Bronimy rodziny, ale tam gdzie wygodniej dla nas uznajemy że istnieją związki partnerskie. Jak taka postawa się nazywa? A sprawa jest prosta - albo tylko małżeństwa, albo pełna prawna "legalizacja" związków partnerskich.
Ciekawe jak sąd będzie to weryfikować względem wspoloskarzonych (jeśli oswiadczą że są w bliskiej relacji). Ktoś ostatnio mówił że będzie bronił rodziny ale wyjdzie tak jak z aborcją. Projekt zmian przepadł. Zostały szumne hasła. To się nie może udać.
Tzw. związki jednopłciowe, wynikające z zaburzeń w popędzie, nie powinny być moim zdaniem brane pod uwagę, jako "wspólne pożycie". To propagacja błędu.
"To propagacja błędu." - cóż, ten "błąd" jak to nazywasz istnieje na pewno ponad 2000 lat. Pytanie czy dziś nadal trzeba uciekać od istniejącego społecznego problemu, jakim jest udawanie że nie ma takich związków?
A sprawa jest prosta - albo tylko małżeństwa, albo pełna prawna "legalizacja" związków partnerskich.