www.odnalezieni.pl

Kliknął z postanowieniem: teraz albo nigdy więcej. Oniemiał. Kliknęła: „Odbierz” – i życie już miało sens.

Kiedy wybiegł na zewnątrz, potrafił tylko krzyczeć: „Boże, zrób coś ze mną! Zrób, co chcesz! Masz, czego chciałeś, zrobię co tylko Ci się podoba, ale daj mi znać, co to ma być!”. Padał śnieg. Było bardzo zimno. Las cierpliwie słuchał Tomka Paluszka. A Bóg? On też. Sto kilometrów dalej Ewa Miszczuk pokornie wyznaje: „Panie Boże, jestem gotowa na wszystko: na celibat i na małżeństwo. Obiecuję, nie zrobię już niczego na siłę. Ty działaj”. A co On na to? Pewnie coś w rodzaju: „No, nareszcie! Zaufałaś Mi. No to będzie się działo”.

Zawieszenie
TOMEK. Kiedy ministrant porzuca komżę, myśli naiwnie, że odrywa kościelną łatkę. Nic z tego. Całe lata przy ołtarzu, całe lata na świeczniku, całe lata w towarzystwie księży i w dymie kadzidła robią swoje. Napatrzyli się już ludzie. Wpasowałeś się w ich układankę i nie zrezygnują ze scenariusz, który ci napisali: masz być księdzem! – Naprawdę? – pytasz naiwnie. A w odpowiedzi słyszysz z całą powagą od zelatorki Żywego Różańca: – Jasne! Bo my się o to modlimy od lat. Tak pięknie i do twarzy będzie ci w sutannie! Były ministrant wie jednak swoje. I nie przejmowałby się „babskim” gadaniem, gdyby nie niepokój faktów. Widzi przecież, że z dziewczynami coś mu nie wychodzi. Nieśmiały, delikatny, ostrożny. Nawet jeśli zakochany, to bez wzajemności. Czemu? Bo wybranka nie ma się jak dowiedzieć o istnieniu adoratora. Po pierwszym niepowodzeniu nie trzeba się niczym przejmować. Po kolejnym rodzi się poważne pytanie. Następne wprowadza zamęt. Więc? Może one mają rację – te różańcowe babcie. Może faktycznie Bóg chce mnie mieć dla siebie. W seminarium. Tymczasem kończy się technikum drzewne. Matura, a potem?

Fascynacja
EWA. Oczy błyszczą miłością. Tak długo czekała na Pana Jezusa. I przyszedł, a ona, mała dziewczynka, wystrojona jak panna młoda, tylko welonu zabrakło, ogłasza swoje: „Amen” – „Niech mi się stanie według Twego słowa”. Zstąpienie do serca, nawet jeśli jest ono takie małe,   otwiera niezwykły horyzont. Prawie zawsze. Gdy wychodzi z kościoła w dniu swego pierwszego miłosnego spotkania z Obecnością, ma pewność, że pociąga ją miłość. Nie wie tylko do końca, jak ma ją przeżyć. Potrzebuje czasu, a kiedy on płynie, dojrzewa w niej pewność: małżeństwo. Ma piętnaście lat, gdy pierwszy raz bierze udział w rekolekcjach u jadwiżanek. Nie, nie chce być jedną z nich, choć podziwia kobiety oddane w czystości, posłuszeństwie i ubóstwie Oblubieńcowi. Ona też chce Go kochać, nadal jest pod Jego ogromnym urokiem, ale swoje ludzkie serce odda człowiekowi. Resztę niech weźmie On. Dobrze?

Szarpanina
TOMEK. Praca w stolarni daje poczucie samodzielności i wolności. Pozwala czuć się dojrzale. Przy okazji studia w Poznaniu, bo z Twardogóry to niedaleko. Taki solidniejszy rzut beretem. Gdy pojawia się szansa na lepszą pracę, rezygnuje ze studiów. Zasmakował w niezależności. Ma służbowe auto i pragnienie głębszego życia duchowego. Szuka dobrych warunków do spowiedzi. Znajduje je u wrocławskich dominikanów. Dostępność przez cały dzień, komfort wyznania grzechów w wydzielonym pomieszczeniu (bez kolejki zaczynającej się metr za konfesjonałem i bez głośnika wiszącego tuż nad nim), wrażliwi, niespieszący się spowiednicy. Służbowe podróże łączą się więc z wyprawami duchowymi.

Musi więcej popracować nad sobą, bo w sercu ciągle kołacze pytanie o kapłaństwo. Szuka swego miejsca w Kościele. Znajduje je podczas nabożeństwa fatimskiego. Znajduje nie za jednym razem, tylko co miesiąc, cierpliwie, powoli, krok za krokiem. Objawia mu się w miarę, jak ma coraz większą odwagę unieść w górę ręce z różańcem. Tak, to dobry sprawdzian zadomowienia. Czujesz coraz więcej i więcej, czujesz coraz bardziej i bardziej, czujesz się – jak oni. Aż do identyfikacji. Kiedyś wychodzi z nabożeństwa, a tu plakat w gablocie: „Kurs ALFA. Jeśli chcesz zmienić swoje życie, nadać mu sens i cel, wyślij SMS. Jest 100 miejsc”. Wysyła, choć nie wierzy, że się załapie. Nie ma szczęścia do kobiet, nie ma szczęścia w loteriach, czemu teraz miałoby być inaczej?

Zadomowienie
EWA. Kiedy przychodzi autentyczna fascynacja pierwszym chłopakiem, zbyt wiele jest niejasności, niedopowiedzeń i niezdecydowania. Z obu stron. Nic z tego nie wychodzi, a Witków to naprawdę mała wieś…, więc i wyboru za dużego nie ma. Może z tego powodu odkrywa zaskoczona, że pojawia się myśl o zakonie. A jednak. Potrzebuje bowiem oparcia, siły, jaką daje wspólnota. I znajduje to, czego potrzebuje, ale nie w klasztorze, tylko… w liceum. Katecheta ma zwyczaj odmawiania „Anioła Pańskiego”, modlitwy zawierzenia, podczas długiej przerwy. Przychodzi, kto chce. Modlą się razem, a potem wspólnie jedzą śniadanie. Tak zwyczajnie. Ale to wystarczy. Jest u siebie. Ruch „Komunia i Wyzwolenie” daje jej świat, którego szukała. Spotyka ludzi kochających Boga i oddających Mu siebie w tym, co potrzebne tu i teraz. Zwyczajnie, autentycznie i bez zadęcia. Oto objawienie. Wraca dziecięce zauroczenie Oblubieńcem, tylko teraz ma On bardzo  konkretne rysy: przyjaciół z ruchu. Dla nich uczy się włoskiego, bo ruch wywodzi się z Włoch i każdy, kto zna język korzeni, bardzo się przydaje. Dla nich studiuje teologię, bo tylko na dwóch skrzydłach: wiary i rozumu może razem z nimi wzbijać się ku niebu. A skutek uboczny? Pewność, że zakon nie jest dobrym miejscem dla niej, jednak w ruchu można żyć jako celibatariusz. Bardzo interesująca propozycja.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg