• emi
    31.01.2013 18:56
    Pani Agato,

    Fantastyczny tekst. Też tak miałam. Będąc po trzydziestce zaczęłam jeździć na nartach za namową narzeczonego, który jeździ od małego.
    Pochodzę z płaskiego Mazowsza i uważałam, że to czysty idiotyzm, "wdrapywać się na górę" tylko po to by się z niej ześlizgnąć, i tak w kółko.
    Teraz tak nie uważam i żałuję, że nie zaczęłam wcześniej jeździć.
    Moje początki też odbywały się z instruktorem, który od zupełnego "zera" zrobił ze mnie całkiem dobrą narciarkę. Były i upadki, były też niekontrolowane wjazdy na przeszkody (jeszcze nie umiałam się zatrzymać :)) i bolące ciało (całe !!) od zakwasów. W marcu po raz piąty z kolei jadę na narty i już nie mogę się doczekać tych alpejskich autostrad i zapierających widoków (polecam Tignes we Francji).
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg