Domowy dzień świra

Są takie dni, które trwają dobę, zaczynają się wariacko i wariacko kończą…

Domowe dni świra trafiają w dach jak grom z rodzinnego nieba. Najczęściej rozpoczynają się wczesną nocą. Gdy syn budzi wszystkich rozdzierającym rykiem spowodowanym grypą jelitową. I się zaczyna. Potem jest jeszcze ciekawiej, bo przecież mają przyjść goście – na urodziny najmłodszej. A tu właśnie wysypało ją w kropeczki od stóp do głów. I nie wiadomo, czy alergia, czy zakaźny koszmarek. W międzyczasie trzeba skończyć pracę. Ale jak to zrobić, gdy umówiony wcześniej rozmówca w ostatniej chwili strzela focha i odwraca się telefonicznie na pięcie. Co prawda alternatywa jest, ale wymaga czasu. Czasu natomiast w żadnej redakcji nie ma zbyt dużo. Ale nic to. Sposobem tajemnym i przedziwnym, zwanym determinacją i żelaznymi nerwami, praca się udaje. Goście wpadają wieczorem, mimo wysypki, jelitówki i ogólnego braku nastroju gospodarzy. Przecież piąte urodziny córki bez tortu sensu nie mają. Ale, ale, tort. Z tortem też ciekawie się dzieje, bo polewa, która miała imitować suknię księżniczki, właśnie się rozłazi, rozpuszcza i zaczyna przypominać spraną halkę. (Czy współczesne pięciolatki nie mogą mieć zwykłych tortów z masła i cukru?) Wspólnymi rodzinnymi siłami, antygrawitacyjnymi chyba, polewa utrzymuje się jednak na powierzchni. A że jest różowa, to pięciolatka (mimo wszystko) zachwycona. No to teraz danie główne: zupa. Bo przecież dzieci muszą zjeść coś ciepłego. Pomidorowa najbezpieczniejsza: wszyscy zjedzą. W jednym garnku zupka, w drugim ugotowany makaron. Durszlak nad zlewem. Pięciolatka podskakuje i coś koniecznie musi udowodnić wrzaskiem. – Uspokój się i powiedz spokojnie – mówi matka przez zęby. I jednocześnie chlust, przelała garnek do durszlaka. Zupę przelała! Ratunku! Pomidorowy płyn spływa do kanalizacji. Goście ryczą ze śmiechu. I nie wszyscy podzielają ich entuzjazm… Do końca dnia jeszcze: dwie nieodrobione prace domowe, problemy z autoryzacją, oparzony paluch drugiego syna, ujawniona (po dwóch tygodniach) pała z matematyki córki. Cztery telefony niecierpiące zwłoki. Dobrze, że takich domowych dni świra nie jest w ciągu roku jakoś bardzo dużo. No pewnie z 360. Inne są spokojne, rozsądne, poukładane, szare i nudne. Chwała Panu za tych pięć. Ale większa chwała za pozostałe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg