• August
    13.08.2014 09:01
    choroba jest konsekwencją grzechu...
    • Nickel
      13.08.2014 09:31
      Osoby chorujące na cukrzycę od urodzenia - to też konsekwencja grzechu?
      • Maluczki
        13.08.2014 11:07
        Tak! Grzechu jego rodziców i innych dorosłych.
        Niech każdy pamięta, że jego grzech nie jest czymś, co wydaje jednorazowy owoc. Niektóre grzechy ludzi sprzed wieków, wydają owoce (zatrute) do dzisiaj, np zatrucie środowiska, albo zepsucie moralne.
    • Lena
      13.08.2014 09:35
      Absurd. Depresja tak jak i ChAD, o jakiej pisze autor, to wynik zaburzeń biochemicznych w mózgu.
      Jak można w tak okrutny sposób wpędzać kogoś w poczucie winy ?
    • życiowy
      13.08.2014 09:35
      Bzdura @Auguście, jakakolwiek depresja to brak umiaru w czymkolwiek. Człowiek, który angażuje się w coś, w jakąś ideę, chce osiągnąć doskonałość za wszelką cenę. Z uwagi na odrębność osobowościową, taki człowiek traci poczucie rzeczywistości, i wtedy wszystko mu się wali, bowiem podświadomie uważa, że nie jest dość dobry.
      Tłumaczenie, że to jest konsekwencją grzechu, jest brakiem znajomości psychologii człowieka. Można być porządnym człowiekiem, ale z uwagi na wiarę popada się w kompleks niedoskonałości samego siebie.
      Potrzeba mieć poczucie własnej wartości.
    • RN
      13.08.2014 09:48
      @August
      Bo nie ma tu różnicy: wszyscy (...) zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. Rz 3,22-24
    • do Augusta
      14.08.2014 10:40
      To jedno z tych stwierdzeń, które formalnie są prawdziwe, ale praktycznie nie przynoszą niczego dobrego. Prawdziwa jest zasada, ale już nieprawdziwe (a wręcz skrajnie złe) są płynące z postu konotacje typu "więc można było jej uniknąć", "dlatego sam jesteś sobie winien, ewentualnie ktoś z Twoich bliskich, którego prawdopodobnie mógłbyś nawet wskazać imiennie badając historię rodziny", albo "ta konkretna choroba jest konsekwencją tego konkretnego grzechu". Tak sformułowany, lakoniczny post, będący komentarzem do osobistej i szczerej historii nie niesie w sobie współczucia, życzliwości, miłosierdzia, za to pobrzmiewa oskarżeniem. Po co więc pisać takie rzeczy?
  • Tatiana
    13.08.2014 09:33
    Nie jest to żadna konsekwencja grzechu. Depresja dotyka samej głębi człowieka, jest to ból, który nie można opisać, rozpacz nie do przebrnięcia, brak nadziei, takie dotknięcie piekła
  • katmat
    13.08.2014 09:34
    Czasem by się chciało, żeby jednak Pan Jezus zadziałał, tak jednoznacznie i bezpośrednio, jak w Ewangelii.. Może nie mam depresji, ale i tak bardzo mnie doświadczyła, przez osobę najbliższą. Najtrudniejsze jest to milczenie, gdy się woła o pomoc. Może jest w tym wszystkim dar pokoju, tylko trudno go zauważyć, bo chciałbym czegoś innego.
    Dziękuję za artykuł.
  • just
    13.08.2014 09:40
    Bóg zapłać za świadectwo! Proszę nie zapominać o najskuteczniejszych dwóch lekach na depresję - psychoterapii i kierownictwu duchowym.
  • XFTDH
    13.08.2014 09:43
    ~Ąugust
    TWOJA TAK !!!
  • Marta
    13.08.2014 10:42
    Piękne świadectwo. Myślę, że bardzo pomocne dla osób dotkniętych takim samym problemem. Pozdrawiam
  • Maluczki
    13.08.2014 11:02
    Cierpienie, to jedyne lekarstwo na głupotę. Innego nie ma. Jeżeli ono nie pomoże, to koniec.
    • baba
      14.08.2014 11:47
      Maluczki, słów brak na twoją bezduszność i nadęcie. Ktoś pisze z głębi serca o koszmarze życia, a ty wypisujesz takie bzdury. Chcesz mu dorzucić ciężaru? On i tak ledwo stoi. Nie wiem, czego powinnam ci życzyć: cierpienia?
  • lukaszszczepanski
    13.08.2014 11:09
    Chwała Panu.
    Doskonale rozumiem autora tego artykułu. Sam leczyłem się kilkanaście lat temu z depresji. W ubiegłym roku przeszedłem ostry kryzys nerwowy. Trząsłem się na łóżku przez kilka dni. Chodziłem do ośrodka terapii grupowej przez 3 miesiące. Brakowało mi tam odnoszenia do Boga. Spowiednik poradził mi uczestnictwo w Mszach świętych z modlitwą o uzdrowienie. Regularnie uczęszczam na nie (prowadzone przez WPR "Mamre") Wielokrotnie otrzymywałem łaski od Pana Jezusa. Jezus jest Synem Bożym i najlepszym lekarzem. W sumie z nerwicą lub depresją zmagam się bardzo długo. Modlitwy i inne działania przynoszą błogosławione owoce. Chwała Panu !!!
  • issewen
    13.08.2014 12:30
    Szanowny Auguscie i inni!

    Czy pamietacie o dialogu Jesusa z Apostołami z Ewangelii? "Kto zgrzeszył, on czy jego rodzice, ze sie takim urodził? - Nikt, stało się to aby ujawniły się na nim ukryte dzieła Boże".

    Nie próbujcie przeniknac myśli Boga, bo zawsze zbłądzicie.

    Powody choroby moga byc rozne, z pewnosci niekiedy jest nim grzech, ale nawet wtedy a raczej szczegolnie wtedy - choroba jest łaską (trudną, ale jednak łaską) majaca doprowadzic do nawrocenia.

    Depresja moze byc nastepstwem zla moralnego, moze byc nastepstwem zlego funkconowania mozgu, ale ja wole myslec ze jest nastepsem braku milosci, a milosc ja leczy calkowicie.

    Sam mialem straszna depresje w mlodosci przez okres 6 tygodni, bylo to pieklo i juz mialem postanowione samobojstwo, jedakze w ostatniej chwili uratowala mnie mama, ktora okazala mi milosc. Z jej pomoca udalo mi sie wyjsc z tego piekla.

    Powodem depresji u mnie byl brak milosci polaczony z moja glowna choroba psychiczna, ktora w DNA otrzymalem po babci w spadku.

    Teraz jestem szczesliwy dzieki Jezusowi :) Tylko ta gleboka relacja - odczuwanie milosci Jezusa w moim sercu moze i sprawia, ze jestem szczesliwy, pomimo mojego autyzmu i wyrzucenia poza obreb ludzi.

    Chwala Panu!

    P.s.

    Nawiazanie tej relacji z Jezusem jest mozliwe dla kazdego - trzeba 'tylko' przyjac zasade ze lepiej umrzec niz zgrzeszyc - w moim wypadku ozaczalo to poltora roku piekla wychodzenia z nalogu onanizmu. Ale warto bylo, chociaz nieraz zdarzaly sie upadki, milosc Jezusa po szczerej spowiedzi zawsze powracala, co jest najwiekszym cudem we Wszechswiecie.

    Niekiedy po grzechu ciezkim cierpialem meki proszac Boga o smierc zebym juz nigdy wbrew sobie nie popelnil ponownie ciezkego grzechu. Ale tez niekiedy po spowiedzi czulem taka niesamowita milosc i to powracajaca tak gwaltownie, ze pieklo cierpienia utraty laski uswiecajacej bylo przez ta milosc wymazywane.

    Polecam stale dazenie do swietosci - co nie jest niczym innym jak umacnianiem sie kazdego dnia w lasce uswiecajacej (przez modlitwe, post, jalmuzne, Komunie sw., Spowiedz) - to jedyna pewna droga do bycia szczesliwym pomimo roznorodnych cierpien - a nawet wbrew nim (im bardziej cierpialem w zyciu tym mocniej odczuwalem w sercy milosc Boga, a wiec najszczesliwszy bylem wtedy kiedy cierpialem najbardziej:)

    Trzeba pamietac ze grzech ciezki zrywa przyjazn z Bogiem i dlatego nie ma niczego straszniejszego od niego - zadna smierc w najwiekszych mekach nie jest straszniejsza od grzechu.

    Smierc to jak zadrapanie, a grzech jak uciecie glowy. Ludzie jednakze sa szaleni - dopuszczaja sie takich zbrodni jak aborcja i nie odczuwaja strachu! Natomiast boja sie spotania z Bogiem (smierci!).
  • Trembicki
    13.08.2014 15:17
    Też to miewam , żona kupiła mi w Kalwarii Zebrzydowskiej Różaniec , potem należałem do męskiej grupy Żywego Różańca na Krowodrzy
    i potem zamieszkałem w parafii MB Różańcowej tak modląc się pokonuję te depresje (również lecząc się).W największym dołku (była epidemia grypy ,,Hong Kong"nawet byłem leczony w Szpitalu im.Babińskiego ).Moja matka była chora psychicznie po zamordowaniu ojca w KL MAUTHAUSEN-opiekowałem się nią ponad 25 lat.
    To pozostawia ślad ale urodziła mnie w środę i w środę umarła , to dzień nowenny do MB Nieustającej Pomocy (jako dziecko mieszkała na ul.Zamojskiego u cioci w Krakowie koło redemptorystów).Szkoda , że w Polsce nie było Jeanów Vanierów-(byliśmy nawet w kościele pod Wawelem u bioenergoterapeuty Cliva Charrisa-
    bez jakichś zauważonych efektów).
    W środy chodzę na nowennę do MB Nieustajacej pomocy i codziennie modlę się na Różańcu.
  • Andej
    13.08.2014 15:50
    Współczuję. Tak, dosłownie. Cwiczę to od pół wieku. Nie ma dwubiegunowości. Ale są górki i dołki. Stałe napięcie. Ciągły strach. Permanentna ucieczka. Gdyby nie Bóg, dawno by świat zapomniał o mnie. Odrzucam samobójstwo, jako rozwiązanie.
    Znam ten poranny stan. Znam modlitwę mantrę. W kółko. Beznamiętnie. To jedyna pomoc. Gdy zupełnie źle, dochodzą prochy. Nie wiem, co zrobię, jak skończy się ich zapas. Na pomoc lekarska trzeba mieć kupę kasy. To terapia dla bogatych. Wszędzie wszystko za pieniądze.
    A najgorsze jest to, że duszpasterze uważają, że jak ktoś jest pogrążony w depresji, to znaczy że nie jest wierzący. Kim jestem?
  • Katarzyna
    13.08.2014 16:12
    Depresja to taki przedsmak piekła, które czeka nas po śmierci. Sama chorowałam/ choruję i dziękuję za ten krzyż Bogu, każdego dnia bo tak jak i autor tekstu widzę, że dzięki niej, jak córa marnotrawna powróciłam na łono Miłości.
  • Mateusz
    13.08.2014 16:49
    2013-nawrócenie. 25.04.2014 moja spowiedź generalna. Zniknęły wszystkie lęki, strach, poczucie beznadziejności i braku sensu życia. Zniknęła nienawiść. Wcześniej był satanizm, imprezy, i DNO i NĘDZA MORALNA.JEZUS jest Bogiem MIŁOŚCI I MIŁOSIERDZIA.Jeśli te słowa pisze taka kanalia jak ja to chyba już żadnych dowodów na istnienie BOGA nie trzeba przedstawiać. Z Bogiem:)
  • geurtsenma
    13.08.2014 19:55
    w odpowiedzi do p.Trembickiego-
    bardzo zalecam Panu spowiedz z grzechu balwochwalstwa -chodzenie do bioenergoterapeuty jest zlamaniem pierwszego przykazania. Tylko Bog leczy ,ale Jego laska nie da rady sie przebic przez grzech -prosze przyjac dar uzdrowienia od Boga w sakramencie spowiedzi i nie chodzic wiecej do okultystow. przepraszam za te "porady", ale to tylko z troski o Pana zdrowie
  • aa
    13.08.2014 21:02
    Nie spodziewałam się opinii, zwłaszcza tych które wyrażają, że cierpienie jest konsenkwencją grzechu. Totalna głupota. Czym zgrzeszyło dziecko, które urodziło się niepełnosprawne? A może Bóg stawia na naszej drodze osoby dotknięte cierpieniem, aby dać nam szansę na przewartościowanie naszego życia, na wyciągnięcie pomocnej dłoni. Może to próba, która ukazuje nam jaka jest nasza miłość. Niestety, w naszych sercach króluje miłość własna, a nie miłość bliźniego. Jesteśmy zapatrzeni tylko w siebie, troszczymy się tylko o to co przyniesie nam doczesną korzyść i szczęście na tej ziemi. Jacy z nas chrześcijanie, gdy obok nas tak wielu cierpiących i nie jednokrotnie cierpiących z naszego powodu?
  • wierzę
    14.08.2014 10:30
    Jejku! Jak dobrze jest (paradoksalnie!) przeczytać o czyichś przeżyciach tak bardzo odpowiadających moim własnym... Te wszystkie wewnętrzne zmagania, wątpliwości, wołanie do Boga, Jego odpowiedzi... To chyba jedna z takich Jego odpowiedzi - on MUSI istnieć, jeśli w taki sam sposób daje się poznać zupełnie różnym ludziom, w różnym czasie i w różnych miejscach. Niech Bóg będzie uwielbiony! :)
  • Sympatyk.
    14.08.2014 20:13
    Ja mam cukrzycę I-kę i o ile nie wykluczam możliwości, że jest skutkiem grzechu, wierzę że jest wpisana w boży plan zbawienia mnie i Bóg wie kogo jeszcze. Zresztą wierzę, że Bóg mnie z niej wyleczy i to najpewniej cudownie bo medycznie raczej brak perspektyw. Myślę że warto wierzyć w takie rzeczy bo się dzieją. W depresji może trudniej wierzyć ale Bóg nawet naszej wielkiej wiary koniecznie nie potrzebuje do zrobienia wszystkiego co nam pomoże. Każdemu odmierza indywidualną miarą. Maluczki - daj se spokój ;) August - Tak. Jest konsekwencją grzechu który jest śmiercią i dziełem diabła, ale z kontekstem trzeba uważać bo i Chrystusa grzech wyniszczył w męce. Tyle że nie Jego grzech.
  • MK
    30.03.2015 13:22
    Nieleczona choroba afektywna prowadzi do zniszczenia otoczenia chorego i potencjalnie, do samobójstwa. Autor zdaje sie negowac potrzebe leczenia, zaslaniajac sie emocjonalna religijnoscia. Szokujacy i wybitnie szkodliwy tekst! Leczenie psychiatryczne jest w takich przypadkach moralnym obowiazkiem wobec siebie, rodziny i Kosciola.
  • katolik
    27.09.2017 14:53
    Witam! Przypominając sobie zalecenia jakie św. Piotr, św. Paweł , św. Jan itd. podawał wierzącym w Pana Jezusa (jak i tym którzy jeszcze może nie uwierzyli a przysłuchiwali się) jak mają żyć we wspólnocie to nasuwa mi się prosty wniosek,iż w moim otoczeniu AKTUALNIE (z nadzieje na polepszenie) mało jest takiej wspolnotowości która by człowieka nie odrzucała gdy się człowiek zamyka w sobie, bardziej lub mniej oddala - dwie osoby już mi mówiły (związane z psychiatrią), że w krajach 3go świata gdy ktoś z wioski zaczyna się oddalać to częściej się go odwiedza, rozmawia, razem z nim, coś robi, dba o niego, po czasie gdy stan się polepsza znów więzy nieco się rozluźniają - ponoć 90% skuteczności ma takie działanie. Nieraz czytam, że przy różnego rodzaju zaburzeniach, chorobach więcej spraw kuleje : otoczenie (nie znajace problemu, wystraszone itp.), odżywianie (bardzo kiepsko nieraz widywałem się ktoś odżywia), rekreacja, wykonywanie prostych prac - miło gdyby ludzie (otoczenie) zauważali to i z Mądrą Miłością podejmowali się pomocy - tego myśle trzeba się nauczyć - włożyć wysiłek, a nie każde działanie jest pożyteczne - jest sporo literatury katolickiej myśle na ten temat dla zdrowych, pragnących zrozumieć i mądrze pomagać (m.in. zachęcać do uczęszczania na katolickie terapie indywidualne, później grupowe, rekolekcje może nawet, uczestniczenie we wspólnocie przykościelnej odpowiednio dojrzałej). To takie refleksje moje co do tematu, jeśli się w czymś myle lub jestem nie zrozumiały to przepraszam.
  • PP
    11.06.2018 13:29
    MAM DEPRESJĘ,I NIENAWIŚĆ DO SIEBIE,CZUJE SIĘ SZARPANA DUCHOWO,MAM BEZNADZIEJNE STANY. ZAMYKAM SIĘ W SOBIE DEPRESJA JEST OD TEGO ZE ŻYJE DŁUGIE LATA W GRZECHU,Z MEŹCZYŻNA BEZ ŚLUBU ROZGRZESZENIA NIE OTRZYMAŁAM,CZUJE SIĘ ODRZUCONA PRZEZ BOGA. CZUJE AGRESJE.
  • K
    16.11.2018 22:11
    Nie wiedziałem że można czuć się tak beznadziejnie jak ja teraz. Tysiące problemów uderzają we mnie z ogromną siłą, mam nadzieję że Bóg mi pomoże...
  • Anik
    10.12.2018 13:25
    Ja również zmagam się z depresją, a mam naprawdę kochającą rodzinę. Dziś wiem, że Bóg jest miłosierny. Poprzez różne doświadczenia, czasem trudne dla nas, zbliża nas do Siebie. Nie zostawia człowieka samego z niszczącą chorobą, wyciąga do nas ratującą dłoń, ale nam nie wolno zwątpić. Ja kurczowo trzymam się tej Bożej ręki i nie puszczam, bo źle się to kończy. Więcej radości mam z Eucharystii niż czasu spędzonego w domu. Tam czerpię siły na każdy dzień. PP nie jesteś odrzucona przez Boga, lecz wezwana do zmiany swojego życia. Odwagi! Chrześcijanin nie może być "letni", czasem trzeba radykalnych zmian.
  • misiek
    28.03.2020 13:52
    Super wyznanie mam identyczne problemy z depresja pewnie nawet gorsze . Ale to co najwazniejsze to mam te same przezycia wzgledem Boga co kolega wyzej. Pozdrawiam
  • waldek
    22.04.2020 11:27
    depresja to choroba, nie leczy się jej modlitwą tylko lekami. Upatrywanie we wszystkim działania złego i szatana jest chorobą psychiczną
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg