Tatuaż jest zły i niepotrzebny. Wystarczy choćby popatrzeć na to że ludzie chcą więcej i więcej tatuaży.powoduje to jakby uzależnienie od nieustannego tatuowania się po całym ciele. Ks Glas przestrzega
Moim zdaniem wszyscy tatułójący się mają jakiś problem z psychiką,porównuję to z nałogiem,najpierw malutki,potem kolejny i kolejny aż się zapaskudzi swoje piękne ciało.Przyjdzie starość i staje się człowiek pośmiewiskiem w oczach innych,moda mija.
Jak u kogoś widzę tatuaż to o razu wiem, że mam do czynienia z osobą zdemoralizowaną, co w większości przypadków się potwierdza. Poza tym tatuaż wygląda jakby osoba go nosząca była brudna...
Nie sądźcie ludzi po tatuażach,abyście i wy nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
Znam przypadki osób opętanych które nie mogą zostać uwolnione właśnie przez tatuaże i nie ważne czy to święty obrazek czy niewinny motylek. Jest to cyrograf podpisany własną krwią a barwniki maja nazwy demonów. Człowiek staje się niewolnikiem. Stąd mowa o uzależnieniu od tatuaży... Także lepiej sobie powiesić krzyż na szyi niż go wytatuować...
Mama prezentuje czysty gnostycyzm. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. Mama natomiast uważa, że Chrystus nie jest w stanie uwolnić człowieka, który ma tatuaż. Demony obecne w barwniku są jakoby mocniejsze niż Jezus Chrystus Król Wszechświata.
Napisane jest w pierwszym zdaniu, że osoby "nie mogą zostać uwolnione przez te tatuaże", koniec cytatu. Zatem moc Boża pęka wobec kilku kropli barwnika, wg autorki tego kuriozum. Czysta gnoza i zabobon. Piekło jest realne, ale prowadzi do niego życie w grzechach ciężkich, a nie farbka pod skórą. Polecam czytać św.Pawła o spożywaniu pokarmów poświęconych bożkom.
Widok tatuażu na ciele, szczególnie młodej kobiety, wzbudza we mnie smutek, jakiś żal nad zeszpeconym pięknem. Nie jestem w stanie przyjąć i zrozumieć, jak można ulec takiej głupiej modzie.
To sprawa hormonów. Towarzyszą one i są nawet głównym elementem fascynacji - miłosnej zwłaszcza, ale też innych. Może to być idol, grupa, idea, działalność której się poświęcamy i identyfikujemy się z nią. Działają te same hormony, co w miłości. Pragniemy oddać się całkowicie, nie rozstawać się ani na moment, każdy oddech mówi Jej imię, pragniemy się do Niej we wszystkim upodobnić. Niektórzy faceci zaczynają nawet sikać na siedząco :) Takie hormony z łatwością wyłączają rozumową kontrolę, dopiero jak przestają działać po paru latach, przychodzi otrzeźwienie.
Jest jeszcze jeden znak, który jest piękny. To prosty krzyż na dłoni lub nadgarstku. Był i zapewne jest tatuowany dziewczynom syryjskim i koptyjskim. Dlaczego? To już proszę sobie samemu odpowiedzieć.
Nie mam tatuażu, ale chcę mieć. Chcę na przedramieniu mieć wytatuowaną rybę i dookoła różaniec. Żeby te dwa sybmole zawsze były ze mną i przypominały mi kim jestem i do kogo należę. Na szyi mam szkaplerz. Płucienny. Nie widzę nic złego w tym, że mój szkaplerz jest płucienny zamiast złotego - zaoszczędzone w ten sposób pieniądze chcę przeznaczyć na tatuaż o którym powyżej.
Bardzo ładnie, ale zastanów się czy nie poprzestać na tym szkaplerzu. PłÓciennym, nie rób takich błędów, bo potem mądrale mówią że wierzący są niedouczeni i przez to głosują na PiS. Powiem Ci że takiego tatuażu jaki chcesz zrobić, trzeba być godnym. I zaświadczać o tym całym życiem, bo inaczej sam rozumiesz, jak to odbiorą ludzie. Jeśli teraz potrafisz tak żyć i być godnym, to świetnie. Ale - tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono. Nie wiemy jakie próby nas mogą jeszcze spotkać i jak się zachowamy. Ja bym się nie odważył teraz składać takiej deklaracji. Po prostu żyj według wiary i bądź godny jej symboli, a to będzie najlepszy znak dla ludzi. Nie buduj sobie pomnika za życia. Niech kiedyś postawią Ci go inni. A kasę też możesz wydać na jakiś dobry cel dla innych. Znajoma jest samotna, nie ma dzieci, opiekuje się matką, pracuje. A z pensji regularnie wspomaga jakieś fundusze dla sierot czy chorych dzieci. Nie ma tatuażu, ale ma mój i innych wielki szacunek. Zastanów się i Powodzenia.
Nie pleć bzdur. Jakby Chrystusa mieli głosić tylko godni to nikt by nie głosił, każdy z nas mówi "Panie, nie jestem godzien...". Dzisiaj potrzeba świadectwa, również tego zewnętrznego, nie ma też co udawać że katolicy to grupa samych świętych, to że kolega sobie wytatuuje rybę i różaniec a potem odwali jakąś głupotę to nic, może ten symbol właśnie przypomni mu o tym że robi coś złego? To że upadamy nie jest powodem do tego żeby nie głosić Chrystusa.
Gdy wchodzi do mojego gabinetu młody człowiek z problemami psychologicznymi, psychosomatycznymi, to zwykle na jego ciele stwierdzam tatuaż. Ci bez tatuażu zwykle zdrowsi na ciele i umysle.
Pewnie jesteś psychologiem lub psychiatrą.Nic dziwnego iż przychodzą ludzie z takimi problemami.Podobnie mógłby napisać stomatolog: " Gdy wchodzi do mojego gabinetu młody człowiek z problemami z pruchnicą lub skrzywieniem zębów,to często na jego ciele stwierdzam tatuaż."
próchnica przez u zamknięte. Jeśli skrzywienie zębów powstało przez samookaleczanie, to jaknajbardziej, nie jest to okaz zdrowia psychicznego podobnie jak zgrzytanie zębami jest objawem kłopotów emocjonalnych.
Czym więc są tatuaże? - pyta Autor. Najprościej jest powiedzieć, że są głupotą. A jak się przyjrzeć bliżej, to okazuje się, że dodatkowo są manifestacją pustki i ukrywanego poczucia niższości. Jeśli nie mogę błysnąć intelektem, to przynajmniej zwrócę na siebie uwagę tatuażem. Choć tyle zmienię w swoim życiu...
Starotestamentowy zakaz tatuowania nie obowiązuje w nowym przymierzu, sprawa rozstrzygnięta w dziejach apostolskich. Tatuaż to nic nadzwyczajnego, gadki o opętaniu od tuszu pod skórą są wtórnym zabobonem i gwałtem na teologii. Nadawanie tatuażom kategorii moralnej jest błędem.
Jest pewna zauważalna prawidłowość. Czym większa wewnetrzna pustka, pustka duchowa, tym większe cudowanie na zewnątrz, cudowanie z wyglądem. I nie chodzi tylko o tatuaże.
Jak ze wszystkim, sprawa tatuaży jest złożona. Mogą one mieć kontekst kulturowy, chrześcijański jak w przypadku Koptów - egipskich chrześcijan, którzy tatuują sobie na wewnętrznej stronie prawego nadgarstka krzyż. To co obserwujemy w Polsce to zazwyczaj, chęć wyróżnienia się z tłumu, zazwyczaj głupotą.
Mnie tatuaże brzydzą i nie jest to dla mnie komfortowe wzrokowo i estetycznie, przymusowo oglądać je kiedy ludzie je tak ostentacyjnie demonstrują. Uważam je za skrajną szpetotę, głupotę i zło. Pan Jezus nie tatuował się, gdyby były przez niego pochwalane, to by sobie np. imię Boże wytatuował. Kompletne pomieszanie z poplątaniem. Chrześcijanie nie powinni upodobniać się do świata. Za chwilę zaczniecie się zastanawiać, czy może wieszanie świętych obrazów w miejscach niegodnych jest dobrem, bo przecież przedstawiają coś dobrego i wartościowego... No więc nie jest. Trzeba mieć trochę zdrowego krytycyzmu co do tego typu praktyk. Nie będziesz się tatuować dalej jest aktualne, wszak chodzi o trwałe uszkodzenie ciała. Ludzie chcą coraz więcej i więcej tatuaży, bo uzależniają się od... bólu, który towarzyszy jego wykonaniu. Masochizm jest złem. Próżność jest złem. A co do małych motylków, to niech uważają, żeby na starym ciele nie zrobiły się z nich... wielkie nietoperze...
Postrzeganie i szufladkowanie człowieka ze względu na to,czy ma tatuaż czy nie jest małochrześcijańskie.Dawno nie słyszałem tylu starożydowskich opinii.
Podobno "Autor jest doktorem nauk społecznych, socjologiem, pedagogiem specjalnym i bioetykiem, ekspertem Instytutu Ordo Iuris oraz wykładowcą akademickim". Ale tekst pisany jest przez kogoś, kto jedynie przedstawia, oprócz swojej, tylko inne nieliczne opinie. Warto byłoby oprzeć się o jakieś 'fachowsze' analizy, badania opinii społ., całościowe opracowania z takiego, czy innego punktu widzenia. Tymczasem przynajmniej połowa tekstru jest dla człowieka średnio zorientowanego w temacie po prostu nudna. Trochę więcej wysiłku Panie Redaktorze! ;-)
Szczerze? Nikt z moich znajomych tatuażu nie ma. I nie mam specjalnej ochoty mieć znajomych albo pracować z takimi co mają. Musiałbym się długo do nich przekonywać, a nie zawsze jest czas. Niestety bardzo duże znaczenie ma pierwsze wrażenie. Po co je sobie psuć na dzień dobry.
" Nikt z moich znajomych tatuażu nie ma.. " więc skąd wiesz jakimi ludźmi są ich posiadacze? To tak jakbym powiedział: "Nie lubię łysych.Nie mam takich znajomych i nie chcę mieć." Głupie prawda?
Czy nie jest zrozumiałe, że jest mowa o pierwszym wrażeniu? Powiedz lepiej gdzie masz tatuaż i czy da się z tym żyć czy też trzeba się wyładowywać na innych jeden po drugim forumowiczach.
No więc właśnie, nie wiem jacy są, ale zapala się ostrzegawcza lampka, że czymś się od mojego środowiska różnią. A kontakty między różniącymi się środowiskami bywają różne. Najczęściej każde woli pozostawać we własnym gronie, tak jest prościej i teoretycznie bezpieczniej. Przy dobrych układach można się poznać i wzajemnie zaakceptować, to jednak wymaga czasu, zdarza się dość rzadko, i w niespodziewanych sytuacjach z nieprzewidzianych powodów może zawieść. Więc naturalna jest w takich kontaktach ostrożność, po prostu. Nie mówię że ich nie lubię :)
Skąd wziął PIENIĄDZE na tatuaże? Jeśli księża kupują sobie motory i robią tatuaże, czas wstrzymać datki na tacę. Za zaoszczędzone pieniądze kupię sobie kosmetyki na lepszy MAKIJAŻ.
Tatuaż może oznaczać bardzo różne rzeczy. Może być siła, odwaga, zdecydowanie, odpowiedzialność poparta życiowymi doświadczeniami, gotowość by działać. Albo wręcz przeciwnie - udawanie kogoś innego, słabość, uleganie modzie czy sugestiom innych, itp. Może tatuaż mówić prawdę albo wierutnie kłamać. Trzeba popatrzeć na całego człowieka by coś wywnioskować. Uwierzę w marynarski tatuaż kogoś o pooranej słońcem i wiatrem twarzy, żylastych rękach, zniszczonych słoną wodą dłoniach, ale co do innych mogę podejrzewać że zrobiono im go "pod celą". Nie szata, nie obrazki, zdobią i wyrażają człowieka.
Gdy wchodzi do mojego gabinetu młody człowiek z problemami z pruchnicą lub skrzywieniem zębów,to często na jego ciele stwierdzam tatuaż."