Renesans kolędowania

Kolędujmy. Grajmy i śpiewajmy. Dla siebie, naszych dzieci, bliskich. Dla tradycji. I dla małego Jezusa.

Lubią Państwo kolędy? Ja bardzo. Przepiękne słowa, przepiękna muzyka. Przesłanie, atmosfera. Perełki kultury, wiary, zamknięte w kilku prostych strofach i linii melodycznej. Niegdyś śpiewane nie tylko w kościołach, ale przede wszystkim w domach. Kolędowanie było zwyczajem rodzin i przyjaciół. Jakąś normą, która była wpisana w tradycję i rzeczywistość Bożego Narodzenia. Nikogo do śpiewania i grania namawiać nie trzeba było. Śpiewały dzieci, śpiewali rodzice. Śpiewały całe rodziny. A nawet w zakładach pracy, mimo często niesprzyjających okoliczności historycznych czy politycznych, na wigiliach „pracowniczych” wybrzmiewało staropolskie „Bóg się rodzi” czy „Wśród nocnej ciszy”. I chyba w latach dziewięćdziesiątych o kolędach jakby zaczęliśmy zapominać. Stały się jakieś takie wstydliwe, zapędzone wyłącznie do murów kościelnych, względnie niewychodzące z przestrzeni szkolnych jasełek. Na spotkaniach rodzinnych, świątecznych, wigiliach klasowych kolędy, owszem, były: rozbrzmiewały z magnetofonów i płyt. Grały sobie, jakoś tak smętnie i bez przekonania, jakieś toporne opracowania z podkładem keyboardowym. I nikt nie podśpiewywał, nie włączał się do tego kolędowania, bo jakoś trudno wtórować maszynie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg