wyrusza przecież przy tobie jest psie niebo z tobą zostanie jego dusza" B. Borzymowska
Szanowni Państwo, tytuł konferencji dotyczy odpowiedzialności nas, ludzi za zwierzęta. Że jesteśmy odpowiedzialni za ich hodowlę, żywienie, opiekę medyczną i sposób ich zabijania - bez potrzebnego cierpienia. I tak samo, jak bierzemy odpowiedzialność za naszą Planetę. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu oznacza, że musimy przyjrzeć się temu zagadnieniu, że musimy dostrzec problemy, które powodujemy my. "Ich ludzie" to wyraz bezradności, bo to przecież my mamy zwierzęta, my stoimy nad nimi. Tytuł pozornie przewrotny, ale oddający istotę sprawy. Nie doszukujmy się zbieżności z zoofilią, czy "ideologią" wegetarianizmu itd. To zwykłe zwrócenie uwagi na los naszych braci mniejszych. A terminu "holocaust zwierząt" użył po raz pierwszy J.M. Coetzee i odnosi się on do sposobu masowego zabijania, który jest bardzo okrutny. Zakładam, że użył go celowo, ale na pewno, by deprecjonować ofiary. Pozdrawiam wszystkich uprzedzonych.MM
A czy na konferencję zostaną zaproszeni sami zainteresowani o których będzie mowa - pieski, kotki, świnki - jeśli tak to ja bym chciała zgłosić mojego jamniczka!
Najlepiej, żeby sami "zainteresowani" przeprowadzili dyskusję, wyciągnęli wnioski oraz napisali prace do pokonferencyjnej publikacji. Niech w końcu przemówią własnym głosem we własnej sprawie.
Amerykańskie „Czasopismo Etyki Zwierzęcej”, wydawane przez Uniwersytet w Illinois, zwróciło się do czytelników z prośbą o większą wrażliwość przy opisywaniu zwierząt. Autorzy postulują usunięcie z dyskursu takich wyrażeń jak „robactwo”, „bestia” czy „jeść jak świnia”. Sugerują, że nawet takie słowa, jak „zwierz” czy „dziki” niosą ze sobą negatywny ładunek. W zamian proponują używanie wyrażenia „wolno żyjący”, ponieważ „dziki” jest synonimem dla słów: niecywilizowany, nieposkromiony, żyjący barbarzyńsko. Naukowcy z Oxford Centre for Animal Ethics wraz z University of Illinois i Penn State University sugerują, że używając wymienionych wyżej słów pogarszamy stosunki, które istnieją między nami a naszymi „przyjaciółmi”.
Panie Jacku! Świnie mają swój kodeks i zasady, których przestrzegają, nawet te dzikie. Można to nawet nazwać cywilizacją, jeśli uśmiechnąć się do tematu...
Jedynym całkowicie bezinteresownym przyjacielem, którego można mieć na tym interesownym świecie, takim, który nigdy go nie opuści, nigdy nie okaże się niewdzięcznym lub zdradzieckim, jest pies... ( George G. Vest)
Zabrakło mi tu nazwiska Singera. To czołowy ideolog - sam siebie uważa za filozofa i etyka - głoszący równość pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Wspiera tzw. "prawa zwierząt", proponuje "aborcję po urodzeniu" i inne tego rodzaju rozwiązania. Jego poglądy wywarły spory wpływ na ustawodawstwo, także u nas. Ustawy penalizujące np. bicie zwierząt są przez niego inspirowane. Oczywiście na nich się nie zakończy.
Poglądy Singera mają sporo krytyków takż wśród ateistycznych filozofów, niech się pan o to nie martwi. A jeśli ktoś uważa, że tak podstawowa ustawa jak ta o zakazie bicia zwierząt, natychmiast musi prowadzić do aborcji/zoofili to chyba jest bardzo mocno zacietrzewiony w swoich poglądach. Singer ma prawo do głoszenia swoich poglądów, a nikt nie musi zgadzać się z nimi wszystkimi by dostrzec, że bicie zwierząt jest złe.
Nie rozumiem - czy masz coś przeciwko ustawom zakazującym maltretowanie zwierząt tak w ogóle? czy może dlatego, że postulował je Singer? (no przecież jak można zgodzić się w czymś z Singerem!)
A propos Singera. Napisał książkę - "życie, które możesz ocalić" i jest to wzywanie ludzi mocnym głosem do wzięcie osobistej odpowiedzialności za cierpienie i śmierć ludzi oraz osobistego zaangażowania się na rzecz ludzi cierpiących w skutek ubóstwa, chorób, głodu, braku wody.
Sam Singer deklaruje, że przeznacza systematycznie na ten cel 5% (10%? - niepamiętam dokładnie) swoich dochodów i wzywa do tego innych, i na to wezwanie reagują ludzie.
To nie jest tak, że jak z kimś w jednej sprawie się nie zgadzamy to już absolutnie nie możemy się zgodzić w żadnej innej!
Było to jeszcze wtedy, gdy Papieska Akademia Teologiczna miała swoją siedzibę u Augustianów na Kazimierzu. Rozmawiałem z wyglądającym na przybitego księdzem profesorem Józefem Życińskim. Dzień wcześniej wrócił z wykładu, który wygłosił dla pewnego KIK-u w południowej Polsce. Dużo powiedziane wygłosił, lepiej powiedzieć miał wygłosić gdyż działacze klubu demonstracyjnie spotkanie opuścili.
Późniejszy biskup wzdychał z rezygnacją, wiesz mówił, niektórzy katolicy ciągle odrzucają naukę, jako drogę do poznania Bożego Stworzenia. Kiedy zacząłem mówić o Darwinie, oni już niczego więcej słuchać nie chcieli. Nawet nie doszedłem do Huxleya, myślałem, że choć o mydlanym Samie (tak Życiński nazywał zawsze Wilberforcea) chcą posłuchać, ale nie, oni po prostu wyszli.
Kim byli ci działacze - zapytałem.
Wiesz ich poglądy na Świat mogę streścić w jednym zdaniu. Bereza dla zbereźników – odpowiedział.
Po tym zdaniu profesor uśmiechnął się nieznacznie, ale nie wyglądał na pocieszonego. Wiem, że dobrze rozumiał zasady akademickiej dyskusji i bolał go zawsze fanatyzm. Prywatnie sądzę, że bał się go jak ognia.
Czytając niektóre zamieszczane tu komentarze przypomina mi się ten smutek Życińskiego, smutek nad niechęcią katolików do dysputy.
Wszak konferencja się jeszcze nie odbyła, a ile zwyczajnego zacietrzewienia prezentują niektórzy dyskutanci. Wiedzą oni już lepiej, co na tej konferencji będzie się działo. Przecież można jechać i zabrać głos?
Panie Alpejski, niech się Pan tak nie smuci. Te osoby pewnie po prostu wiedziały, kim był bp. Życiński i jaką działalność prowadził.
A te wszystkie konferencje i "dysputy" odbywają się jakoś tak dziwnie w gronie samych swoich, ludzi ze środowisk skrajnie lewicowych, ew. z dodatkiem środowiska TP, Więzi i Znaku. Na inne dysputy, jak wiadomo, rektorzy uczelnie zgody nie wydają. Nie będę przypominał incydentów niewpuszczenia na sale niezależnej młodzieży.
Nie nazywajmy więc lewackiego monologu dyskusja i dysputą. A lewackiego fanatyzmu trzeba rzeczywiście bać się jak ognia, bo w jego wyniku wymordowano ponad sto milionów ludzi. Wszystko jednak wskazuje, że to nie koniec.
Nauczono mnie mówić o ludziach takimi, jakimi ich znałem, nie słucham pogłosek i plotek. Pamiętam Życińskiego, jako dobrego człowieka i wybitnego intelektualistę, jakich teraz kościołowi brakuje i modlę się za jego duszę. Jestem Bogu wdzięczny za dar spotkania z profesorem bez względu na to, co inni o nim opowiadają.
Z całym szacunkiem, ale biskup Życiński już nie żyje i zapewne stanął przed obliczem Boga ze swoimi wszystkimi winami i zasługami. Jeśli Pan czuje się władny, aby go sądzić, to proszę bardzo.
Ja pisałem o sytuacji dysputy intelektualnej, jak pan zauważył lat osiemdziesiątych (Augustianie) nikt nie słyszał wtedy o zarzutach wobec jeszcze profesora i późniejszego biskupa.
Z tego, co Pan pisze wnioskuję, że proponuje Pan strategię okopania się i trwania w szańcach katolickiej twierdzy. Jak mawiał znakomity badacz architektury obronnej profesor Janusz Bogdanowski, wszystkie uważane za nie do zdobycia twierdze w końcu były zdobywane. Dlatego strategia to samobójcza, o tym też mówił i nauczał Życiński.
Nauka i wiedza zbliżają do Boga pozwalają cieszyć się pięknem jego stworzenia, jego rozumieniem. Chrześcijanin uzbrojony w wiedzę nie będzie się lękał żadnej dysputy z lewactwem.
Walczmy mając Boga i wiedzę za sobą, to o wiele więcej niż fanatyzm i ideologie, które staną przeciw nam.
Inaczej pozostanie nam tylko beczeć jak stado baranów, że lewactwo przybiera na sile...
Kiedy obserwuję zapisy dyskusji, to widzę, że tylko te środowiska rzeczywiście rozmawiają podczas dyskusji intelektualnych. Jakoś konserwatyści częściej zakrzykują niż rozmawiają. Może dlatego nie są zapraszani? Ja też nie zapraszam do domu ludzi, którzy mi przerywają w dyskusji.
...przydałoby się zrównanie w prawach ludzi i kosmitów - to kompromitacja, że nikt nie pamięta o kosmitach - aha, i musi być KONIECZNIE ministerstwo...
Panie Magdaleny. Chciałbym tylko zwrócić uwagę tylko i aż na kontekst sprawy.Otóż konferencja jest organizowana przez środowisko które reprezentują osoby, które odmawiają prawa do życia nienarodzonym dzieciom. To jest zwykła hipokryzja.
Dlaczego Pan tak uważa? Ktoś konkretny? To uogólnienie wydaje mi się nadużyciem, ponieważ te dwie sprawy należą do innych porządków i nie mieszałabym ich tak pochopnie. Chodzi o zwykły odruch niekrzywdzenia słabszych (to dotyczy także nienarodzonych dzieci) i nienadużywania władzy, którą niewątpliwie posiadamy.
Przecież człowiek jest zwierzęciem (cieleśnie, materialnie)! Jedyne, co nas od zwierząt różni, to posiadanie pierwiastka duchowego (czy duszy), ale tym ma się zajmować nie nauka (chyba że teologia) lecz sztuka czy religia! W wielu nurtach w wielu naukach traktuje się człowieka właśnie z perspektywy zwierzęcej, biologicznej by właśnie uniknąć ideologii i zafałszowań antropocentrycznych i móc konstruować wiedzę (nie wiarę czy sztukę).
''Międzygatunkowe próby zbliżenia. Kontakt cielesny i psychiczny w relacjach ludzi i innych zwierząt'' - nie rozumiem się czepiania tego tytułu. Toż w psychologii są podobne, o głaskaniu kota i rozładowywaniu stresu w ten sposób, przywiązaniu psa do właściciela i na odwrót itp.
Mój Boże... tylko czekam, aż napisze o tym episkopat. Przerażają mnie ignorancja i uproszczenia myślowe, jakie prezentowane są przez autora artykułu. Przekroczenie antropocentryzmu to jedna z najważniejszych zdobyczy myśli humanistycznej drugiej połowy XX wieku! Animal studies, studia nad wielorakimi aspektami relacji między człowiekiem a zwierzęciem, wyrastają natomiast z solidnych podstaw i konkluzji nauk ścisłych, w tym etologii i socjobiologii. Proszę sobie poczytać na ten temat w opasłej publikacji Jacka Lejmana "Ewolucja ludzkiej samowiedzy gatunkowej". Zajmuję się pograniczem animal studies i teologii, i zapewniam, że jest coś takiego jak teologia zwierząt, piękna karta w chrześcijańskim odkrywaniu pokrewieństwa ludzi i zwierząt (zob. książkę "Teologia zwierząt" pastora Andrew Linzey, wydaną parę lat temu przez WAM). Tylko niestety nie na polskim gruncie, gdzie królują uprzedzenia i zwyczajne nieuctwo.
Fajnie, że wypowiedział się ktoś, kto zna się na rzeczy. Może dzięki takim osobom jak brat/siostra(nie wynika to z wypowiedzi ani nicka) nie doczekamy się listu ostrzegającego nas wszystkich przed "promowaniem takich strasznych nauk"...
KU PRZESTRODZE! Czy nie macie Państwo wrażenie, że my-katolicy coraz częściej wchodzimy w rolę samozwańczego trybunału, który na wszystkim chce postawić pieczątkę "Zgodne/niezgodne z naszym światopoglądem"? Nie chodzi mi o to, że mamy się ze wszystkim zgadzać, przeciwnie, chrześcijaństwo jest religią niezgody na rzeczywistość zła, śmierci, cierpienia. Ale mam wrażenie, że w takich artykułach i głosach pod tekstami przebija podskórne marzenie o cenzurze. "BO MY PŁACIMY PODATKI, więc domagamy się, by nie finansować..." itp. Przecież to samo mówi lewica o naszych inicjatywach!!! Zgódźmy się wreszcie, że tworzymy Polskę z ludzi o różnych, czasem drastycznie różnych poglądach i dla wszystkich Polska jest domem.
"Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem o swym panu myśli i rwie się do niego na dwóch łapach czeka pan dla niego podwórzem łąką lasem domem oczami za nim biegnie i tęskni ogonem
Przecież człowiek JEST jednym ze zwierząt! Nawet dzieci to wiedzą. Poza brakiem pełnego owłosienia, umiejętnością chodzenia w pozycji spionizowanej oraz nieco większymi zdolnościami poznawczymi nie różnimy się NICZYM od innych ssaków. Gratuluję podejścia - takimi argumentami sprzed naszej ery dajecie młodym ludziom kierującym się empatią w stosunku do WSZYSTKICH istot Bożych i pragnących dla nich prawa do życia wolnego od cierpienia oraz prawa do naturalnej śmierci - podstawy do tego, żeby pożegnać się raz na zawsze z tym kościołem. Aż ciśnie mi się na usta cytat z Pisma Św.: "Bo któż wie, czy dech synów ludzkich wznosi się ku górze, a dech zwierząt schodzi w dół na ziemię?" Jakoś dziwnym trafem pamięta się o zdaniu "Czyńcie sobie ziemię poddaną" (nawiasem mówiąc ziemia to to w czym się sieje marchewki, a nie królik, kura czy krowa), a zapomina się o tamtym i wielu innych mówiących o tym, że Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia i jest miłośnikiem ŻYCIA oraz, że rozkazał - NIE ZABIJAJ (i nie dołożył * - "nie zabijaj ludzi")
Kto powiedział? Może Pan Bóg?
Czy nie Pan Bóg stworzył człowieka, a nie świnię/psa/królika/mysz na Swój obraz i podobieństwo?
Czy nie Pan Bóg kazał człowiekowi, a nie świni/psu/królikowi/myszy czynić sobie ziemię poddaną?
Czy nie Pan Bóg stał się człowiekiem, a nie świnią/psem/królikiem/myszą?
To kobiety mięsa nie jedzą? Przecież to jawna dyskryminacja...
Prawda zaś tka:
-drzewo,które się przewraca, dużo hałasu czyni
- jak rośnie las to nic nie słyszymy.
Podejmijmy walkę z upadającymi drzewami i chronić las, który rośnie.
Nono a kiedy rosliny?
Bo z bakteriami juz jesteśmy zżyci:)
http://www.pch24.pl/tv,nauka-jak-kabaret--za-twoje-pieniadze,20932
No nie musi być aż tak źle jak sugerujecie. Przypomniała mi się tutaj historia z rekolekcji akademickich w Kokoszycach.
Siedzieliśmy przy śniadaniu i rozmawialiśmy. Puentując pewien dyskutowany problem powiedziałem: mój przyjaciel Pigularz też wyznaje zasadę, że lepsza marchewka i jabłko niż suchy chleb.
Dyskutanci wiedzieli, o kogo chodzi, bo prawie cała grupa Odkrywania Wiary jeździła na moje wachty do Zbrosławic i wielu fascynowały konie.
Jednak dla siedzącej naprzeciw, lekko „nawiedzonej” okularnicy nie było to zrozumiałe. Zmrużyła oczy i zapytała: „kto to jest ten Pigularz?”
Koń, mój ulubiony koń – odpowiedziałem bez namysłu.
Przez twarz okularnicy przeszedł grymas obrzydzenia i maksymalnie pogardliwym tonem wycedziła: „wiesz, to z tobą musi być już bardzo źle. Naprawdę źle, skoro szukasz sobie przyjaciół wśród koni!”
Wierzcie mi, że na te słowa moi przyjaciele przy stole prawie ze śmiechu się nie udławili. Gdyby biedna wiedziała, że ja tych końskich przyjaciół miałem wtedy 54 pod opieką.
Nie ma nic złego w fizycznym i psychicznym kontakcie ze zwierzęciem. Wiem, wiem niektórym wszystko się od razu kojarzy z …. Ale przecież nie o to chodzi.
Jak siedzisz na koniu to masz z nim kontakt fizyczny czy nie? Oczywiście, że tak. Oczywiście, że kontakt psychiczny też.
Muszę zdradzić, że to wspaniałe doświadczenie, niemające nic wspólnego z tym, co się niektórym wydaje.
Z tego powodu podpis pod zdjęciem kozy, z pytaniem „do ślubu?”, więcej mówi o wyobraźni podpisującego, niż relacjach człowieka z sympatycznymi stworami, jakimi dobry Bóg również zasiedlił Ziemię.
Pozdrowienia
Alpejski
i zapewnisz mu godny byt, nigdy cię nie ugryzie.Oto zasadnicza różnica pomiędzy psem a człowiekiem"
Mark Twain
Środowisku, które organizuje konferencję, chyba jednak właśnie o TO CHODZI.
Ma pytanie. Czy szara komórka jest jedna? Taka sobie samotna? Po wpisie sądzę że tak. Samotna szara komórko!
Owszem, mają prawo, tylko że w ideologii gender nie o to chodzi.
I tutaj znowu, na zarzut o absurdalność niektórych punktów konferencji słyszymy: ale przecież zwierzęta mają prawo do dobrego traktowania przez ludzi.
Owszem, mają prawo, tylko że organizatorom tej całej konferencji wcale nie o to chodzi.
Zauważmy, że w naszej, europejskiej kulturze pies jest zwierzęciem domowym, w Chinach natomiast jest dobrym przysmakiem. W innym przypadku : krowa u nas jest dobrym przysmakiem, ale w Indiach jest zwierzęciem świętym. Różne kultury różnie traktują zwierzęta.
Poza tym chyba od lat uczą w szkołach (mnie także uczyli), że człowiek należy do królestwa zwierząt. Więc - w czym rzecz?
I to spece od "badań literackich"! Wstyd, hańba, intelektu gangrena.
Nie pierwszy to przypadek, gdy właśnie naukowcy od literatury się genderyzują. Albo zatem coś z tymi naukowcami, albo z tą "naukową" dyscypliną nie tak. Rozumiałbym, że jacyś psychologowie, psychiatrzy - z psycholami obcują, w zawodową chorobę popadają. Ale literaturoznawcy?! :o
Belle lettre i bełkot. Wszystko opada.
Proszę nie traktować w ten sposób konferencji. "Zwierzęta i ich ludzi" to tytuł, który mówi o odpowiedzialności ludzi za zwierzęta - hodowlę, żywienie, opiekę medyczną i nienarażanie ich na cierpienie fizyczne. Dlaczego literaturoznawcy? Oni są inicjatorami tego przedsięwzięcia, a zostali zaproszeni naukowcy różnych dziedzin, którzy poszerzą nasze widzenie zwierząt. I nie idzie o to, by zwierzą stało się równe człowiekowi - a o to, byśmy potrafili być odpowiedzialni za los zwierząt, tak, jak czujemy się odpowiedzialni za los naszej Planety. Czy to nie zasługuje na zbadanie?
Pozdrawiam wszystkich uprzedzonych.
tylko pies...
a ja ci powiem
że pies to często jest więcej niż
człowiek
on nie ma duszy, mówisz...
popatrz jeszcze raz
psia dusza większa jest od psa
i kiedy się uśmiechasz do niej
ona się huśta na ogonie
a kiedy się pożegnać trzeba
i psu czas iść do psiego nieba
to niedaleko pies wyrusza
przecież przy tobie jest psie niebo
z tobą zostanie jego dusza"
B. Borzymowska
A terminu "holocaust zwierząt" użył po raz pierwszy J.M. Coetzee i odnosi się on do sposobu masowego zabijania, który jest bardzo okrutny. Zakładam, że użył go celowo, ale na pewno, by deprecjonować ofiary. Pozdrawiam wszystkich uprzedzonych.MM
Najlepiej, żeby sami "zainteresowani" przeprowadzili dyskusję, wyciągnęli wnioski oraz napisali prace do pokonferencyjnej publikacji. Niech w końcu przemówią własnym głosem we własnej sprawie.
Czyżby według naukowców z Oxford Centre świnie posiadały swoją cywilizację???
A propos Singera. Napisał książkę - "życie, które możesz ocalić" i jest to wzywanie ludzi mocnym głosem do wzięcie osobistej odpowiedzialności za cierpienie i śmierć ludzi oraz osobistego zaangażowania się na rzecz ludzi cierpiących w skutek ubóstwa, chorób, głodu, braku wody.
Sam Singer deklaruje, że przeznacza systematycznie na ten cel 5% (10%? - niepamiętam dokładnie) swoich dochodów i wzywa do tego innych, i na to wezwanie reagują ludzie.
To nie jest tak, że jak z kimś w jednej sprawie się nie zgadzamy to już absolutnie nie możemy się zgodzić w żadnej innej!
Późniejszy biskup wzdychał z rezygnacją, wiesz mówił, niektórzy katolicy ciągle odrzucają naukę, jako drogę do poznania Bożego Stworzenia. Kiedy zacząłem mówić o Darwinie, oni już niczego więcej słuchać nie chcieli. Nawet nie doszedłem do Huxleya, myślałem, że choć o mydlanym Samie (tak Życiński nazywał zawsze Wilberforcea) chcą posłuchać, ale nie, oni po prostu wyszli.
Kim byli ci działacze - zapytałem.
Wiesz ich poglądy na Świat mogę streścić w jednym zdaniu. Bereza dla zbereźników – odpowiedział.
Po tym zdaniu profesor uśmiechnął się nieznacznie, ale nie wyglądał na pocieszonego. Wiem, że dobrze rozumiał zasady akademickiej dyskusji i bolał go zawsze fanatyzm. Prywatnie sądzę, że bał się go jak ognia.
Czytając niektóre zamieszczane tu komentarze przypomina mi się ten smutek Życińskiego, smutek nad niechęcią katolików do dysputy.
Wszak konferencja się jeszcze nie odbyła, a ile zwyczajnego zacietrzewienia prezentują niektórzy dyskutanci. Wiedzą oni już lepiej, co na tej konferencji będzie się działo. Przecież można jechać i zabrać głos?
Ech też smutno mi Panie Boże
Alpejski
A te wszystkie konferencje i "dysputy" odbywają się jakoś tak dziwnie w gronie samych swoich, ludzi ze środowisk skrajnie lewicowych, ew. z dodatkiem środowiska TP, Więzi i Znaku. Na inne dysputy, jak wiadomo, rektorzy uczelnie zgody nie wydają. Nie będę przypominał incydentów niewpuszczenia na sale niezależnej młodzieży.
Nie nazywajmy więc lewackiego monologu dyskusja i dysputą. A lewackiego fanatyzmu trzeba rzeczywiście bać się jak ognia, bo w jego wyniku wymordowano ponad sto milionów ludzi. Wszystko jednak wskazuje, że to nie koniec.
Z całym szacunkiem, ale biskup Życiński już nie żyje i zapewne stanął przed obliczem Boga ze swoimi wszystkimi winami i zasługami. Jeśli Pan czuje się władny, aby go sądzić, to proszę bardzo.
Ja pisałem o sytuacji dysputy intelektualnej, jak pan zauważył lat osiemdziesiątych (Augustianie) nikt nie słyszał wtedy o zarzutach wobec jeszcze profesora i późniejszego biskupa.
Z tego, co Pan pisze wnioskuję, że proponuje Pan strategię okopania się i trwania w szańcach katolickiej twierdzy. Jak mawiał znakomity badacz architektury obronnej profesor Janusz Bogdanowski, wszystkie uważane za nie do zdobycia twierdze w końcu były zdobywane. Dlatego strategia to samobójcza, o tym też mówił i nauczał Życiński.
Nauka i wiedza zbliżają do Boga pozwalają cieszyć się pięknem jego stworzenia, jego rozumieniem. Chrześcijanin uzbrojony w wiedzę nie będzie się lękał żadnej dysputy z lewactwem.
Walczmy mając Boga i wiedzę za sobą, to o wiele więcej niż fanatyzm i ideologie, które staną przeciw nam.
Inaczej pozostanie nam tylko beczeć jak stado baranów, że lewactwo przybiera na sile...
Pozdrawiam
Alpejski
''Międzygatunkowe próby zbliżenia. Kontakt cielesny i psychiczny w relacjach ludzi i innych zwierząt'' - nie rozumiem się czepiania tego tytułu. Toż w psychologii są podobne, o głaskaniu kota i rozładowywaniu stresu w ten sposób, przywiązaniu psa do właściciela i na odwrót itp.
Przerażają mnie ignorancja i uproszczenia myślowe, jakie prezentowane są przez autora artykułu.
Przekroczenie antropocentryzmu to jedna z najważniejszych zdobyczy myśli humanistycznej drugiej połowy XX wieku! Animal studies, studia nad wielorakimi aspektami relacji między człowiekiem a zwierzęciem, wyrastają natomiast z solidnych podstaw i konkluzji nauk ścisłych, w tym etologii i socjobiologii. Proszę sobie poczytać na ten temat w opasłej publikacji Jacka Lejmana "Ewolucja ludzkiej samowiedzy gatunkowej".
Zajmuję się pograniczem animal studies i teologii, i zapewniam, że jest coś takiego jak teologia zwierząt, piękna karta w chrześcijańskim odkrywaniu pokrewieństwa ludzi i zwierząt (zob. książkę "Teologia zwierząt" pastora Andrew Linzey, wydaną parę lat temu przez WAM). Tylko niestety nie na polskim gruncie, gdzie królują uprzedzenia i zwyczajne nieuctwo.
o swym panu myśli
i rwie się do niego
na dwóch łapach czeka
pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
oczami za nim biegnie
i tęskni ogonem
pocałuj go w łapę
bo uczy jak na Boga czekać"
"Czekanie" ks. J. Twardowski
boimy sie rzeczy, których nie rozumiemy
Aż ciśnie mi się na usta cytat z Pisma Św.: "Bo któż wie, czy dech synów ludzkich wznosi się ku górze, a dech zwierząt schodzi w dół na ziemię?" Jakoś dziwnym trafem pamięta się o zdaniu "Czyńcie sobie ziemię poddaną" (nawiasem mówiąc ziemia to to w czym się sieje marchewki, a nie królik, kura czy krowa), a zapomina się o tamtym i wielu innych mówiących o tym, że Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia i jest miłośnikiem ŻYCIA oraz, że rozkazał - NIE ZABIJAJ (i nie dołożył * - "nie zabijaj ludzi")