"Smacznego. Pisze to osoba, która obecnie świetnie gotuje i gotować lubi. A jeszcze nie tak dawno przypalała wodę na herbatę z dumnym tekstem: „Phi. To nie dla mnie”."
Pani Agato! Pani taka była? Co za źli ludzie dorwali Panią za młodu i tak Pani zapaskudzili świadomość.
Mój mąż zawsze twierdzi, ze moja kuchnia jest najlepsza (lepsza od kuchni mamy i babci). Każdy lubi robić to, za co jest chwalony i doceniany. Tak więc, uwielbiam gotować. Uważam, że to luksus w dzisiejszym świecie - prawdziwe jedzenie z własnej kuchni. Nie jestem żadną babcią, mam wykształcenie wyższe, ale jedną z moich pasji jest gotowanie. Kuchnia to moje królestwo. Myślę, ze Ci, którzy twierdzą, ze to nie dla nich, po prostu mieli za mało szans na poczucie sukcesu w tej dziedzinie. Sukces uzależnia - w każdej dziedzinie;)
Mi przez całe dzieciństwo mówiono: ty się ucz, nie przeszkadzaj w kuchni, itp. Nic nie umiałam, dopiero na studiach nauczyłam się gotować, kiedy musiałam coś jeść, anie miałam pieniędzy, żeby się stołować na mieście.
Dawno to mówię, że młodzi mają mieć osobne mieszkanie, ale wiele młodych ich nie ma. Jest to następstwo nieprzestrzegania Siódmego Przykazania Bożego w życiu społecznym. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to niech zapyta. Odpowiem, oczywiście jeżeli pani Agata pozwoli.
Ja potrafię ugotować wodę w czajniku elektrycznym. I bób też umiem ugotować. Może kiedyś nauczę się więcej, ale do tej pory jakoś mi na tym nie zależało, a i nikt ode mnie tego nie wymagał.
Nie lubię gotować, ale wiem że warto. Z półproduktów czy gotowych dań też korzystam, choć przekonałam się, że inna jest atmosfera przy stole (a więc i w domu) gdy obiad jest od początku 'wyprodukowany" w naszej kuchni. Nie wszystko trzeba robić samej, można zaangażować innych członków rodziny. Wiem, też mam odruch obronny gdy ktoś rusza MOJE garnki i grzebie w MOJEJ lodówce. Ale coś za coś, albo padam na nos, albo dam sobie pomóc. A dla wszystkich, którzy twierdzą, że nie umieją gotować lub boją się powierzyć pewne czynności rodzinie hasło, które sama wymyśliłam i stosuję z powodzeniem: "Kuchnia to nie apteka, od razu się człowieka nie otruje".
Pozwólcie, że zacznę ulubionym "minerwizmem" - tak i nie :) Trochę jest to prawda. Są domy, w których się nie gotuje, w dni powszednie je się w stołówkach, w niedzielę w knajpach lub zamawia pizzę. Ale bynajmniej nie jest to cała prawda, o czym najlepiej świadczą kulinarne blogi, strony internetowe poświęcone gotowaniu, serwisy, w których kucharze płci obojga wymieniają się przepisami. A choćby i wpisy na facebooku - i Autorce tekstu i mnie zdarzało się pochwalić tym, co się ugotowało czy upiekło. Więc są i takie domy, i takie. Ale najwięcej chyba jest "mieszanych" - gdzie mają swoje miejsce i półprodukty, i garmażerka, i wypieszczone, wypichcone, dosmaczone z pietyzmem dania. Osobiście uważam, że nieumiejętność gotowania jest kalectwem. Zrobić sobie coś pożywnego i smacznego do jedzenia powinien umieć każdy, bez względu na płeć. Nie wszędzie dociera chińska knajpa na wynos albo pizza na telefon :)
Pani Agato! Pani taka była?
Co za źli ludzie dorwali Panią za młodu i tak Pani zapaskudzili świadomość.
Nie jestem żadną babcią, mam wykształcenie wyższe, ale jedną z moich pasji jest gotowanie. Kuchnia to moje królestwo.
Myślę, ze Ci, którzy twierdzą, ze to nie dla nich, po prostu mieli za mało szans na poczucie sukcesu w tej dziedzinie. Sukces uzależnia - w każdej dziedzinie;)
Moja Synowa twierdzi, że w kluskach śląskich jestem nie do pokonania.
Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to niech zapyta. Odpowiem, oczywiście jeżeli pani Agata pozwoli.
Więc są i takie domy, i takie. Ale najwięcej chyba jest "mieszanych" - gdzie mają swoje miejsce i półprodukty, i garmażerka, i wypieszczone, wypichcone, dosmaczone z pietyzmem dania.
Osobiście uważam, że nieumiejętność gotowania jest kalectwem. Zrobić sobie coś pożywnego i smacznego do jedzenia powinien umieć każdy, bez względu na płeć. Nie wszędzie dociera chińska knajpa na wynos albo pizza na telefon :)