Dwie Marie

– Mój dom był domem kobiet. Babcia, ciocia, mama, siostra i ja. W to gniazdo os wszedł mój mąż – śmieje się olsztyńska nauczycielka.

Maria Surynowicz urodziła się podczas II wojny światowej, kiedy jej ciotka, Maria Zientara-Malewska, poetka i działaczka warmińska, przebywała w obozie koncentracyjnym. Dlatego nie mogła zostać matką chrzestną bratanicy. – Mój ojciec, przeczuwając, że nie wróci z wojny, prosił ją wcześniej, żeby opiekowała się jego rodziną. Tak też później się stało – wspomina pani Maria.

Nie krążą już w drzewie soki

Były to czasy, kiedy ludzie zbierali się wieczorami w domach, żeby opowiadać sobie o historii Warmii i ludziach, którzy ją tworzyli. – Siedzieliśmy do późnej nocy i zanim rozeszliśmy się do swoich pokoi, śpiewaliśmy piosenkę „Modre oczka idźta spać”. Kiedy czasem wstawałam nocą, widziałam, że w pokoju cioci świeci się światełko – pisała – wspomina pani Maria. Później poetka prosiła siostrzenicę, żeby przeczytała wiersz i oceniła go... Pracowała do ostatnich dni swojego życia. Jej wierszy, zebranych w jednym tomie, było ponad 400. A i tak nie wszystkie zostały opublikowane.

Motywy przewodnie utworów były różne, przewijała się przez nie najczęściej tematyka warmińska. Bratanica Marii Zientary-Malewskiej wspomina, że jej ciocia bardzo przeżywała wyjazdy Warmiaków z Polski. Wtedy powstał wiersz „Wyrwane drzewo”, w którym padają smutne słowa: „Wyrwane drzewo bez życia, już nie krążą w nim żadne soki, i życia już tam nie ma, i nie powróci”.

– Tę warmińskość „przelała” na mnie i ja również nią żyję. Ale myślę, że ona istnieje również w młodym pokoleniu. Jest 7 szkół imienia M. Zientary-Malewskiej. Zwyciężyła np. w plebiscycie na patrona placówki w Dywitach – mówi Maria Surynowicz. Spotkania z dziećmi i młodzieżą, które systematycznie odbywają się w różnych miejscach Warmii i Mazur, napawają ją optymizmem. – Nigdy nie odmawiam, gdy mnie zapraszają. Dzięki temu ciocia żyje – uśmiecha się.

Opłatki z uczniami

Z domu pani Maria wyniosła zapał do nieustannego angażowania się w sprawy społeczne i kościelne. – Tak, tę chęć ma się w genach, ale przede wszystkim rodzi się ona z miłości do drugiego człowieka. Lubię działać, uśmiechać się do ludzi i cieszę się, gdy oni się do mnie uśmiechają. Z przyjemnością angażuję się tam, gdzie jest taka potrzeba. To daje mi radość i satysfakcję – mówi Maria Surynowicz. Kiedy zaczęła się jej aktywność społeczna? – Jestem z wykształcenia pedagogiem. 30 lat przepracowałam w jednej szkole – SP nr 15 w Olsztynie. Przeszłam tam wszystkie stopnie nauczania. Kiedy rozpoczynałam pracę tuż po studiach, budynek szkoły był dopiero co wybudowany, jeszcze pachniał farbą – wspomina Maria Surynowicz. Od 10 lat co roku spotyka się na opłatku ze swoimi pierwszymi uczniami w restauracji, którą prowadzi jeden z jej wychowanków. – Niektórzy z nich mówią mi po imieniu, tak jakby czas się trochę „wyrównał”.

Kiedyś w restauracji była grupa studentów, którzy zapytali, co to za spotkanie. Gdy usłyszeli od moich uczniów, że to kolacja z ich dawną nauczycielką, stwierdzili: „Och, to musi być w bardzo sędziwym wieku” – uśmiecha się pani Maria. Z tą pracą w Olsztynie, zaraz po studiach, nie było wcale tak łatwo. Przydział do określonej szkoły otrzymywało się od inspektorów. Gdy przyjechali do Olsztyna, aby rozdzielić placówki dla nowych absolwentów, pani Maria weszła na rozmowę jako ostatnia. Jej nazwisko – Zientara – było na końcu listy. Dostała przydział do Węgorzewa. W domu smutek i obawy, czy sobie poradzi. Wtedy ciocia poetka uruchomiła swoje znajomości i ostatecznie przyszło powiadomienie o pracy w Olsztynie.

Ciasto nie dla księży

Kiedy w roku 1990 przeszła na emeryturę, kończono właśnie budowę kościoła na Likusach. Pani Maria pamięta, jak parafianie spontanicznie zaangażowali się w przygotowywanie posiłków dla budowlańców. Mając więcej czasu wolnego, mogła zaangażować się również w działalność społeczną, a proboszczowie chętnie korzystali z życzliwości swojej parafianki i prosili o pomoc w różnych sprawach.

– Ksiądz Zbigniew Dziedzic przyszedł do mnie z prośbą o przepisanie ksiąg, bo nie było duplikatów. Zgodziłam się, ale kosztowało mnie to dużo wysiłku. Czasem siedziałam przy tym do trzeciej rano. Ale się wtedy wkopałam! – śmieje się. Gdy w roku 1992 powstała parafia, zaczęto tworzyć radę parafialną. Pani Maria którejś niedzieli zapytała proboszcza: „A kobieta to może być w radzie?”. Usłyszała: „Chyba może”. Po pewnym czasie przyszło do niej oficjalne zaproszenie do rady parafialnej.

– Było pięciu mężczyzn i ja – jedna, biedna kobieta. W tym roku mija 26 lat, odkąd jestem w radzie. A działo się w tym czasie wiele. Wydawano cotygodniową gazetkę parafialną, organizowano akademie z okazji różnych uroczystości i utworzono oddział Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kobiet Katolickich, który był najliczniejszy na Warmii. Oprócz tego olsztynianka prowadzi od wielu lat kronikę parafialną, która składa się już z sześciu opasłych tomów.

Maria Surynowicz miała tyle energii, że aktywność kościelna jej nie wystarczyła i dlatego zaangażowała się również w działalność rady osiedla. To właśnie dzięki niej wydawano „Kurier Likuski”. Trzeba było znaleźć sponsorów i podjąć się redakcji każdego numeru. – Starałam się przemycić w publikowanych tam wierszach tematy warmińskie. Wydaliśmy również cykl legend związanych z naszą ziemią. Otrzymaliśmy za naszą działalność wyróżnienia. Niestety, po pewnym czasie gazetka przestała się ukazywać – mówi.

W pamięci olsztynianki utkwił szczególnie pierwszy zorganizowany na osiedlu Dzień Dziecka. Piekarnia podarowała ciasta, a z zebranych pieniędzy kupiono prezenty. – Do każdego dziecka pojechała delegacja, aby złożyć życzenia. Problem był tylko z ciastem, bo dostarczono je pod błędny adres – na plebanię do Gutkowa. Gospodyni złapała się za głowę i nie wiedziała, co z tym zrobić. Musiałam potem przeprosić i – niestety – nie zostawiłam ani jednego kawałka, bo wszystko było wyliczone – śmieje się pani Maria.

Pani Maria twierdzi, że bez aktywności społecznej nie potrafiłaby żyć. – Czasem mówię, że już dość, ale zaraz potem coś w duszy kołacze i słyszę w głowie: „Kobieto, bierz się do roboty”. Muszę jednak powiedzieć, że nie zrobiłabym niczego, gdyby mi nie pomagali inni ludzie. Jestem wszystkim wdzięczna. Nigdy nikt mi nie odmówił pomocy – podkreśla.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg