Po co Pani napisała ten tekst? Boli Panią słowo "umierać" w stosunku do zwierząt i chce Pani je zastępować okropnym "zdychać"? Może nie idą do nieba, ale używanie słowa "zdychać", czy przez innych "niech zdechnie" powoduje, że stajemy się nieczuli na dolę zwierząt i ludzi..
Pani Puścikowska bardzo dobry artykulik napisała. Pojęcie zdychać odnosi się do zwierząt, a to że człowiek wulgaryzuje to słowo, to już inna sprawa. Natomiast zwierzę nie umiera, ani nie odchodzi, bo należało by wskazać dokąd. I proszę egzystencji ludzkiej nie porównywać do psiej. Tyle.
cyt: "I kolejny aspekt sprawy. „Adopcja” Burka i Azorka zapewne ma jeden cel: nobilitację całej procedury."
Zenujace podsumowanie - miala Pani kiedykolwiek jakies zwierze pod opieka? Ma Pani zerowe o tym pojecie, dla Pani zwierze to przedmiot. Prosze wyszukac w slowniku haslo "empatia". Po raz kolejny ateisci okazuja sie bardziej ludzcy od "katolikow"...
Biedna pani Agata, już nie ma o czym pisać, tematów brakuje... A pisać trzeba, żeby zarobić. 1) Adopcja pochodzi z łacińskiego "przyjąć". 2) Procesy adopcji zwierząt nie są skomplikowane, ale nadzór nad tym musi być. Zwierzę to nie człowiek, ale też nie rzecz. Czuje ból, głód, strach. Dlatego nie może być powierzone człowiekowi bez uświadomienia go o odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa. Bo jesteśmy odpowiedzialni za stworzenia. 3) Dlaczego nie można powiedzieć dziecku, że piesek umarł? W sensie ustania procesów fizjologicznych uważam to za dobry przykład do pokazywania dziecku, czym jest śmierć. Oczywiście nie jest to śmierć równoznaczna z ludzką. Ale wiele ma wspólnego. "Zdychać" to po prostu - wg mnie - brzydkie słowo z negatywnymi konotacjami. 4) Suka nie rodzi szczeniaków, Pani Agato. Przyjmując Pani słownictwo, suka może się w najlepszym wypadku SZCZENIĆ.
Jaka NOWOmowa? Już w 1970 roku Jeremi Przybora pisał:
Zdechł pies. Z pogrzebem ładnym czy też – bez, zdechł pies. Lecz nie w tym cały powód łez, że – pies. Zdechł pies.
W tym cała smutku suma, że zdechł pies, a nie umarł. Niesprawiedliwość jest, że jak pies, to zdechł pies!
Zdechł pies. Czy ładnie jest tak zwać psa kres? Zdechł pies. Czy już nie lepiej, gdyby – sczezł? Sczezł pies. Sczezł pies.
Gdy nagle, że tak powiem, ubywa wredny człowiek i pies porządny, niech pan zgadnie, który zdechł?
Zdechł pies. Ten zwrot wymyślił chyba bies. Zdechł pies. Czy ładnie tak o psie jest rzec? Zdechł pies. Zdechł pies.
Więc tu bym proponował, że psa bym awansował, mu podwyższając śmierć o tę awansu ćwierć:
Zgasł pies. I już mu nie żyć milej jest. Zgasł pies. Skąpany w deszczu ludzkich łez, zgasł pies!
"Umarł" - nie, niech to będzie zarezerwowane dla ludzi. Ale "zdechł" brzmi pogardliwie i nic się na to nie poradzi. A o przyjacielu, o "młodszym bracie" pogardliwie... no nieładnie jakoś, nieładnie. Aha, już nasi pradziadowie (na goraco przypominam sobie "Dewajtis" Rodziewiczówny) mówili o niektórych zwierzętach (w tym wypadku o pszczole) że właśnie nie "zdychają" a "umierają". Nie w języku problem. Problem w tym, że niektórym ciasnym sercom trudno jest kochać ZARÓWNO ludzi, jak i zwierzęta. Tylko, nie wiedzieć czemu, albo-albo. I wyrzucają sobie nawzajem albo uczłowieczanie zwierząt, albo nieludzki stosunek do tychże. Zawsze powtarzam, że kot nie może zająć w ludzkim sercu miejsca człowieka. Ale doskonale może zająć miejsce kota. A jak ktoś takiego miejsca nie ma... na to ja już nie doktor.
skoro pies jest przygarnięty, to niech zdycha jak "pies pod płotem". stąd już tylko jeden malutki kroczek do nawoływania o przemoc wobec zwierząt- w końcu są tylko zwierzętami, postawionymi niżej od superrasy ludzi- i tak zdechną.
Pisząc takie rzeczy autor skutecznie zniechęca do bycia we wspólnocie kościoła i łączenia się w poglądach. brawo.
Mechanicystyczna wizja zwierząt jest dość późna. Na początku była "nefesz" czyli Boże tchnienie życia (przecież życie bierze się od Boga). Św. Tomasz Akwinata odróżniał już duszę ludzką i duszę zwierzęcą. W konsekwencji powstało przekonanie, że dusza zwierzęca jest śmiertelna (ciekawe jak jedno tchnienie Boga może być wieczne, a inne śmiertelne). Potem Kartezjusz, a już szczególnie okazjonaliści próbowali udowadniać, że zwierzę to tylko bezduszny mechanizm. Kościół tym wszystkim nasiąkał, a teraz tym trąci, co skutkuje niestety wnioskiem, że jeśli w raju będą kwiatki, to jednak nie będzie tam pszczół. Ludzie, nie wymądrzajcie się na temat planów Boga wobec zwierząt, bo ON ukazał wam tylko swoje plany wobec was samych. Więcej pokory, więcej miłości nigdy nie zaszkodzi. Jeśli natomiast słyszę, że zwierzęta mają być wyłączone z miłości, to znaczy logicznie tylko jedno - może i jest to miłość, ale niewielka.
I bardzo dobrze :) niestety psy zdychają. Tak to jest. Problem nie leży w nazewnictwie, ale w tym że pieski niejednemu zastępują ludzi. Najczęściej dzieci. Po co mieć dziecko, skoro można mieć pieska? Piesek nie pyskuje, znacznie mniej kosztuje w utrzymaniu, a można na niego ogrom miłości przelać. Nie jest taki problemowy. Tylko, że wtedy trudno przyjąć, że on niestety kiedyś zdechnie...
a nie jest możliwe, że niektórzy po prostu nie chcą mieć dzieci? Tak po prostu nie chcą? Nie każdy musi chcieć. Albo nie może.(Zaznaczam, że mam dwoje, żeby nie było :)Mój pies, niestety, umarł, a trochę kosztował, bo był chory. Mam też 7 kotów.)
Otóż to. Ja np. nie chcę, nie lubię, nie czuję potrzeby. Uwielbiam za to towarzystwo dorosłych ludzi, uwielbiam towarzystwo zwierząt. Ale to nie znaczy, że sobie coś/kogoś czymś/kimś zastępuje. Ot zwyczajnie, nie lubię dzieci, a lubię np. psy, bez żadnego związku.
Otóż jest związek. Na zwierzęta możemy przerzucać wszystkie nasze niespełnione potrzeby, projekcje itp. Dziecko nie jest już takie "proste w obsłudze". Łatwiej "kochać" pieska.
dziecko dużo lepiej wychowuje się jeśli ma kontakt z psem lub kotem, może być zresztą chomik, rybki, papużki... nie każdego tak na prawdę "stać" na psa i nie mam na myśli pieniędzy, a przynajmniej nie tylko; są tez ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci, albo dzieci już z domu odeszły i wtedy pies jest towarzyszem, powiernikiem, przyjacielem i motorem żeby rano wstać z łóżka i pójść na spacer; tylko ten kto nigdy nie miał psa może takie głupstwa wypisywać...
Dobrze, że autorka podnosła ten temat. Zwierzęta trzeba szanować, być dla nich dobrymi opiekunami, ale zrównywanie ich z człowiekiem to już gruba przesada. W ten sposob zrównujemy człowieka ze zwierzętami.To nie brzmi dobrze. Czymś przecież człowiek powinien róznić się od zwierząt.
różni się tylko tym, że rozmyślnie niszczy wszystko dookoła siebie, np środowisko naturalne, także innych ludzi, jedynie człowieka też charakteryzują takie cechy jak okrucieństwo, zazdrość, chamstwo...
Człowiek od zwierząt różni się np. tym że zwierzę (drapieżnik) w swoim naturalnym środowisku zabija jedynie po to by przeżyć, człowiek zabija również a może nawet przede wszystkim dla przyjemności (w świecie zwierząt nie do pomyślenia)
Ma pani racje,nie mozna ublizac zwierzetom,porownujac je do ludzi. Tylko czlowieka stac na najgorsze okrucienstwa. Zwierzeta nie sa do tego zdolne. A moj pies i kot -umrze,nie zdechnie.Zdechnac moze...bieda!
Człowiek różni się od zwierząt niebywałym okrucieństwem, czego dowody na codzień w telewizji, np. znęcanie się a nawet mordowanie własnych dzieci przez rodzica /z pewnością katolika/. Nie bedę tutaj przywoływać więcej przykładów, bo musiałabym napisać ogrom tomów na ten temat. Zwierzę bywa okrutne w naturze walcząc o przeżycie. Wspaniały, boży człowiek żyje dzięki przyrodzie, naturze, którą pożera bez umiaru/ rośliny, zwierzęta/. Zwierzęta uczyniły i nadal czynią wiele dobra dla człowieka. To one są poświęcane w imię nauki dla człowieka, to one przechodzą okrutne cierpienia w "ludzkich" laboratoriach doświadczalnych, żeby człowiek /także autorka artykułu/ mógł mieć przetestowane, skuteczne, nowoczesne leki. To one są tam okaleczane, zabijane....dla człowieka. To zwierzęta przechodzą testy np.kosmetyków, żeby człowiek miał dobry, delikatny szampon, żeby człowiek mógł tapetować buzię np.kremem itp. chociaż może zatuszować szpetotę urody, ale nie zatapetuje szpetoty duszy i serca. To zwierzęta są przewodnikami niewidomych, ratownikami w katastrofach. To one są balsamem dla chorych potrzebujących tzw.dobrego, leczniczego dotyku, przytulenia. To one wożą wygodnickich turystów w górach i padają z wysiłku, jakby taki turysta, który przyjechał w góry nie mógł dla zdrowia samodzielnie wędrować... A jeśli bywają zwierzęta agresywne, to dlatego, że zostały sprowokowane i bronią się, albo są źle traktowane i bronią się, albo niewłaściwie je wychowano. Porzucone zwierzęta /psy, koty..i nie tylko/, dlaczego ? Bo zrobiono z nich chwilową zabawkę dla dziecka, a potem fora ze dwora /dziecko może stać się nieczułe, bezwzględne, okrutne pamiętając jak postąpiono z jego zabawką-psem, bo to przykłąd wychowawczy, i taki mały człowiek może wyrosnąć na podobnego swoim rodzicom...okrutnika, samoluba, czego dowodów tysiące po tzw,sąsiedzku/. Człowiek jest zły. Nawet Bóg żałował, że stworzył człowieka widząc zło dokonane i dokonywane przez człowieka. Tak, tak, tak jest napisane w Biblii. Autorko studiuj codzienne Pismo Święte, a może wtedy zrozumiesz wielkość Boga, podłość człowieka i niewinność zwierząt. Kobieto, wiesz dlaczego ludzie coraz częciej uciekają od ludzi i szukają dobra i przyjaźni u zwierząt? Chyba już wiesz...? Bo ludzie są fałszywi, egoistyczni, podstępni, wyrachowani, przysposobieni do wykorzystywania bliźniego, zakochani w sobie itd. Zwierzęta są oddane człowiekowi BEZ WARUNKÓW, czyli bezwarunkowo. Nie chce mi się więcej pisać, bo wątpię czy już kobieto jesteś gotowa do przemyślenia samej siebie. Kiedyś zrozumiesz...chyba, że jesteś wyjątkowa.
Bo to jest to różnicowanie, człowiek lubi czuć się lepszy, lubi "dominować" nad inną istotą. Zwierze jest gorsze, więc zdycha. Człowiek lepszy, więc umiera. Warto sobie uświadomić że biologicznie nie różnimy się nijak od zwierząt, jesteśmy zwierzętami. A że najczęściej ludzie wierzący, myśląc że mają "nieśmiertelną duszę" uważają się za lepszych od innych to już przypadłość chorobowa. Jeśli zwierzę zdycha to człowiek też zdycha a jak komuś nie pasuje zdycha wobec ludzi, to niech używa też określenia umarło wobec zwierzęcia. Zwierzęta w moim domu żyją i kiedyś umrą, nie zdechną. Są członkami mojej rodziny i żaden oszołom tego nie zmieni.
Czyż Bóg nie kazał szanować i kochać braci naszych najmniejszych? Uczłowieczanie zwierząt ma na celu zwrócenie uwagi na to że one też czują, też chcą być kochane i też zasługują na szacunek - jak człowiek! Współczuję Pani, Pani poglądów...Przykre jest, że ktoś taki wypowiada się w imieniu kościoła, nastawiając do niego negatywnie...takimi poglądami obraża Pani katolików, którzy nie podpiszą się pod tymi słowami...szczerze współczuję
Jestem wegetarianinem, ale jak czytam niektóre posty, to nabieram apetytu na schaboszczaka.
[Czyż Bóg nie kazał szanować i kochać braci naszych najmniejszych?]
Pierwsze słysze. Proszę o bliższe informacje. Księga, rozdział, werset. Ostatecznie może być objawienie prywatne uznane przez Kościół katolicki. Z tego, co pamiętam, to podał parę ograniczeń w rodzaju "młócącemu wołowi pyska nie zawiązuj", ale o szanowaniu i kochaniu nic. W Starym Testamencie zabronił jedzenia niektórych gatunków, ale potem się z tego wycofał (widzenie św. Piotra).
[Przykre jest, że ktoś taki wypowiada się w imieniu kościoła, nastawiając do niego negatywnie...]
Ani w imieniu kościoła, bo kościół to jest taki budynek, ani w imieniu Kościoła, bo nigdzie nie widzę, żeby się powoływała na autorytet tegoż.
[takimi poglądami obraża Pani katolików, którzy nie podpiszą się pod tymi słowami...]
A niby dlaczego? Jak jakiś Polak mówi coś, z czym ja się nie zgadzam, to on mnie obraża jako Polaka?
No cóż... Jeśli ludzie "schodzą na psy", to psy nie mogą się "uczłowieczać"? A trochę poważniej, ta Pani chyba nigdy nie spojrzała w oczy psa. Można w nich znaleźć więcej miłości, niż w "chrześcijańskim" spojrzeniu ludzi...
Ale przecież można normalnie, sama kocham zwierzęta, mam przygarnięte znajdy, koty, psy i nawet kurę :-) Ale nie śpię z nimi, nie jadam z nimi z jednego talerza i nie wołam "chodźcie do mamusi" nie nazywam synusiami lub córusiami ( bo i to już widziałam), tylko cieszę się ich towarzystwem i dbam, żeby niczego im nie brakowało. No i potem niestety "zdychają" a nie odchodzą. Można ? Można :-)
i Pani tak serio? takie wartości wyniosę z katolickiej prasy? dobrze ze odkąd weganką jestem odtąd mój katolicyzm to jedynie pozostałości po wyborach moich Rodziców. bez wahania po raz kolejny mówię, że dumna jestem, że nie mam nic wspólnego z KOŚCIOŁEM i jego wyznawcami
"(...)tak się składa, że człowiekiem nie jest." i "(...)suka to nie człowiek, nie kobieta." - haha napisała co zauważyła. Brawo za spostrzegawczość i umiejętność argumentacji dla p. Agaty, autorki artykułu. Kogo bierzecie do gazety? 6-cio latki? Niesmaczne to !
Słowo adopcja pochodzi z łacińskiego określenia adoptio-przyjąć. Przyjąć można zarówno dziecko do domu, kozaka do herbu, kota pod dach albo obce prawo do swojego prawa. Ten sam źródłosłów ma też nasz adapter. A co do "zdychania". Język się zmienia. Kiedyś neutralne słowo zdychać dzisiaj się zwulgaryzowało. Dlatego lepszym określeniem jest po prostu umarł. I nie jest to uczłowieczanie zwierzęcia, bo przecież umierają też gwiazdy lub drzewa.
To przyjrzyj się tej histerii, która się pojawiła pod artykułem. Twój komentarz jest chyba pierwszym wyważonym. Autorka nie powiedziała ani jednego pogardliwego słowa o zwierzętach a została oblana wiadrem pomyj przez "miłośników" zwierząt. Apostazja z powodu naruszenia dobrego imienia azorka? Jak to nazwać jak nie uczłowieczeniem zwierząt?
"Autorka nie powiedziała ani jednego pogardliwego słowa o zwierzętach a została oblana wiadrem pomyj przez "miłośników" zwierząt." - po pierwsze nie "wiadrem pomyj" bo większość komentarzy jest wyważonych choć krytycznych a po drugie ci "miłośnicy zwierząt" to PRAKTYKUJĄCY KATOLICY gdybyś nie zauważył :) Aha, ich ulubionym świętym jest św. Franciszek, mam nadzieję że nie muszę tłumaczyć dlaczego!
NIECH KAZDY MÓWI ,JAK CHCE CZY TO KOMUS NAPRAWDĘ PRZESZKADZA, W KOŚCIIOŁACH NAWET SA MSZE NA KTÓRYCH MOGA BYC PUPILE W DNIU ŚW FRANCISZKA ,,CO STWORZONE PRZEZ TEGO SAMEGO BOGA ZASŁUGUJE NA SZACUNEK
A mnie bardzo zniesmacza Pani artykuł. Aż tak Panią to boli że ludzie zżywają się ze zwierzętami, chcą im stworzyć jak najlepsze warunki bytowe? Może to co niektórych zaskoczy ale zwierzęta też cierpią i są bardzo mądre. I nie mam nic przeciwko używania słowa umierać w przypadku zwierząt bo może właśnie właściciel tak kocha swoje zwierze że nie chce określać tego bezdusznym zdychać. I wątpię żeby jakakolwiek para była urażona tym że ktoś sobie adoptuje psa. Właśnie przez taki płytki tok myślenia ludzie traktują zwierzęta jak rzeczy i potem można je znaleźć bezdomne na ulicach i w schronisku. O nie jak mogłam użyć słowa bezdomny-to się tyczy ludzi. Śmieszne jest to że taki artykuł się znalazł w katolickiej prasie. Gańmy to co dobre bo za mało problemów na świecie.
Jak to dobrze, że są jeszcze na świecie języki, w których nie ma takiego problemu i nie trzeba marnować cennego czasu na pisanie takich tekstów. Np. język angielski. Po angielsku zarównno człowiek jak i zwierze po prostu DIES.
Oczywiście, każdy może uważać i mówić jak chce - ja mówię "Kot umarł", pani mówi "Kot zdechł". Szkoda tylko, że taka postawa, promowana przez kościół katolicki, przyczynia się do złego traktowania zwierząt. Zwierze można głodzić, kopnąć, zamęczyć. Zwierze może mieć budę skleconą z trzech desek i zero wody w upalny dzień. Tak? No tak, bo przecież "nie ma duszy". Obawiam się, ze niektórzy ludzie nie mają jej znacznie bardziej.
I na koniec, myślę sobie, że gdyby Jezus Chrystus wpadł sobie dziś na polską wieś, za głowę by się złapał, widząc nieszczeście zwierząt.
Wielokrotnie w mieście widziałam wałęsające się psy czy koty. Pochodzę ze wsi. Mieszkam tam teraz i proszę nie obrażać wsi. O zwierzęta tam dbają całkiem jak w mieście. Całkiem jak z podziałem kierowców na mężczyzn i baby.
Zniesmaczona to jestem tym artykułem. Nie wiem czemu ludzie na siłę próbują robić z siebie lepszych od zwierząt. Niesmak wzbudza też określenie "zdychają". Zdychać to mogą prymitywne istoty pozbawione empatii. Przecież to zwierze żyje i czuje - jak można być takim okrutnym i ślepym człowiekiem? Nie rozumiem także czemu określenia "umierać" jest tylko przypisane człowiekowi? Czy kończymy nasz żywot wznioślej, lepiej, piękniej niż zwierze? Otóż nie. W sumie to nie wiem czy określenie "człowiek" pasuje bo tu widoczne jest zatracenie tego pierwiastka ludzkiego. Po raz kolejny nabieram obrzydzenia do społeczności tzw. "katolów", są oni skazą naszego społeczeństwa. Naprawdę żałuję, że nie mogę się powstrzymać od czytania wywodów ciemnych mas. Zepsuty z Pani człowiek, przydałaby się tutaj lekcja pokory. Bo jeśli tak funkcjonuje katolicyzm to śmieszne jest nazywanie go religią miłości, zwykły pic na wodę. Pycha ludzka przemawia przez waszą religię, pragniecie być częścią czegoś większego, bezsens istnienia zrujnowałby was.
... i to jeszcze katolka kto by pomyslal .... cale szczescie ze nie mam nic wspolnego z instytucja kosciola, bo jakbym miala takie kocopoly chrzanic to dziekuje .... moj pies zdechnie? skoro tak to ty kiedys tez zdechniesz ... proste
Adoptowałam najpierw dwa psy, a potem... trójkę dzieci. Gdybym nie adoptowała psów nie odważyłabym się adoptować trójki dzieci, bo miałam przekonanie, że adopcja jest trudnym procesem - i czułam, że ew. mogę adoptować jedno dziecko. Ale od psów dowiedziałam się, że nie ma adopcji niemożliwych. Zawsze się da i tylko trzeba bardzo chcieć. Moje dzieci na przykładzie poznanych w moim domu psów dowiedziały się, że bycie adoptowanym jest fajne. Że po adopcji jest bezpiecznie, z szacunkiem, miłością, dbałością, że nikt nie traktuje cię gorzej, bo jesteś adoptowany, że adoptowanego się nie oddaje i jest się za adoptowanego odpowiedzialnym. Ciekawa jestem ile stworzeń adoptowała autorka tego tekstu...
Ja adoptowałam dwoje Dzieci a potem cztery zwierzaki :). Takie mam podejście do zwierząt. W niczym nie uwłacza to mojemu Synowi, ani Córce. Moje zwierzęta umierają i umierać będą, bo dla nas są członkami rodziny. Pani piszącej artykuł wolno mieć swoje zdanie, mnie też :). Pozdrawiam wszystkich, których zwierzęta odeszły lub umarły. Mamy prawo nazywać to tak, jak nam uczucia dyktują. W nosie mam, czy to wywołuje czyjeś zniesmaczenie. Tak jak Pani pisząca ma w nosie, że ogarnia mnie smutek, kiedy czytam o tak hmmmm...praktycznym? podejściu do sprawy.
Współczuję autorce. Biedne stworzenie pozbawione empatii. Pewnie ją to określenie zniesmaczy, wszak CZŁOWIEK brzmi dumniej. Ale przecież że zarówno ona jak i pies to stworzenia boże, o czym biedna chyba zapomniała...
Adoptowałam dwoje Dzieci a potem cztery zwierzaki :). Takie mam podejście do zwierząt. W niczym nie uwłacza to mojemu Synowi, ani Córce. Moje zwierzęta umierają i umierać będą, bo dla nas są członkami rodziny. Pani piszącej artykuł wolno mieć swoje zdanie, mnie też :). Pozdrawiam wszystkich, których zwierzęta odeszły lub umarły. Mamy prawo nazywać to tak, jak nam uczucia dyktują. W nosie mam, czy to wywołuje czyjeś zniesmaczenie. Tak jak Pani pisząca ma w nosie, że ogarnia mnie smutek, kiedy czytam o tak hmmmm...praktycznym? podejściu do sprawy
Jest Pani w błędzie, Pani Agato. Mniemam, że powodem jest sytuacja, iż nigdy nie zajmowała się Pani bezdomnymi zwierzętami. Ja - tak się składa - od kilku lat prowadzę koci dom tymczasowy, czyli jestem alternatywą dla schroniska. Znam temat "od podszewki", więc spieszę wyjaśnić: umowa adopcyjna (tak, adopcyjna, a nie jakiś "papierek"!) jest podpisywana po to, żeby zwierzę za godzinę, miesiąc czy rok po zabraniu przez nowego opiekuna nie zostało porzucone gdzieś w rowie, wyrzucone z domu, potraktowane jak zabawka: bo się znudziło, bo zachorowało, bo nie jest słodziutkim pluszakiem... powodów takich zachowań są tysiące. I proszę sobie wyobrazić, że mnóstwo ludzi (taką osobę, nie odmawiając jej bycia "osobą ludzką" określiłabym wraz z przymiotnikiem)jest do tego zdolnych! Tymczasem pies czy kot to nie rzecz i istnieją na szczęście odpowiednie przepisy, które - bardziej czy mniej skutecznie - je chronią. Natomiast - z całym szacunkiem - wszędzie, w cywilizowanym świecie adoptuje się psa ze schroniska, i adoptuje się dziecko z domu dziecka (niestety, zbyt rzadko adoptuje się i zwierzęta, i dzieci). Równie dobrze można powiedzieć, że skoro słowo "kościół" słowotwórczo nie kojarzy się z niczym przyjemnym (no chyba, że słowo "kości" w Pani wywołuje miłe uczucia), to...przestańmy chodzić do kościoła. Ps. Nie jestem nawiedzoną zwierzomaniaczką, która stroi psa czy kota w kubraki, karmi nie wiadomo czym, wierzy w reinkarnację i niczym więcej poza ich bezdomnością się nie zajmuje... Pozdrawiam. Stała Czytelniczka GN.
Zapraszam autorkę tekstu do sięgnięcia po Biblię. W Księdze Kocheleta 3/19-21 mamy takie oto słowa ( cytuję z pamięci): "los bowiem synów ludzkich jest jak los zwierząt, jaka śmierć jednego taka i drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko to marność"
Coś mi się wydaje że akurat Pismo św. to nie jest "konik" p. Agaty więc ją "rozgrzeszam". Do dzisiaj zresztą nie dowiedziałem się w jakim wieku Abraham i Sara doczekali się dziecka? Chyba za trudne pytanie :)
Wynika z tego ,że Pani Puścikowska też powinna zmienić nazwisko....bo żle się kojarzy..skoro tu o słowa i ich moc nieprzyjemną chodzi....tak zrozumiałam z tekstu ze nie powinno się nazywać sytuacji po swojemu a natomiast tylko tak by nie denerwować innych którzy klęczą pod figurą....a co mają za skórą? przecież nie diabła...hihi ale co? coś ludzkiego? bo watpię...Jak by to Pani tym razem skomentowała?
No ale to o to właśnie chodzi, żeby nazwać sprawy po imieniu. Zwierzęta zdychają niezależnie od tego, jak nieprzyjemnie kojarzy się Pani to słowo. Jak pani nazywa samicę psa, czy tak jak się nazywa, mimo że jest to słowo używane przez osoby grubiańskie jako wulgaryzm?
"Zwierzęta zdychają niezależnie od tego..." - gdyby s nie zauważył to dla 95% wypowiadających się nie zdychają, warto czytać ze zrozumieniem :) "Jak pani nazywa samicę psa..." - ja mówię suczka, sunia a Ty?
Wielu rodziców by nauczyć dzieci poczucia odpowiedzialności i troski o innych kupuje dzieciom zwierzęta - kotki, pieski, gryzonie, egzotyczne rybki. A czy nie lepiej by było, by tych pięknych wartości dzieci uczyły się pomagając mamie i tacie w opiece nad młodszym rodzeństwem, pomagając dziadkom? Jak to wygląda w praktyce - rodzice kupują dziecku gryzonia - bo mieszka w klatce, jest stosunkowo niekłopotliwy. Świnka morska, szczur, chomik - a dziecko z czasem zgłębiając tajniki jak najlepszej opieki i poznając zwierzątko odkrywa że to nie tylko śmieszna popiskująca kulka futra. To czująca, empatyczna istota. Myślicie że to właśnie dobrze? Że o to właśnie chodzi? Dzieci, nieukształtowane jeszcze emocjonalnie przywiązują do relacji człowiek - zwierzę zbyt duże, wypaczone znaczenie. Z jednej strony wiedzą, że zwierzęta wykorzystuje się do pracy i jako jedzenie, ale tutaj mają do czynienia z futrzastym przyjacielem. Czy któregoś dnia takie dziecko nie zainteresuje się buddyzmem, wegetarianizmem i innymi religiami wschodu? Zbyt daleko wybiegam może z dymi dywagacjami, ale nawet i bez zainteresowania się obcymi kulturami dziecko dojdzie do wniosku że zwierzę ma duszę. Przecież czuje ból, przyjemność, ma uczucia, okazuje je. My wiemy, że tak przecież nie jest, że tylko człowiek posiada nieśmiertelną duszę, ale dla dziecko na informację o tym że jego kochany chomiczek po śmierci nie pójdzie do Nieba może zareagować niewłaściwie - niechęcią wobec Boga i Kościoła. W tym momencie pomysł kupienia dziecku czy pozwolenia dziecku na posiadanie zwierzątka już wcale nie wydaje się taki dobry, prawda? Zwierzątko angażuje dziecko - do sprzątania klatki, karmienia, zabawy z nim. Gdy spojrzeć na to z boku, trzeźwym wzrokiem jak to wygląda - to już nie jest miła żywa przytulanka dla dziecka, to dziecko stało się niepostrzeżenie sługą dla zwierzęcia - a gdzie w tym wszystkim jest właściwa hierarchnia, gdzie to człowiek jest pan stworzenia? Gdzie jest oddawanie czci Bogu? Czy chomiczek/króliczek nie stał się przypadkiem bałwanem, złotym cielcem któremu nasze dziecko oddaje cześć? A przecież istnieją o wiele lepsze formy nauczenia dziecka współczucia i empatii. Opieka nad młodszym rodzeństwem - to o wiele bardziej zaszczytne i odpowiedzialne i celowe niż sprzątanie klatki po jakimś brudnym szczurze. Oczywiście, że dziecko potrzebuje kontaktu z naturą. W naszym zabieganym świecie coraz trudniej o to, i dochodzido sytuacji że dziecko nie wie skąd się bierze mleko, jajka, mięso. Nie jest dobre szokowanie dziecka drastycznymi obrazami ze świniobić, ale pokazać na obrazku ze schematem rozbioru świni i krowy które części zwierzęcia są do czego - że z nóżek jest galareta, gdzie jest szynka u świnki. Przekazać stosownie do wieku dziecka że zwierzęta trzeba szanować, bo je jemy i dostarczają na przykład skóry na buciki, torebki. Szacunek i troska o środowisko naturalne jest wskazane, ale bez zbytniej empatii i przesady,nie chcemy przecież by dziecko odmówiło noszenia skórzanych butów i jedzenia mięsa. Z wiekiem, gdy dziecko będzie starsze będzie mogło towarzyszyć podczas wigilijnego zabijania karpi. Dzieci powinny jeździć na wieś do gospodarstw agroturystycznych by zobaczyć skubanie gęsi na pierze, skubanie kurczaka na rosół, w domu pomagać mamie w oprawianiu mięsa na obiad - to o wiele bardziej wartościowe i budujące więzi rodzinne doświadczenie niż bezcelowa zabawa z szczurem albo kotem z którego w mieście przecież nie ma żadnego pożytku. Dobrze jest uświadamiać też dziecko, że tyle karm dla kotów i innych zwierząt które ludzie kupują to przecież pieniądze wyrzucone w błoto, a gdyby tak zamiast pasienia zwierząt dla zabawy pieniądze te przeznaczać co miesiąc na misje w Afryce albo inną realną pomoc dla potrzebujących organizowaną przez waszą parafię - wtedy byłby to dobry uczynek. W życiu dorosłym niewłaściwa relacja człowiek - zwierzę też niestety ma miejsce. Ile to kobiet nie decyduje się na dziecko mówiąc o niepewnej sytuacji życiowej, braku pieniędzy itp? A gdyby tak się przyjrzeć, to posiadają akwaria - drogie w utrzymaniu i kosztowne ryby, koty na które idzie naprawdę dużo pieniędzy. Te instynkty opiekuńcze, które powinny przelać na dziecko rozdrabniają i rozdzielają na zwierzęta z których nie ma pożytku, a jedynie szkoda - zaangażowanie i przywiązanie w którym zamiast oddać swoje życiu macierzyństwu, najpiękniejszej z rzeczy - hodują bezcelowo zwierzęta.Na forach poświęconych hodowli gryzoni, kotków i piesków dominują właśnie kobiety. Gdy mają dzieci, dzieci często cierpią podrapane, pogryzione, męczone przez alergie - ale rodzice ze źle pojętej miłości - uzależnienia duchowego od zwierząt nie pozbywają się ich. Ile to matek urodziło chore dzieci tylko dlatego, że nie mogły się pozbyć w odpowiednim czasie zarażonego toksoplazmozą kota?
Nie wiem od którego momentu to cytat ale rozumiem że Twój pogląd jest zbieżny z tym co zacytowałaś. To teraz parę kamyczków do tego ogródka. Po pierwsze radzę Tobie i p.Agacie zainteresować się postacią św.Franciszka i jego stosunkiem do zwierząt które traktuje jak swoich braci. Po drugie: "Papież Franciszek podczas środowej audiencji generalnej na Placu świętego Piotra - chcąc pocieszyć chłopca zasmuconego śmiercią psa - powiedział, że "niebo jest otwarte dla wszystkich stworzeń bożych"." - i tutaj zagwozdka :) Po trzecie: "Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, cielę i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał. 7 Krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie, młode ich razem będą legały. Lew też jak wół będzie jadał słomę. 8 Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii." (Iz 11, 6-8)
Nie wiem czy Pani jest świadoma FAKTU, że jest Pani także ZWIERZĘCIEM. I żadna religia, żadna filozofia nie jest w stanie tego zmienić. Zdechnie Pani tak samo jak pies czy kot. Umrze Pani tak samo jak pies czy kot.
Właśnie dzięki takiemu antyświadectwu ludzi podobnych do tej pani, braku miłosierdzia dla słabszych (księża myśliwi) oraz dzięki mądralom twierdzącym, że dla zwierząt nie ma miejsca w raju nie mam ochoty mieć nic wspólnego z kościołem katolickim.
Bardzo płytki artykuł . Jak i sposób rozumowania autorki . Prawda jest taka , że najczęściej z adopcji psa rezygnują osoby , które oferują najgorsze warunki i boją się , że wyjdzie to na jaw przy sprawdzeniu . Jak pies ma trafić z deszczu pod rynnę to lepiej już mu będzie w schronisku .
Słowa "umarł" wobec psa lub innego zwierzaka bym się nie czepiała, chociaż "odszedł" to faktycznie nie pasuje. W dzisiejszych czasach słowo "zdechł" ma znaczenie inne, niż kiedyś, takie pejoratywne, więc moim zdaniem mówienie "umarł" w przypadku zwierzęcia nie jest złe. Ale z tą adopcją... Bardzo się cieszę, że wreszcie ktoś to napisał. Sama znam kilkoro adoptowanych dzieci i nieraz zastanawiałam się, jak przykro musi im być, słysząc o adopcji psa lub kotka.
XYZ tak na poważnie ? Wiekszej głupoty nie czytałam, nasza wolontariuszka przyjeżdza do nas ze swoja ADOPTOWANĄ córka , razem z Nią jeździ na wizyty przed adopcyjne w żaden sposób temu dziecku nie jest przykro nawet pewnie o tym nie myśli. Autorka tego tak głupiego artykuliku nie ma w sobie cienia empatii jak i wiedzy. Szanowna Pani całe szczęście,że są ankiety przed adopcyjne , całe szczęście ,że są wizyty przed adopcyjne. Schronisko to nie sklep z ziemniakami a żywymi,czującymi istotami. Schroniska maja wydawać do patologii,na łańcuch. To jest forma zabezpiecznia aby zwierzę trafiło do osób ODPOWIEDZIALNYCH. Douczyć się polecam
Miałam kilka psów i również mówiłam że on zmarł,nie rozpaczałam ale było mi po prostu strasznie zal. Nie decyduję się na kolejnego z powodów zdrowotnych ,chyba że to by był pies przewodnik którego mogła bym zabrać wszędzie oprócz szpitala,jednak on by był jeszcze bardziej przyjacielem i pomocnikiem. Dla tego nie pojmuję dlaczego pani tak krytykuje tych którzy nie mówią tak jak pani że pies zdechł Zdarzają się coraz częściej osoby które bardziej cenią zwierzęta jak ludzi i tu jest przegięcie jednak większość osób umie zachować zdrowy umiar.
Nigdy nie czytałam niczego tak odrażającego. Wstyd, że w naszym Kościele są tacy ludzie, którzy nie potrafią być człowiekiem. Kocham moje psy, nazywam ich pieszczotliwie chłopcami, nie zastępują mi dzieci, ale są zupełnie innymi i bardzo ważnymi istotami w moim życiu. Z każdym moim zwierzęciem odchodzi część mnie.
Co za bzdura! Oczywiście, że zwierzęta umierają. Tak, jak wszystko, co się rodzi i żyje. Rodzą się i umierają zarówno ludzie, jak zwierzęta i rośliny. I ciekawe, że jakoś nikogo nie razi powiedzenie, że umarło drzewo, a zdanie "umarł pies" budzi takie emocje.
niniejszy artykuł, który zdaje się, stanowi przedstawienie przez Panią poglądów na temat „odchodzenia” (sic!) zwierząt dał mi do myślenia. Poruszyła bowiem Pani te kwestie, które były kiedyś dla mnie ważne (Kościół Katolicki) oraz te, które są dla mnie ważne w tej chwili (życie i poszanowanie życia).
Rozpoczyna Pani swoje rozważania od postawienia siebie ponad innymi stworzeniami na ziemi. Ja - człowiek jestem wyżej niż reszta świata. Kto Pani dał takie prawo? Przecież względem Boga wszyscy jesteśmy równi. On jest pierwszy – Pani jest druga.
Nie życzę Pani dzieciom doświadczenia śmierci ukochanego zwierzęcia, o którym to ODEJŚCIU będzie musiała je Pani poinformować. Słowa mają wielką moc. Polecam zapoznanie się z terminem „językowy obraz świata” i przedstawienie Pani poglądu na temat śmierci zwierząt psychologowi (dziecięcemu). Spojrzy Pani wówczas na język jako nośnik bardzo wielu treści.
Procedura adopcji psów ze schronisk jest taka, a nie inna, ponieważ ludzie mający serce i sumienie nie chcą oddawać żyjących i czujących istot (czyt. zwierząt) pod opiekę bestii, która będzie się nad nimi znęcać (czyt. człowiek).
Ostatnio obserwuję ciekawe zjawisko (szczególnie w środowisku kościelnym). Z jednej strony człowiek nie jest panem życia i śmierci (aborcja, in vitro, eutanazja), jednak swobodnie może zabijać zwierzęta (zgodnie z prawem – ubój rytualny).
Bóg jest miłością – proszę otworzyć się na Niego, spojrzeć oczami miłości na świat, na ludzi i na „braci mniejszych”. W ich oczach zobaczy Pani nic innego jak… duszę.
Względem Boga nie jesteśmy równi zwierzętom, bo On wcielił się w człowieka, a nie w zwierzę. A zwierząt nie można zabijać swobodnie, tylko mając ważny powód, np. spożywczy lub rytualny. Wszystko zgodnie ze słowami abyśmy czynili sobie ziemię poddaną.
Mnie zastanawia, dlaczego Pani przeszkadza to, że właściciele zwierząt twierdzą, że ich pupile umierają, a nie zdychają. Narzeka Pani, że w schroniskach jest straszna inwigilacja, a czy Pani nie robi tego samego, wkraczając w prywatną sferę właścicieli i narzucając im mówienie, że psy "zdychają". Dla mnie nie ma większej różnicy, czy się mówi zdychać, czy umrzeć, śmierć to śmierć, ale skoro ktoś ma na ten temat inne zdanie, to czemu je zmieniać? Krzywdy tym nikomu nie robi. Przez papierki ludzie rezygnują z adopcji psów?! Pierwsze słyszę. I bardzo dobrze, że adopcja jest tak bardzo kontrolowana, zapobiega to przynajmniej ponownemu trafieniu psa do schroniska. Nazwa również jest w porządku. Biorąc pod dach nowego członka rodziny (a jakby nie patrzeć pies nim jest i nawet Pani to przyznała), przejmujemy nad nim odpowiedzialność, więc go adoptujemy. I chyba tylko jacyś strasznie problematyczni ludzie by zwrócili uwagę na to, że adoptuje się zarówno psy, jak i dzieci. Także według mnie wkracza Pani w prywatne zdanie właścicielu psów i bezpodstawnie je krytykuje.
Zwierzę nie zdycha tylko umiera, każda istota umiera. Wyższość człowieka na zwierzęciem wg pani teorii. To dlaczego ludzie się u-zwierzęcają mówiąc "misiu, kotku, pieseczku"? Psa się adoptuje, czy się to pani podoba czy nie, niby czym ludzie mają być zgorszeni, gdy adoptują dziecko? też je przygarniają. Nie uniżaj się w swoim człowieczeństwie bo "karma" przyjdzie szybko.
Język musi nadążyć za zmianami którym podlega świat. Ewoluuje podejście do zwierząt, emocjonalność jaką je część z nas obdarza. Żeby o tym powiedzieć potrzebny jest inny zakres pojęciowy. Prościej. Zwierze umiera bo śmierć członka rodziny określa się właśnie tym słowem.
Jeśli chodzi o adopcje-vel umowy na podstawie których zwierzęta są wydawane nowym opiekunom wykazała się Pani zerową znajomością tematu i co gorsze brakiem wyobraźni. Umowy potrzebne są z wielu powodów. Prozaiczny: schronisko/fundacja/przytulisko musi mieć możliwość wykazania ile zwierzaków przyjęło, ile wydało/wyadoptowało.
Może Pani się to nie mieści w głowie, ale w wielu miejscach nie chodzi tylko o wydanie zwierzaka, ale też o zapewnienie mu dobrego, bezpiecznego życia.
W takich umowach często pojawiają się zapisy o tym gdzie zwierzak będzie mieszkał (nie wszystkie nadają sie do mieszkania na podwórku, nie wszystkie w domu na kanapie), zobowiązanie do zabezpieczenia okien i balkonów, przeprowadzenia zabiegu kastracji/sterylizacji, umożliwienie wizyty po wydaniu zwierzaka itd.
Jeśli odpowiedzialni ludzie chcą zwierzaka nie przestraszą się umowy, bo wtedy to dla nich tylko formalność.
Sword, popłacz nad sobą, nad wlasną wewnetrzną pustką i nad wyraz wybujałym ego. Mam nadzieję, że w przyszłym życiu będziesz szczurem - inteligentnym i znienawidzonym przez ludzi, których tak gloryfikujesz
Nie bardzo rozumiem autorkę artykułu. Jaki Pani ma problem z umieraniem zwierząt? Jestem katoliczką i posiadaczką zwierząt i moje zwierzęta umierały a nie zdychały. Słowo zdechnąc stało sie słowem pejoratywnym. Jeśli moj kot żył zemną pod jednym dachem był członkiem naszej rodziny. Członek rodziny nie zdycha. Nie rozumiem również problemu ze słowem adopcja. Zwierzęta są adoptowane sa zwierzętami przyjmowanym przez człowieka a nie kupowanymi. To, że istnieją procedury przyjęcia zwierzęcia pod opiekę jest dobre. Dba o jego bezpieczeństwo i dobre warunki. Co pani widzi w tym zdrożnego. Dlaczego część katolików zachowuje sie w taki sposób żeby zniechęcać do katolicyzmu, nie wiem i nie pojmuje. Autorce polecam książkę ojca Leona Knabita " Czy zwierzęta mają duszę" i proponuję żeby czas który Bóg dał pani na ziemi spożytkowała pani bardziej wartościowo
Autorka, zdaje się, miała ciężki dzieciństwo i stąd tyle w niej goryczy... Cokolwiek kobieto napiszesz, jak bardzo się napniesz z powodu frustracji i tak nie zmienisz podejścia nas, psiarzy do tematu naszych czworonoznych domowników. Proponuje się zajac właściwszymi sprawami, jak np. sektą pt:"Neokatechumenat" lub tańcami w prezbiterium podczas mszy u Jezuitów w Łodzi, bo to własnie woła o pomstę do nieba!
"GOŚĆ.PL" zawsze kojarzył mi się tylko i wyłącznie z tekstami religijnymi. Po co ten artykuł? Po co pani zajmuje się poprawną polszczyzną i przytacza znaczenie słów ze słownika języka polskiego? Nie ma to dla mnie sensu... KAŻDE moje zwierzę, jest przyjacielem i każde moje zwierze, które miałam UMARŁO, a nie zdechło. Człowiek jest tak samo boskim stworzeniem jak pies czy kot. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale coraz więcej "katolików", "księży" sprawia, że odwracam się od tego.
Artykuł napisany do podsycenia kłótni międzyludzkiej i zwiększenia wyświetleń strony. Nic więcej jak celowa prowokacja. Człowiek jest najgorszym, najwredniejszym zwierzęciem żyjącym na ziemi.
Gdzie w języku polskim "adoptować" jest zarezerwowane dla ludzi? http://sjp.pwn.pl/sjp/adoptowa%C4%87;2548838 "zaopiekować się" tak samo umrzeć? http://sjp.pwn.pl/sjp/umrzec;2532773.html "1. «zakończyć życie» 2. «przestać istnieć»"
Naprawdę największą bolączką tego świata wg autorki artykułu jest to, że mówimy, że zwierzak umarł lub odszedł? Albo, że chcemy aby żył w dobrych warunkach i dlatego je wcześniej sprawdzamy czy uzgadniamy jakie powinny być? Weź się kobieto za jakąś pożyteczną robotę (może wolontariat, chociaż z takim poziomem empatii to łatwe nie będzie) a nie szukaj 17go dna. Naszego dobrego Boga cieszy gdy coś tworzymy a nie kłapiemy gębą po próżnicy
Człowiek to też zwierzę, w dodatku najgorsze ze wszystkich, nie ZDYCHA jak najszybciej! Wara od zwierząt, popieprzone katoliby! Krew mnie zalewa, jak widzę takie pseudo artykuliki, wypociny jakichś podłych kretynek!!! A gdzie ty, albo tobie podobni idą, jak już zdechną? Tylko poproszę o konkretną odpowiedź!!!
Adopcja, jakie to piękne i chore zarazem. I nie mówię tutaj o adopcji zwierząt, lecz dzieci... Jesteśmy bezpłodnym małżeństwem i chcieliśmy adoptować dziecko. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy "za starzy", "nie mamy warunków", "za mało kasy", "niewłaściwe mieszkanie",i jeszcze stek innych bzdur. Chore prawo - nic więcej. Więc... zapewniliśmy dom zwierzakowi. Tak się bowiem składa, że ani nie jesteśmy starzy (no bez jaj! dla mnie starość zaczyna się w określonym, sędziwym wieku a do tego mi DALEKO!)i stać nas... Jeżeli ludzi stać na wymyślanie bzdetnych przepisów to nie dziwi mnie czepianie się kilku zwykłych słów :)
A jak się może czuć dziecko adoptowane kiedy słyszy o adoptowanym zwierzątku? Lepiej zastanówcie się Państwo jak może się czuć takie, które skazuje się na dom dziecka jedynie z powodu "starości" niestarych :)
Styl języka, którego używamy w określeniach w odniesieniu do zwierząt zmienia się i wg mnie na lepsze. To, że słowa dotychczas używane jako "ludzkie" teraz używamy są "zwierzęco" to dla mnie nie problem a wręcz szacun. Zaczynamy wreszcie zwierzęta szanować, to i nazewnictwo może być przyjemniejsze. Burek to też stworzenie boże, to nasz mniejszy brat, więc czemu nie. Przygarnięcie - brzmi jak ....pozamiatana ulica,przesunięcie... a adopcja ? to oznacza już obowiązek. Zresztą samo słowo jest lepiej kojarzone. Jeżeli zmienia się słownik w ogóle to dlaczego w określeniach pro zwierzęcych ma zostać po staremu?... Jest postęp i idźmy na przód
Wszystko, co żyje - umiera. Pies, kot, świnka morska też umierają. Tak jak wszystko, co żyje,żeby mogło żyć musi się urodzić. Skoro kot, pies, świnka morska się rodzą - to także umierają. To takie proste, logiczne i oczywiste. Jestem katoliczką, ale wcale mi nie przeszkadza, że kiedyś umrę, tak jak umrą moje koty. Po co komplikować coś tak prostego?
Nie potrafię zrozumieć zawzięcia z jakim katotaliban upiera się aby traktować zwierzęta przedmiotowo. Przecież traktowanie zwierzaka jak członka swojej rodziny to nic innego jak bycie dobrym. To miłość. Tak po prostu. Zatem nawoływanie do postawy odwrotnej jest czym? Nawoływaniem do złego. Po co? Czemu? W imię czego? Terlikowskie nienawistne bredzenie...
Popieram treści, które napisała Autorka tekstu. Przewartościowano w społeczeństwie podejście do zwierząt. Pewne rzeczy trzeba nazwać po imieniu. Bardzo dziękuję za ten artykuł.
Takimi artykułami zachęca się tylko do przemocy wobec zwierząt, bo człowiek góruje nad nimi... Tylko należy wziąć po uwagę fakt jak zachowują sie ludzie względem zwierząt, jak je traktują i wtedy wyjdzie kto jest mądrzejszy, lepszy, bardziej empatyczny, dobry, wybaczający, bezinteresowny! I ja życzyłabym sobie żeby to ci, znęcający się zdychali a zwierzęta umierały bez bólu i cierpienia zadawanego przez najmądrzejszych przecież (widać z reszta po autorce, śmiechu warte...) ludzi!!
Pani Agato, dziękuję Pani za ten artykuł. Fala agresji, którą Pani wywołała, pokazuje, że dotknęła Pani ważnej sprawy - nienawiści, jaką żywią obrońcy zwierząt do ludzi, którzy nie są gotowi oddać ostatniej kropli krwi za swojego chomika. Jedni Panią opluwają, inni zabraniają Pani wypowiadać się na temat języka polskiego - niesamowite. Mnie ostatnio w osłupienie wprawiły wpisy na forum fundacji zbierającej na karmę dla psów i kotów: małżeństwo zamieściło ogłoszenie, że chciałoby oddać psa w dobre ręce, bo jego właściciel zmarł, a oni nie są w stanie opiekować się zwierzakiem, bo mają angażującą pracę i dzieci. Pod ogłoszeniem było kilkadziesiąt odpowiedzi w stylu: "oby w przyszłości wasze cholerne bachory oddały was do domu starców", "na pewno wasze zas... bękarty dokuczają psu i ciągną go za ogon". Czy mamy prawo wyciągnąć z tego wniosek, że tzw. obrońcy zwierząt to nie są mili ludzie, czy też w ogóle nie mamy prawa wypowiadać się na ten temat?
Ja tu fali agresji nie zauważyłam. Nikt tu nikogo nie opluwa. Dyskusja się wywiązała po protu. Pozdrawiam choć poglądy mamy różne :). Kulturalnie i miło pozdrawiam :). p.s. Uogólnienia , wrzucanie oponentów do jednego worka - po co? Po każdej stronie są ludzie wykazujący się kulturą, bądź jej brakiem.
A to nie jest agresja? Np.: Smieśzki 2015-05-07 14:01 [...]Po raz kolejny nabieram obrzydzenia do społeczności tzw. "katolów", są oni skazą naszego społeczeństwa. Naprawdę żałuję, że nie mogę się powstrzymać od czytania wywodów ciemnych mas. Zepsuty z Pani człowiek [...]
Albo to: autorka niech zdycha 2015-05-08 09:51
To prawda, że agresywne wypowiedzi bardziej rzucają się w oczy niż wyważone. A z tym wrzucaniem do jednego worka - przyznaję się do winy. Nikt z nas nie zna wszystkich ludzi na świecie, więc siłą rzeczy dokonujemy uogólnień na podstawie swoich doświadczeń.
Jakoś w innych językach normalne i naturalne jest używanie slowa umierać w przypadku zwierząt. Niemcy mówia : Der Hund ist gestorben. Anglicy również używaja slowa DIE : the dog died. A Polacy jak autorka artykulu ma z tym problem. I bardzo dobrze,że fundacje/stowarzyszenia przestrzegają procedur, a nie wydaja zwierząt byle komu. Wiekszosc psow wisialaby na lancuchach i mieszkalyby w dziurawych budach.
Rozumiem, że "Gość Niedzielny" nie jest wybitnym pismem i w zasadzie to może w nim pisać każdy, ale ten artykuł jest fatalny nie tylko pod względem merytorycznym. Liczne powtórzenia i brak wiedzy synonimicznej wskazuje nieznakomite wykształcenie. Otóż, jak każdy słownik synonimów wskazuje, słowo "adoptować" w pierwszym znaczeniu rozumie się jako: zaadoptować, przysposobić, usynowić[...] to w drugim uznaje się jako: opiekować się, zajmować się, otaczać troską[...]. Trzeba przyznać, że w tym kontekście adoptowanie zwierząt pasuje.
Nie możemy też mówić o antropomorfizacji, bo umieranie i życie nie są cechami, a procesami, które dotykają wszystkie stworzenia żyjące. Skąd zatem przekonane, że człowiek umiera, ale zwierzę zdycha? Każde stworzenie "rodzi się". Każde stworzenie "żyje". Dlaczego więc nie każde stworzenie może umrzeć? Określanie procesu zakończenia życia psa nie jest uczłowieczaniem. Uczłowieczaniem jest nazywanie psa złośliwym, wrednym, podłym...
Ogólnie nie rozumiem tego zbędnego zaprzeczenia nazywania "rzeczy po imieniu". Może Kościół i katolicy uważają, że zbliża się apokalipsa, bo zwierzęta UMIERAJĄ? Nie skupiacie się na rzeczach istotnych jak znęcanie się nad stworzeniami żyjącymi, bestialskie ich mordowanie i seksualne wykorzystywanie, ale "razi" wasze katolickie oczy i uszy "umieranie zwierząt".
Tak, zwierzęta umierają, jak umiera wszystko w naturze. Taki jest proces uwiecznienia życia. Mój pies umrze. Ja umrę. End of story.
Reasumując - Pani Agata Puścikowska pisze teksty zgodne z nazwiskiem - puste i bezwartościowe.
Rozumiem, że "Gość Niedzielny" nie jest wybitnym pismem i w zasadzie to może w nim pisać każdy, ale ten artykuł jest fatalny nie tylko pod względem merytorycznym. Liczne powtórzenia i brak wiedzy synonimicznej wskazuje nieznakomite wykształcenie. Otóż, jak każdy słownik synonimów wskazuje, słowo "adoptować" w pierwszym znaczeniu rozumie się jako: zaadoptować, przysposobić, usynowić[...] to w drugim uznaje się jako: opiekować się, zajmować się, otaczać troską[...]. Trzeba przyznać, że w tym kontekście adoptowanie zwierząt pasuje.
Nie możemy też mówić o antropomorfizacji, bo umieranie i życie nie są cechami, a procesami, które dotykają wszystkie stworzenia żyjące. Skąd zatem przekonane, że człowiek umiera, ale zwierzę zdycha? Każde stworzenie "rodzi się". Każde stworzenie "żyje". Dlaczego więc nie każde stworzenie może umrzeć? Określanie procesu zakończenia życia psa nie jest uczłowieczaniem. Uczłowieczaniem jest nazywanie psa złośliwym, wrednym, podłym...
Ogólnie nie rozumiem tego zbędnego zaprzeczenia nazywania "rzeczy po imieniu". Może Kościół i katolicy uważają, że zbliża się apokalipsa, bo zwierzęta UMIERAJĄ? Nie skupiacie się na rzeczach istotnych jak znęcanie się nad stworzeniami żyjącymi, bestialskie ich mordowanie i seksualne wykorzystywanie, ale "razi" wasze katolickie oczy i uszy "umieranie zwierząt".
Tak, zwierzęta umierają, jak umiera wszystko w naturze. Taki jest proces uwiecznienia życia. Mój pies umrze. Ja umrę. End of story.
Reasumując - Pani Agata Puścikowska pisze teksty zgodne z nazwiskiem - puste i bezwartościowe.
a co do adopcji psa ze schroniska. ILE było ludzi ktorzy adoptowali psa ze schr. a podczas kontroli pies był w fatalnych warunkach bity czy na lancuchu ?? jesli ktos chce mies psa czy kota nie powienien brac "od tak" bez podpisywania dokumentów. JA wziełam kota ze schr. dostałam tylko jeden papierek - potwierdza. ze kot jest ze schroniska. Pisze tylko ze kot jest karmiony tak i tak karme i zeby stopniowo zmieniac karme. Ze leczenie i sterylizacja jest za darmo; ze moze byc kontrola . zeby psa nie trzymac na łancuchu. JAk to ma zniechceci do adopcji psa ?? moze sa osoby które nie chce psów kotów ze sch. bo sa brudne albo dzikie itd. ale zeby podpisywac WIELE PAPierkow tego nie słyszałam. do adopcji dziecka trzeba sie kilka lat uczyc chodzic na spotykania wiele przejsc az w koncu dostana dziecko. Musi byc jakas kontrolna nad psammi kotami. WIELe psów zostało zabranych gdyz miałt fatalne warunki.
W jakim celu powstają tak infantylne teksty, tendencyjne i dalekie od prawdziwej religii, a i pełne nienawiści oraz agresji wobec innych, która zaczyna się już na poziomie form językowych...
jakież nudne i smutne musi być życie człowieka, któremu przeszkadzają nawet formy językowe. przykre. autorka chyba nie zdaje sobie sprawy, ze w obliczu śmierci, jako procesu, jako obumierania ciała wszyscy sobie jesteśmy równi. śmierć psa niczym się w sensie biologicznym nie różni od śmierci człowieka. dlaczego katolik nei może zrozumieć, że to miłością, życzliwością, dobrocią i przyjaznym nastawieniem do wszelkiego stworzenia może sobie zjednać tych, którzy nie wierzą albo się wahają
Autorka pisze, że zwierzę zdycha a nie umiera. Tyle tylko, że to nie do końca prawda. Dokładnie tak samo można powiedzieć, że zdycha człowiek. Dlaczego tak piszę? Z prostego powodu. Za Słownikiem Języka Polskiego:
potocznie «np. o zwierzęciu: skończyć życie» zdychać potocznie «cierpieć» pogardliwie «umrzeć» zdychać potocznie «chylić się ku upadkowi»
Autorka, jako dziennikarz chyba wie, że sformułowania potoczne często mają niewiele wspólnego z poprawnym językiem. A jeśli tego nie wie, to chyba czas zmienić zawód.
"Autorka, jako dziennikarz chyba wie, że sformułowania potoczne często mają niewiele wspólnego z poprawnym językiem. A jeśli tego nie wie, to chyba czas zmienić zawód." - ale na jaki? Teologia odpada z przyczyn oczywistych. Opiekunka do dziecka albo nauczyciel też nie wchodzą w grę :) Może ktoś ma jakiś pomysł?
Ktoś jeszcze czyta Gościa Niedzielnego? Bo nakład papierowy to chyba kilkadziesiąt egzemplarzy? Dla księdza proboszcza i świty.
Przybiegłam poczytac, bo mi polecono kabaret! Zaiste: kabaret z panią redaktor w roli głównej. Człowieka pusty śmiech ogarnia. Następny artykuł będzie dotyczył, nie wiem..., coś w stylu: nie dawajcie Owsiakowi, bo chore dzieci umierac mają, skoro taki los Stwórca im wyznaczył! Hm.... to ja dalej będę ateistką i wolontariuszką! Idę ratowac umierające zwierzaki! I nadzorowac adopcje ;-)
"Niestety" muszę Cię zmartwić ale Gość jest liderem wszystkich tygodników w Polsce, aktualna sprzedaż na poziomie 140 tyś. egzemplarzy - zatkało kakao? :D
Drogi sword Ja niestety też muszę Cię zmartwić. Ostatnio ks. Gancarczyk wypowiedział bardzo "głęboką myśl" a mianowicie: "Proszę Państwa, życie wieczne zależy od polityków. Odważna to teza, ale jak najbardziej prawdziwa. I stawiam ją zupełnie świadomie." Jak widzisz ks.G. stawia tezę że nasze życie wieczne jest uzależnione od polityków więc już niebawem kościoły i księża nie będą w ogóle potrzebni, przerzucą się na politykę. Tam będą dbali o nasze życie wieczne. A jak się domyślasz jeżeli znikną kościoły to gdzie GN będzie rozprowadzany?
"...aktualna sprzedaż na poziomie 140 tyś. egzemplarzy - zatkało kakao? :D" - Ruskie nie zatyka bo nie ma patyka :))
Powiadasz dobry człowieku, że toto jest wydawane co tydzień? Ile drzew się zmarnowało! Ups, a może powinnam napisać: ile drzew... zdechło?! Bez potrzeby....
ps. nie wierz we wszystko co przeczytasz ;-)a zwłaszcza w statystyki. Statystycznie, Ty i ja, jesteśmy babo-chłopem, z połową biustu każde.
Nasz pies żyje z nami 11 lat. Kiedy nastąpi ten moment, że trzeba go będzie pożegnać na pewno nie przejdzie mi przez krtań słowo: "zdechł". Zbyt wiele emocji, ciepłych wspomnień. Zbyt wiele uśmiechu, radości, spojrzeń w oczy. Gdyby któreś z moich Dzieci w tej sytuacji stwierdziło po prostu: :zdechł", to przeżywałabym długo i mocno, że wychowałam człowieka, któremu obca jest empatia i uczucia. Pozdrawiam Panią Autorkę, choć smuto mi się zrobiło po przeczytaniu Pani Artykułu
Po pierwsze to człowiek tez zwierzęciem jest. A po drugie zwierzęta mają duszę tak jak inne istoty. Za to można polemizować czy każdy fanatyk jest osobą...
Witam, skąd w Pani takie przekonanie, że człowiek lepszy jest od zwierzęcia? Wydaje mi się, że człowiek właśnie powinien mieć w sobie tyle pokory, żeby się czasem nad tym zastanowić... nie tylko niewierzący, ale i ten wierzący też! Nie wiem, czy wie Pani, że zwierzęta odczuwają strach, wdzięczność, radość, a czasem robią tak zaskakujące rzeczy, że naprawdę wciąż zadziwiają... żeby tego nie widzieć trzeba być ślepo zapatrzonym w swoje "człowieczeństwo". Przyznam szczerze, że jestem agnostyczką i jak dla mnie całe Pismo Święte świadczy o tym, że napisał i wymyślił je człowiek. Mimo wszystko szanuję to, że ktoś wierzy i wykonuje to, co w Księdze jest napisane(chociaż nie spotkałam Chrześcijan jeszcze, którzy przestrzegają wszystkich wytycznych - tylko te wygodne), więc bardzo proszę szanować to, że MOJE zwierzę UMIERA i MOJE zwierzę zostało ADOPTOWANE ze schroniska. Dla mnie to istota żywa, ma oczy, uszy, serce, oddycha i myśli - mimo wszystko, co Pani sądzi.
P.S. : A tak po ludzku: Proszę wyluzować :) Trudno być bardziej świętym od samego Boga. pozdrawiam.
Rodzina pewnego starszego i bardzo samotnego człowieka przyprowadziła mu ze schroniska małego pieska, żeby pan miał przy sobie przyjaciela. Musieli oczywiście wypełnić mnóstwo papierów i po kilku dniach odbyła się kontrolna wizyta pracownika schroniska. Sprawdzał, w jakie warunków piesek trafił. Okazało się, że warunki bytowe starszego pana są zdecydowanie niedostateczne, by psiuno mogło tam pozostać i... zabrali psiunia. Pan mógł tam mieszkać... Non komentare....
A Ja to widzę inaczej. Jeśli dobry Pan Bóg przygotował dlaanas raj gdzie będziemy wieczność a Pan Bóg może wszystko to może być tak ale nie musi że beda z bami nasze czworonozne stworzenia. Ponieważ dla Pana Boga nie rzeczy nie możliwych. Oczywiście porównanie zwierząt do człowieka lub zrownanie jest czyms idiotycznym ale trzeba pamiętać zemy tez nie mamy sie co równać do aniołów gdyż przewyższają nas na każdej płaszczyźnie.
a skąd ta pewność że pies nie trafia do psiego nieba??Albo że pies czy kot nie umiera tylko zdycha? A może właśnie jest odwrotnie to ludzie zdychają, a zwierzęta umierają. Czytając te banialuki zamieszczone w katolickiej prasie, ciesze się że wystąpiłam z tej sekty zwanej Kościołem Katolickim.
Ponieważ "lubię wiedzieć" to ciut poczytałam teksty pióra pani redaktor. I zapytam: dlaczego pani przeszkadza? Odnoszę się to tekstu pani pióra: "Pasjonaci na cenzurowanym" gn 16/15. Cytat z artykułu: "...Mówią na nich szaleńcy, zapaleńcy, a nawet wariaci i świry. Czasem mocniej. Dlaczego? Bo robią coś więcej, bo kochają sprawy wyjątkowe, nietuzinkowe. Często zupełnie niszowe i nieznane szerszemu odbiorcy. Więc zamiast siedzieć przed telewizorem i oglądać mecz lub serial, tworzą, jeżdżą, działają. Nieważne zresztą co dokładnie robią..." Dalej: "Tym bardziej więc, jeśli wsród tego pospolitego tłumu obojętnych znajdzie się perła nieobojętnego, trzeba ją czyścić i polerować...." oraz: "Dlaczego przeszkadzają? Dlaczego przeszkadzamy? Wszystkim „innym”, którym chce się działać? Może to obrzydliwa, choć naturalna reakcja. Na własny brak woli, na własny brak chęci do działania..."
To pani słowa.
ZATEM PROSZĘ MI NIE PRZESZKADZAC! Bo dla mnie ratowanie zwierząt przed śmiercią (to taki lepszy rodzaj zdychania) i wyadoptowyanie ich do nowych domów to pasja. BOM PERŁĄ. A pani tylko szlamu dokłada...
Utożsamiam się z powyższą wypowiedzią do słów: "bom perłą". Robię to samo, ale nie dlatego, że jestem perłą, Robię to z prostszej przyczyny: bo jestem człowiekiem. Postawa poczucia wyższości z powodu pomagania nikomu z nas nie przysparza przyjaciół :). Krzyk o szlamie, wyśmiewanie się z nakładu GN - przykre i dające oręż przeciwnikom... Można bronić swojego zdania nie obrażając nikogo.
Psy przetrzymywane w "schroniskach", to znęcanie się nad zwierzętami!!! Te schroniska, to więzienia dla zwierząt! Jakieś nieroby i "niebieskie ptaki", wymyśliły sobie pretekst do wyłudzania publicznych pieniędzy. Materialiści "kochają" zwierzęta tylko niektóre, a ich "kochanie" wynika z ich egoizmu i chęci pokazania, jacy to oni są humanitarni. Obłuda pod niebo śmierdząca!
Zwierzęta bywają bardziej ludzkie niż ludzie. Gdyby się nad tym zastanowić, to prawdziwe "bestie" znajdzie się dopiero, szukając po sąsiadach. I patrząc na to w ten sposób, zwierzęta posiadają więcej godności i to one zasługują na czynność umierania bardziej niż niektórzy ludzie.
w słowniku polskim słowo adoptować ma dwa znaczenia: 1 .uznać cudze dziecko za własne oraz 2. zaopiekować się
adopcja piesków = przyjmowanie w opiekę i zupełnie nie wiem czego tu się czepiać?? pierwsze słyszę, żeby jakikolwiek rodzic adoptujący dzieci miał pretensję do sformułowania "adopcja zwierząt" i mniemam, że to po prostu wymysł autorki
Dlaczego schroniska prowadzą wizyty poadopcyjne?! M.in. przez takie sytuacje jak ta: https://scontent-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xtp1/v/t1.0-9/11081008_816388461773553_5473352337566475513_n.jpg?oh=5aacbbbecaa2ef4d2bd5d1bbc924a602&oe=5607F58E
Suka z wydłubanymi oczami tuli swojego nowonarodzonego szczeniaka, któremu ktoś skręcił kark.
Teksty na temat adopcji zwierząt powinny pisać osoby, które mają choć niewielkie pojęcie na temat realiów bezdomności zwierząt i tego, jakich aktów okrucieństwa wobec nich ludzie się dopuszczają.
Ludzie nie "uciekają z Kościoła" dlatego, że jakiś katolik powie coś, co nie jest zgodne z ich poglądami. Kościół to nie jest partia polityczna. Żadnego katolika (mam na myśli praktykującego katolika, a nie osobę ochrzczoną, która do kościoła chodzi dwa razy w roku lub wcale) nic, co może powiedzieć inny katolik, nie jest w stanie skłonić do opuszczenia wspólnoty Kościoła.
"Kościół to nie jest partia polityczna" - co Ty nie powiesz. Jak czytam wypowiedzi ks.Jaklewicza i ks.Gancarczyka do tego dodać RM to czuję się w jak w samym środku kampanii wyborczej a nie ludzi którzy mają coś wspólnego z kościołem!
@iwona: "Wiec takich "prawdziwych katolikow" jest najwyzej kilka procent" - skąd czerpiesz te dane? przypuszczam, że z własnej intuicji. Zapewniam Cię, że błędnej. Ale to nie szkodzi, wiem, że przeciwników Kościoła nie da się przekonać.
Pani Agato oczywiście ma Pani rację. Od jakiegoś czasu zauważyłem że nastała jakaś moda na uczłowieczanie zwierząt, a przecież to jest czystej wody bluźnierstwo wobec Boga. Jak dobrze wiemy z Księgi Rodzaju zostaliśmy MY ludzie stworzeni na obraz i podobieństwo boskie, więc skoro ktoś psa przyrównuje do człowieka, to przyrównuje go do osoby stworzonej na obraz i podobieństwo Boga. Księga Rodzaju mówi również o panowaniu człowieka nad innymi stworzeniami, co też w sposób chyba oczywisty wskazuje że człowiek jest ważniejszy od psa. Pytanie nasuwa mi się jedno, dlaczego ktoś uważa że panowanie człowieka nad psem musi rodzić przemoc?. Bóg nad człowiekiem też panuje, a kocha do tego stopnia że oddał życie syna by nas zbawić. To jest jakiś diabelski plan by psa zrównać prawami do ludzi, którzy są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. To jest umniejszanie czci boskiej.
Księga Rodzaju(1,24-27) Potem Bóg rzekł: «Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!» I stało się tak. Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi. I widział Bóg, że były dobre. A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»
.....bardzo plytko i jednostronnie rozwinela Pani ten temat. Absolutnie z Pania nie zgadzam sie.. bo Bog kocha wszystkie Istoty tak samo, a to jak czlowiek nazywa zjawiska w zyciu zwierzat nie ma znaczenia .O ile zdychanie w okresleniu do ludzi byloby uwalczajace i ponizajace , o tyle "odchodzenie" zwierzat jest okazaniem milosci do zyjacej istoty , ktora byla nam bardzo bliska. I jak to jest , ze suka rodzi jak kobieta a nie szczeni sie ale nie umiera tylko zdycha..... Wiecej tolerancji i wyrozumialosci dla otaczajacego swiata Droga Pani.....
nie ma Pani pojęcia ani o byciu opiekunem zwierzęcia, ani o byciu rodzicem adopcyjnym. ja jestem adopcyjną mamą i opiekunką adpocyjną 6 kotów. bardzo dobrze ze są umowy adpocyjne, bo sama tez nie oddałbym pod opiekę zwierzęcia nieodpowiedzialnej osobie która po prostu "chce mieć " zwierzątko. co do proceur adopcyjnych dzieci w tym kraju jest to jedna wielka PORAŻKA. upokorzenie dla ludzi którzy chcą pokochać dziecko. nie ma Pani też pojęcia o aspekcie psychologicznym straty. Zwierzątko które towrzyaszy mam czasami przez kilkanaście lat JEST CZŁONIKEM RODZINY i jest to bardzo wzruszające. zwierzątko ODCHODZI bo tak jest łatwiej przejść opiekunowi przez okres straty. aż przykro że w gościu niedzielnym drukuje się tak płytkie i jednostronie bezrefleksyjne artykuły, bez zdania tych ktorych to najbardziej dotyczy - rodzin adopcyjnych
Będę niegrzeczny wobec pani(?) Agaty Puścikowskiej więc proszę o wybaczenie. Otóż nie wierzę pani ani słowu a tym bardziej że miała pani pieska. Wtedy pani mózg nie byłby taki PUŚCIUTKI. Jeden pies, piesek, kundelek jest wielekroć mądrzejszy, opiekuńczy i wierny od ludzi. Jego śmierć jest tak samo wielką traumą dla opiekunów jak śmierć człowieka. Wiem coś o tym gdyż mego pieska ratujemy już 8 miesięcy, żyje, jest naszym zmartwieniem i ... bardzo chorą bliską istotą. I gdy już naprawdę nie będzie można mu pomóc odejdzie od nas, po prostu umrze. NIE ZDECHNIE gdyż ma opiekę lepszą od niejednego ......... Cóż, autorka artykułu pisząc w prasie kościelnej nie ma chyba nic wspólnego z nauką kościoła,empatią i zwykłym ludzkim uczuciem. A ewentualne zwierzątka w pani domu powinny być pluszowe.
Będę niegrzeczny wobec pani(?) Agaty Puścikowskiej więc proszę o wybaczenie. Otóż nie wierzę pani ani słowu a tym bardziej że miała pani pieska. Wtedy pani mózg nie byłby taki PUŚCIUTKI. Jeden pies, piesek, kundelek jest wielekroć mądrzejszy, opiekuńczy i wierny od ludzi. Jego śmierć jest tak samo wielką traumą dla opiekunów jak śmierć człowieka. Wiem coś o tym gdyż mego pieska ratujemy już 8 miesięcy, żyje, jest naszym zmartwieniem i ... bardzo chorą bliską istotą. I gdy już naprawdę nie będzie można mu pomóc odejdzie od nas, po prostu umrze. NIE ZDECHNIE gdyż ma opiekę lepszą od niejednego ......... Cóż, autorka artykułu pisząc w prasie kościelnej nie ma chyba nic wspólnego z nauką kościoła,empatią i zwykłym ludzkim uczuciem. A ewentualne zwierzątka w pani domu powinny być pluszowe.
No cóż, zgadzam się w pełni z tym, że zwierzę to nie człowiek i że nie należy mu przypisywać cech ludzkich. Też nazywam zwierzęta braćmi mniejszymi. Ale jednocześnie nie widzę nic w złego w stwierdzeniu, że zwierzę umarło. Słowo padł czy zdechł jest w moim odczuciu obrzydliwe i może się nim posługiwać jakiś wiejski parobek (bez urazy dla wiejskich parobków). Ja tych słów używać nie zamierzam, a tym bardziej nie zamierzam uczyć ich dzieci. Moim dzieciom mówię, że zwierzę umarło i wróciło do Boga (a nie poszło do Nieba). Bo co się ze zwierzęciem i całym tym światem dzieje po śmierci, to wie jeden Bóg. Czasem wydaje mi się niemożliwe, żeby całe to piękno, przyroda, tak po prostu "zdychało". Ale to już moje przemyślenia i nie trzeba się z nimi zgadzać. Podobnie jak nie trzeba wmawiać ludziom, jak mają się wypowiadać o zwierzętach. I jeszcze jedno - zwierzę człowiekiem nie jest, ale staje się częścią naszego życia i jego odejściu naprawdę może towarzyszyć ogromny ból. Zwłaszcza, jeśli zostało podarowane przez bliską osobę, która może odeszła do Boga wcześniej. Dziecięce łzy po stracie ukochanego pupila też niczym złym nie są. Także radziłabym więcej delikatności w podejściu do tego tematu.
"Nowomowa dotycząca zwierząt… Po co to komu?" mam nadzieję, że po uważnym przeczytaniu komentarzy forumowiczów już pani wie :) A jeżeli nadal jest pani nieprzekonana to z niecierpliwością czekam na następny artykuł utrzymany w takim tonie :)
Jestem SŁUŻĄCĄ dwóch świnek morskich, w czym jedej ADOPTOWANEJ. I czuję się z tym bardzo dobrze, jestem z tego dumna. Ba! Często mówię do nich "dzieci". Spłonę za to w piekle? :P
"Spłonę za to w piekle? :P" - jeżeli nie mówisz że zwierzęta zdychają tylko umierają a do psa płci żeńskiej mówisz sunia a nie suka to widzę dość duże szanse :)
"Człowiek różni się od zwierząt niebywałym okrucieństwem, czego dowody na codzień w telewizji, np. znęcanie się a nawet mordowanie własnych dzieci przez rodzica /z pewnością katolika/. "
***
1. Człowiek różni się od zwierząt zasadniczo - został stworzony na obraz i podobieństwo Boże; obdarowany wolnością wyboru i rozumem. Bóg, przyszedł na świat w ludzkiej naturze - Słowo narodziło się jako bezbronne dziecię. Jezus umarł za człowieka, a nie za zwierzęta - aby umożliwić człowiekowi swobodny dostęp do Adonaj. Zwierzęta i wszystko inne na ziemi zostały nam dane, aby nam służyć.
2. Oczywiście Boże Prawo nakazuje nam szanować otrzymane dary, zwierzętom nie przysparzać niepotrzebnych cierpień.
3. Zwierzęta mordują swoje małe, to nie są wcale rzadkie przypadki - człowiek mordujący własne potomstwo czy drugiego człowieka, staje się równy zwierzęciu.
4. Nie wiem na jakiej podstawie oceniasz, że mordercami są katolicy? To, że ktoś został w dzieciństwie ochrzczony, katolikiem czyni go tylko formalnie. Równie dobrze można by powiedzieć, że ktoś kto urodził się i wychowywał w garażu, jest kierowcą rajdowym.
***
" Kobieto, wiesz dlaczego ludzie coraz częciej uciekają od ludzi i szukają dobra i przyjaźni u zwierząt? Chyba już wiesz...? Bo ludzie są fałszywi, egoistyczni, podstępni, wyrachowani, przysposobieni do wykorzystywania bliźniego, zakochani w sobie itd. "
Jeżeli takie są Twoje doświadczenia, to można tylko głęboko Ci współczuć.
"Zwierzęta mordują swoje małe, to nie są wcale rzadkie przypadki". Czyżby, to może podasz te liczne przypadki? Tutaj piszesz: "człowiek mordujący własne potomstwo czy drugiego człowieka, staje się równy zwierzęciu.", natomiast tutaj: "Człowiek różni się od zwierząt zasadniczo - został stworzony na obraz i podobieństwo Boże; obdarowany wolnością wyboru i rozumem." Czyli rozumiem że zakładasz iż człowiek po dokonaniu morderstwa przestaje być człowiekiem i staje się zwierzęciem? To teraz nurtuje mnie jedno pytanie: kim jest p.Chazan? Już zwierzęciem czy jeszcze człowiekiem? "Nie wiem na jakiej podstawie oceniasz, że mordercami są katolicy?" - widzę że chyba żyjesz w innej rzeczywistości albo wykazujesz się niespotykaną ignorancją. Skoro wiemy że w Polsce 95% ludzi to katolicy to jak Ci się wydaje kto tych zbrodni się dopuszcza? muzułmanie? Proponuję Ci sprawdzić życiorys Katarzyny z Sosnowca i jej udział w ruchach katolickich. Drugi przypadek dotyczy Dariusza P. który w Jastrzębiu Zdroju podpalił swój dom ze śpiącą 5 osobową rodziną. Morderca był katolikiem, absolwentem KULu, członek Ruchu Światło-Zycie, szafarz sakramentów świętych! "To, że ktoś został w dzieciństwie ochrzczony, katolikiem czyni go tylko formalnie" - widzisz i tu się z Tobą zgadzam, chrzczenie dzieci jest mało poważne ale dla KK bardzo praktyczne. "Jeżeli takie są Twoje doświadczenia, to można tylko głęboko Ci współczuć." - widzisz taka ocena nie musi wynikać tylko i wyłącznie z doświadczenia, sama napisałaś że człowiek został obdarzony rozumem więc mogę Cię zapewnić że do takich wniosków można również dojść korzystając jedynie z tego rozumu.
Stawianie zwierzęcia na równi z człowiekiem, a coraz częściej ponad człowieka, jest chore. Doskonale widzę tę paranoję w Niemczech. Psy, koty, świnki są chowane na cmentarzu, mają śliczne nagrobki ze zdjęciem, a starym rodzicom po śmierci robi się "pogrzeb ekologiczny" - urna zakopana pod drzewem w lesie, a na drzewie tabliczka z numerem - wrrr.
"Stawianie zwierzęcia na równi z człowiekiem, a coraz częściej ponad człowieka, jest chore." - nie chcę Cię zmartwić ale o ile człowiek i zwierzę za życie różnią się od siebie diametralnie to po śmierci są już sobie "równi". "Doskonale widzę tę paranoję w Niemczech..." - w tym przypadku mógłbym przytoczyć Twoje własne słowa i napisać: "Jeżeli takie są Twoje doświadczenia, to można tylko głęboko Ci współczuć."
@Bibi Widzę że trafiłem na teologa. Więc chciałbym wykorzystać ten fakt i zapytać ilu ludzi w historii zostało wziętych do nieba razem z ciałem bo ja znam tylko dwa takie przypadki ale widzę że Bibi zna ich o wiele więcej więc już nie mogę doczekać się tych rewelacji :))
Czytam ten zalew komentarzy i oczom nie wierzę: - ludzie i zwierzęta po śmierci są sobie równe? - Bóg tak samo kocha ludzi i zwierzęta? - człowiek i zwierzę nie różnią się od siebie? Ludzie! Skąd się tu wzięliście? Jakim cudem na katolickim portalu taki zalew nie-chrześcijan? Zgroza! Dla większości z was, to pewnie Chrystus oddał życie za chomika!
Autorka ma 100% racji, a dowodem są m.in. komentarze, które się tu pojawiły.
Los człowieka podobny jest do losu zwierząt Ze względu na synów ludzkich [tak się dzieje]. Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli, że sami przez się są tylko zwierzętami. Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością.
Jako matka adoptowanego dziecka i posiadaczka adoptowanych kotów czuję się świetnie. Słowo adopcja w odniesieniu do zwierząt zupełnie mi nie przeszkadza. Oznacza ono tylko tyle, że wzięłam na siebie odpowiedzialność za zwierzę, przyjęłam je do swojej ludzkiej rodziny i mam się nim dobrze opiekować.
Nie rozumiem w czym problem. Droga autorko tekstu to tylko twoje przemyślenia i skoro dla ciebie zwierzęta zdychają to twoja sprawa i szanuję to ale jest wiele osób dla których zwierzęta umierają i odchodzą za tęczowy most. Te osoby to zazwyczaj dobre dusze kochające swoich czworonożnych przyjaciół.
Bardzo dziwi mnie podejście prokatolickich teologów którzy twierdzą że zwierzęta po śmierci nie idą do zwierzęcego raju. To akurat to tylko Bóg wie a nie ma w piśmie świętym ani jednej wzmianki która by zaprzeczała istnieniu psiego (tudzież innego zwierzęcego) raju więc przestańcie robić z siebie Boga. To czy zwierzęcy raj istnieje czy też nie to wie tylko Bóg a zarówno autorka czy inni komentujący jesteśmy TYLKO ludźmi.
Taaak... Czytałam ten artykół w "Gościu Niedzielnym". Nie żeby jakiś bunt, bo "Gość Niedzielny" to moja ulubiona gazeta, a felietony autorki zawsze czytam jako pierwsze. Ale ten sprawił, że roześmiałam się w głos. Aha, zniesmacza. Rozumiem. A mnie na przykład zniesmacza taka sytuacja: Jakaś mucha wleciała mi do salonu i padła. Ponieważ nadszedł kres jej żywota. A potem "padł" pies, który uratował dziewczynkę i zginął pod kołami samochodu. To, jak rozumiem, nie zniesmacza? Że pies, który kochał swoich właścicieli, LUDZI, padł jak mucha? Naprawdę, ja nie rozumiem, co za różnica. Zdychanie, padanie i odchodzenie za tęczowy most to różnica zdań na poziomie kłótni pięciolatków na stronie www.badzbezpiecznywnecie.pl. Ludzie używają sformułowania "odejść za tęczowy most". Nie oznacza to, że pies bierze harfę, wyrastają mu skzydełka i leci wzdłuż tęczy ku niebu - to delikatna przenośnia oznaczająca kres żywota zwierzęcia. Dalej. Adopcja."Adoptować" według mnie oznacza nie tyle "usynowić", co "wziąć pod swój dach, pod swoją opiekę, pokochać" (pokochać lub bardzo polubić po prostu - rodzina zastępcza bierze dziecko nie na zawsze i nie musi go od razu kochać nad życie, tak dła przykładu ;)). Ja uważam, że nie ma różnicy - przygarniasz, adoptujesz - czy słowa mają aż takie znaczenie? Nie jest najważniejszy czyn? Nigdy, szczerze mówiąc, nie pomyślałabym o tym, że adopcja zwierząt może zniesmaczać - zwierzęta się karmi i dzieci się karmi, zwierzęta się przytula i dzieci się przytula, zwierzę się bawi i dziecko się bawi, jest w tym coś złego? Teraz przytoczę św Franciszka. Głosił zwierzętą ewangelię i "prosił wołu, by się przesunął" - robił coś złego? Robił to z szacunku i podziwu do Bożego stworzenia. Nie widzę powodu do robienia afery ;) Co do tych procedur w schronisku, to przypominam, że wiele psów wraca do schroniska co tydzień przez nieodpowiedzialnych ludzi, a zwierzęta też czucie mają, przejrzyjcie dokładną analizę przykazania piątego. Takie "paierki" pomagają temu zapobiegać.
"Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie..." Bocian - też zwierze. Cyprian Kamil Norwid, pragnę przypomnieć, że to wielki polski poeta, patriota i chrześcijanin. Wielę ludzi do niego podobnych rozmyślało podobnie. Co do opinii c o n i e k t ó r y c h, to nie - ateiści nie są wrażliwsi niż chrześcijanie, znowu ktoś chce ludzi rozdzielić na grupy. Aczkolwiek nie wszyscy dobrze rozumują. Już uczeni w piśmie odrzucali Jezusa i mówili, że bluźni, a przyjmowali go poganie - pamiętajcie o tym. Nie warto robić afery o coś, co wynika ze zwykłej ludzkiej wrażliwości. Pozdrawiam.
Mickiewicz z epilogiem Pana Tadeusza "po psie płaczą szczerze" też pewno by trafił na czarną listę redakcji "Gościa". PS Nazywanie Norwida (autora połączenia wyrazów "Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem") "patriotą" jest jak rozumiem żartem.
Pani Agacia oczywiście jak zwykle miesza pojęcia, a właściwie pojątka. Po pierwsze już na poziomie rejestrów językowych. Jeśli mówi o "zdychaniu" zwierząt, to do tego należy dodfać, że suka się szczeni, a kotka się koci. Jeśli owe zwierzęta rodzą (jak to pani Agacia raczyła przyznać), to także umierają. Nie mylmy rejestrów językowych, szanowna pani dziennikareczko! Dziwi się też owa dziennikareczka, jakim to prawem ktoś śmie sprawdzać, jak się w nowym domu czuje/sprawuje zwierzę, które nowemu domowi wydano pod opiekę. Jeśli wydaję komuś zwierzaka (niezależnie od tego, czy nazwę to adopcją, czy po prostu wydaniem), to moim zakichanym obowiązkiem jest pilnowanie, czy nie dzieje się coś złego. I nie ma to nic wspólnego z nadzorem typu policyjnego. Z drugiej strony - jeśli od kogoś biorę zwierzę (nawet jeśli go nie "adoptuję", co dziennikareczce tak straszliwie wadzi), to chciałabym w razie potrzeby mieć możliwość porozmawiania z poprzednim opiekunem, który zwierzę znał wcześniej niż ja, zna jego zachowanie, reakcje. A jeśli zrobię błąd - niech mi o tym ktoś powie, żebym nie zrobiła zwierzęciu krzywdy. Pani jest nieomylna, pani Agaciu? Bo ja nie! Ach, i znając pani rady, żeby czytać ze zrozumieniem: proszę się zastosować do tejże rady. I ze zrozumieniem nie tylko czytać, ale i pisać!
Oczywiście mój komentarz wysłany dziś w południe nie został opublikowany. Bo i po co szeroka publiczność ma wiedzieć, że krytycznie się odniosłam do wypowiedxzi świętej Agaty P. - nieomylnej wyroczni w sprawach wszelijakich?
Pani Agato, Gratulacje!! Super podejście do sprawy.. Uważam w podobny sposób , Zwierzę to stworzenie Boże ale nigdy nie będzie na równi z człowiekiem....Pozdrawiam
dyskusja stara, ale pragnę wskazać, że w każdym podręczniku przyrody, czy akademickim czy niżej, w każdej pracy naukowej zwierzęta UMIERAJĄ
UMARŁ pies czy bakteria, komórka, ssak, ptak, gad i płaz - to normalna, naukowa nazwa rzeczy
natomiast nie stosuje się do zwierząt słowa ZMARŁ, nie stosuje się słowa "zgon" ----- zwierzęta umierają, tak się to nazywa - w tym wśród zwierząt umiera i człowiek
"Każda komórka żyje i umiera; " http://wiki.biol.uw.edu.pl/w/Biologia_kom%C3%B3rki_M/Apoptoza
Primo - autorka artykułu powinna przeczytać "Rok 1984" a jeśli zna to niech przeczyta raz jeszcze i niech nie nazywa "odejścia pieska" nowomową. Nowomową nazwał Orwell język panujący w totalitarnym ustroju w fikcyjnym państwie na czele którego stał Wielki Brat (aluzja do Stalina co widać po stylu przemówień owego Brata "jaką naukę czerpiemy z tego faktu towarzysze? taką która jest jedną z podstawowych zasad naszego ustroju" itp itd). Czy autorce ktoś każe pisać bądź mówić "odejście zwierzęcia" pod groźbą odpowiedzialności karnej? A "adopcja pieska"... chyba widać i słychać, że nie człowieka. A kto zwierzątko przygarnia powinien udowodnić że jest godny zaufania, autorka sądzi inaczej? Przypomina to inny genialny inaczej tekst http://info.wiara.pl/komentarze/pokaz/725647
Fakt, że człowiek podkreśla nawet odrębność zwierzęcej śmierci i że traktuje ją jako coś gorszego od śmierci ludzkiej (por. „Obyś zdechł!”, „Zdechł jak pies”), jest dla mnie jednak faktem dość żenującym. Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/umrzec-zdechnac;14051.html Może warto się czegoś nauczyć od mądrzejszych?
Może nie idą do nieba, ale używanie słowa "zdychać", czy przez innych "niech zdechnie" powoduje, że stajemy się nieczuli na dolę zwierząt i ludzi..
Zenujace podsumowanie - miala Pani kiedykolwiek jakies zwierze pod opieka? Ma Pani zerowe o tym pojecie, dla Pani zwierze to przedmiot. Prosze wyszukac w slowniku haslo "empatia". Po raz kolejny ateisci okazuja sie bardziej ludzcy od "katolikow"...
1) Adopcja pochodzi z łacińskiego "przyjąć".
2) Procesy adopcji zwierząt nie są skomplikowane, ale nadzór nad tym musi być. Zwierzę to nie człowiek, ale też nie rzecz. Czuje ból, głód, strach. Dlatego nie może być powierzone człowiekowi bez uświadomienia go o odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa. Bo jesteśmy odpowiedzialni za stworzenia.
3) Dlaczego nie można powiedzieć dziecku, że piesek umarł? W sensie ustania procesów fizjologicznych uważam to za dobry przykład do pokazywania dziecku, czym jest śmierć. Oczywiście nie jest to śmierć równoznaczna z ludzką. Ale wiele ma wspólnego. "Zdychać" to po prostu - wg mnie - brzydkie słowo z negatywnymi konotacjami.
4) Suka nie rodzi szczeniaków, Pani Agato. Przyjmując Pani słownictwo, suka może się w najlepszym wypadku SZCZENIĆ.
Zdechł pies.
Z pogrzebem ładnym czy też – bez,
zdechł pies.
Lecz nie w tym cały powód łez,
że – pies. Zdechł pies.
W tym cała smutku suma,
że zdechł pies, a nie umarł.
Niesprawiedliwość jest,
że jak pies, to zdechł pies!
Zdechł pies.
Czy ładnie jest tak zwać psa kres?
Zdechł pies.
Czy już nie lepiej, gdyby – sczezł?
Sczezł pies. Sczezł pies.
Gdy nagle, że tak powiem,
ubywa wredny człowiek
i pies porządny, niech
pan zgadnie, który zdechł?
Zdechł pies.
Ten zwrot wymyślił chyba bies.
Zdechł pies.
Czy ładnie tak o psie jest rzec?
Zdechł pies. Zdechł pies.
Więc tu bym proponował,
że psa bym awansował,
mu podwyższając śmierć
o tę awansu ćwierć:
Zgasł pies.
I już mu nie żyć milej jest.
Zgasł pies.
Skąpany w deszczu ludzkich łez,
zgasł pies!
"Umarł" - nie, niech to będzie zarezerwowane dla ludzi. Ale "zdechł" brzmi pogardliwie i nic się na to nie poradzi. A o przyjacielu, o "młodszym bracie" pogardliwie... no nieładnie jakoś, nieładnie.
Aha, już nasi pradziadowie (na goraco przypominam sobie "Dewajtis" Rodziewiczówny) mówili o niektórych zwierzętach (w tym wypadku o pszczole) że właśnie nie "zdychają" a "umierają".
Nie w języku problem. Problem w tym, że niektórym ciasnym sercom trudno jest kochać ZARÓWNO ludzi, jak i zwierzęta. Tylko, nie wiedzieć czemu, albo-albo. I wyrzucają sobie nawzajem albo uczłowieczanie zwierząt, albo nieludzki stosunek do tychże.
Zawsze powtarzam, że kot nie może zająć w ludzkim sercu miejsca człowieka. Ale doskonale może zająć miejsce kota. A jak ktoś takiego miejsca nie ma... na to ja już nie doktor.
Pisząc takie rzeczy autor skutecznie zniechęca do bycia we wspólnocie kościoła i łączenia się w poglądach. brawo.
Ludzie, nie wymądrzajcie się na temat planów Boga wobec zwierząt, bo ON ukazał wam tylko swoje plany wobec was samych. Więcej pokory, więcej miłości nigdy nie zaszkodzi. Jeśli natomiast słyszę, że zwierzęta mają być wyłączone z miłości, to znaczy logicznie tylko jedno - może i jest to miłość, ale niewielka.
[Czyż Bóg nie kazał szanować i kochać braci naszych najmniejszych?]
Pierwsze słysze. Proszę o bliższe informacje. Księga, rozdział, werset. Ostatecznie może być objawienie prywatne uznane przez Kościół katolicki.
Z tego, co pamiętam, to podał parę ograniczeń w rodzaju "młócącemu wołowi pyska nie zawiązuj", ale o szanowaniu i kochaniu nic.
W Starym Testamencie zabronił jedzenia niektórych gatunków, ale potem się z tego wycofał (widzenie św. Piotra).
[Przykre jest, że ktoś taki wypowiada się w imieniu kościoła, nastawiając do niego negatywnie...]
Ani w imieniu kościoła, bo kościół to jest taki budynek, ani w imieniu Kościoła, bo nigdzie nie widzę, żeby się powoływała na autorytet tegoż.
[takimi poglądami obraża Pani katolików, którzy nie podpiszą się pod tymi słowami...]
A niby dlaczego? Jak jakiś Polak mówi coś, z czym ja się nie zgadzam, to on mnie obraża jako Polaka?
Jeśli ludzie "schodzą na psy", to psy nie mogą się "uczłowieczać"?
A trochę poważniej, ta Pani chyba nigdy nie spojrzała w oczy psa. Można w nich znaleźć więcej miłości, niż w "chrześcijańskim" spojrzeniu ludzi...
takie wartości wyniosę z katolickiej prasy?
dobrze ze odkąd weganką jestem odtąd mój katolicyzm to jedynie pozostałości po wyborach moich Rodziców.
bez wahania po raz kolejny mówię, że dumna jestem, że nie mam nic wspólnego z KOŚCIOŁEM i jego wyznawcami
A co do "zdychania". Język się zmienia. Kiedyś neutralne słowo zdychać dzisiaj się zwulgaryzowało. Dlatego lepszym określeniem jest po prostu umarł. I nie jest to uczłowieczanie zwierzęcia, bo przecież umierają też gwiazdy lub drzewa.
Aha, ich ulubionym świętym jest św. Franciszek, mam nadzieję że nie muszę tłumaczyć dlaczego!
Oczywiście, każdy może uważać i mówić jak chce - ja mówię "Kot umarł", pani mówi "Kot zdechł". Szkoda tylko, że taka postawa, promowana przez kościół katolicki, przyczynia się do złego traktowania zwierząt. Zwierze można głodzić, kopnąć, zamęczyć. Zwierze może mieć budę skleconą z trzech desek i zero wody w upalny dzień. Tak? No tak, bo przecież "nie ma duszy". Obawiam się, ze niektórzy ludzie nie mają jej znacznie bardziej.
I na koniec, myślę sobie, że gdyby Jezus Chrystus wpadł sobie dziś na polską wieś, za głowę by się złapał, widząc nieszczeście zwierząt.
cale szczescie ze nie mam nic wspolnego z instytucja kosciola, bo jakbym miala takie kocopoly chrzanic to dziekuje .... moj pies zdechnie? skoro tak to ty kiedys tez zdechniesz ... proste
Moje dzieci na przykładzie poznanych w moim domu psów dowiedziały się, że bycie adoptowanym jest fajne. Że po adopcji jest bezpiecznie, z szacunkiem, miłością, dbałością, że nikt nie traktuje cię gorzej, bo jesteś adoptowany, że adoptowanego się nie oddaje i jest się za adoptowanego odpowiedzialnym.
Ciekawa jestem ile stworzeń adoptowała autorka tego tekstu...
Zapraszam zatem do zapoznania się o czym jest ten tekst :)
http://www.katolik.pl/ciasne-granice-doczesnosci,22261,416,cz.html
"Jak pani nazywa samicę psa..." - ja mówię suczka, sunia a Ty?
Jak to wygląda w praktyce - rodzice kupują dziecku gryzonia - bo mieszka w klatce, jest stosunkowo niekłopotliwy. Świnka morska, szczur, chomik - a dziecko z czasem zgłębiając tajniki jak najlepszej opieki i poznając zwierzątko odkrywa że to nie tylko śmieszna popiskująca kulka futra. To czująca, empatyczna istota. Myślicie że to właśnie dobrze? Że o to właśnie chodzi?
Dzieci, nieukształtowane jeszcze emocjonalnie przywiązują do relacji człowiek - zwierzę zbyt duże, wypaczone znaczenie. Z jednej strony wiedzą, że zwierzęta wykorzystuje się do pracy i jako jedzenie, ale tutaj mają do czynienia z futrzastym przyjacielem. Czy któregoś dnia takie dziecko nie zainteresuje się buddyzmem, wegetarianizmem i innymi religiami wschodu? Zbyt daleko wybiegam może z dymi dywagacjami, ale nawet i bez zainteresowania się obcymi kulturami dziecko dojdzie do wniosku że zwierzę ma duszę. Przecież czuje ból, przyjemność, ma uczucia, okazuje je.
My wiemy, że tak przecież nie jest, że tylko człowiek posiada nieśmiertelną duszę, ale dla dziecko na informację o tym że jego kochany chomiczek po śmierci nie pójdzie do Nieba może zareagować niewłaściwie - niechęcią wobec Boga i Kościoła.
W tym momencie pomysł kupienia dziecku czy pozwolenia dziecku na posiadanie zwierzątka już wcale nie wydaje się taki dobry, prawda?
Zwierzątko angażuje dziecko - do sprzątania klatki, karmienia, zabawy z nim. Gdy spojrzeć na to z boku, trzeźwym wzrokiem jak to wygląda - to już nie jest miła żywa przytulanka dla dziecka, to dziecko stało się niepostrzeżenie sługą dla zwierzęcia - a gdzie w tym wszystkim jest właściwa hierarchnia, gdzie to człowiek jest pan stworzenia? Gdzie jest oddawanie czci Bogu? Czy chomiczek/króliczek nie stał się przypadkiem bałwanem, złotym cielcem któremu nasze dziecko oddaje cześć?
A przecież istnieją o wiele lepsze formy nauczenia dziecka współczucia i empatii. Opieka nad młodszym rodzeństwem - to o wiele bardziej zaszczytne i odpowiedzialne i celowe niż sprzątanie klatki po jakimś brudnym szczurze.
Oczywiście, że dziecko potrzebuje kontaktu z naturą. W naszym zabieganym świecie coraz trudniej o to, i dochodzido sytuacji że dziecko nie wie skąd się bierze mleko, jajka, mięso. Nie jest dobre szokowanie dziecka drastycznymi obrazami ze świniobić, ale pokazać na obrazku ze schematem rozbioru świni i krowy które części zwierzęcia są do czego - że z nóżek jest galareta, gdzie jest szynka u świnki. Przekazać stosownie do wieku dziecka że zwierzęta trzeba szanować, bo je jemy i dostarczają na przykład skóry na buciki, torebki. Szacunek i troska o środowisko naturalne jest wskazane, ale bez zbytniej empatii i przesady,nie chcemy przecież by dziecko odmówiło noszenia skórzanych butów i jedzenia mięsa. Z wiekiem, gdy dziecko będzie starsze będzie mogło towarzyszyć podczas wigilijnego zabijania karpi.
Dzieci powinny jeździć na wieś do gospodarstw agroturystycznych by zobaczyć skubanie gęsi na pierze, skubanie kurczaka na rosół, w domu pomagać mamie w oprawianiu mięsa na obiad - to o wiele bardziej wartościowe i budujące więzi rodzinne doświadczenie niż bezcelowa zabawa z szczurem albo kotem z którego w mieście przecież nie ma żadnego pożytku. Dobrze jest uświadamiać też dziecko, że tyle karm dla kotów i innych zwierząt które ludzie kupują to przecież pieniądze wyrzucone w błoto, a gdyby tak zamiast pasienia zwierząt dla zabawy pieniądze te przeznaczać co miesiąc na misje w Afryce albo inną realną pomoc dla potrzebujących organizowaną przez waszą parafię - wtedy byłby to dobry uczynek.
W życiu dorosłym niewłaściwa relacja człowiek - zwierzę też niestety ma miejsce. Ile to kobiet nie decyduje się na dziecko mówiąc o niepewnej sytuacji życiowej, braku pieniędzy itp? A gdyby tak się przyjrzeć, to posiadają akwaria - drogie w utrzymaniu i kosztowne ryby, koty na które idzie naprawdę dużo pieniędzy. Te instynkty opiekuńcze, które powinny przelać na dziecko rozdrabniają i rozdzielają na zwierzęta z których nie ma pożytku, a jedynie szkoda - zaangażowanie i przywiązanie w którym zamiast oddać swoje życiu macierzyństwu, najpiękniejszej z rzeczy - hodują bezcelowo zwierzęta.Na forach poświęconych hodowli gryzoni, kotków i piesków dominują właśnie kobiety. Gdy mają dzieci, dzieci często cierpią podrapane, pogryzione, męczone przez alergie - ale rodzice ze źle pojętej miłości - uzależnienia duchowego od zwierząt nie pozbywają się ich. Ile to matek urodziło chore dzieci tylko dlatego, że nie mogły się pozbyć w odpowiednim czasie zarażonego toksoplazmozą kota?
żródło tekstu: https://www.facebook.com/lifehacker365/photos/a.473218432798286.1073741827.473197666133696/760301750756618/?type=1&theater
We łbach się ludziom pomieszało i dlatego tak prymitywnie reagują :)
Po pierwsze radzę Tobie i p.Agacie zainteresować się postacią św.Franciszka i jego stosunkiem do zwierząt które traktuje jak swoich braci.
Po drugie: "Papież Franciszek podczas środowej audiencji generalnej na Placu świętego Piotra - chcąc pocieszyć chłopca zasmuconego śmiercią psa - powiedział, że "niebo jest otwarte dla wszystkich stworzeń bożych"." - i tutaj zagwozdka :)
Po trzecie:
"Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem,
pantera z koźlęciem razem leżeć będą,
cielę i lew paść się będą społem
i mały chłopiec będzie je poganiał.
7 Krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie,
młode ich razem będą legały.
Lew też jak wół będzie jadał słomę.
8 Niemowlę igrać będzie na norze kobry,
dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii." (Iz 11, 6-8)
Dawno nie czytałem tak żałosnego wątku...
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże Mnie tam także iść nie potrzeba
Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu
W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy.
Barbara Borzymowska
Ale z tą adopcją... Bardzo się cieszę, że wreszcie ktoś to napisał. Sama znam kilkoro adoptowanych dzieci i nieraz zastanawiałam się, jak przykro musi im być, słysząc o adopcji psa lub kotka.
Autorka tego tak głupiego artykuliku nie ma w sobie cienia empatii jak i wiedzy. Szanowna Pani całe szczęście,że są ankiety przed adopcyjne , całe szczęście ,że są wizyty przed adopcyjne. Schronisko to nie sklep z ziemniakami a żywymi,czującymi istotami. Schroniska maja wydawać do patologii,na łańcuch. To jest forma zabezpiecznia aby zwierzę trafiło do osób ODPOWIEDZIALNYCH.
Douczyć się polecam
Nie decyduję się na kolejnego z powodów zdrowotnych ,chyba że to by był pies przewodnik którego mogła bym zabrać wszędzie oprócz szpitala,jednak on by był jeszcze bardziej przyjacielem i pomocnikiem.
Dla tego nie pojmuję dlaczego pani tak krytykuje tych którzy nie mówią tak jak pani że pies zdechł
Zdarzają się coraz częściej osoby które bardziej cenią zwierzęta jak ludzi i tu jest przegięcie jednak większość osób umie zachować zdrowy umiar.
jak rodzice dzieci adoptowanych czują się źle przez to, że ja adoptowałam moje psy to znaczy, że mają problem ze sobą
niniejszy artykuł, który zdaje się, stanowi przedstawienie przez Panią poglądów na temat „odchodzenia” (sic!) zwierząt dał mi do myślenia. Poruszyła bowiem Pani te kwestie, które były kiedyś dla mnie ważne (Kościół Katolicki) oraz te, które są dla mnie ważne w tej chwili (życie i poszanowanie życia).
Rozpoczyna Pani swoje rozważania od postawienia siebie ponad innymi stworzeniami na ziemi. Ja - człowiek jestem wyżej niż reszta świata. Kto Pani dał takie prawo? Przecież względem Boga wszyscy jesteśmy równi. On jest pierwszy – Pani jest druga.
Nie życzę Pani dzieciom doświadczenia śmierci ukochanego zwierzęcia, o którym to ODEJŚCIU będzie musiała je Pani poinformować. Słowa mają wielką moc. Polecam zapoznanie się z terminem „językowy obraz świata” i przedstawienie Pani poglądu na temat śmierci zwierząt psychologowi (dziecięcemu). Spojrzy Pani wówczas na język jako nośnik bardzo wielu treści.
Procedura adopcji psów ze schronisk jest taka, a nie inna, ponieważ ludzie mający serce i sumienie nie chcą oddawać żyjących i czujących istot (czyt. zwierząt) pod opiekę bestii, która będzie się nad nimi znęcać (czyt. człowiek).
Ostatnio obserwuję ciekawe zjawisko (szczególnie w środowisku kościelnym). Z jednej strony człowiek nie jest panem życia i śmierci (aborcja, in vitro, eutanazja), jednak swobodnie może zabijać zwierzęta (zgodnie z prawem – ubój rytualny).
Bóg jest miłością – proszę otworzyć się na Niego, spojrzeć oczami miłości na świat, na ludzi i na „braci mniejszych”. W ich oczach zobaczy Pani nic innego jak… duszę.
Pozdrawiam.
Jeśli chodzi o adopcje-vel umowy na podstawie których zwierzęta są wydawane nowym opiekunom wykazała się Pani zerową znajomością tematu i co gorsze brakiem wyobraźni.
Umowy potrzebne są z wielu powodów.
Prozaiczny: schronisko/fundacja/przytulisko musi mieć możliwość wykazania ile zwierzaków przyjęło, ile wydało/wyadoptowało.
Może Pani się to nie mieści w głowie, ale w wielu miejscach nie chodzi tylko o wydanie zwierzaka, ale też o zapewnienie mu dobrego, bezpiecznego życia.
W takich umowach często pojawiają się zapisy o tym gdzie zwierzak będzie mieszkał (nie wszystkie nadają sie do mieszkania na podwórku, nie wszystkie w domu na kanapie), zobowiązanie do zabezpieczenia okien i balkonów, przeprowadzenia zabiegu kastracji/sterylizacji, umożliwienie wizyty po wydaniu zwierzaka itd.
Jeśli odpowiedzialni ludzie chcą zwierzaka nie przestraszą się umowy, bo wtedy to dla nich tylko formalność.
"Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi" Łk23,28
Nie płaczcie nad pieskami tylko raczej nad sobą...
Człowiek jest tak samo boskim stworzeniem jak pies czy kot. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale coraz więcej "katolików", "księży" sprawia, że odwracam się od tego.
Artykuł napisany do podsycenia kłótni międzyludzkiej i zwiększenia wyświetleń strony.
Nic więcej jak celowa prowokacja.
Człowiek jest najgorszym, najwredniejszym zwierzęciem żyjącym na ziemi.
http://sjp.pwn.pl/sjp/adoptowa%C4%87;2548838 "zaopiekować się"
tak samo umrzeć?
http://sjp.pwn.pl/sjp/umrzec;2532773.html "1. «zakończyć życie»
2. «przestać istnieć»"
Jesteśmy bezpłodnym małżeństwem i chcieliśmy adoptować dziecko. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy "za starzy", "nie mamy warunków", "za mało kasy", "niewłaściwe mieszkanie",i jeszcze stek innych bzdur. Chore prawo - nic więcej.
Więc... zapewniliśmy dom zwierzakowi. Tak się bowiem składa, że ani nie jesteśmy starzy (no bez jaj! dla mnie starość zaczyna się w określonym, sędziwym wieku a do tego mi DALEKO!)i stać nas...
Jeżeli ludzi stać na wymyślanie bzdetnych przepisów to nie dziwi mnie czepianie się kilku zwykłych słów :)
A jak się może czuć dziecko adoptowane kiedy słyszy o adoptowanym zwierzątku? Lepiej zastanówcie się Państwo jak może się czuć takie, które skazuje się na dom dziecka jedynie z powodu "starości" niestarych :)
Przewartościowano w społeczeństwie podejście do zwierząt. Pewne rzeczy trzeba nazwać po imieniu. Bardzo dziękuję za ten artykuł.
Tylko należy wziąć po uwagę fakt jak zachowują sie ludzie względem zwierząt, jak je traktują i wtedy wyjdzie kto jest mądrzejszy, lepszy, bardziej empatyczny, dobry, wybaczający, bezinteresowny! I ja życzyłabym sobie żeby to ci, znęcający się zdychali a zwierzęta umierały bez bólu i cierpienia zadawanego przez najmądrzejszych przecież (widać z reszta po autorce, śmiechu warte...) ludzi!!
p.s. Uogólnienia , wrzucanie oponentów do jednego worka - po co? Po każdej stronie są ludzie wykazujący się kulturą, bądź jej brakiem.
Smieśzki 2015-05-07 14:01
[...]Po raz kolejny nabieram obrzydzenia do społeczności tzw. "katolów", są oni skazą naszego społeczeństwa. Naprawdę żałuję, że nie mogę się powstrzymać od czytania wywodów ciemnych mas. Zepsuty z Pani człowiek [...]
Albo to:
autorka niech zdycha 2015-05-08 09:51
To prawda, że agresywne wypowiedzi bardziej rzucają się w oczy niż wyważone. A z tym wrzucaniem do jednego worka - przyznaję się do winy. Nikt z nas nie zna wszystkich ludzi na świecie, więc siłą rzeczy dokonujemy uogólnień na podstawie swoich doświadczeń.
I bardzo dobrze,że fundacje/stowarzyszenia przestrzegają procedur, a nie wydaja zwierząt byle komu. Wiekszosc psow wisialaby na lancuchach i mieszkalyby w dziurawych budach.
Rozumiem, że "Gość Niedzielny" nie jest wybitnym pismem i w zasadzie to może w nim pisać każdy, ale ten artykuł jest fatalny nie tylko pod względem merytorycznym. Liczne powtórzenia i brak wiedzy synonimicznej wskazuje nieznakomite wykształcenie.
Otóż, jak każdy słownik synonimów wskazuje, słowo "adoptować" w pierwszym znaczeniu rozumie się jako: zaadoptować, przysposobić, usynowić[...] to w drugim uznaje się jako: opiekować się, zajmować się, otaczać troską[...]. Trzeba przyznać, że w tym kontekście adoptowanie zwierząt pasuje.
Nie możemy też mówić o antropomorfizacji, bo umieranie i życie nie są cechami, a procesami, które dotykają wszystkie stworzenia żyjące. Skąd zatem przekonane, że człowiek umiera, ale zwierzę zdycha? Każde stworzenie "rodzi się". Każde stworzenie "żyje". Dlaczego więc nie każde stworzenie może umrzeć?
Określanie procesu zakończenia życia psa nie jest uczłowieczaniem. Uczłowieczaniem jest nazywanie psa złośliwym, wrednym, podłym...
Ogólnie nie rozumiem tego zbędnego zaprzeczenia nazywania "rzeczy po imieniu". Może Kościół i katolicy uważają, że zbliża się apokalipsa, bo zwierzęta UMIERAJĄ? Nie skupiacie się na rzeczach istotnych jak znęcanie się nad stworzeniami żyjącymi, bestialskie ich mordowanie i seksualne wykorzystywanie, ale "razi" wasze katolickie oczy i uszy "umieranie zwierząt".
Tak, zwierzęta umierają, jak umiera wszystko w naturze. Taki jest proces uwiecznienia życia. Mój pies umrze. Ja umrę. End of story.
Reasumując - Pani Agata Puścikowska pisze teksty zgodne z nazwiskiem - puste i bezwartościowe.
Rozumiem, że "Gość Niedzielny" nie jest wybitnym pismem i w zasadzie to może w nim pisać każdy, ale ten artykuł jest fatalny nie tylko pod względem merytorycznym. Liczne powtórzenia i brak wiedzy synonimicznej wskazuje nieznakomite wykształcenie.
Otóż, jak każdy słownik synonimów wskazuje, słowo "adoptować" w pierwszym znaczeniu rozumie się jako: zaadoptować, przysposobić, usynowić[...] to w drugim uznaje się jako: opiekować się, zajmować się, otaczać troską[...]. Trzeba przyznać, że w tym kontekście adoptowanie zwierząt pasuje.
Nie możemy też mówić o antropomorfizacji, bo umieranie i życie nie są cechami, a procesami, które dotykają wszystkie stworzenia żyjące. Skąd zatem przekonane, że człowiek umiera, ale zwierzę zdycha? Każde stworzenie "rodzi się". Każde stworzenie "żyje". Dlaczego więc nie każde stworzenie może umrzeć?
Określanie procesu zakończenia życia psa nie jest uczłowieczaniem. Uczłowieczaniem jest nazywanie psa złośliwym, wrednym, podłym...
Ogólnie nie rozumiem tego zbędnego zaprzeczenia nazywania "rzeczy po imieniu". Może Kościół i katolicy uważają, że zbliża się apokalipsa, bo zwierzęta UMIERAJĄ? Nie skupiacie się na rzeczach istotnych jak znęcanie się nad stworzeniami żyjącymi, bestialskie ich mordowanie i seksualne wykorzystywanie, ale "razi" wasze katolickie oczy i uszy "umieranie zwierząt".
Tak, zwierzęta umierają, jak umiera wszystko w naturze. Taki jest proces uwiecznienia życia. Mój pies umrze. Ja umrę. End of story.
Reasumując - Pani Agata Puścikowska pisze teksty zgodne z nazwiskiem - puste i bezwartościowe.
potocznie «np. o zwierzęciu: skończyć życie»
zdychać potocznie «cierpieć»
pogardliwie «umrzeć»
zdychać potocznie «chylić się ku upadkowi»
Autorka, jako dziennikarz chyba wie, że sformułowania potoczne często mają niewiele wspólnego z poprawnym językiem. A jeśli tego nie wie, to chyba czas zmienić zawód.
Może ktoś ma jakiś pomysł?
Przybiegłam poczytac, bo mi polecono kabaret! Zaiste: kabaret z panią redaktor w roli głównej. Człowieka pusty śmiech ogarnia. Następny artykuł będzie dotyczył, nie wiem..., coś w stylu: nie dawajcie Owsiakowi, bo chore dzieci umierac mają, skoro taki los Stwórca im wyznaczył! Hm.... to ja dalej będę ateistką i wolontariuszką! Idę ratowac umierające zwierzaki! I nadzorowac adopcje ;-)
"Niestety" muszę Cię zmartwić ale Gość jest liderem wszystkich tygodników w Polsce, aktualna sprzedaż na poziomie 140 tyś. egzemplarzy - zatkało kakao? :D
http://www.fronda.pl/a/gosc-niedzielny-wciaz-na-czele-tygodnikow-opinii,46532.html
Owsiakowi wiadomo, że się mnie daje... coś w tym dziwnego?
Ja niestety też muszę Cię zmartwić. Ostatnio ks. Gancarczyk wypowiedział bardzo "głęboką myśl" a mianowicie: "Proszę Państwa, życie wieczne zależy od polityków. Odważna to teza, ale jak najbardziej prawdziwa. I stawiam ją zupełnie świadomie."
Jak widzisz ks.G. stawia tezę że nasze życie wieczne jest uzależnione od polityków więc już niebawem kościoły i księża nie będą w ogóle potrzebni, przerzucą się na politykę. Tam będą dbali o nasze życie wieczne. A jak się domyślasz jeżeli znikną kościoły to gdzie GN będzie rozprowadzany?
"...aktualna sprzedaż na poziomie 140 tyś. egzemplarzy - zatkało kakao? :D" - Ruskie nie zatyka bo nie ma patyka :))
ps. nie wierz we wszystko co przeczytasz ;-)a zwłaszcza w statystyki. Statystycznie, Ty i ja, jesteśmy babo-chłopem, z połową biustu każde.
Gdyby któreś z moich Dzieci w tej sytuacji stwierdziło po prostu: :zdechł", to przeżywałabym długo i mocno, że wychowałam człowieka, któremu obca jest empatia i uczucia.
Pozdrawiam Panią Autorkę, choć smuto mi się zrobiło po przeczytaniu Pani Artykułu
To też. Bardzo dziękuję za uzupełnienie, zapomniałam dopisać.
skąd w Pani takie przekonanie, że człowiek lepszy jest od zwierzęcia? Wydaje mi się, że człowiek właśnie powinien mieć w sobie tyle pokory, żeby się czasem nad tym zastanowić... nie tylko niewierzący, ale i ten wierzący też! Nie wiem, czy wie Pani, że zwierzęta odczuwają strach, wdzięczność, radość, a czasem robią tak zaskakujące rzeczy, że naprawdę wciąż zadziwiają... żeby tego nie widzieć trzeba być ślepo zapatrzonym w swoje "człowieczeństwo".
Przyznam szczerze, że jestem agnostyczką i jak dla mnie całe Pismo Święte świadczy o tym, że napisał i wymyślił je człowiek. Mimo wszystko szanuję to, że ktoś wierzy i wykonuje to, co w Księdze jest napisane(chociaż nie spotkałam Chrześcijan jeszcze, którzy przestrzegają wszystkich wytycznych - tylko te wygodne), więc bardzo proszę szanować to, że MOJE zwierzę UMIERA i MOJE zwierzę zostało ADOPTOWANE ze schroniska. Dla mnie to istota żywa, ma oczy, uszy, serce, oddycha i myśli - mimo wszystko, co Pani sądzi.
P.S. : A tak po ludzku: Proszę wyluzować :) Trudno być bardziej świętym od samego Boga. pozdrawiam.
A może właśnie jest odwrotnie to ludzie zdychają, a zwierzęta umierają. Czytając te banialuki zamieszczone w katolickiej prasie, ciesze się że wystąpiłam z tej sekty zwanej Kościołem Katolickim.
publicystyka, że ho ho! a jaka katolicka!
I zapytam: dlaczego pani przeszkadza? Odnoszę się to tekstu pani pióra: "Pasjonaci na cenzurowanym" gn 16/15. Cytat z artykułu: "...Mówią na nich szaleńcy, zapaleńcy, a nawet wariaci i świry. Czasem mocniej. Dlaczego? Bo robią coś więcej, bo kochają sprawy wyjątkowe, nietuzinkowe. Często zupełnie niszowe i nieznane szerszemu odbiorcy. Więc zamiast siedzieć przed telewizorem i oglądać mecz lub serial, tworzą, jeżdżą, działają. Nieważne zresztą co dokładnie robią..." Dalej: "Tym bardziej więc, jeśli wsród tego pospolitego tłumu obojętnych znajdzie się perła nieobojętnego, trzeba ją czyścić i polerować...." oraz: "Dlaczego przeszkadzają? Dlaczego przeszkadzamy? Wszystkim „innym”, którym chce się działać? Może to obrzydliwa, choć naturalna reakcja. Na własny brak woli, na własny brak chęci do działania..."
To pani słowa.
ZATEM PROSZĘ MI NIE PRZESZKADZAC! Bo dla mnie ratowanie zwierząt przed śmiercią (to taki lepszy rodzaj zdychania) i wyadoptowyanie ich do nowych domów to pasja. BOM PERŁĄ. A pani tylko szlamu dokłada...
Te schroniska, to więzienia dla zwierząt!
Jakieś nieroby i "niebieskie ptaki", wymyśliły sobie pretekst do wyłudzania publicznych pieniędzy.
Materialiści "kochają" zwierzęta tylko niektóre, a ich "kochanie" wynika z ich egoizmu i chęci pokazania, jacy to oni są humanitarni.
Obłuda pod niebo śmierdząca!
No bo jeśli nie idą do nieba,
to przepraszam Cię, Panie Boże,
mnie tam także iść nie potrzeba.
Ja poproszę na inny przystanek
tam gdzie merda stado ogonów.
Zrezygnuję z anielskich chórów
tudzież innych nagród nieboskłonu.
W moim niebie będą miękkie sierści,
nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
moje wszystkie pożegnane psy"
adopcja piesków = przyjmowanie w opiekę i zupełnie nie wiem czego tu się czepiać?? pierwsze słyszę, żeby jakikolwiek rodzic adoptujący dzieci miał pretensję do sformułowania "adopcja zwierząt" i mniemam, że to po prostu wymysł autorki
M.in. przez takie sytuacje jak ta:
https://scontent-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xtp1/v/t1.0-9/11081008_816388461773553_5473352337566475513_n.jpg?oh=5aacbbbecaa2ef4d2bd5d1bbc924a602&oe=5607F58E
Suka z wydłubanymi oczami tuli swojego nowonarodzonego szczeniaka, któremu ktoś skręcił kark.
Teksty na temat adopcji zwierząt powinny pisać osoby, które mają choć niewielkie pojęcie na temat realiów bezdomności zwierząt i tego, jakich aktów okrucieństwa wobec nich ludzie się dopuszczają.
Inni z kolei są zdolni do zabicia nienarodzonego dziecka, a nie potrafiliby zabić kurczaka na obiad...
Od jakiegoś czasu zauważyłem że nastała jakaś moda na uczłowieczanie zwierząt, a przecież to jest czystej wody bluźnierstwo wobec Boga. Jak dobrze wiemy z Księgi Rodzaju zostaliśmy MY ludzie stworzeni na obraz i podobieństwo boskie, więc skoro ktoś psa przyrównuje do człowieka, to przyrównuje go do osoby stworzonej na obraz i podobieństwo Boga. Księga Rodzaju mówi również o panowaniu człowieka nad innymi stworzeniami, co też w sposób chyba oczywisty wskazuje że człowiek jest ważniejszy od psa.
Pytanie nasuwa mi się jedno, dlaczego ktoś uważa że panowanie człowieka nad psem musi rodzić przemoc?. Bóg nad człowiekiem też panuje, a kocha do tego stopnia że oddał życie syna by nas zbawić. To jest jakiś diabelski plan by psa zrównać prawami do ludzi, którzy są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. To jest umniejszanie czci boskiej.
Księga Rodzaju(1,24-27)
Potem Bóg rzekł: «Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!» I stało się tak. Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi. I widział Bóg, że były dobre. A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»
a to jak czlowiek nazywa zjawiska w zyciu zwierzat nie ma znaczenia .O ile zdychanie w okresleniu do ludzi byloby uwalczajace i ponizajace , o tyle "odchodzenie" zwierzat jest okazaniem milosci do zyjacej istoty , ktora byla nam bardzo bliska. I jak to jest , ze suka rodzi jak kobieta a nie szczeni sie ale nie umiera tylko zdycha..... Wiecej tolerancji i wyrozumialosci dla otaczajacego swiata Droga Pani.....
Pozdrawiam :)
co do proceur adopcyjnych dzieci w tym kraju jest to jedna wielka PORAŻKA. upokorzenie dla ludzi którzy chcą pokochać dziecko. nie ma Pani też pojęcia o aspekcie psychologicznym straty. Zwierzątko które towrzyaszy mam czasami przez kilkanaście lat JEST CZŁONIKEM RODZINY i jest to bardzo wzruszające. zwierzątko ODCHODZI bo tak jest łatwiej przejść opiekunowi przez okres straty. aż przykro że w gościu niedzielnym drukuje się tak płytkie i jednostronie bezrefleksyjne artykuły, bez zdania tych ktorych to najbardziej dotyczy - rodzin adopcyjnych
Będę niegrzeczny wobec pani(?) Agaty Puścikowskiej więc proszę o wybaczenie.
Otóż nie wierzę pani ani słowu a tym bardziej że miała pani pieska. Wtedy pani mózg nie byłby taki PUŚCIUTKI. Jeden pies, piesek, kundelek jest wielekroć mądrzejszy, opiekuńczy i wierny od ludzi. Jego śmierć jest tak samo wielką traumą dla opiekunów jak śmierć człowieka. Wiem coś o tym gdyż mego pieska ratujemy już 8 miesięcy, żyje, jest naszym zmartwieniem i ... bardzo chorą bliską istotą.
I gdy już naprawdę nie będzie można mu pomóc
odejdzie od nas, po prostu umrze. NIE ZDECHNIE gdyż ma opiekę lepszą od niejednego .........
Cóż, autorka artykułu pisząc w prasie kościelnej nie ma chyba nic wspólnego z nauką
kościoła,empatią i zwykłym ludzkim uczuciem.
A ewentualne zwierzątka w pani domu powinny być pluszowe.
Będę niegrzeczny wobec pani(?) Agaty Puścikowskiej więc proszę o wybaczenie.
Otóż nie wierzę pani ani słowu a tym bardziej że miała pani pieska. Wtedy pani mózg nie byłby taki PUŚCIUTKI. Jeden pies, piesek, kundelek jest wielekroć mądrzejszy, opiekuńczy i wierny od ludzi. Jego śmierć jest tak samo wielką traumą dla opiekunów jak śmierć człowieka. Wiem coś o tym gdyż mego pieska ratujemy już 8 miesięcy, żyje, jest naszym zmartwieniem i ... bardzo chorą bliską istotą.
I gdy już naprawdę nie będzie można mu pomóc
odejdzie od nas, po prostu umrze. NIE ZDECHNIE gdyż ma opiekę lepszą od niejednego .........
Cóż, autorka artykułu pisząc w prasie kościelnej nie ma chyba nic wspólnego z nauką
kościoła,empatią i zwykłym ludzkim uczuciem.
A ewentualne zwierzątka w pani domu powinny być pluszowe.
Ale jednocześnie nie widzę nic w złego w stwierdzeniu, że zwierzę umarło. Słowo padł czy zdechł jest w moim odczuciu obrzydliwe i może się nim posługiwać jakiś wiejski parobek (bez urazy dla wiejskich parobków). Ja tych słów używać nie zamierzam, a tym bardziej nie zamierzam uczyć ich dzieci.
Moim dzieciom mówię, że zwierzę umarło i wróciło do Boga (a nie poszło do Nieba). Bo co się ze zwierzęciem i całym tym światem dzieje po śmierci, to wie jeden Bóg. Czasem wydaje mi się niemożliwe, żeby całe to piękno, przyroda, tak po prostu "zdychało". Ale to już moje przemyślenia i nie trzeba się z nimi zgadzać. Podobnie jak nie trzeba wmawiać ludziom, jak mają się wypowiadać o zwierzętach.
I jeszcze jedno - zwierzę człowiekiem nie jest, ale staje się częścią naszego życia i jego odejściu naprawdę może towarzyszyć ogromny ból. Zwłaszcza, jeśli zostało podarowane przez bliską osobę, która może odeszła do Boga wcześniej. Dziecięce łzy po stracie ukochanego pupila też niczym złym nie są. Także radziłabym więcej delikatności w podejściu do tego tematu.
A jeżeli nadal jest pani nieprzekonana to z niecierpliwością czekam na następny artykuł utrzymany w takim tonie :)
"Człowiek różni się od zwierząt niebywałym okrucieństwem, czego dowody na codzień w telewizji, np. znęcanie się a nawet mordowanie własnych dzieci przez rodzica /z pewnością katolika/. "
***
1. Człowiek różni się od zwierząt zasadniczo - został stworzony na obraz i podobieństwo Boże; obdarowany wolnością wyboru i rozumem.
Bóg, przyszedł na świat w ludzkiej naturze - Słowo narodziło się jako bezbronne dziecię. Jezus umarł za człowieka, a nie za zwierzęta - aby umożliwić człowiekowi swobodny dostęp do Adonaj.
Zwierzęta i wszystko inne na ziemi zostały nam dane, aby nam służyć.
2. Oczywiście Boże Prawo nakazuje nam szanować otrzymane dary, zwierzętom nie przysparzać niepotrzebnych cierpień.
3. Zwierzęta mordują swoje małe, to nie są wcale rzadkie przypadki - człowiek mordujący własne potomstwo czy drugiego człowieka, staje się równy zwierzęciu.
4. Nie wiem na jakiej podstawie oceniasz, że mordercami są katolicy?
To, że ktoś został w dzieciństwie ochrzczony, katolikiem czyni go tylko formalnie. Równie dobrze można by powiedzieć, że ktoś kto urodził się i wychowywał w garażu, jest kierowcą rajdowym.
***
" Kobieto, wiesz dlaczego ludzie coraz częciej uciekają od ludzi i szukają dobra i przyjaźni u zwierząt? Chyba już wiesz...? Bo ludzie są fałszywi, egoistyczni, podstępni, wyrachowani, przysposobieni do wykorzystywania bliźniego, zakochani w sobie itd. "
Jeżeli takie są Twoje doświadczenia, to można tylko głęboko Ci współczuć.
Tutaj piszesz: "człowiek mordujący własne potomstwo czy drugiego człowieka, staje się równy zwierzęciu.", natomiast tutaj: "Człowiek różni się od zwierząt zasadniczo - został stworzony na obraz i podobieństwo Boże; obdarowany wolnością wyboru i rozumem." Czyli rozumiem że zakładasz iż człowiek po dokonaniu morderstwa przestaje być człowiekiem i staje się zwierzęciem? To teraz nurtuje mnie jedno pytanie: kim jest p.Chazan? Już zwierzęciem czy jeszcze człowiekiem?
"Nie wiem na jakiej podstawie oceniasz, że mordercami są katolicy?" - widzę że chyba żyjesz w innej rzeczywistości albo wykazujesz się niespotykaną ignorancją. Skoro wiemy że w Polsce 95% ludzi to katolicy to jak Ci się wydaje kto tych zbrodni się dopuszcza? muzułmanie?
Proponuję Ci sprawdzić życiorys Katarzyny z Sosnowca i jej udział w ruchach katolickich. Drugi przypadek dotyczy Dariusza P. który w Jastrzębiu Zdroju podpalił swój dom ze śpiącą 5 osobową rodziną. Morderca był katolikiem, absolwentem KULu, członek Ruchu Światło-Zycie, szafarz sakramentów świętych!
"To, że ktoś został w dzieciństwie ochrzczony, katolikiem czyni go tylko formalnie" - widzisz i tu się z Tobą zgadzam, chrzczenie dzieci jest mało poważne ale dla KK bardzo praktyczne.
"Jeżeli takie są Twoje doświadczenia, to można tylko głęboko Ci współczuć." - widzisz taka ocena nie musi wynikać tylko i wyłącznie z doświadczenia, sama napisałaś że człowiek został obdarzony rozumem więc mogę Cię zapewnić że do takich wniosków można również dojść korzystając jedynie z tego rozumu.
Doskonale widzę tę paranoję w Niemczech. Psy, koty, świnki są chowane na cmentarzu, mają śliczne nagrobki ze zdjęciem, a starym rodzicom po śmierci robi się "pogrzeb ekologiczny" - urna zakopana pod drzewem w lesie, a na drzewie tabliczka z numerem - wrrr.
"Doskonale widzę tę paranoję w Niemczech..." - w tym przypadku mógłbym przytoczyć Twoje własne słowa i napisać:
"Jeżeli takie są Twoje doświadczenia, to można tylko głęboko Ci współczuć."
Widzę że trafiłem na teologa. Więc chciałbym wykorzystać ten fakt i zapytać ilu ludzi w historii zostało wziętych do nieba razem z ciałem bo ja znam tylko dwa takie przypadki ale widzę że Bibi zna ich o wiele więcej więc już nie mogę doczekać się tych rewelacji :))
- ludzie i zwierzęta po śmierci są sobie równe?
- Bóg tak samo kocha ludzi i zwierzęta?
- człowiek i zwierzę nie różnią się od siebie?
Ludzie! Skąd się tu wzięliście? Jakim cudem na katolickim portalu taki zalew nie-chrześcijan?
Zgroza! Dla większości z was, to pewnie Chrystus oddał życie za chomika!
Autorka ma 100% racji, a dowodem są m.in. komentarze, które się tu pojawiły.
Los człowieka podobny jest do losu zwierząt
Ze względu na synów ludzkich [tak się dzieje].
Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli,
że sami przez się są tylko zwierzętami.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam,
co i los zwierząt;
los ich jest jeden:
jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego,
i oddech życia ten sam.
W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt,
bo wszystko jest marnością.
Bardzo dziwi mnie podejście prokatolickich teologów którzy twierdzą że zwierzęta po śmierci nie idą do zwierzęcego raju. To akurat to tylko Bóg wie a nie ma w piśmie świętym ani jednej wzmianki która by zaprzeczała istnieniu psiego (tudzież innego zwierzęcego) raju więc przestańcie robić z siebie Boga.
To czy zwierzęcy raj istnieje czy też nie to wie tylko Bóg a zarówno autorka czy inni komentujący jesteśmy TYLKO ludźmi.
Aha, zniesmacza. Rozumiem. A mnie na przykład zniesmacza taka sytuacja:
Jakaś mucha wleciała mi do salonu i padła. Ponieważ nadszedł kres jej żywota.
A potem "padł" pies, który uratował dziewczynkę i zginął pod kołami samochodu.
To, jak rozumiem, nie zniesmacza? Że pies, który kochał swoich właścicieli, LUDZI, padł jak mucha?
Naprawdę, ja nie rozumiem, co za różnica. Zdychanie, padanie i odchodzenie za tęczowy most to różnica zdań na poziomie kłótni pięciolatków na stronie www.badzbezpiecznywnecie.pl. Ludzie używają sformułowania "odejść za tęczowy most". Nie oznacza to, że pies bierze harfę, wyrastają mu skzydełka i leci wzdłuż tęczy ku niebu - to delikatna przenośnia oznaczająca kres żywota zwierzęcia.
Dalej. Adopcja."Adoptować" według mnie oznacza nie tyle "usynowić", co "wziąć pod swój dach, pod swoją opiekę, pokochać" (pokochać lub bardzo polubić po prostu - rodzina zastępcza bierze dziecko nie na zawsze i nie musi go od razu kochać nad życie, tak dła przykładu ;)). Ja uważam, że nie ma różnicy - przygarniasz, adoptujesz - czy słowa mają aż takie znaczenie? Nie jest najważniejszy czyn? Nigdy, szczerze mówiąc, nie pomyślałabym o tym, że adopcja zwierząt może zniesmaczać - zwierzęta się karmi i dzieci się karmi, zwierzęta się przytula i dzieci się przytula, zwierzę się bawi i dziecko się bawi, jest w tym coś złego?
Teraz przytoczę św Franciszka. Głosił zwierzętą ewangelię i "prosił wołu, by się przesunął" - robił coś złego? Robił to z szacunku i podziwu do Bożego stworzenia.
Nie widzę powodu do robienia afery ;)
Co do tych procedur w schronisku, to przypominam, że wiele psów wraca do schroniska co tydzień przez nieodpowiedzialnych ludzi, a zwierzęta też czucie mają, przejrzyjcie dokładną analizę przykazania piątego. Takie "paierki" pomagają temu zapobiegać.
"Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie..."
Bocian - też zwierze. Cyprian Kamil Norwid, pragnę przypomnieć, że to wielki polski poeta, patriota i chrześcijanin. Wielę ludzi do niego podobnych rozmyślało podobnie.
Co do opinii c o n i e k t ó r y c h, to nie - ateiści nie są wrażliwsi niż chrześcijanie, znowu ktoś chce ludzi rozdzielić na grupy. Aczkolwiek nie wszyscy dobrze rozumują. Już uczeni w piśmie odrzucali Jezusa i mówili, że bluźni, a przyjmowali go poganie - pamiętajcie o tym. Nie warto robić afery o coś, co wynika ze zwykłej ludzkiej wrażliwości.
Pozdrawiam.
Dziwi się też owa dziennikareczka, jakim to prawem ktoś śmie sprawdzać, jak się w nowym domu czuje/sprawuje zwierzę, które nowemu domowi wydano pod opiekę. Jeśli wydaję komuś zwierzaka (niezależnie od tego, czy nazwę to adopcją, czy po prostu wydaniem), to moim zakichanym obowiązkiem jest pilnowanie, czy nie dzieje się coś złego. I nie ma to nic wspólnego z nadzorem typu policyjnego.
Z drugiej strony - jeśli od kogoś biorę zwierzę (nawet jeśli go nie "adoptuję", co dziennikareczce tak straszliwie wadzi), to chciałabym w razie potrzeby mieć możliwość porozmawiania z poprzednim opiekunem, który zwierzę znał wcześniej niż ja, zna jego zachowanie, reakcje. A jeśli zrobię błąd - niech mi o tym ktoś powie, żebym nie zrobiła zwierzęciu krzywdy.
Pani jest nieomylna, pani Agaciu? Bo ja nie!
Ach, i znając pani rady, żeby czytać ze zrozumieniem: proszę się zastosować do tejże rady. I ze zrozumieniem nie tylko czytać, ale i pisać!
UMARŁ pies czy bakteria, komórka, ssak, ptak, gad i płaz - to normalna, naukowa nazwa rzeczy
natomiast nie stosuje się do zwierząt słowa ZMARŁ, nie stosuje się słowa "zgon"
-----
zwierzęta umierają, tak się to nazywa - w tym wśród zwierząt umiera i człowiek
"Każda komórka żyje i umiera; "
http://wiki.biol.uw.edu.pl/w/Biologia_kom%C3%B3rki_M/Apoptoza
Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/umrzec-zdechnac;14051.html Może warto się czegoś nauczyć od mądrzejszych?