• Maluczki
    31.07.2014 10:25
    Pani Agato!
    Już raz to pisałem, al powtórzę:
    Św. Henryk de Osso powiedział: Świat zawsze był takim, jakim uczyniły go kobiety i to jest prawda, czyli tak jest.
    Aby dobrze wychowywać dzieci trzeba:
    1. Odkłamać język.
    2. Nauczyć poznawania prawdy.
    3. Znieść celibat księży.
    4. Księży wybierać z pośród dojrzałych mężczyzn, którzy swoim życiem dowiedli że mocno wierzą w Boga i znają Jego Naukę.
    5. Zacząć wychowywać matki, czyli rozdzielić w podstawówce i gimnazjum (powinno być zniesione) dziewczęta od chłopców.
    6. Stworzyć porządek społeczny w oparciu o sprawiedliwość, czyli o Dekalog.
    To są warunki podstawowe i niezbędne do normalnego wychowywania dzieci. Jeżeli te warunki nie zostaną spełnione, to dzieci będą tylko gorszone, a wiara w Boga zaniknie i świat ogarnie mamoniarstwo i świat zostanie zniszczony.
  • idi
    31.07.2014 18:18
    Rozumiem, że zamiast huśtawki na ogródku zamontowała Pani trzepak aby dziecko wróciło do korzeni i poczuło czym jest prawdziwe życie. Artykuł to frazesologia, hasełka gdzieś posłuchane, potwierdzone mającą dać przesłanki dowodu opinią jakiejś tam nauczycielki. To właśnie 30-latkowie z zimnego chowu rozwodzą się dziś najczęściej, nie potrafią okazywać czułości bliskim bo w prl-u czułość= słabość czy jak kto woli,, babskość". Proszę rzetelniej analizować dzisiejsze kwestie społeczne, bo są one bardziej złożone.
  • GA
    31.07.2014 18:53
    Może wisiało się godzinami na trzepaku, ale najmilej i tak zawsze wspomina się spacery z mamą lub dziadkiem i to się chyba nigdy nie zmieni. Interakcja z drugim człowiekiem jest ponadczasowa, a teraz uważam, że w tym całym chaosie ludzie na to stawiają bardziej niż kiedyś.
  • tester
    31.07.2014 20:01
    wybaczcie, ale mam wrażenie, że p. Puścikowska pisze o sobie (rocznik '79). Dzięki artykułowi takiemu jak ten może poczuć się lepsza od ambitnej, ztechnologizowanej młodzieży '90 i '00
  • megan
    31.07.2014 22:05
    Ja tam widzę wokół fajne, uspołecznione dzieciaki - wśród rodziny, znajomych. Często z rodzin wielodzietnych. Moje dzieci biegają z kolegami po polu, grają w piłkę i świetnie się bawią. Na zajęcia pozalekcyjne też chodzą (które sami wybrali) - w rozsądnej ilości - chcę aby rozwijały swoje pasje i bardzo żałuję, że moi rodzice nie dawali mi tej szansy. Niby wiem, że niektórzy wychowują tak jak Pani opisuje, ale to dla mnie bardzo odległa rzeczywistość. I będę mocno walczyć z teorią, ze kiedyś było super, a teraz jest do d... Nasi dziadkowie tak samo mówili o naszych rodzicach. A rodzice dzisiejszych maminsynków, te przewrażliwione mamuśki to nikt inny jak zarąbiste dzieciaki wychowane w świetny sposób w latach 70. i 80.
  • kij w mrowisko
    01.08.2014 08:57
    jest tez druga strona medalu, dlaczego było tak, że dzieciaki w latach 80-tych biegały samopas? duża część tych dzieci nie lubiła przebywać w domu, bo nie były to zdrowe domy, problem alkoholizmu w tamtych rodzinach dotykał ponad 50 % tych rodzin, szczególnie
    w mniejszych miejscowościach, rodzice nie chcieli, nie mieli czasu, nie byli w stanie zająć się swoimi dziećmi. Takie dzieci teraz są dorosłe, mają swoje maluchy, chcą dla nich innego życia i może z tego powodu są nad opiekuńczy, przewrażliwieni, kupują im wszystko, bo im nikt nic nie chciał kupić.
  • Maluczki
    01.08.2014 11:52
    Ciekawe co też w moim wpisie było niepublikowalnego, że został zablokowany?
  • miga
    01.08.2014 22:47
    Zgadzam się z Megan. Te dzieci, które mają uwagę od rodziców są szczęśliwe i też to obserwuje wśród przyjaciół. Problem jest tam, gdzie któreś z rodziców lub nie daj Boże oboje gonią za karierą i hołubią egoizmowi. Ciepły chów nie istnieje, wystarczy się rozejrZeć naokoło jak żyją ludzie, ile mają stresów. Prawda jest też taka, że kiedyś było bezpieczniej na podwórkach i świadomość zła była mniejsza, teraz naokrągło słucha się o patologiach w mediach.
  • @megan
    02.08.2014 10:27
    Ja tak jak Megan dostrzegam fajne uspołecznione dzieciaki, które szybko się rozwijają. Z tego co obserwuje jest to związane z większą niż kiedyś świadomością potrzeb i rozwoju dzieci. Rodzice mają dostęp do wiedzy, chętniej się uczą o formie komunikowania się z dzieckiem. Wśród grona znajomych nie dostrzegam rozhuśtanych, poszarpanych dzieci, ale niestety nie jest to obraz społeczeństwa. Co do kupowania wszystkiego na co dzieci ochotę i uczenia materializmu to niestety dziadkowie z epoki gdzie za wiele nie było mają sporo na sumieniu bo teraz łatwiej kupić niż zajmować się dzieckiem.
    Co do św Henryka i jego postulatów można pójść dalej: rozłączyć kobiety i mężczyzn w akademikach, bo to z jaką nieporadnością życiową, jakim lekceważeniem norm życia społecznego mężczyźni tam trafiają to większość mamusiek trzepakowej generacji nawet sobie nie wyobraża. I tak mamy później pokolenie boomerangów stworzonych do osiągania sukcesów w zawodzie a nie w życiu.
    • Maluczki
      03.08.2014 10:44
      " bo to z jaką nieporadnością życiową, jakim lekceważeniem norm życia społecznego mężczyźni tam trafiają to większość mamusiek trzepakowej generacji nawet sobie nie wyobraża."

      Obecne mamuśki są jeszcze gorsze!
      Właśnie to te mamuśki maja w tej dziedzinie najwięcej do powiedzenia, bo to one w największym stopniu przygotowują do samodzielnego życia, a właściwie mają przygotowywać, bo zupełnie tego nie robią, a jeżeli jakiś tatusiek chce od dziecka wymagać jakiejś elementarnej dyscypliny, to mamuśka zaraz dzieciątko bierze pod skrzydełka i nastawia je przeciwko ojcu, a potem jakiś głupi księżulo płacze, że mamy upadek ojcostwa.
      Świętą rację ma św. Henryk de Osso!
  • ŻONA
    02.08.2014 10:29
    A JA MAM MĘŻA Z LAT 70TYCH Z TEGO TZW ZIMNEGO CHOWU. I ON WŁAŚNIE OD 5 LAT PRACY NIE MOŻE ZNALEŹĆ, JAK MU KTO NIE ZAŁATWI TO SAM NIE SZUKA, A JAK ZAŁATWI TO KAŻDA NIE JEST DOBRA. NIC NIE UMIE ZAPLANOWAĆ, PYTA SIĘ O KAŻDY DROBIAZG, BO SAM NIE UMIE PODJĄĆ DECYZJI. MOŻE I SIEDZIAŁ NA TRZEPAKU, GANIAŁ Z KOLEGAMI CAŁYMI DNIAMI, ALE ŻYCIA SIĘ TAM NIE NAUCZYŁ. JA JESTEM Z LAT 80TYCH I MIAŁAM MEGA NADOPIEKUŃCZĄ MATKĘ, ALE TO JA SIĘ UMIEM POKŁÓCIĆ I WALCZYĆ O SWOJE, BO MI NA TO POZWALANO, ON MIAŁ BYĆ GRZECZNY I JEST. JEGO RODZICE ŻYJĄ SWOIM ŻYCIEM, WCZASY, SANATORIA, A NIEUDANYM ŻYCIU SYNA MILCZĄ, BO WSTYD. AUTORKA ARTYKUŁU POMYLIŁA POJĘCIA. DAWANIE MIŁOŚCI I ZAPEWNIENIE OPIEKI NIE POWODUJE, ŻE Z DZIECKA WYRASTA NIEDOJDA.
  • maluczka
    03.08.2014 16:58
    Myślę, że to jak wychowuje się teraz dzieci osądzą oni sami i kolejne pokolenia. A może i nie, bo sami doświadczając trudu wychowania dzieci własnych nie zdecydują się na osądzanie inbych? Jeżeli takie zjawiska jak opisuje Maluczki występują to znaczy, że można mówić o kryzysie instytucji małżeństwa i nie ma jednego winnego bo jak wiadomo do tanga potrzeba dwojga. Można mieć różne oczekiwania co do dzieci, można różnić się opiniami, ale umiejętności rozmawiania na te tematy wymaga się od obojga rodziców. Nie uprawiałabym spychologii wszystkich nieszczęść świata na matki, bo one zawsze będą kochały dzieci bardziej miekką miłością, wręcz bezwarunkową i należy dać kobietom być kobietami w tej materii, bo inaczej czym różniłoby się podejście katolickie od złego gender?
    Jak świat światem ludzie różnią się od siebie, ale kwestia jest taka czy o tym potrafią rozmawiać i słuchać siebie nawzajem, bo dla dzieci nie ma lepszej nauki niż na przykładzie i odpowiedzialność za to musi brać mama i tato, którzy zdecydowali się we dwoje a nie w pojedynkę czy w uzgodnieniu z osobamu trzecimi, na włożenie trudu w proces wychowania nowego życia.
    • Maluczki
      04.08.2014 09:22
      Matki źle wychowują dzieci (miłością za miękką) wtedy, gdy nie mają miłości małżeńskiej do swego męża! Przy ołtarzu mówiły nieprawdę w żywe oczy!
      Myślę że większość matek nie wie co to jest miłość małżeńska i dlatego tak jest.
      Winę za taki stan rzeczy ponosi Kościół, bo to w Kościele ma być uczone co znaczą Przykazania Boże, w szczególności dzieci, a tak nie jest.
      Dlatego trzeba jak najszybciej zacząć odnowę Kościoła, która polega na wyprostowaniu języka i nauczaniu co znaczą Przykazania Boże.
      Jest tylko jeden problem: Czy Kościół jest do tego zdolny.
    • Maluczki
      05.08.2014 10:07
      Oczywiście ta "miłość za miękka" nie wynika z miłości matki, tylko z jej egoizmu.
      Miłość oparta jest na prawdzie i jest czynieniem dobra, a to wychowanie wypływające z "miłości za miękkiej" jest robieniem wielkiej krzywdy dziecku, bo czyni je nieprzygotowanym do samodzielnego życia, uczy je egoizmu, a więc odbiera mu możliwość bycia szczęśliwym.
      • aaa
        05.08.2014 17:47
        "Widziały gały co brały". Rzadko jest, że tylko jedna strona jest winna, że w rodzinie źle się dzieje. Zazwyczaj jak chłopak ma dobre wzorce w swojej rodzinie to potrafi ocenić zadatki albo brak zadatków na żonę i matkę u dziewczyny. No chyba, że oceniał wyjątkowo powierzchownie i mu umknęło.
      • Maluczki
        06.08.2014 09:19
        Błędne podejście do sprawy!
        Młodzi ludzie nie są jeszcze w stanie wszystkiego do końca sprawnie oceniać. Poza tym są otwarci i łatwo dostosowują się do nowych warunków.
        Jest tylko jeden warunek: Dzieci muszą być dobrze wychowane, czyli umieć żyć w sprawiedliwości, być zdolne do miłości oblubieńczej i nieco o niej wiedzieć, a to jest zadanie dla dorosłych. Wtedy dopiero "gały są w stanie ocenić co biorą"
  • Ppm
    06.08.2014 11:03
    Problem chrześcijaństwa dzisiaj, to mówienie "to co robisz, jest złe" zamiast "co mogę dla ciebie zrobić?". Aby nie być rodzicem toksycznym należy wyrzec się osądów i udzielania nieproszonych rad. Pod oknami teściowej wychowaliśmy z mężem trójkę dzieci i cenię ją za jedno: nigdy nie wtrąciła się do naszych spraw i nieporozumień. Tak samo postępuje wobec swoich córek, służę im uchem a nie językiem.
    • Maluczki
      06.08.2014 11:59
      Proponujesz zamykać oczy na schodzenie swoich dzieci na manowce?
      Rodzic ma obowiązek najpierw wychowania swoich dzieci, a potem , w razie potrzeby, ich upominania!
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg