• W temacie
    08.10.2015 17:39
    Kiedyś ks. Oko trafnie powiedział, że nie ma małżeństwa bez moralności w sferze seksualnej - oczywiście nie był tu oryginalny. I to się potwierdza w statystykach dotyczących konkubinatu, rozwodów z jednej strony i współżycia pozamałżeńskiego z drugiej strony.
  • ikk
    08.10.2015 19:06
    Z punktu widzenia zdrowej nauki katolickiej istnieje albo małżeństwo sakramentalne, albo związek niesakramentalny, czyli małżeństwo cywilne lub konkubinat. Autorka natomiast ubolewa tylko nad konkubinatami, nie pisząc nic o małżeństwach cywilnych, one jakby Autorce nie przeszkadzają, na zasadzie "konkubinat to zło, ślub dowolny jest ok, byle papier był". Zastanawia się Autorka nad "wpływem tzw. kociej łapy na przyszły związek"( jaki związek??). To nie jest katolicki punkt widzenia.

    "Trudno „straszyć” konsekwencjami konkubinatów, nie mając naukowych argumentów. "

    Pani Agato. Dziwię się, że jako katoliczka jako jedyny sposób zniechęcania ludzi do życia w konkubinacie widzi Pani straszenie danymi statystycznymi. Więc podpowiadam, dlaczego warto zawrzeć ślub kościelny (a nie jakiś tam ogólny "ślub"). Sakrament jest to widzialny znak łaski Bożej, tak mnie uczono w 2.klasie podstawówki, a zatem sakrament małżeństwa gwarantuje, iż to co po ludzku wydaje się prawie niemożliwe, dzięki Bożej łasce staje się możliwe. Oczywiście od małżonków zależy też czy z tego Bożego daru zechcą skorzystać, ale "w pakiecie" małżonkowie sakramentalni dostają wszystko. I to jest istotą rzeczy, a nie że ktoś "nie ułoży sobie życia" "w nowym związku".





    • W temacie
      08.10.2015 21:46
      Małżeństwo nie pojawiło się z katolicyzmem, a było w Bożym planie od początku, zob. Ks. Rodzaju. Małżeństwa cywilne pomiędzy niewierzącymi, choć nie są sakramentalne, to jednak są uznawane przez Kościół.
    • wow ras
      09.10.2015 10:51
      Warto oznacza warto, jeśli kogoś argumentacja sakramentalna przekonuje. Natomiast retoryka, jakoby małżeństwo bez Boga nie było małżeństwem lub było, ale gorszej jakości jest co najmniej śmieszna. Oczywiście warto legalizowac związki, bo to jest pieczęć ich trwałości.
  • Eugeniusz_Pomorze_
    08.10.2015 20:50
    Powiedzmy to sobie uczciwie, konkubinat jest świetnym rozwiązaniem dla... chamsko cwanych mężczyzn i bardzo naiwnych kobiet.

    Konkubinat służy jedynie egoistom, a straci na nim ten w tym związku, kto ma więcej do... stracenia, czyli przede wszystkim kobieta...

    Mężczyzna w każdej chwili może sobie zwyczajnie odejść, więc mu nie zależy, a kobieta boi się wycofać że związku, który miał być "tylko na próbę", a okazał się trwałym chaosem duchowo-matrymonialnym godzącym w kobietę, bo to ona zostanie z dziećmi, a na końcu może nawet... z niczym.

    Kobieta boi się, że zostanie wyśmiana za swoją naiwność, że dała się nabrać i nie postawi sprawy małżeństwa na "ostrzu noża", bo jej partner po prostu odejdzie...

    Konkubinat to coś gorszego niż tylko "związek na kocią łapę", to szatańska karykatura małżeństwa, to nic innego, jak pułapka na kobiety...:(
    • ga
      08.10.2015 21:03
      Sądząc po nicku nie jest pan kobietą (ale może się mylę). Tak czy inaczej, niech pan mówi za siebie. Dzisiejsze kobiety to nie naiwniaczki, które bez męża przywiązanego na wieczność nie dadzą sobie rady, a po rozstaniu to już tylko płacz i staropanieństwo. Kobieta z dzieckiem również może znaleźć sobie partnera. Zdarzają się też mężczyźni, którzy po rozwodzie przejmują opiekę nad dziećmi. Po rozstaniu można nadal zachowywać się dojrzale i odpowiedzialnie.
      • Eugeniusz_Pomorze_
        08.10.2015 21:32
        Zawsze można się zachowywać dojrzałe i odpowiedzialne, i nie tylko można, ale wręcz NALEŻY.

        Pańskie/Pani stwierdzenie, że "dzisiejsze kobiety to nie naiwniaczki" jest bardzo inspirujące, ale z tego co wiem, to alimenty z reguły płacą mężczyźni kobietom, a nie na odwrót.

        To właśnie kobiety boją się zerwać związek z mężczyzną, bo okażą się "tą głupią", to one z reguły bardziej kochają, a wpadają w kłopoty, bo nie wiedzą, że gdy mężczyzna mówi, że kocha, to znaczy to najczęściej, że kobieta podoba mu się fizycznie, zaś dla kobiety słowo kocham bardziej opisuje stan jej serca...

        Konkubinat to zło, i problemem jest to, że właśnie kobiety dały się na taki związek namówić, a jeszcze większy, że boją się zostawić swego partnera, gdy ten nie chce się ożenić, bo: "... nie dojrzał jeszcze do tej decyzji", bo "nie stać nas na wesele", bo ""
      • Magda
        09.10.2015 09:28
        No niestety dzisiejsze młode kobiety są nie tylko naiwne, ale dodatkowo nie potrafią się uszanować. A z szacunku do siebie samej, lub raczej z braku tego szacunku wszystko się bierze. Gdy szanuję siebie, jako potencjalną matkę, to dbam o swój rozwój w każdej sferze. Na dalszą życiową drogę szukam zaś odpowiedzialnego męża i ojca dla moich dzieci. odpowiedzialnego - znaczy takiego, który potrafi panować nas każdą sferą swego życia, w tym nad seksualną. W przeciwnym razie kobieta sama skazuje się na uprzedmiotowienie i wyniszczanie swojego organizmu - bo jak inaczej nazwać przyjmowanie środków antykoncepcyjnych, stosowanie środków poronnych i dokonywanie aborcji! To jest dramat współczesnych młodych kobiet, które tak dalece odeszły od prawidłowego rozumienia swego powołania, że nie tylko można je nazwać naiwnymi, ale wręcz niemądrymi (by nie nazwać dosadniej)! Czystość przedmałżeńska jest trudna, ale też piękna! Polecam każdej dziewczynie tę drogę, nie zawiedziecie się! A później czeka piękne życie z ukochaną osobą! Sakrament małżeństwa jest wielką łaską od Pana Boga, to najpięknieszy dar dla nowożeńców w dniu ich ślubu!
    • elle
      09.10.2015 00:49
      Mlodym kobietom sie nie dziwie, bo rzeczywiscie sa naiwne. Dziwie sie ich ojcom, ktorzy wyporzyczaja swoje corki na sprobowanie jakims nieogarnientym facetom niczym na arabskie malzenstwo czasowe, ktore tak nas oburza.
      • sasanka
        09.10.2015 09:29
        @elle
        Aktualnie rodzice w wielu przypadkach dopuszczają wolne związki dzieci, zwłaszcza ci rodzice, którym się małżeństwo nie ułożyło i przeżyli rozwód. Mówią: "poczekaj, zamieszkajcie na próbę, zawsze możesz się wyprowadzić jakby co, po co masz przechodzić przez takie piekło rozwodu jak ja?".
        Znam jeden taki przypadek - znajoma mojej mamy bardzo źle trafiła, mąż tyran, dużo musiała się nacierpieć zanim uzyskała rozwód, została sama z malutką córką. Ta kobieta już nigdy z nikim innym nie chciała się związać i sama wychowywała dziecko z pomocą swojej mamy. Po rozwodzie eks czasem ją i tak dręczył, ona uspokoiła się tak naprawdę dopiero jak eks zmarł, wtedy odzyskała spokój ale z nikim innym nie chciała się wiązać.
        Jaki efekt? Jej córka gdy dorosła zamieszkała u tej matki ze swoim chłopakiem w wolnym związku. Pomieszkali tak 3 lata i się rozstali. Potem ta córka poznała następnego chłopaka i z nim już wzięła ślub cywilny. Matka tej dziewczyny nie jest zbyt wierząca ale bywa w kościele. Myślę że bardzo bała się o swoją córkę i na bazie swoich doświadczeń dopuściła wolny związek swojego dziecka.
        Ja tego nie popieram ale to żywy przykład - im więcej rozwodów rodziców, tym więcej wolnych związków ich dzieci.
      • Maluczki
        09.10.2015 09:32
        Matek to córki nie mają?
    • teresa
      11.10.2015 21:10
      ma pan słuszność. dziwie się naiwności młodych kobiet, niby takich mądrych...
    • EMMA
      24.02.2018 21:58
      100% PRAWDY.
  • saherb
    08.10.2015 21:30
    Żyjemy w czasach egoizmu, pychy i wyrachowania. Prawdziwa miłość jest możliwa już tylko w różnych romansidłach, czy filmach o Titaniku (zresztą to był też jedyny fikcyjny wątek w tym filmie, ja poszedłem do kina na film katastroficzny, a nie o miłości).
    • Magda
      09.10.2015 09:41
      Rozczaruję Cię, prawdziwa miłość i dzisiaj istnieje!

      Ale w romansidłach nie ma nawet 1% prawdziwej miłości! w romansidłach są opisywane uczucia, i to by było na tyle... Nie martw się wiele osób myli prawdziwą miłość, z uczuciami! Stąd tyle rozczarowań.

      Prawdziwa miłość, to ta która jest zakorzeniona w Bogu!W miłości nie chodzi tylko o chwile wielkich uniesień, choć i te przecież jej towarzyszą. Prawdziwa miłość to przede wszystkim stałość, wierność, uczciwość, troska, odpowiedzialność, dobroć, prawość, współczucie itp... Czy o tym czytasz w romansidłach?

      Nie szukaj substytutów miłości, szukaj miłości prawdziwej!I nigdy nie wątp w to, że można ją znaleźć!
      • Ula
        09.10.2015 21:20

        Magda jestem katoliczką. Uważam, że ludzie
        żyjący w związkach partnerskich czy w związku cywilnym (niesakramentalnym) też przezywają prawdziwą miłość czyli opartą na
        (cytuję Twoje słowa) stałości, wierności, uczciwości, trosce, odpowiedzialności, dobroci, prawości, współczuciu itp.
        Mogę podać przykłady gdzie super kochający
        się młodzi ludzie bardzo pobożni (działający
        w ruchu światło-życie) pobrali się i co???
        Po trzech latach się rozeszli.
        Zadaję sobie pytanie czy nie lepiej byłoby
        zamieszkać ze sobą przed ślubem. Nie musieliby się rozwodzić.Czy tylko wierzący katolik może kochać prawdziwie???

      • Magda
        12.10.2015 10:04
        Ula, odpowiadałam na posta w sprawie istnienia prawdziwej miłości tylko w romansidłach - z czym się absolutnie nie zgadzam!Uważam, że istnieje dzisiaj w realnym życiu! Sama jej doświadczam! Wiem jak jest piękna i każdemu jej życzę!

        Po drugie, tak - uważam, że prawdziwa miłość to tylko ta zakorzeniona w Bogu. Bo tylko Bóg jest MIŁOŚCIĄ. O tym jakie są cechy miłości zakorzenionej w Bogu możesz przeczytać w Hymnie św. Pawła. Miłość według Bożego zamysłu jest czysta, nastawiona na drugiego człowieka, oddana, nie jest bezwstydna, stała, wszystko znosząca itd.... Bez Bożej łaski ten ideał nie jest do osiągnięcia, nawet w związku dwojga mega odpowiedzialnych ludzi!Wszystkie cechy, o których pisałam, we wcześniejszym poście,być może mogą zaistnieć w związkach niesakramentalnych, ale nie mam tam tego, co najważniejsze - Bożego błogosławieństwa. Gdy mówimy o małżeństwie w Kościele Katolickim, to mówimy o czymś więcej niż tylko związku dwojga ludzi. Małżeństwo w naszej wierze zostało podniesione do rangi sakramentu. Sam Bóg swoją łaską umacnia małżonków. Oni są ułomni, upadają, grzeszą, ale są wzmocnieni. Gdy żyją łaską sakramentu, to wtedy Pan pomaga im wydźwignąć się z największych upadków, z największych kryzysów. W tę nadprzyrodzoną rzeczywistość trzeba wierzyć, trzeba nią żyć i trzeba ją stale odnawiać i pielęgnować. Żyć w małżeństwie to wielkie zadanie. Nie jest to łatwe. To stała praca nad sobą samym, by każdego dnia się uświęcać, a poprzez to pomagać własnemu współmałżonkowi i dzieciom w ich uświęcaniu. To droga służby - a dzisiaj to pojęcie tak źle się wszystkim kojarzy. Nie piszę o tym wszystkim w oderwaniu od rzeczywistości. Żyję w pięknym małżeństwie od 12 lat. Modlę się każdego dnia za mojego męża, za nasze dzieci, za nasza więź małżeńską. Każdego dnia zapraszamy na nowo Jezusa do naszej rodziny. On jest naszym Domownikiem. Z nim każda burza się wycisza, złości choć są - łatwiej znieść... Doświadczamy też zła wynikającego z naszej ludzkiej ułomności, ale gdy oddamy je Panu, On działa i przemienia nas.

        Dlaczego ludzie żyjący wcześniej bez ślubu po ślubie napotykają takie trudności, ze się rozwodzą? Nie wiem, i nie roszczę sobie prawa do tego, by ten zawiły temat rozstrząsać. Pewnie każda sprawa jest indywidualna i bardzo złożona. Moje, być może, proste myślenie w tej kwestii jest takie: gdy ludzie żyją przed ślubem razem diabeł ma niewiele do robienia z nimi. Oni dokładnie żyją tak jak on chce - czyli w nieczystości! Gdy przyjmą sakrament małżeństwa, diabeł uderza w nich ze zdwojoną siłą by zniszczyć tę Bożą miłość w nich. A wtedy gdy młodzi nie rozumieją, że wszystkie trudności z Bożą pomocą da się pokonać, gdy zapominają, ze łączy ich sakrament, lub gdy nie traktują go poważnie - jest dramat!

        Gdy człowiek ma problemy z czystością na jakimkolwiek polu, w jakimkolwiek powołaniu - wówczas nigdy nie jest mu po drodze z Panem Bogiem!
  • W temacie
    09.10.2015 09:30
    Dzisiaj wielu zapomina, jak ważne jest przygotowanie do małżeństwa, i wcale nie chodzi tu o wydłużenie kursów przedmałżeńskich przy parafiach. Człowiek latami przygotowuje się do życia zawodowego. Edukacja trwa minimum 10 lat, ze studiami 17 lat, a często i dłużej. Ludzie traktują jako zupełnie naturalne, że dla zdobycia zawodu potrzeba wyrzeczeń, systematyczności, pracy, ...
    A w przypadku małżeństwa oczekują, że ich małżonek uszczęśliwi, że będzie sielanka, że nie będzie się trzeba dostosować, zrezygnować z wygodnego życia, a tu przychodzi kierat codzienności jak w pracy. No i wtedy pojawia się rozczarowanie, szczególnie u kobiet - 2/3 rozwodów jest z ich powództwa.

    Poza tym, jest też zupełnie zaniedbana sfera rozumienia małżeństwa. Przez tysiąclecia małżeństwo rozumiano jako związek dwojga mający na celu poczęcie potomstwa, a sfera seksualności miała temu właśnie służyć. Rozumiano, że wierność w sferze seksualnej i czystość przedmałżeńska są w ogromnej mierze rękojmią trwałego i udanego pożycia.

    W Izraelu np. był zwyczaj, że po nocy poślubnej ojciec pokazywał sąsiadom prześcieradło, na którym spali młodzi. Jeśli nie było zakrwawione, to była dla niego i rodziny hańba i dowód, że nie sprawdził się jako ojciec, bo nie upilnował córki. W Prawie mojżeszowym jest zapis, że jeśli ktoś uwiedzie dziewicę, to ma obowiązek się z nią ożenić. Chyba, że ojciec dziewczyny odmówi, wtedy kochanek miał zapłacić [Ks. Wyjścia, 22, 15-16].

    Dzisiaj rozumie się je jako związek dwojga mający na celu maksymalizację przyjemności, szczególnie w sferze seksualnej, zupełnie oderwany od rodziny. Młodzi wchodzą w związki z kosmicznymi oczekiwaniami, z wizją życia ukształtowaną przez media typu TVN czy MTV. A na wierność nikt nie kładzie nacisku, nie mówiąc o jakichś wyrzeczeniach w związku z przygotowaniem do małżeństwa. Ot panuje "róbta co chceta". Młodzi mają wielu partnerów, a za każdą "relacją" zdolność do trwałego związania się maleje. Dzisiaj seks jest uważany za zajęcie bez zobowiązań. Nawet wielu księży uczy, że nawet jeśli dziecko jest w drodze, to nie stanowi to zobowiązania - jaki kontrast do ST.

    Bardzo charakterystyczne jest, że np. w tekście "O. Szustak o małżeństwie i seksie" w GN nie pada ani razu słowo dzieci, może w jego wystąpieniu padło, ale w tekście go nie ma. Czyli mamy wizję seksu i małżeństwa bez dzieci, tak jakby to nie było częścią małżeństwa.
    • sasanka
      09.10.2015 12:30
      @W temacie:
      "W Izraelu np. był zwyczaj, że po nocy poślubnej ojciec pokazywał sąsiadom prześcieradło, na którym spali młodzi. Jeśli nie było zakrwawione, to była dla niego i rodziny hańba i dowód, że nie sprawdził się jako ojciec, bo nie upilnował córki. W Prawie mojżeszowym jest zapis, że jeśli ktoś uwiedzie dziewicę, to ma obowiązek się z nią ożenić. Chyba, że ojciec dziewczyny odmówi, wtedy kochanek miał zapłacić [Ks. Wyjścia, 22, 15-16]."

      --------------------------------------

      No to bardzo głupi był to zwyczaj, gdyż spieszę Ci wyjaśnić, że NIE każda dziewica ma krwawienie podczas pierwszego stosunku.
  • Maluczki
    09.10.2015 10:00
    Wszyscy już nie wiedzą, że istotą małżeństwa jest miłość małżeńska. Jest to silna więź duchowa pomiędzy kobietą i mężczyzną. Nie jest ona aktem woli, ale jest darem Boga.
    Aby miłość małżeńska mogła zaistnieć, trzeba dzieci wychować w poszanowaniu Prawa Bożego(Dekalog)i czystości.
    Jeżeli te dwa warunki nie zostaną zachowane, nie będzie miłości małżeńskiej!
    Będą tylko spółki egzystencjalno-seksualne, w których nie ma miłości, tylko jest egoizm.
    Trwałość spółek egzystencjalno-seksualnych uzależniona jest od rozsądku spółkowiczów, bieżących warunków egzystencjalnych i seksualnych, widzimisię poszczególnych spółkowiczów.
    Spółki egzystencjalno-seksualne, zawierane przed ołtarzem, mają większy hamulec psychiczny, więc są nieco trwalsze. Na ten hamulec ciągle naciskają księża i biskupi, apelując do spółkowiczów, aby trwali w swoich związkach.
    Osoba, która będąc zdolną do miłości oblubieńczej/małżeńskiej, wejdzie w nieczystość, traci bezpowrotnie tą zdolność.
    Czy ktoś widzi koło siebie małżeństwo?
    Ja widzę parę małżeństw.


    PS. Najlepszym i najskuteczniejszym sposobem walki o życie poczętych dzieci, jest walka o małżeństwo, bo małżeństwo nigdy nie zabije swojego dziecka.
    • wow ras
      09.10.2015 11:04
      Ok rozumiem z tymi dziećmi, ale sprawczości ludzkiej, jako Bożego daru, nie umniejsza :-)
    • sasanka
      09.10.2015 15:18
      @Maluczki
      Nie każdy człowiek jest osobą wierzącą. Twoje argumenty trafią do praktykującego katolika ale nie do osoby, która do kościoła nie chodzi.
      Ci co nie wierzą i nie praktykują, zawierając ślub cywilny uważają, że to właśnie jest ukoronowanie ich miłości. Ty myślisz inaczej ale oni naprawdę się kochają.
      • Maluczki
        09.10.2015 16:32
        Na ten wpis odpowiedzieć, to pół godziny pisania, bo tyle w nim zagmatwań i nieprawdy.
        Po pierwsze: Ludzie niewierzący (nie mylić z materialistami, bo to ludzie wierzący, tylko że w materię), nie mają celu w życiu, a więc nie są zdolni do miłości . Miłości są dwa rodzaje:
        Miłość ogólna, będąca aktem woli osoby - osoba w swojej woli wybiera dobro, czyli ma stałą wolę bycia dobrym, a więc sprawiedliwym i miłosiernym wobec wszystkich innych osób.
        Miłość oblubieńcza/małżeńska - dar Boga - zdolność do bliskości duchowej i cielesnej, oraz silnej (nierozerwalnej) więzi duchowej z osobą płci przeciwnej. Zdolność do tej miłości jest nagrodą za "słuchanie Słowa Bożego i wypełnianie Go"
        Do obu tych miłości są zdolni jedynie chrześcijanie, ponieważ tylko oni wiedzą co to jest sprawiedliwość (Bez wiary w Boga, o którym mówi Biblia nie jest to możliwe, bo kodeksem sprawiedliwości jest Dekalog), a miłosiernym można być jedynie będąc sprawiedliwym.
        W sprawach miłości nie liczy się" myślenie", tylko prawda.
        Myśleć, to sobie można, ale liczy się tylko prawda, czyli wszelka rzeczywistość.
        Trudno też mówić o miłości, jeżeli nie wie się co to jest, a o tej oblubieńczej/małżeńskiej, mogą mówić tylko ci, którym było dane ją poznać.
        Miłość małżeńska jest emanacją miłości stwórczej Boga na ludzi. Jest takim fragmencikiem Nieba na ziemi. W tym fragmenciku ma się poczynać ludzkie życie, jeżeli tak nie jest, to zadawany jest gwałt poczynanemu człowiekowi.
        To powinno być głośno i jasno nauczane w Kościele, a nie jest! Zamiast tego wysocy duchowni Kościoła obradują, jak zalegalizować w Kościele zadawanie tego gwałtu.
      • humanbe
        09.10.2015 23:31
        Otoz to i nie jedyna droga związku to malzenstwo a ze coraz więcej katolikow tak zyje pokazuje ze w tej kwestii tez kosciol nie zna zycia.
        Każdy pewnie zna choć jeden konkubinat (jak ja osoby wykszatlocnej i zadowolonej wiele lat z niego) i nie jest to jakas para pijakow zyjaca z zasiłku jak kojarzy się naiwnie z newsow w tv:/
      • Bronak Kamarołski
        10.10.2015 01:06
        @sasanka
        Ty myślisz inaczej, ale oni naprawdę kochają nie siebie nawzajem, tylko swoje egoistyczne uczucia, które żywią (w tym wypadku do kobiety). Egoizm w czystej postaci.
      • Eugeniusz_Pomorze_
        10.10.2015 09:17
        @Humanbe
        Kościół zna życie we wszelkich kwestiach bardzo dobrze. To my, katolicy jesteśmy też grzeszni. Jeśli jednak zaczynamy słuchać nauki Kościoła, to coraz częściej przestajemy grzeszyć.

        Odchodzenie od nauki Kościoła jest przecież tak naprawdę odchodzeniem od nauki Boga.

        Odchodzenie od tej dobrej nauki np. w kwestii małżeństwa nie musi od razu oznaczać zagrożenia stania się, jak to napisałeś "pijakami". Konsekwencje zewnętrzne mogą przyjść znacznie później, wewnętrzne zaś są natychmiastowe i oznaczają m.in. niemożność przyjmowania Jezusa w Eucharystii, a tego nie życzę nikomu, bo wiem jak to jest. Sam bowiem przez wiele lat żyłem z dala od Boga...

        Nauka Kościoła jest bardzo dobra, to my ją wyłączany, ale nie mówmy o Kościele źle, bo będziemy kłamcami. Z nauką Kościoła jest też tak, jak np. z nauką matematyki, nie można o matematyce mówić źle tylko dlatego, że nie opanowaliśmy tabliczki mnożenia...
      • Maluczki
        10.10.2015 10:53
        @humanbe!
        Z Twojego wpisu wynika, że to właśnie Ty nie masz zielonego pojęcia o życiu!
        Co z tego, że dwoje ludzi, na pewno po przejściach żyje ze sobą? Wiesz co ich łączy i w jakich relacjach żyją? Ty widzisz tylko skorupę, ale nie masz zielonego pojęcia co jest w środku.
        A co będzie, kiedy oni się rozejdą z hukiem? Co wtedy powiesz? Jesteś pewien że się nie rozejdą?
      • humanbe
        10.10.2015 13:59
        Taak.. widze wpisują się tu osoby teoretyzujące jedynie o zyciu i to patrząc ze strony wiary wiec dopatrujac się powodow problemów w tej (i wszystkich innych)sprawach wynikających z niestosowania jej zasad. Przede wszystkim ludzi nie zatrzyma się jeśli im zle ze sobą, kiedyś spoiwami były dzieci, obecnie finanse a fakt uregulowania związku ma male znaczenie.
        Nie warto poswiecac swojego jedynego (ponoc) zycia by kogos naprawiac czy ratować związek skazany na rozkład, tak jest i tego nie zmieni dobra wola oraz zalamywanie rak jak robicie:/ Sami na sile ani pod cudzym naciskiem nie będą szczęśliwi. Model zycia obecnie stawia na samorealizacje, otwartość na swiat - nie na patologiczne relacje i (nieudanego) partnera na którego ma się być wg was skazany na cale zycie:O
        Podobnie jest z dziecmi, jest sporo powodow dla których nie posiada sie wiele lub zadnego ale niestety to glownie ekonomia (i zdrowie którego nie dajecie leczyc) o tym decyduje.
        Z jakich powodow sa razem i inne analizy sa smieszne, sa i juz albo nie, kropka. Tak kogos boli jakby chciał za nich decydować, czy czytacie co wypisujecie, oczekujecie reżimu ubezwlasnowolniajacego ludzi???
      • humanbe
        10.10.2015 14:45
        Sprawa jest prosta i jasna - wolna wola oznacza ze zyje po swojemu a jesli ktos mowi "ale.." nie jest uczciwy i chce komus bezprawnie zabrac wolnosc nazywajac ja ze jest 'jakiegos typu' i lepsza niz ta ogolna.
        Madry wie ze zakazami powoduje sie niechec i opor, jednak majac troche oleju w glowie umie tak zrobic by nieprzymuszeni dzialali wg zamierzen wplywowej sily - tu widze ze to same glosy kleru grzmia nie dopuszczajac czesto rozsądnych do glosu..
      • Eugeniusz_Pomorze_
        11.10.2015 11:25
        @Humanbe

        Jeśli ktoś twierdzi, że 2 x 2 = 4, to także teoretyzuje...

        Nie zmienia to jednak faktu, że ten ktoś ma po prostu rację.
  • Żona
    10.10.2015 15:04
    Pani Agato podoba mi się to,że tak Pani poruszyła kijkiem to zastygłe błotko ;) Smutne jest niestety to,że wiele katolików broni nadal związków niesakramentalnych, tupiąc nóżką, że oni wiedzą lepiej co dobre. Nadal wybierają samotną drogę bez Boga.Strasznie to smutne. Można wybierać taką drogę, ale nie można krzyczeć do swego sumienia i wszystkich wokół ,że to jest w porządku i ok, bo to zwykłe zakłamywanie Prawdy Bożej, podobnie jak to robi dzisiejszy świat.
    • wow ras
      12.10.2015 09:29
      Jednak wypada być trochę uczciwym. Ludzie może i nie rozumieją mocy sakrament, może są niedojrzali, może bezmyślni, ale nie opowiadajmy że wybierają życia bez Boga! To taki wygodny wytrych. Przede wszystkim wybierają wspólne życie po swojemu, a więc w pewien sposób wybierają suwerenność. To że nie idą z popularnym w Polsce nurtem (czytaj: katolicki mainstream) nie oznacza że są poganami, grzesznikami, szatanami itd. Co więcej, Bo jest w ich życiu tak samo(!) - po prostu jest. Nie wrzucajmy wszystkich co nie mają Sakramentu małżeństwa do błota, bo to nieuczciwe, co więcej bardzo niechrześcijańskie (choć może katolickie). Do Sakramentu trzeba dojrzeć, bo inaczej fakt otrzymania Go też niewiele znaczy (zobaczcie na hurtowo dawane i płytkie w przygotowaniu Bierzmowanie). Sakrament w małżeństwie to nie jest czarodziejska różdżka, to nie panaceum na dobry związek. Sakrament to spoiwo ale dla odpowiednich materiałów (on i ona) - nie dla lepszych, dla odpowiednich. A jak wiemy jest wiele metod budowania trwałych budowli. Sakrament to jedna z ofert - nie jedyna! - choć wg mnie jedna z lepszych :)
      • Magda
        12.10.2015 13:32
        Nie można mówić, że wybiera się Pana Boga, traktując wybiórczo naukę płynącą dla nas z Ewangelii! To jest nieuczciwe! Nie ma przymusu bycia w Kościele, nie ma przymusu życia sakramentami. Chcesz wybrać inną drogę - Twoja wola, wolna zaznaczę! Chcesz żyć w "wolnym", czy jak piszesz suwerennym związku, bez zobowiązań, bez odpowiedzialności, z możliwością natychmiastowej ewakuacji, gdy tylko zacznie się pożar! Żyj tak! Uczciwość nakazuje mówić jednak prawdę. Nie świadcz publicznie, że żyjesz z Bogiem, wszak po swojemu, gdyż takie świadectwo jest zaprzeczeniem Ewangelii! Ks. Charamsie też wydaje się, że żyje z Bogiem, wszak po swojemu! Nakazy Pana są proste i radują serce... a Jego przykazania nie są trudne. Wiele małżeństw, wielu księży, wiele sióstr zakonnych każdego dnia podejmuje trud wewnętrznej przemiany, by żyć w zgodzie z Bożą wolą! A Bożą wolą jest nasze uświęcenie. Abyśmy mogli się uświęcać Pan Bóg ofiarował nam sakramenty. Na żaden z nich, mówiąc Twoim językiem, nie zasłużyliśmy! Ale mimo to, Pan Bóg złożył te dary w nasze ręce i nam je ofiarowuje. Nie na siłę, nie pod przymusem. To ja, pomimo mej niegodności, proszę Kościół o sakrament! Przyjęcie sakramentu wiąże się z odpowiedzialnością, za ten dar, który został we mnie złożony. Jeśli jesteś w Kościele katolickim, to powinieneś znać prawdy naszej wiary. Jedną z nich jest fakt, iż jesteśmy stworzeniem, a zatem jest nad nami Ten, który nas stworzył, z miłości i do miłości. Wbrew temu, co starasz się wykazać - nie ma wielu prawd. Prawda jest jedna! Jest nią Jezus Chrystus, który sam to powiedział: Jestem DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM!

        Jeśli jesteś chrześcijaninem i rozeznajesz, że droga Twego życia nie prowadzi Cię do Boga, lub oddala Cię od Niego, to po co nią idziesz?
  • rst
    10.10.2015 15:21
    Szkoda, że Autorka do sprawę konkubinatów omawia nie z punktu widzenia wiary katolickiej, ale na podstawie jakichś badań socjologicznych i psychologicznych. Taki tekst mógłby równie dobrze ukazać się w Gazecie wyborczej lub Wysokich obcasach. Nie ma słowa w artykule o prawie Bożym, o grzechu, ani nawet o moralności. Czy taki artykuł wnosi jakąś refleksję w życie katolika? Raczej nie. A szkoda, bo to podobno katolicki portal.
  • Maluczki
    11.10.2015 11:41
    Dyskusja z materialistami, takimi jak @humanbe , nie ma żadnego sensu. Oni widzą świat i swoje życie przez pryzmat pieniędzy i seksu, a dzieci traktują jak zbędny balast.
    Materialiści nie są zdolni do małżeństwa, bo małżeństwo oparte jest głównie na sferze duchowej osób, a oni tej sfery nie uznają i tym samym są jej wyzbyci. Materialiści nie są zdolni do bliskości z drugą osobą, bo główną cechą materializmu jest egoizm, a miłość małżeńska to największa bliskość z drugą osobą, czyli ciągłe pragnienie bycia razem, całkowita wierność i całkowite oddanie.
    Dzięki temu, że Kościół zapomniał już co to jest małżeństwo i za przykładem materialistów sprowadził je do seksu (nie dawno słowo "seks", nie przeszło żadnemu księdzu przez usta w kościele, a obecnie wybrzmiewa na lewo i prawo; seks = kopulacja dla przyjemności, zabawy), materialiści w miejsce miłości wprowadzili popęd seksualny.
    Duchowni katoliccy będą przed Bogiem ciężko odpowiadać za dopuszczenie do zniszczenia miłości małżeńskiej i tym samym do zniszczenia małżeństwa i rodziny, co ma bardzo tragiczne następstwa.
    • wow ras
      12.10.2015 09:37
      Do miłości małżeńskiej zdolni są tylko chrześcijanie. A do miłości Małżeńskiej - przez wielkie M - zdolni są tylko katolicy. Natomiast do Miłości Małżeńskiej - przez oba wielkie M - zdolni i predestynowani są tylko katolicy z Polski. Tak w ogóle, do miłości też są tylko zdolni uczniowie Chrystusa. Reszta, to popaprańcy, złodzieje, pijacy, gwałciciele i oszuści. Czystość, prawość, miłość jest tylko w kościele katolickim. Tak trzymać drodzy katoliccy fundamentaliści! Niczym nie różnicie się od fundamentalistów muzułmańskich, czy ortodoksów żydowskich, o przepraszam nazwą się różnicie.
      pozdrawiam katolik z Polski
      • Maluczki
        12.10.2015 11:50
        O co chodzi?
        Przecież dla was materialistów prawda nie istnieje!
        Wiesz dlaczego Twoja prawda jest dla ciebie ważniejsza?
        Bo jest Twoja, a to kryterium jest najważniejsze dla materialisty, bo materialista, to egoista.

        PS. Prawda jest niczyja, bo prawda to wszelka rzeczywistość i nawet największy egoista nie może sobie jej zawłaszczyć!
  • Marianna
    13.10.2015 14:10
    Kilka faktów i fakcików potwierdzających spostrzeżenia pani redaktor Puścikowskiej. Niemiecka nastolatka (taka młodsza nastolatka), która przyjechała do Polski wydęła śliczne usteczka i oświadczyła, że będzie "żyła na próbę." Dlaczego to zapamiętałam, choć od tej chwili upłynęło sporo latek? Bo dokładnie w tym samym czasie papież Jan Paweł II był w Niemczech i wołał, że nie można żyć ani kochać na próbę. Dziś ta osoba, już nie tak młoda, ma za sobą parę nietrwałych związków, a z jednego z nich dziecko, w którego wychowaniu na szczęście pomogli rodzice.
    Grupa studentek w ramach przyswajania sobie języka obcego przygląda się umieszczonej na stronach podręcznika statystyce, z której wynika, że małżeństwa zawarte po pewnym okresie życia w konkubinacie są mniej trwałe. Po paru miesiącach dyskusja powraca znowu do spraw małżeńskich i rodzinnych. Przytłaczająca większość pań jest zdania, że przed ślubem "trzeba się wypróbować." Ktoś przytacza jednak statystykę z podręcznika. "Niemożliwe, było coś takiego?" - ogólne zdziwienie. To, co zaprzeczało obiegowej opinii, przyswojonym, a może wygodnym poglądom,szybko zostało wymazane z pamięci.
    I jeszcze jeden przykład. Na przyjęciu dociekliwi goście pytają młodych narzeczonych jak im się żyje w nowym mieszkaniu na starym osiedlu. "My jeszcze nie mieszkamy razem" - odpowiadają młodzi, najwyraźniej nieco skrępowani tym faktem, bo skoro starsi pytają ich tak, jakby tego wspólnego życia właściwie oczekiwali, to może wypadałoby razem zamieszkać...
  • :)
    27.10.2015 15:14
    Trafiłam tu przez przypadek. Chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz, a mianowicie na to, że w artykule nie ma żadnych, ale to żadnych konkretnych informacji DLACZEGO konkubinaty się rozpadają?? Ogólne informacje, przytaczanie badań i to nie polskich. Jeżeli artykuł miał za zadanie zmienić pogląd młodych na mieszkanie bez sakramentu, to obawiam się, że nie spełni swojej roli. Sama mieszkałam przed ślubem wspólnie z przyszłym mężem przez około rok, w tym czasie na spokojnie przygotowaliśmy wszystko co niezbędne do ślubu i przyjęcia i mam wrażenie, że było nam dzięki temu łatwiej zorganizować ten dzień. Czy będziemy żyć długo i szczęśliwie? Tego niestety nie wiem, chciałabym aby tak było. Myślę, że winą za dzisiejsze rozwody i rozstania należy obarczyć media, pęd świata, panującą modę, zmianę wartości (mieć nie być)i szereg innych drobnych rzeczy. Sam sakrament umacnia związek, ale nie jest w stanie całkowicie zapobiec jego rozpadowi. Pozdrawiam.
  • Justinne
    29.10.2015 22:01
    Moje doświadczenia życiowe zaprzeczają schematowi, który ma być puentą tego artykułu. Przed pierwszym ślubem (konkordatowym) nie mieszkałam ze swoim wybrankiem. Nasze małżeństwo rozpadło się półtora roku później, zostałam zdradzona dwa miesiące po ślubie (!) . On wystąpił o rozwód cywilny, ja złożyłam pozew o unieważnienie tego związku w kurii. Po 4 latach od rozwodu poznałam mojego drugiego - obecnego męża. I wówczas zaczęliśmy wspólne życie. Po 3 latach tego "konkubinatu" otrzymałam wyrok II instancji - pierwsze małżeństwo zostało uznane za nieważne. Wzięliśmy ślub kościelny i żyjemy szczęśliwie już 8 lat, w tym 6 lat po ślubie, w lutym oczekujemy narodzin naszego Synka. Czy sądzone nam jest żyć już razem do końca naszych dni - nie wiem, ale robimy wszystko, żeby tak się stało. Nie wpadliśmy w żadną przepaść. Nie można generalizować. Każda historia rządzi się swoimi prawami.
Dyskusja zakończona.

Komentarze do materiału/ów:

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg