• Maluczki
    01.10.2015 11:05
    " Tylko co zrobić, żeby żyć wolno, swobodnie, drzemiąc między jednym posiłkiem a drugim?"

    Tak mogą tylko złodzieje i bandyci, którzy mają zapewnioną bezkarność.
    Wydaje mi się, że w Polsce obecnie jest takich dosyć sporo, którzy nie muszą się obawiać, że o szóstej rano do ich drzwi zapuka kto inny niż mleczarz.
    Kiedyś prymas Wyszyński powiedział, że co łatwo przychodzi, nie jest wiele warte.
    Tak więc wszystkiemu wartości nadaje ludzki trud i wysiłek.
  • N.
    01.10.2015 12:58
    No cóż, mogę się podpisać pod tym tekstem, bo życie moje i mojej rodziny jest podobne. Szybkie, szalone, a żeby nam się nie nudziło, to jeszcze zamiast mieć wolny weekend, to jedziemy ewangelizować albo coś w tym stylu :P I jest fajnie, choć staram się jednak o chwilę spokoju i wypicie tej wspomnianej herbaty/kawy, tudzież wieczorem obłożenie męża dziećmi i udanie się samotnie na kąpiel z pianką (czasami z watą w uszach, żeby nie nasłuchiwać jak mężowi idzie :P).
    Ale chociaż chwilowo o slow life w wersji total mogę tylko pomarzyć, to jednak nie uważam, żeby trend był zły. W tym sensie, że dobrze mieć w sobie tą wolność dziecka bożego i umieć zwolnić. Czasem się postawić i zamiast w sobotę iść do pracy, to wbrew szefowi pojechać na rekolekcje. A w niedzielę po laudesach nie iść nas zakupy do galerii i nie szaleć po imprezach, tylko posiedzieć z dziećmi w domu i ciasto zrobić. To też jest jakaś forma slow life - chrześcijańska :)
  • Ola
    01.10.2015 14:34
    Popada Pani ze skrajności w skrajność. Może Pani jest taka supermanka (supermatka?) ale ja się wczoraj po 23 popłakałam, jak wszyscy już spali, a ja miałam jeszcze do powieszenia drugą pralkę prania, wyczyszczenie sokowirówki, zrobienie śniadania do szkoły i pozmywanie. Nieprzytomna poszłam spać i równie nieprzytomna po 6 godzinach wstałam i pojechałam do pracy, gdzie czeka mnie tysiąc drobnych, niecierpiących zwłoki zadań.

    Że nie wspomnę już o tym, że aby świadomie funkcjonować w dzisiejszym świecie trzeba z wszystkiego robić doktorat. Znać się na dodatkach do jedzenia, kosmetyków, lekarstwach, ziołach (żeby się lekarstwami ni truć), medycynie i fizjologii (żeby nie dać się ograbiać kosztem własnego zdrowia), na składzie szczepionek. Być na bieżąco z aktualnymi wydarzeniami w kraju, na świecie, w Kościele, mieć w stosunku do nich swoje zdanie i znać argumenty do jego obrony. Przy jednoczesnym nieoglądaniu TV, bo nie mam na to czasu.

    Dla mnie najbardziej męcząca jest ta ILOŚĆ zadań / informacji do przetworzenia, które w dodatku ciągle się zmieniają. Coraz bardziej marzę o pracy polegającej na prostym "kopaniu rowów". Mogę się narobić, ale przynajmniej się nie naszarpię i psychika trochę odpocznie. I w tym kontekście MARZĘ o slow life.
  • Sylwester_z_Sanoka
    05.10.2015 19:23
    Skoro felieton już skomentowany to ja zajmę się tytułem. Po jego przeczytaniu myślałem, że chodzi o zdegradowanego jeźdźca - "koń z rzędem" i "spieszyć". Jak ułan podpadnie to jest spieszony - czyli musi chodzić na piechotę. To wiadomo. Z kontekstu i z treści "Drugie w pośpiechu..." wnioskuję jednak, że nie chodzi o ułana ale o pęd życia. W takim razie proponuję ujednolicenie pisowni - albo śpieszyć i pośpiechu albo spieszyć i pospiechu.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg