Przedstawiacie lukrowany obraz ludzi żyjących całe długie lata w konkubinacie. Ale oczywiście te osoby są niemal święte, bo adoptowały dzieci, bo żyją bez seksu (co nie umniejsza ich winy, bo żyli z niepoślubnionym partnerem). Nieodparcie nasuwa mi się pytanie: a co z pierwszym mężem? Zniknął? A może żył przez całe lata w traumie po rozpadzie małżeństwa? No i kto doprowadził do rozpadu pierwszego małżeństwa? Za dużo tu niewiadomych. Ale z treści artykułu wynika, że można się rozwieść można żyć w cudzołóstwie i doczekać się stwierdzenia nieważności małżeństwa i zalegalizować drugi związek.
Nieodparcie nasuwa mi się pytanie: a co z pierwszym mężem? Zniknął? A może żył przez całe lata w traumie po rozpadzie małżeństwa? No i kto doprowadził do rozpadu pierwszego małżeństwa? Za dużo tu niewiadomych.
Ale z treści artykułu wynika, że można się rozwieść można żyć w cudzołóstwie i doczekać się stwierdzenia nieważności małżeństwa i zalegalizować drugi związek.