"Kościół przez wiele wieków bał się mówić, że w miłości małżeńskiej, pełnej miłości, odbija się obecność Pana Boga. Bóg jest w niej realnie obecny. I dopiero Jan Paweł II to wyraźnie wyartykułował."
Jakieś totalne bzdury, dalej nie czytam. Zastanawia mnie jedynie czy to brak wiedzy, czy manipulacja.
Z góry mówię że jestm ignorantem - nie jestem mężem. Ale.. czytając O. Ksawerego mam jednak nieodparte wrażenie, że cała ta więź, relacja i co tam jeszcze pisze o małżeństwie pięknego, że wg niego sprowadza się to na koniec końców do akt małżeńskiego tylko.. . Akt małżeński na pewno jest fantastyczna rzeczą, ważną i potrzebną, ale chyba nie może być też jedyną z punktu widzenia wiary - czy i poganie nie uprawiają miłości i nie są szcześliwi? Wielu z nich żyje nawet lepiej, w pełniejszej zgodzie niż masę małżeństw chrześcijańskich.. Co więcej, w małżeństwie chrześcijańskim wykonuje akt w ramach sakramentu, Bóg jest obecny - poganie uprawiają miłość (nie akt sakramentalnie małżeński) popełniając grzech ciężki. Gdzie jest zatem klucz, co różni te dwa modele w bardziej wyrazisty sposób? Czyżby tylko akt seksualny sakramentalnie ważny lub nieważny? . Chrystus oddał swoje życie, wziął konkretne grzechy swojej oblubienicy na siebie, służył jej, dał się - słowem pokazał nam miłość w wymiarze krzyża, boską miłość, możliwą tylko i wyłącznie jeśli ma się naturę Pana Jezusa, jeśli ma się Ducha św. Moim zdaniem także tak, jeśli nie przede wszystkim tak widzi się nadnaturalną miłość - tu widzi się obraz miłości Boga do Kościoła, miłości do wroga która przemienia serca. . Osobiście poznałem gościa, byłego masona, który dawno rozwiódł się z żoną, robił karierę ale.. nawrócił się, kiedy jego żona poszła jednego razu prosić go o przebaczenie za jej grzechy. Tylko tyle..odszedł od masonów i wrócił do żony. Ktoś może powiedzieć że dostał łaskę od Boga i dlatego - oczywiście dostał łaskę, ale stało się to możliwe dzięki żonie, która poprzez swoją pokorę i miłość (nie w formie aktu seksualnego a w wymiarze krzyża) zdołała wstrząsnąć nim.. . Do czego zmierzam? Moim zdaniem dwa aspekty: psychfizyczny oraz duchowy uzupełniają się. To co pisze O. Knot (aspekt psychofizyczny głównie) z pewnością jest potrzebne i dobre, pogłębiona refleksja nt. ciała, odwaga w podjęciu tego tematu, pomoc małżeństwom - to jest dobre. Nie można jednak twiedzić że to jest całe małżeństwo, bo nie jest. Było wiele małżeństw białych (które obeszły się bez miłości fizycznej), a które są tak niewygodne dla "zwykłych" małżeństw - które ukazały że istnieje inna miłość w małżeństwie także. Ok, nie wszyscy są do niej powołani w pełni - ale na pewno po części. Bez Ducha św., bez przebaczenia, noszenia grzechów drugiej strony, bez tego rodzaju miłości - nie zaistanieją warunki dla miłości fizycznej. I o tym też trzeba mówić.
Ojciec Ksawery porusza tu kwestie, o których traktuje w swej najnowszej książce "Zaślubiny w Bogu mężczyzny i kobiety". To jest punkt wyjścia w całej dyskusji
Jakieś totalne bzdury, dalej nie czytam.
Zastanawia mnie jedynie czy to brak wiedzy, czy manipulacja.
Ale tak wogóle to o co Ci chodzi???
Miłość małżeńska przez wieki była uważana za tą gorszą, nieczystą, takie są fakty. I to właśnie było chore, O.Knotz ma rację.
.
Akt małżeński na pewno jest fantastyczna rzeczą, ważną i potrzebną, ale chyba nie może być też jedyną z punktu widzenia wiary - czy i poganie nie uprawiają miłości i nie są szcześliwi?
Wielu z nich żyje nawet lepiej, w pełniejszej zgodzie niż masę małżeństw chrześcijańskich.. Co więcej, w małżeństwie chrześcijańskim wykonuje akt w ramach sakramentu, Bóg jest obecny - poganie uprawiają miłość (nie akt sakramentalnie małżeński) popełniając grzech ciężki. Gdzie jest zatem klucz, co różni te dwa modele w bardziej wyrazisty sposób? Czyżby tylko akt seksualny sakramentalnie ważny lub nieważny?
.
Chrystus oddał swoje życie, wziął konkretne grzechy swojej oblubienicy na siebie, służył jej, dał się - słowem pokazał nam miłość w wymiarze krzyża, boską miłość, możliwą tylko i wyłącznie jeśli ma się naturę Pana Jezusa, jeśli ma się Ducha św. Moim zdaniem także tak, jeśli nie przede wszystkim tak widzi się nadnaturalną miłość - tu widzi się obraz miłości Boga do Kościoła, miłości do wroga która przemienia serca.
.
Osobiście poznałem gościa, byłego masona, który dawno rozwiódł się z żoną, robił karierę ale.. nawrócił się, kiedy jego żona poszła jednego razu prosić go o przebaczenie za jej grzechy. Tylko tyle..odszedł od masonów i wrócił do żony. Ktoś może powiedzieć że dostał łaskę od Boga i dlatego - oczywiście dostał łaskę, ale stało się to możliwe dzięki żonie, która poprzez swoją pokorę i miłość (nie w formie aktu seksualnego a w wymiarze krzyża) zdołała wstrząsnąć nim..
.
Do czego zmierzam? Moim zdaniem dwa aspekty: psychfizyczny oraz duchowy uzupełniają się. To co pisze O. Knot (aspekt psychofizyczny głównie) z pewnością jest potrzebne i dobre, pogłębiona refleksja nt. ciała, odwaga w podjęciu tego tematu, pomoc małżeństwom - to jest dobre. Nie można jednak twiedzić że to jest całe małżeństwo, bo nie jest. Było wiele małżeństw białych (które obeszły się bez miłości fizycznej), a które są tak niewygodne dla "zwykłych" małżeństw - które ukazały że istnieje inna miłość w małżeństwie także. Ok, nie wszyscy są do niej powołani w pełni - ale na pewno po części. Bez Ducha św., bez przebaczenia, noszenia grzechów drugiej strony, bez tego rodzaju miłości - nie zaistanieją warunki dla miłości fizycznej. I o tym też trzeba mówić.