• kogito
    23.01.2014 10:18
    Są tacy, co wstydu nie mają!
  • gronostaj
    23.01.2014 21:36
    Bardzo madry artykul. Sam mam bardzo podobne przemyslenia. I tylko zal, ze pokolenie zostalo za granica i nigdy juz nie wroca, a ich dzieci sie zasymiluja (jakies 80%). Juz teraz mowia lepiej w miejscowym jezyku niz po polsku.


    Pozdrawiam
  • Teresa
    27.01.2014 18:38
    Dziekuje za artykul.
    Jak kazdy Pani autorstwa, czytam z uwaga.

    Mieszkam wraz z rodzina poza Polska i dochodze coraz bardziej do wniosku, ze patriotyzmu uczymy sie najbardziej poza granicami Polski.
    Co wiecej, to czy kolejne pokolenie bedzie mowilo w jezyku polskim czy tez nie, w duzej mierze zalezy od rodzicow.
    Trzeba sobie po prostu wyznaczyc cel i isc w jego kierunku, nie wazne gdzie sie mieszka - zawsze beda tego minusy i plusy mieszkania w Polsce czy w innym kraju. Wazne co w sercu, w glowie.


  • Lilianka
    04.02.2014 11:30
    Pani Agato,

    dziękuję za kolejny felieton (wszystkie zawsze uważnie czytam). W poruszonej tematyce sugerowałabym nieco wiecej ostrożności w wygłaszaniu opinii. W przeciwnym wypadku w dyskutowanym temacie pozostawi Pani o współczesnych polskich polskich przykrą opinię na wzór tej o chorych z zespołem Downa (najnowszy artykuł).

    Od 7 lat mieszkam z mężem i trójką dzieci poza granicami kraju (Niemcy). Nasze dzieci tu się urodziły i tu rozpoczęły ścieżkę edukacyjną. Każde z nich mówi pięknie po polsku (po niemiecku oczywiście też). Owszem, pomocne w zachowaniu języka ojczystego jest w przypadku naszej rodziny to, że w domu mówimy po polsku. Niezależnie jednak od tego całkowicie popieram opinię we wcześniejszych komentarzach, że stopień w jakim następna generacja (ta urodzona i wychowana w nowej ojczyźnie) zależy tylko i wyłącznie od rodziców. Mówię to nie tylko na podstawie własnego (względnie krótkiego) doświadczenia emigracyjnego, ale całej rzeszy naszych polskich lub polsko-niemieckich (rodziny mieszane) znajomych, którzy mają dzieci od zupełnie jeszcze malutkich po te już całkiem dorosłe. Podobnie sprawa się ma z kwestią znajomości polskiej kultury - zaledwie wspomnienie krakowskiego stroju jest conajmniej dla nas krzywdzące. Pozwoli Pani, że wesprę włsne zdanie autorytetem i podam fragment przemówienia skierowanego przez JP II do emigrantów polskich w Niemczech (16 listopada 1980r.):
    „człowiek świadomy swej tożsamości płynącej z wiary, z chrześcijańskiej kultury ojców i dziadów, zachowa swą godność, znajdzie poszanowanie w innych i będzie pełnowartościowym członkiem społeczeństwa, w którym wypadło mu żyć”.

    Twierdzi Pani, że za granicą pracujemy poniżej swoich kwalifikacji i umiejętności. Błąd! Zapewniam Panią, że nie pracujemy tu poniżej poziomu wykształcenia i ambicji, ale zajmujemy intratne stanowiska w poważnych instytucjach i wciąż awansujemy. Nie tylko nie wynajmujemy tu mieszkań, ale mamy tu własne, piękne nowe domy z ogrodami.

    Sugeruje Pani także, że wyjechaliśmy tu na rok, może dwa, ale że mieliśmy wrócić. Błąd! Wielu z nas wiedziało, że nawet jeśli nie na zawsze, to na pewno na dłuuugo. I nie jest to niepatriotyczna postawa - jakby nie patrzeć to jednak kolonizujemy (może nie najszczęśliwsze słowo, ale oddające rzeczywistość) tę niby-obczyznę. I nie wrócimy, niekoniecznie ze względu na politykę. Niekoniecznie też dlatego, że nie ma do czego, ale do kogo, skoro pozostający w kraju mają o nas tak niepochlebne zdanie. To boli znacznie bardziej, niż Cameron i Obama razem wzięci...

    Pani Agato, sugerowałabym zatem szersze spektrum badań (część z nich znajdzie Pani w polskim GUS) i dopiero na ich podstawie wyciąganie słusznych wniosków. Życzę owocnych analiz i tym samym szacunku dla naszych dzieci i nas samych, chwalebnych emigrantów.

    Łączę pozdrowienia. Liliana

Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg