Sprawa nie jest powierzchowna, bo dotyczy jakiejś głębszej prawdy o naszej wierze i religijności. Dla przykładu w naszej malej parafii na świeceniu pokarmów tłumy. Kosze wiklinowe, kiełbasa z własnego wędzenia, malowanki, wyszywanki, słowem tradycja co się zowie. Na roratach garstka dzieci, lampiony na bateryjkę, z pomalowanego słoika. Pięknie.
Ja z kuzynostwem mieliśmy lampiony robione przez wujka na baterie. Dlaczego? Z powodu bezpieczeństwa. Nikt z dorosłych nie chciał się martwić że czy dziecko siebie czy kogoś innego nie podpali. Po prostu.
Lampion plastikowy z żarówką to nie tylko nieprawdziwy lampion. To po prostu nie jest lampion. Oczywiście, to, z jakim światełkiem dziecko przyjdzie na roraty, nie świadczy o jego wierze ani jakości przygotowania. Ale świadczy o jakości naszej kultury. Forma bez treści nie ma sensu. Ale też treść musi mieć formę, bo inaczej znika z naszego ludzkiego horyzontu.
Ludzie zajmujecie się bzdetami typu prawdziwy lampion taki czy owaki a nie zajmiecie się chamstwem, które coraz bardziej się widzi na ulicach, ba! chociażby w sklepie nie czujecie się zobowiązani do kultury ani nie czujecie się zbulwersowani brakiem kultury u innych.