Żyjemy w czasach, w których tytuły naukowe nie świadczą o niczym. Dyskusje nad tym, czy płód odczuwa już ból czy jeszcze nie? Cóż za bzdety! Tu nie o to chodzi - niezależnie od wrażliwości skóry takiego dzieciątka (moim zdaniem jest skrajnie wrażliwa, skoro do egzystencji potrzebuje ciepła ciała swojej matki - czyli temperatury ludzkiego ciała) nie zmienia to faktu, że dzieci są zabijane. Koniec i kropka.
Aa, bo tytuł naukowy mogą otrzymywać tylko ludzie o chrześcijańskich, "właściwych" poglądach? Cóż, myślałem, że otrzymuje się je za wiedzę naukową, ale widocznie się myliłem, dzięki.
Brak słów, że w ogóle o tym dyskutują. Jak można dyskutować o czymś, co jest pewne. To w pewien sposób próba usprawiedliwienia tzw. aborcji. A może na tzw. aborcję spojrzeć z innej strony, zamiast zabijać nienarodzone i bezbronne dziecko może lepiej być bardziej powściągliwym w sprawach seksualnych. Aborcja jest niejako również wynikiem niedojrzałości w seksualności.
A jaby wykazano, że płod nie cierpi to aborcja byłaby dopuszczalna?
W złu aborcji nie chodzi o cierpienie (to łatwo można znieść coraz lepszymi środkami przeciwbólowymi) tylko o niszczenie życia ludzkiego.
Jeżeli będziemy się uciekać do takich argumentów to rozmyjemy problem.
poza tym jak komuś udaje się obalić tego typu argument - to może mu się wydawać, że własnie udowodnił, że w aborcji nie ma nic złego
tak dla informacji - w 2006 roku w USA zostało wprowadzone znieczulenie płodu abortowanego od 12 tygodnia ciąży.
Wcześniej w USA było obowiązkowe znieczulanie płodu (a nawet narkoza) przy aborcji "przez poród częściowy (oszczędzę szczególów) czyli od 5 do 8 (!) miesiąca ciąży.
"Ciekawe, jakie są kryteria, które sprawiają, że jedno dziecko może być leczone przed narodzeniem, a inne musi być zabite."
Jedynym kryterium jest to, czy dziecko jest chciane czy niechciane. Jeśli zabijamy dziecko (nazywane "płodem", "tkanką" itp.) niechciane to ono "nie cierpi". Jeśli dziecko jest chciane to je leczymy (nie zabijamy) i ono cierpi, i się je chroni przed tym.
No bo porobiło się tak, że zawód lekarza to zawód "usługowy" a lekarz to osoba świadcząca poprostu "usługi medyczne" - więc robi to czego chce ten co mu płaci
- kobieta przychodzi i chce, żeby leczył dziecko, proszę bardzo - jak pani sobie życzy
- kobieta przychodzi i chce aborcji proszę bardzo - jak pani sobie życzy
wygląda na to, że życie dziecka nie jest warością samo w sobie ale warte tyle ile jest warte dla jego rodziców (lub matki)
Już pisalam - w USA uznaje się, że abortowane dziecko cierpi i się je znieczula. Nie brnij w ślepą uliczkę - jeżeli w Polce uznają, że też cierpi i zaczną je przy aborcji znieczulać - to będzie o'kay?
Jeszcze nie tak dawno oficjalna medycyna głosiła, że noworodki nie czuja bólu. Tak traktowali moją córkę kilka dni po urodzeniu podczas bolesnego zabiegu na głowie. Pytałem wykładowcy z akademii medycznej jak lekarz może takie bzdury mówić, a on, że tak było w podręcznikach, tak uczono przyszłych lekarzy.
Brak słów, że w ogóle o tym dyskutują. Jak można dyskutować o czymś, co jest pewne. To w pewien sposób próba usprawiedliwienia tzw. aborcji. A może na tzw. aborcję spojrzeć z innej strony, zamiast zabijać nienarodzone i bezbronne dziecko może lepiej być bardziej powściągliwym w sprawach seksualnych. Aborcja jest niejako również wynikiem niedojrzałości w seksualności.
W złu aborcji nie chodzi o cierpienie
(to łatwo można znieść coraz lepszymi środkami przeciwbólowymi) tylko o niszczenie życia ludzkiego.
Jeżeli będziemy się uciekać do takich argumentów
to rozmyjemy problem.
poza tym jak komuś udaje się obalić tego typu argument - to może mu się wydawać, że własnie udowodnił, że w aborcji nie ma nic złego
tak dla informacji - w 2006 roku w USA zostało wprowadzone znieczulenie płodu abortowanego od
12 tygodnia ciąży.
Wcześniej w USA było obowiązkowe znieczulanie płodu (a nawet narkoza) przy aborcji "przez poród częściowy (oszczędzę szczególów) czyli od 5 do 8 (!) miesiąca ciąży.
Jedynym kryterium jest to, czy dziecko jest chciane czy niechciane. Jeśli zabijamy dziecko (nazywane "płodem", "tkanką" itp.) niechciane to ono "nie cierpi". Jeśli dziecko jest chciane to je leczymy (nie zabijamy) i ono cierpi, i się je chroni przed tym.
że zawód lekarza to zawód "usługowy"
a lekarz to osoba świadcząca poprostu "usługi medyczne" - więc robi to czego chce ten co mu płaci
- kobieta przychodzi i chce, żeby leczył dziecko, proszę bardzo - jak pani sobie życzy
- kobieta przychodzi i chce aborcji
proszę bardzo - jak pani sobie życzy
wygląda na to, że życie dziecka nie jest warością samo w sobie ale warte tyle ile jest warte dla jego rodziców (lub matki)