• Maluczki
    05.02.2015 10:47
    Problemy wzięte hurtem!

    "Jak to jest, że relacje matka–córka nawet w najlepszych rodzinach są czasem takie trudne? Dlaczego dwie kobiety – starsza i młodsza – często kompletnie nie potrafią się porozumieć? I mimo wieku, doświadczenia, wspólnych korzeni, idąc w jednym kierunku, podszczypują się, wykłócają i czasem wręcz niszczą?"

    Otóż dlatego, że kobiety mają pół rozum pół instynkt.
    To, że matka z córką tak się traktują wynika z patologii rodziny.
    W małżeństwie, czyli wtedy gdy małżonkowie najpierw byli złączeni miłością oblubieńczą (jest czysta, czyli pierwsza i jedyna), a po współżyciu płciowym przerodziła się w miłość małżeńską, żona ma miłość do swojego męża, a on do niej i tylko wtedy jest prawidłowa relacja pomiędzy nimi. Wtedy żona jest poddana mężowi i taki stosunek wpaja dzieciom w stosunku do ojca. Wtedy ojciec może dzieci strofować, pouczać i dyscyplinować. Wszystkie te działania będą podparte aprobatą matki i wtedy dzieci mają właściwy stosunek do rodziców.
    Jeżeli matka nie ma miłości do ojca (wszystkie spółki egzystencjalno-seksualne), a ojciec dzieci strofuje itd. to wtedy te działania nie są poparte aprobatą matki, bo matka dzieci kocha, a ojca nie i wtedy ojciec staje się osobą obcą, żeby nie powiedzieć wrogą w rodzinie, co całkowicie uniemożliwia wypełnianie ojcu swojej roli.
    Gdy w takiej samej sytuacji ojciec się wyłącza i pozostawia całość samej sobie, to są dwie możliwości:
    Gdy matka pozwala dzieciom na wszystko, to jest przez dzieci do pewnego czasu kochana, a gdy staje się ciężarem, zostaje wyrzucona poza nawias życia.
    Gdy matka stara się córkę strofować i dyscyplinować, to wtedy mamy taki przypadek, jak opisany w tekście pani Agaty.
    Nie wierzę, że ta córka płakała nad trumną swojej matki. Chyba że była już w podeszłym wieku i sama doznawała czegoś podobnego, co jej matka od niej.
    Tekst pani Agaty, jest wskazaniem kolejnego przypadku złego owocu łamania Szóstego Przykazania Bożego.
    • Ola
      05.02.2015 13:18
      Ładną teorię opisałeś. Własna? ;) A masz swoją rodzinę? Życie to nie matematyka i taki prosty podział jak przedstawiłeś nie istnieje. Jest więcej odcieni szarości i różne sytuacje. Np. matka kocha i ojca i dziecko, ale ojciec ma porywczy charakter i nadmiernie strofuje (łagodnie powiedziane) dzieci. I co? Matka ma nie reagować, bo kocha swojego męża? To czy wtedy kocha swoje dzieci, skoro pozwala na ich niesprawiedliwe traktowanie?
      • Maluczki
        05.02.2015 16:28
        Tak! Mam swoją rodzinę. Mam czworo dorosłych dzieci i jak Bóg da, niedługo zostanę dziadkiem. To co opisałem, to nie jest żadna teoria, tylko wiedza, a wiedza, szanowna Olu, to owoc poznania rzeczywistości.
        Jeżeli nie wierzysz że tak jest, to przekonuj się sama, tylko ostrzegam: Każde przekonywanie się kosztuje, a czasami nawet życie.
        Lepiej posłuchać uczciwych i doświadczonych ludzi i uwzględniając ich przestrogi, poczynać w życiu.
        Szanowna Olu! Jeżeli ma się małżonka, to on nigdy nie potraktuje dzieci niesprawiedliwie.
        To raczej kobieta nie mająca miłości do mężczyzny, tak widzi sprawę, bo powoduje nią egoizm oparty na błędnym widzeniu rzeczywistości.
        Nie jest tak zawsze, ale w większości tak.
        Takiej sytuacji jest winna uległość kobiet wobec sekspropagandy mocno im serwowanej w różnego rodzaju tabloidach. Podobno w Polsce wydawanych jest tego typu pism kilkanaście milionów jednorazowego nakładu. Tam wpaja się dziewczynom, że każda jest księżniczką, a takie mniemanie sprawia, że stają się łatwym łupem dla różnych łowców seksu i cnót, no a wejście w nieczystość raz na zawsze odbiera kobiecie (mężczyźnie też) możliwość bycia w życiu szczęśliwą i zawarcia małżeństwa. Taka kobieta może zawrzeć jedynie spółkę egzystencjalno-seksualną, w której jest tak właśnie, jak opisałem.
        W nieczystość więcej wchodzi kobiet niż mężczyzn ze zrozumiałych względów: Po prostu królewiczów jest mało, wszystkie chcą mieć królewicza, oczywiście królewicza w mniemaniu kobiet, a królewicz tylko zalicza cnotę i leci dalej.
      • Maluczki
        05.02.2015 19:13
        Obecnie przeważa chyba opcja, że dziewictwo jest czymś wstydliwym, a więc trzeba się go pozbyć jak najszybciej, a więc z byle kim i byle gdzie.
        No a potem ma się pretensje do całego świata, gdy życie wali się na głowę.
    • bajka
      13.02.2015 20:59
      @Maluczki
      Zgadzam się z Twoim postem, tzn. wiem o co Ci chodzi . Tzn. jeśli matce i ojcu się nie układa w małżeństwie, lub ojciec jest alkoholikiem (wtedy też się nie układa) to jest niestety rodzinny "kanał". Matka skupiona jest na swoich problemach, z żalem i złością do męża, znerwicowana - nie spełnia jednocześnie dobrze roli matki. Ojciec jest dziecku przedstawiany przez matkę w złym świetle a dziecko jest wciągnięte przez matkę w problemy dorosłych, które go przerastają i przerażają. Matka jest znerwicowana i pierze dziecko za byle co, dziecko nie ma w nikim oparcia, jest coraz bardziej znerwicowane i wpada w depresję, bo nie potrafi zobaczyć sensu życia, sensu czegokolwiek i prosi matkę, żeby się rozwiodła z ojcem. Ojciec jest odsunięty poza nawias i nie ma nic do powiedzenia w domu i w rodzinie a dziecko nie ma w nim oparcia, bo zdanie ojca się w domu w ogóle nie liczy, rządzi tylko matka. Tak, to jest patologia rodziny, tu masz rację. Też znam z życia.
    • bajka
      13.02.2015 21:09
      @Maluczki
      Jednostronnie potraktowałeś ojca w swojej wypowiedzi. Czasem ojciec znęca się nad dziećmi, bije je i matka nie może się na to godzić!!!
      Gdyby mój mąż wymierzał dzieciom kary cielesne, odeszłabym od niego, takie rzeczy omawialiśmy przed ślubem, mąż nie podnosi ręki na dzieci, nigdy bym na to nie pozwoliła.
  • Jan
    05.02.2015 13:02
    Mnie Matka zamknęła do więzienia wariatów i podtruwała trucizną psychotropową...
  • Venrosa
    05.02.2015 16:39
    Venrosa
    Maluczki, czy ten nick to od wielkości intelektu, czy jak? Piękne, okrągłe słówka, które trącają erudycją, ale... no, właśnie: tylko trącają.
    Pani Puścikowska trafiła w sedno. Jakbym była kapłanem, to bym wydrukowała tekst i zamiast homilii przeczytała.
    • Maluczki
      05.02.2015 19:08
      Pokora, jest to umiejętność widzenia siebie w prawdzie. Tak powiedział papież Benedykt XVI, a ja całkowicie się z nim zgadzam.
    • Maluczki
      05.02.2015 19:25
      I jeszcze jedno:
      Intelekt bez poznania rzeczywistości (prawdy)jest bezużyteczny. Twórcą otaczającej nas rzeczywistości jest Bóg, w niej zawarte jest światło Ducha Świętego. Tak samo jak każde dzieło człowieka, wyraża stan jego ducha.
      • xxx
        05.02.2015 21:47
        - Tylko że ty nie znasz Boga.
        - Sam robisz za "boga".
        Jeżeli kilka ludzi mówi ci że masz ogon, to obejżyj się.
        - Nawróć się.
  • zraniona córka
    05.02.2015 19:36
    JA jestem tą złą córką. Od kilku lat trzymam się od niej z daleka każde jej słowo mnie rani. Kiedy wracając ze szkoły zostałam zgwałcona i wróciłam do domu w brudnym (ubraniu, rozczochranych włosach) bardzo...bardzo chciałam żeby mnie mama przytuliła (nigdy tego nie robiła, nawet jak byłam maleństwem ale tu bardzo o tym marzyłam). A mama co? powiedziała, że " Dodałaś mi problemów". Zawsze byłam dla niej piątym kołem u wozu (piąta, najmłodsza, wyrodna córka).
    Kiedy studiowałam nigdy finansowo mi nie pomagała tylko ode mnie jeszcze wyciągała pieniądze. Kupowałam do domu różne rzeczy a jak przyjeżdżałam do domu to nawet nie miałam w czym zjeść.
    Po studiach nie miałam pracy i utrzymywali mnie obcy ludzie bo mama powiedziała, że mnie nie utrzyma (mimo że cały czas finansowała moich dwóch pijących braci). Mój pokój oddała jednemu z nich więc nie miałam dokąd wrócić (nic mi o tym nie powiedziała tylko kłamała).
    Jak byłam dzieckiem ja ją broniłam gdy tata ją bił ona nas nigdy tylko sama biła, mnie najczęściej po twarzy.

    Naprawdę staram się wybaczyć...


    • Jerzyk
      05.02.2015 21:59

      - Cokolwiek by nie było, to jednak jest twoja mama. To ona nosiła cię pod sercem, urodziła i wychowała.
      Może tez była skrzywdzona, może nie dostała od swoich rodziców tego co powinna dostać.
      - Skoro nie dostała, to nie ma i nie może dać tobie.

      Jeżeli chodzi o ciebie, to przebacz jej i módl się za nią.
      - Nie przebaczając, wiążesz Bogu ręce i nie może ci pomóc, a ty cierpisz.

      "Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski.
      Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień"
      - Mt.6;14-15.

      • zraniona córka
        06.02.2015 18:23
        Zgadzam się że to moja matka i że powinnam przebaczyć. Nic jednak nie usprawiedliwa takiego postępowania. Byłam jej dzieckiem i miałam prawo oczekiwać miłości. Pójdę na jej pogrzeb może nawet będę płakać ale to okropne, że ludzie mnie przez to oceniają, że nie chcę mieć z nią kontaktu. To niesprawiedliwe bo to tylko ona i tylko ona ponosi winę za to co mi zrobiła i nie ja powinnam być oceniana ale ona! Przeszłam terapię i byłam na specjalnych rekolekcjach ale tak głęboko mnie zraniła, że ja po ludzku nie jestem w stanie wybaczyć i mogę to zrobić tylko mocą Pana Jezusa
    • Jerzyk
      05.02.2015 22:06
      - Przebaczenie to decyzja.
      Ja robię to tak,
      - W Imię Jezusa przebaczam tobie .... .
      - I od tego momentu Jezus może zacząć leczyć zadaną mi ranę.
      - I nie wracam już do tego, bo jak wracam, to odbieram to Jezusowi i znów cierpię.
      - I znów od początku.
      Po jakimś czasie pamiętam, jednak nie mam już pretensji, Jezus zaleczył ranę.
    • Maluczki
      07.02.2015 14:26
      @zraniona córka!
      Połóż rękę na serce i napisz, że to co tu napisałaś jest prawdą, czyli że tak rzeczywiście było!
      • zraniona córka
        07.02.2015 19:59
        Było dużo gorzej ale o tym książkę można byłoby napisać. Moi bracia przez nią i tatę stoczyli się na dno(alkohol więzienie). Nazywała ich "łachy", nigdy nie mieli swojego imienia. Doświadczyłam wiele złego

        Myślisz Maluczki, że nie ma takich matek? Cztery lata byłam wolontariuszką w domu dziecka i wiele widziałam. Jakbyś ocenił zachowanie matki, która zasłoniła się 6miesięcznym dzieckiem przed uderzeniem jej partnera? Dziewczynka miała nie chodzić inie mówić, na szczęście lekarze ją odratowali ale spędziła 4lata w bidulu.

        Co powiesz o matce, która przez 3 lata przychodziła odwiedzać 2starszych dzieci w domu dziecka (sama je tam oddała na święta) a najmłodszego na palcach jednej ręki można policzyć ile razy jego odwiedziła
      • Maluczki
        08.02.2015 10:09
        Wiem, że takie matki się zdarzają i to jest bardzo bolesne, ale takie matki skądś się biorą.
        Wiesz?
        Powiem Ci.
        Takie matki, to efekt łamania Szóstego Przykazania Bożego, które zostało całkowicie już zapomniane. To Przykazanie stoi na straży miłości oblubieńczej, która jest cząstką nieba daną ludziom przez Boga, aby w niej rozpoczynali swe życie i wychowanie, oraz aby byli ludźmi zdolnymi do miłości.
        Człowiek mający miłość w sobie, nigdy by tak nie postąpił, jak opisujesz. Tak postąpić jest zdolny jedynie człowiek, w którym jest sam egoizm.
        Gdyby ludzie przestrzegali Dekalogu, to takie przypadki nie miałyby miejsca.
        Tymczasem Dekalog dla przytłaczającej większości ludzi, to zbiór frazesów.
        Nikt nie jest w stanie prawidłowo ukształtować swojego i cudzego sumienia, jeżeli dokładnie nie wie, co w praktyce znaczą poszczególne Przykazania Boże, a jego rachunek sumienia to abstrakcja.
        Widzimy tylko skutki, a na przyczyny jesteśmy zupełnie ślepi.
    • Tomek
      09.02.2015 13:43
      Zraniona córko, aby móc wybaczyć trzeba wolności. Jedyną drogą do wolności jest Chrystus. Współczuję Ci, bo wiem ile czasu mi zajęło dochodzenie do wolności, czy też tej dojrzałości, o której pisze pani Agata a i tak jeszcze nie jestem u celu. Proszę się nie zrażać, co innego mieć wolę przebaczenia, a co innego przestać cierpieć z powodu zadanych ran zwłaszcza, gdy one wciąż są odnawiane. Nie miej wyrzutów z powodu odsunięcia się od matki. Nikt nie może obdarować drugiego człowieka, jeśli sam nie posiada. Abyś mogła obdarować miłością potrzebujesz doświadczyć Miłości, której źródłem jest Bóg. Polecam Ci rekolekcje o. Szustaka o rodzicach. Z Bogiem
      • zraniona córka
        26.02.2015 20:53
        Pan Jezus cały czas leczy moje rany ale dzisiaj widzę, że nie może zrobić tego od razu tylko stopniowo bo ja nie jestem w stanie przyjąć tyle łask naraz. Za duża jest Jego Miłość i mogłaby mnie spalić :-) a tak delikatnie, stopniowo i powoli oczyszcza i wlewa swoją Miłość. Nie doświadczyłąm miłości i muszę jej się uczyć powoli
    • MC
      09.02.2015 22:50
      @ zraniona córka;
      bardzo chciałabym z Tobą nawiązać kontakt; ja również doświadczyłam wiele zła od najbliżej rodziny; nie dałam sobie jednak wsączyć do niej nienawiści; utrzymuję kontakt z wieloma osobami, które doświadczyły tragedii w dzieciństwie i po dziś dzień dźwigają tragiczne konsekwencje.
      Co więcej pojednanie z rodzicami czasem bywa niemożliwe, gdyż stanowią oni dalej realne zagrożenie dla zdrowia i życia swych maltretowanych i zaniedbywanych niegdyś dzieci
      • zraniona córka
        26.02.2015 20:49
        Dziękuję ale wydaje mi się, że tworzenie nieformalnej grupy wsparcia to nie jest dobry pomysł. Trzeba czerpać od tych co mieli normalne dzieciństwo. Jeśli zamkniemy się we własny środowisku wtedy skończy się na rozpamiętywaniu...Lepiej iść do przodu
    • ~ewa
      10.02.2015 23:43
      Można nad sobą płakać, ja też tak robiłam. Warto jednak zainteresować się, czy tę niezbyt dobrą mamę miał kto nauczyć miłości? Jakie było jej dzieciństwo? kazdy niesie swoje rany głęboko je skrywając. To czy one zabliźnią się nieco, zależy od tego, czy potrafimy sobie powiedzieć: było jak było nic tego nie zmieni. I kochać swoje dzieci całym sercem, tak poprostu ewangelicznie. Powodzenia.
      • zraniona córka
        26.02.2015 20:47
        Moja mama miała kochającego ojca, mamę zimną a ja miałam oboje rodziców którzy byli tyranami. To czy ona nauczyła się miłości czy nie nie usprawiedliwia jej w żaden sposób bo ja nie byłam przyczyną ale skutkiem. Nie da się tak dużej traumy ot tak wyrzucić słowami. Moje ciało samo zapamiętało krzywdę, drży przy każdym najmniejszym stresie, wtedy ludzie pytają czy mi zimno a ja poprostu się boję.
  • gut
    05.02.2015 20:00
    O matce i córce... czyli jak wielki wpływ na relacje rodzinne ma Zygmunt Freud.
  • A-Z
    05.02.2015 20:12
    "Maluczki"- myślę, że zostaniesz dziadkiem nie jesteś szczęśliwym człowiekiem. Masz jakąś wielką ranę na duszy.Dla Ciebie świat jest wielką zgryzotą i nieszczęściem.Popatrz na ludzi z innej perspektywy. Na ludzi jako dzieci Boga.
    • Maluczki
      07.02.2015 09:52
      Ci, co nie mają rany w duszy, niewiele wiedzą o życiu!
      Jedyna perspektywa z jakiej patrzenie na ludzi ma sens, to perspektywa dobra i zła.
      Człowiek obojętny na zło, też jest człowiekiem złym:"Byłem głodny, a nie daliście mi jeść. Byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie".
  • agvis
    09.02.2015 13:13
    agvis
    Intencje autorki były dobre, ale, czytając komentarze, powinna zastanowić się, czy może sądzić relacje ludzi w konkretnych przypadkach. Chyba lepiej pisać ogólnie.
  • M.T.
    10.02.2015 20:23
    Bardzo trudny temat i tutaj potraktowany jednostronnie...
    Znam osobiście wiele relacji, gdzie matka traktuje swoje dziecko jak przedmiot, chce być dla niego bogiem i staje się największym koszmarem w życiu. Moja babcia taka jest. Moja mama do dziś bardzo cierpi z jej powodu i to, że w dzieciństwie babcia (jej mama) się nią opiekowała, nie zmazuje tego zła, które wydarzyło się później, gdy mama zaczęła dorastać.
    Oczywiście wpłynęło to i na nasze relacje mama-córka, w okresie dorastania ja również doświadczyłam, jak bardzo zachowanie matki może ranić i podcinać skrzydła. Teraz nasze relacje są już dobre, ale wiele czasu musiało minąć, zanim mogłam wybaczyć, zanim przestałam się bać być sobą i przepraszać za to, że żyję. Tylko Bóg mógł to zaleczyć i na szczęście zrobił to.
    Teraz sama jestem mamą. Bardzo się bałam mieć córkę, bałam się tego, że wszystko powtórzę i zacznę ją niszczyć, kiedy najbardziej będzie potrzebować mojej akceptacji. Codziennie modlę się do Boga, by nie zniszczyć moich dzieci.
    Wina nie zawsze jest po stronie córki... Bardzo często jest na odwrót i to rodzice nie doceniają swoich dzieci.
  • bajka
    13.02.2015 20:49
    Fajny artykuł.
    Jednak toksyczne wspomnienie z dzieciństwa ciągną się nawet wtedy jak matka już nie żyje i jak ma się już własną rodzinę.
    Matkę się w dzieciństwie i młodości kocha i nienawidzi, taka jest prawda. Dlatego staram się być inną matką dla swojej córki niż moja matka była dla mnie. Wyrosłam na osobę zakompleksioną i niepewną siebie.I chociaż jestem w wieku prawie średnim, to żal mi, że moje dzieciństwo i młodość były takie a nie inne. Mogło być inaczej, lepiej.
  • ADa
    21.03.2019 16:55
    zbyt ogólnikowo moim zdaniem. Owszem każdy daje tyle ile potrafi na swoim etapie rozwoju, moja matka powtarzała: "mam prawo ułożyć sobie życie" gdy mi mówiła, że jedzie na delegację a jechała z kochankiem na wczasy... a ja czekałam na nią z ciastem
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg